73.

4.7K 221 56
                                    

Jechałem na spotkanie z Bradem. Od kilku dni nalegał, żeby się spotkać. Był strasznie zdenerwowany, dzwoniąc do mnie dzisiaj, więc nie byłem w stanie go dłużej zbywać. Oczywiście wolałbym spędzić ten czas z Rachel i dzieciakami.

Brad chciał spotkać się wieczorem. Była sobota, a nie chciałem, żeby rudowłosa miała jakiekolwiek podejrzenia, że jechałem do klubu, dlatego umówiliśmy się na dziesiątą rano. Podjadę jeszcze w drodze powrotnej do wydawnictwa podpisać kilka dokumentów i będę mógł się zająć swoją kobietą.

Gdy wszedłem do restauracji, przyjaciel już na mnie czekał. Wyglądał, jakby nie spał co najmniej dobę. Byłem ciekawy, co się stało. Zawsze uchodził za osobę, która sen ceniła ponad wszystko i nigdy jeszcze, odkąd go poznałem, nie miałem okazji zobaczyć go niewyspanego. Nawet po schadzkach do klubów, ale jak widać, zawsze musiał być ten pierwszy raz.

– O co chodzi? - Usiadłem przed nim.

– Co pijesz? – spytał nerwowo.

Zamówiłem wodę, spoglądając na szklaneczkę kumpla. Sądząc po tym, że była opróżniona, musiał siedzieć tutaj co najmniej od godziny. Był sobotni poranek, czemu nie siedział ze swoją żoną? Zawsze spędzali popołudnia razem.

– Dowiedziała się. - Spojrzał na mnie.

– Kto? - Zmarszczyłem brwi.

– Melinda, o zdradach. Wyprowadziła się tydzień temu, zaraz po moim wyjeździe.

Nie wierzyłem. Znaczy, nie mogłem uwierzyć, że jego żona się dowiedziała, bo to, że zostawiła go po czymś takim, było oczywiste. Tylko jak się dowiedziała, skoro on zawsze był czujny.

– Jak?

– Nie wiem. Może widziała mnie z jakąś suką. - Wzruszył ramionami. – Tak! Była wtedy w klubie. Miała iść do koleżanki, ale okazało się, że wyszły na miasto.

Nieźle go wyczaiła. Podejrzewałem, że musiała wyczuć coś wcześniej i poszła go sprawdzić. Nie wierzyłem w przypadki i naprawdę mu współczułem. Jednak doskonale zdawał sobie sprawę z konsekwencji. Gdyby kochał swoją żonę, to by jej nie zdradzał, proste.

– I co teraz?

– Rozwiedzie się ze mną. Paul, co mam robić?

Nie byłem najlepszy w doradzaniu innym. Powinien dać jej rozwód i spokojnie zabawiać w klubach, skoro dawało mu to więcej radochy niż małżeństwo.

– Odpuść. Nie wiem. - Wzruszyłem ramionami.

– Kurwa, nie chcę! Ty nadal jesteś z Rachel.

– Kocham ją! – podniosłem głos. – U nas to wygląda nieco inaczej. Skoro nadal zamierzasz zdradzać żonę, po co ci ona? - Spojrzałem na niego wkurzony.

Nie życzyłem sobie, żeby ktoś taki, jak on mi przygadywał. Nie był lepszy ode mnie, ale ja w porównaniu do niego chciałem się zmienić. Zakończyłem schadzki do klubów nie dla Rachel, a dla siebie. Nie chciałem tam chodzić, bo zamierzałem ułożyć sobie życie, bo w końcu pokochałem Rachel.

– Wiesz, jak zareagują na rozwód moi starzy? - Uniósł do góry brwi. – Oni liczą na wnuka, a ja powiem im, że wolę bzykać inne. Spoko – zakpił.

– Widziałeś, że tak będzie – powiedziałem zrezygnowany.

Nie rozumiałem, skąd taki szok, skoro wszyscy wiedzieliśmy, co się stanie, gdy nasze kobiety dowiedzą się o zdradach. Chyba nie myślał, że jego żona uda, że nic się nie stało.

– Tyle czasu się nie kapnęła – mówił pod nosem.

– Może powinieneś pogadać z Johnem?

On na pewno lepiej zrozumie Brada i mu doradzi, co zrobić. Jednak nasz przyjaciel zapewne miał teraz lepsze zajęcie. Pewnie szykował się na wypad do klubu, żeby tej nocy wyrwać kolejną chętną panienkę. I pomyśleć, że jeszcze kilka miesięcy temu byłem taki jak on.

– Woli bzykać laski – burknął.

– Świetnie, idźcie robić to razem. Minie ci.

Chyba go ta rada nie zadowoliła. Trudno.

Po godzinie użalania się nad sobą i czterech drinkach zmienił temat. Zapytał nawet, jak dzieciaki i czy Lucasowi nic nie było. Zgodnie z prawdą odpowiedziałem mu, że maluch powoli się odnajdował.

Widząc, że przyjaciel nie miał już siły, postanowiłem, że odwiozę go do domu. Do wydawnictwa podjadę jutro. Trudno, papiery poczekają. Nie były to sprawy, które musiałem załatwić na już.

Zjawiliśmy się akurat w momencie, gdy żona Brad kończyła pakować swoje rzeczy.

– Melinda, nie wyprowadzaj się. - Złapał ją za ramię.

Był żałosny. Powinien dać jej odejść. Upokorzył ją, więc nie powinien oczekiwać, że z nim zostanie. I po co? Żeby nadal mógł ją zdradzać? To bez sensu. Kobieta miała jeszcze szansę ułożyć sobie życie z kimś innym.

– Puść mnie, dziwkarzu! – wrzasnęła. – Zabierz swojego kumpla, Paul!

Było poważniej, niż myślałem. Melinda był wściekła, a to znaczyło, że bardzo jej zależało, ale nie wybaczy mu. Będzie wolała cierpieć niż dać mu szansę.

W tej chwili pomyślałem o Rachel. Dlaczego mi wybaczyła? Przecież nie zasługiwała na mnie. Ja nie zasługiwałem na nią. Była za dobra, a ja nie potrafiłem tego docenić. Może się mną brzydziła. Co, jeśli któregoś dnia nie będzie chciała uprawiać ze mną seksu, bo przypomni sobie o tych wszystkich kobietach, które bzykałem?

Bez słowa wyszedłem na korytarz. Nie mogłem się mieszać w ich małżeństwo, mimo że Brad był moim przyjaciel. Żadna kobieta nie zasługiwała na brak szacunku. Żadna nie zasługiwała, żeby ją zdradzać.

Słyszałem wrzaski kobiety, ale nie chciałem tam wracać. Mój przyjaciel na pewno nie zamierzał szybko opuścić mieszkania. W sumie po co, skoro to jego żona się wyprowadzała.

Po chwili kobieta minęła mnie, z trudem niosąc swoją torbę wypchaną rzeczami. Potknęła się na schodach, ale gdy chwyciłem jej rękę, żeby ją złapać, szarpnęła się. Torba zleciała po schodach, a ona klęła pod nosem.

– Nie waż się mnie tknąć! – warknęła w moją stronę, podnosząc torbę.

Chciałem powiedzieć, że lepiej by jej się szło, gdyby zdjęła szpilki, ale mogłaby mnie rozszarpać za tę uwagę.

– Zaczekaj! - Wybiegłem za nią.

– Pieprz się! – wrzasnęła, odwracając się do mnie.

– Nie będę cię namawiał, żebyś z nimi została. Daj torbę. - Stanąłem przed nią. – Gdzie masz samochód?

– Tam. - Zrezygnowana wskazała na koniec ulicy i rzuciła mi torbę pod nogi. – Nie zamierzam z tobą gadać, pieprzony skurwiel!

– Nie musisz. - Wpakowałem jej torbę do bagażnika. – Odwiozę cię.

– Nie ma mowy – zaprotestowała od razu.

– Jesteś zdenerwowana, a wiem, jak to się skończyło dla Rachel.

Nie chciałem ryzykować, że coś jej się stanie. Była wściekła i nie panowała nad sobą, a to wystarczyło, żeby spowodować wypadek.

– Tak w ogóle to, jak ona się czuje? - Spojrzała na mnie, ale jej twarz nadal ukazywała złość.

– Lepiej.

– Nie wybaczę mu – powiedziała, wsiadając do auta. – Jest skończonym skurwielem, który woli laski z burdeli! Nie chcę mieć z nim nic wspólnego!

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz