85.

4.5K 215 18
                                    

Jakoś udało mi się wytłumaczyć Antowi, żeby nie ciągnął dziewczynek za włosy. Musiał im spokojnie wytłumaczyć, że nie chciał, żeby go całowały, skoro naprawdę nie chciał. Ciężko mi szło tłumaczenie mu, że żadna dziewczyna nie powinna przez niego płakać. Ciężko, bo mi się to nie udało. Płakała przeze mnie Ivy, Rachel. Nie chciałem, żeby Rachel przeze mnie płakała. Nie chciałbym, żeby Anton był taki, jak ja. Będzie o wiele lepszym facetem.

– Jak poszło? – spytała, gdy zjawiłem się w sypialni.

Nie uważałem, że odniosłem sukces. O tym będzie można mówić, jak maluch wróci do szkoły i obejdzie się bez wzywania nas na rozmowę z wychowawczynią.

– Myślę, że zrozumiał.

Taką miałem nadzieję. Rachel nie mogła myśleć, że nie dawałem sobie rady z wychowaniem jej dzieci. Naszych. Co, jeśli kiedyś będę chciał mieć z nią dziecko? Nie chciałbym, żeby uznała wtedy, że skoro nie dawałem sobie rady z chłopcami, nie chciała mieć kolejnego dziecka. Dziwiło mnie, że ostatnio częściej o tym myślałem. To nie najlepsza pora na powiększenie rodziny. Musiałem się jeszcze wiele nauczyć i zasłużyć na zaufanie Rachel. Wiedziałem, że minie sporo czasu, zanim wszystko dojdzie do normy. Mimo że starałem się zapomnieć o moich przewinieniach, to często widziałem w oczach Rachel strach. Jak mogłem wcześniej nie dostrzec, że ta kobieta tak bardzo mnie kochała? Pieprzony egoista ze mnie.

– Nie wierzę – pokręciła z uśmiechem głową – że ty mu to tłumaczyłeś.

– Wiem – objąłem ją w pasie – ale myślę, że lepiej idzie mi dawanie rad niż życie według nich.

Starałem się, żeby nie musiała się bać, że znowu ją zdradzę. Nie zrobię tego. O mało, co jej nie straciłem. Co bym zrobił bez niej? Kim bym się stał? Sprawiła, że w końcu zrozumiałem, co było w życiu najważniejsze. Chciałbym z nią spędzić resztę życia. A kiedyś może pomyślę o dziecku.

– Jak na razie świetnie ci idzie. - Pocałowała mnie w ramię.

– Świetnie mi idzie? - Uśmiechnąłem się, kładąc się lekko na niej.

– Tak – pocałowała mnie – ale chyba nie powinnam cię chwalić.

Nie miała za co mnie chwalić. Nie byłem ideałem i ona doskonale o tym wiedziała. Przykro mi, że po drugi raz trafiła na złego faceta, ale ja się poprawię. Jeszcze będzie ze mnie dumna.

– Skoro tak uważasz – położyłem dłoń na jej biodrze i sunąłem w górę, aż do piersi – ale nie spocznę na laurach.

Nie mogłem się powstrzymać, żeby ją dotknąć.

– Mam nadzieję. - Objęła mnie za szyję.

Ścisnąłem delikatnie jej piersi, z uśmiechem ją obserwując. Nie chciałem niczego zaczynać, bo zdawałem sobie sprawę z tego, że chłopcy mogli tutaj wbiec w każdej chwili.

– Wiesz, że teraz nie możemy? – wyszeptałem jej w usta, ocierając się o nią.

Nie wyglądała, jakby chciała skończyć nasze pieszczoty. Czyżby na chwilę zapomniała o swoich maluchach, które mogły nas przyłapać? Niemożliwe.

– Wiem – jęknęła – musisz przestać.

Ledwo powstrzymywałem się, żeby jej nie rozebrać, ale musiałem przestać. Kiedyś było nie do pomyślenia, żebym dał jakiejś kobiecie odrzucić swoje pieszczoty. Ale to nie jakaś kobieta, a Rachel. Liczyłem się z jej zdaniem. Chciałbym uprawiać teraz z nią seks. Nie wiedziałem, jak wytrzymam do wieczora.

– Muszę? - Zacząłem całować jej szyję, po czym zjechałem ustami niżej, do piersi. – Nie chcę.

Tyle na razie musiało mi wystarczyć. I jej też. Już nie wiedziałem, któremu z nam będzie ciężej.

– Ja też nie – głaskała mnie po głowie – ale...

– Ciii. - Znowu ją pocałowałem. – Już. - Położyłem się obok i przytuliłem ją do siebie.

Oparła głowę na mojej klatce piersiowej, oddychając spokojnie. Nie rozumiałem, czego szukałem po tych pieprzonych klubach. Co z tego, że mogłem uprawiać seks z każdą, jak z żadną nie czułem się, jak przy Rachel. Nie mogłem po prostu być sobą, porozmawiać o tym, co mnie męczyło. Brakowało mi tej codzienności.

– Takie powroty z pracy to ja rozumiem. - Uśmiechnąłem się, trzymając rękę na jej talii.

– Nie zawsze tak było – powiedziała cicho.

Nigdy nie dostrzegłem, że ona by chciała, żebym spędzał z nią więcej czasu. Czemu cały czas udawałem, że tego nie widziałem? Ona też mnie potrzebowała.

– Ale chciałaś, prawda? - Spojrzałem jej w oczy.

– Wiele razy chciałam, żebyś został tutaj ze mną, zamiast pozwalać zasypiać mi samej – powiedziała smutno.

– Myślałem... Nie powinien, ale nie wiedziałem. Byłem głupi, bo widziałem tylko, jak kochasz swoje dzieci, a ja... – co w ogóle chciałem powiedzieć?

Nie chciałem, żeby pomyślała, że próbowałem obwiniać ją, a przecież to ja zawiniłem.

– Myślałeś, że cię nie kocham? – spytała z pretensją. – Naprawdę? Przepraszam, że nie umiałam pokazać ci tego bardziej, ale masz rację. Wolałam poświęcić się moim dzieciom.

– Rachel, przepraszam. Oboje wiemy, jaki byłem. Nie ukryję tego, ale nigdy nie chciałem odejść od ciebie. Chciałem cię pokochać.

– Nie dawałeś sobie szansy. - Podniosła się i usiadła do mnie tyłem.

Co miałem jej powiedzieć? Nie miałem nic na swoją obronę. To prawda, nie próbowałem jej pokochać, bo wolałem uciec do klubów. Tak było łatwiej. Uciekałem w to, co znałem. Bałem się nieznanego. A gdybym ją pokochał, a ona by mnie pogoniła? Jakbym się wtedy czuł? Pieprzony egoista ze mnie. Myślałem tylko o sobie. Teraz musiałem myśleć tylko o Rachel.

Usiadłem za nią, tuląc się do jej pleców.

– Przepraszam – wyszeptałem. – Przepraszam.

– Nie umiałam być taka jak ty, żeby pokazać, jak mnie to bolało. Nie chciałam... Zresztą nawet, by cię to nie ruszyło.

– Nie, Rachel. - Pocałowałem ją w ramię. – Wściekłbym się. Na faceta, który by cię wykorzystał.

– Którego ja bym wykorzystała. - Zerknęła na mnie.

Nie umiałaby nikogo wykorzystać, ale wiedziałem, że faceci zrobiliby to chętnie. I byłoby jej jeszcze ciężej z tym żyć.

– Kocham Cię. - Pocałowałem ją. – Chcę ci to wszystko wynagrodzić, ale nie musisz mi tego ułatwiać. Zasłużyłem na potępienie.

– Zasłużyłeś. - Dźgnęła mnie palcem w ramię. – Masz problem, że też cię kocham.

– To ty masz problem. - Uśmiechnąłem się. – Nie uwolnisz się ode mnie.

– To ucieknę. - W końcu się roześmiała.

Miałem nadzieję, że żartowała.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz