Po tygodniu w końcu mogłem wyjść ze szpitala. Wspomniałem już, że lekarz zatrzymałby mnie jeszcze z tydzień? Chyba oszalał. Miałem dość leżenia tutaj dwa dni i ledwo wytrzymałem tydzień, a on myślał, że przekona mnie, żebym został dłużej. Rozumiałem, że to jego praca i polegała na pilnowaniu pacjentów, ale dlaczego nikt nie rozumiał, że ja też musiałem pracować? Poza tym nie będę niepotrzebnie zajmował łóżka osobom, które potrzebowały go bardziej. Jak coś się będzie działo miałem od razu przyjechać. Ok, to rozumiałem.
– Paul, może ten lekarz ma rację? - Rachel patrzyła na mnie niepewnie.
– Może ma, ale wystarczy już tego leżenia. Poza tym zgodziłem się, żebyś to ty prowadziła. Nie marnuj takiej okazji. - Podałem jej kluczyki od samochodu i pocałowałem w policzek. – Jedźmy już. Mam kilka spraw do załatwienia, a April nie może czekać dłużej.
– Nie sądzisz, że byłoby dla niej dobrze, gdyby została z nami?
Też bym chciał, żeby była bliżej nas, ale nie chciałem, żeby rezygnowała z marzeń tylko dla mnie. Taką podjęła decyzję kilka lat temu i nie mogła się poddać przy końcu. Mogła się na mnie wkurzyć, że zależało mi, żeby tam wróciła, ale kiedyś, kiedy już będzie robiła to, co chciała robić przez całe życie, podziękuje mi, że nie pozwoliłem jej zrezygnować.
– Może tak, ale najpierw niech spełni swoje marzenie i skończy te cholerne studia. Zostały jej trzy semestry. Nie pozwolę jej teraz zrezygnować. Nie pamiętasz, ile razy tam byłem, bo płakała, że nie daje sobie rady? - Spojrzałem na nią.
Były dwie, czy trzy sytuacje, gdy rzuciłem wszystko i poleciałem do Paryża tylko dlatego, że nie mogłem już patrzeć, jak moja siostra płakała do monitora, rozmawiając ze mną. Wiedziałem, że te trzy, tygodniowe wizyty to mało, ale poza nimi nie mieliśmy więcej niż dwa dni w roku.
– To i tak za mało. - Spuściła wzrok. – Wiem, że nie powinnam się w to mieszać. Sama daleko nie zaszłam. Po prostu uważam, że rodzina powinna trzymać się razem.
– I trzyma. - Uśmiechnąłem się, chwytając ją za podbródek. – A ty nie potrzebujesz szkoły, żeby wiedzieć, że jesteś dobrą mamą. Nawet jeżeli chciałabyś zajść dalej, pamiętaj, że zawsze masz we mnie wsparcie i że zawsze ci pomogę cokolwiek, by się nie działo. - Pocałowałem ją.
Nigdy nawet przez chwilę nie pomyślałem, że Rachel była od kogoś gorsza tylko dlatego, że skończyła szkołę z kiepskimi wynikami i nie poszła na studia. Nie miała na to czasu, bo musiała zająć się dziećmi. To one były najważniejsze. Poświęciła się dla dzieci, ale jedyne, czego żałowała to nieudane małżeństwo i że gdyby nie odeszła od tego skurwiela, stałaby się tragedia. Nie należała też do osób, które kiedyś obwinią swoje dzieci za to, że się dla nich poświęciły. Zrobiła to dobrowolnie. Mnie nie przeszkadzałoby, żeby poszła do pracy, ale nie musiała. Wiedziałem, że ciężko jej się rozstać z maluchami, dlatego będąc ze mną, mogła sobie pozwolić na spędzanie z nimi całych dni. Poza tym od swojej kobiety nie wymagałem, żeby musiała pracować. Zarabiałem tyle, że nie robiło mi to różnicy, a sprawiało przyjemność, że miała czas dla siebie. Dzięki temu ja wracając do domu, czułem, że nie wracałem do pustych ścian, że ktoś tam zawsze na mnie czekał. To miłe uczucie, którego nie doświadczyłem, odkąd wyprowadziłem się od rodziców do czasu, kiedy Rachel wprowadziła się do mnie. To sporo czasu, kilka lat, a i u rodziców nie zawsze ktoś na mnie czekał.
Po powrocie do domu dzieciaki rzuciły się na mnie, dosłownie. Te małe chłopaki o mało, co nie przewróciły mnie chwilę po tym, gdy wszedłem do salonu. Nie wierzyłem, że cieszyli się tak na mój widok.
– Luc! Anton! – skarciła ich Rachel. – Paul dopiero wyszedł ze szpitala i nie można się tak na niego rzucać.
Chłopcy stali, patrząc na nią ze smutnymi minami. Oj, przestań kobieto. Nawet ja się ucieszyłem, że byli zadowoleni z mojego powrotu.
– Przestań. Nie jestem ze szkła. - Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w policzek. – Chodźcie. - Kucnąłem przy nich z otwartymi ramionami.
Zerknęli na Rachel, a później na mnie, nie wiedząc, co zrobić. Trochę nie byli pewni, kogo posłuchać i czy stanąć po stronie mamy, czy mojej. Uśmiechnąłem się do nich szeroko i po chwili już tulili się do mnie. Moja kobieta pokręciła tylko głową.
– No co? - Zerknąłem na nią. – To tylko dzieci.
Nie wolno ich karać za to, że były miłe nawet dla takiego dupka jak ja. Nie martw się, Rachel, nie skrzywdzę ich i nikomu na to nie pozwolę. Możesz ich chronić przed każdym, zrobię to samo, ale przede mną nie musiałaś.
– Fajnie was widzieć. - Rozczochrałem im włosy i zerknąłem ponad ich głowy na April siedzącą w salonie.
Nie była szczęśliwa, a mimo wszystko uśmiechała się do mnie. Myślała, że jej brat był szczęśliwy. Byłem, ale wciąż mi czegoś brakowało i bardzo bym chciał mieć to z Rachel.
– Zrobiliśmy z mamą dla ciebie ciasto – odezwał się Luc i spojrzał na Rachel, jakby coś właśnie sobie przypomniał. – Miałem nie mówić. - Zakrył usta dłonią.
Rachel stała odwrócona do nas plecami. Może nie usłyszała? Zaśmiałem się pod nosem. Mały miał jeszcze problem z tym, czego nie powinien mówić.
– Udam, że nie słyszałem. - Uśmiechnąłem się.
– Ja też mam udać, że nie słyszałam?
Chłopcy pobiegli do salonu, oglądać bajki z April. Moja siostra wiedziała, jak zająć maluchy, żebym miał chwilę dla Rachel.
Podszedłem i objąłem ją w talii, opierając głowę na jej ramieniu.
– Mamusiu, nie złość się na swojego synka. - Pocałowałem ją w policzek. – Przecież nic nie słyszałem. - Uśmiechnąłem się łobuzersko.
– Złoszczę się na siebie, że nie umiałam nauczyć tych maluchów, jak dochować tajemnicy – powiedziała żartobliwie. – Popracuję nad tym.
Mógłbym jej w tym pomóc, przecież sam świetnie sobie radziłem, dochowując tajemnicy, o której na pewno nie chciałaby się dowiedzieć. Jednak zachowanie takiej tajemnicy było męczące. Chciałbym jej wszystko powiedzieć i pozwolić, żeby podjęła decyzję, co z nami dalej, ale bałem się zostać sam. A jak zachowam się, gdy znajdzie się ktoś, kogo pokocham? Wtedy to ona zostanie sama. Nie chciałbym, żeby była sama. Cholerne uczucie, gdy chcesz kogoś kochać, ale nie potrafisz.
– Starałaś się najlepiej, jak mogłaś – wyszeptałem jej do ucha. – Mały zrozumiał.
– To chcesz to ciasto? - Odwróciła się do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.
– Poproszę. - Pocałowałem ją, pozwalając sobie na dotknięcie jej pośladków.
Wyproszony z kuchni, usiadłem obok April, patrząc, jak maluchy wymachiwały rękoma, grając w nową grę na Xbox. No widziałem, że warto było oberwać i spędzić parę dni w szpitalu, bo dzieciaki miały teraz dzień dobroci. Miałem nadzieję, że kiedyś nie będą chciały mnie pobić tylko po to, żeby dłużej oglądać telewizję albo grać. Normalnie ich mama nie pozwalała im na granie w gry przed obiadem i nie dłużej niż godzinę.
– Podpadniesz Rachel – wyszeptałem siostrze do ucha.
– Może mi wybaczy. Nie zawsze przyjeżdża dobra ciotka. - Uśmiechnęła się.
– Chciałbym słyszeć, jak jej to mówisz. - Zaśmiałem się.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...