107.

3.9K 202 31
                                    

Nie dowierzałem, gdy po powrocie do domu zobaczyłem Rachel z Ivy. Po co tutaj przylazła? Myślałem, że sobie odpuściła. Liczyłem na to, że mnie znienawidziła i nie chciała mnie widzieć. Tak byłoby łatwiej.

– Ivy przed chwilą przyszła – odezwała się Rachel. – Miałam zadzwonić, żebyś odebrał chłopców, ale pójdę po nich. - Minęła mnie.

Co jej nagadała Ivy? Zerknąłem tylko w stronę przyjaciółki, która się uśmiechała. Nie mogłem pozwolić, żeby zniszczyła mój związek. Czy tak trudno zrozumieć, że chciałem być szczęśliwy? Ona też powinna tego spróbować, ale najpierw musiała zapomnieć o mnie.

– Rachel, zaczekaj. - Złapałem ją za ramię. – Wszystko ok?

Nie chciałem, żeby mnie zostawiła.

– Tak. - Pocałowała mnie. – Pogadaj z nią.

Nie miałem ochoty. Myślałem, że wyjaśniłem jej ostatnio, dlaczego nie mogliśmy się już spotykać.

– Postaram się, żeby wyszła, zanim wrócicie – wyszeptałem.

Zauważyłem, że Rachel też nie była zadowolona z wizyty Ivy. Która kobieta byłaby zadowolona z wizyty byłej kochanki swojego faceta? Żadna.

– Mam zniknąć na pół dnia? - Zaśmiała się.

Nie miałem pojęcia, czy żartowała. I nigdzie jej nie wyganiałem. Gdyby nie to, że musiała iść po chłopców, nie pozwoliłbym jej wyjść.

– Nie. Wróć za chwilę.

– Dasz sobie radę. - Poklepała mnie po ramieniu. – Ufam ci.

To dla mnie wiele znaczyło. Nie miała się o co martwić.

– Dziękuję.

Minęła chwila, zanim wróciłem do salonu. Ivy siedziała na kanapie. Zdążyła się już rozgościć. Niech się nie przyzwyczaja. Nie zamierzałem jej więcej gościć w moim domu.

– Rachel jest bardzo miła. Mogłabym ją polubić.

Obie mogłyby się polubić, gdyby nie to, że Ivy nadal mnie kochała. Przez to musiałem wyrzucić ją ze swojego życia. Nie chciałem namieszać jej w głowie. Wydawało mi się, że po tylu latach... Ale skąd mogłem wiedzieć, że myślała o mnie, nawet gdy wyszła za mąż? Liczyłem na to, że była szczęśliwa. Że dobrze zrobiłem, zostawiając ją z Billym.

– Nie musisz. - Usiadłem na fotelu. – O co chodzi?

– O nic. Chciałam tylko cię odwiedzić.

– Ivy, nie możesz tutaj przychodzić – westchnąłem – a już na pewno bez zapowiedzi.

– Przepraszam. - Wstała. – Powinnam was uprzedzić. Nie chciałam źle. Dlaczego uważasz, że próbuję ci to zniszczyć? - Spojrzała na mnie.

– A nie próbujesz?

Widziałem, jak się zastanawiała. Pogubiła się, ale nie mogłem jej pomóc. Żałowałem, naprawdę. Jednak najważniejsza była dla mnie Rachel i nie chciałem ponownie jej zranić.

– Nie – odpowiedziała po chwili. – Nie powiedziałeś jej.

– Chcesz to zrobić? - Stanąłem naprzeciwko niej. – Ivy, to dla mnie nic nie znaczyło. Przepraszam, że cię wykorzystałem. Nie powinienem i nadal tego żałuję.

– Przykro mi – powiedziała smutno. – Chciałam tylko...

Usłyszałem, że Rachel wróciła z dzieciakami. Spojrzałem w ich stronę. Chłopcy przystanęli, widząc, że mieliśmy gościa.

– Idziemy na górę! - Rachel poklepała ich po plecach. – Już!

– Ceść! – krzyknął Anton, mijając nas.

– Cześć. - Ivy się uśmiechnęła i spojrzała na mnie. – Miej odwagę jej powiedzieć, bym mogła kiedyś odwiedzić cię... Was nie bojąc się, że palnę jakąś głupotę.

Jeśli jej powiem Ivy, już nie będzie mogła tutaj przyjść. Rachel bała się, że ją zostawię. Jeśli przyjmę przyjaciółkę z powrotem do swojego życia, to znaczyło, że była dla niej zagrożeniem. Nie jest i nigdy nie była. Nie mógłbym zostawić rudowłosej dla Ivy.

– Nie wiem, czy będziesz mogła nas odwiedzać.

– Rozumiem. - Pokiwała głową. – Chciałabym tylko ułożyć sobie życie. - Wyszła.

Żal mi jej. Straciła męża, a najlepszy przyjaciel ją wykorzystał. Nie miała nikogo, komu mogłaby się wyżalić. Odkąd ją znałem, odtrącała od siebie ludzi. Jedyny byłem ja i Billy. Mogłem tylko mieć nadzieję, że zmieniła się od tamtej pory i wpuściła kogoś do swojego życia. Chciałbym, żeby tak było. Nie powinna być sama, a ja już nie mogłem być przy niej.

April miała rację, musiałem się odciąć od Ivy. Nawet jeśli nie było zagrożenia z jej strony. Nie mogłem dać jej żadnej nadziei, bo nigdy nie zacznie normalnie żyć.

Poszedłem na górę do Rachel. Uciekła. Nie miałem już nic przed nią do ukrycia.

– Miałam do was zejść. - Spojrzała na mnie.

Wcale nie. Chciała, żebym sam porozmawiał z Ivy, bo bała się, co mogła od niej usłyszeć. Myślała, że pozwoliłbym obrazić moją narzeczoną w moim domu? Nigdy nie pozwolę nikomu obrazić Rachel. Ona nie zasługiwała na żadną obelgę.

– Pogadamy? - Zerknąłem na chłopców.

Maluchy bawiły się, udając, że nas nie słyszały. Jednak nie chciałem na ten temat rozmawiać przy nich.

Poszliśmy do sypialni, żeby spokojnie porozmawiać.

– Wybaczysz mi coś? - Spojrzałem jej w oczy.

Tylko na tym mi teraz zależało. Za długo się zbierałem, żeby jej to powiedzieć. Skoro byłem gotowy, żeby założyć z Rachel rodzinę, to musiałem być gotowy, by wyznać jej prawdę.

– Że się z nią przespałeś? – spytała spokojnie. – Przed wypadkiem, czy po? Nieważne. - Machnęła ręką.

– Skąd...?

Jasne, że wiedziała. To dlatego uciekła. Nie chciała słuchać, jak Ivy opowiadała o tym, jak się z nią przespałem. Powinienem się domyślić od razu.

– Widziałam, jak na ciebie patrzy – powiedziała smutno. – Nie rozumie, czemu wybrałeś mnie. Rozwódkę z dwójką dzieci. Paul – spojrzała na mnie – naprawdę chcesz niańczyć cudze dzieci?

Dla mnie była kimś więcej niż rozwódką z dwójką dzieci. Szkoda, że ona tak siebie postrzegała. Była wspaniałą kobietą i matką. Czy kiedykolwiek dałem jej do zrozumienia, że przeszkadzały mi jej dzieci? Nie. Lubiłem chłopców.

– Nie są cudze. - Objąłem ją w pasie. – Są kobiety, którą bardzo kocham. Twoje dzieci są nasze. - Pocałowałem ją. – Nie chcę cię bez twoich dzieci i bagażu doświadczeń.

– Kocham cię. - Wtuliła się we mnie.

– Ja ciebie też, Rachel.

– Przepraszam, że przeze mnie wyszła. - Spojrzała na mnie. – Próbowałam być miła.

Jak zawsze. Rudowłosa chciała być dobra dla wszystkich. Niezależnie od tego, jak traktowali ją inni. Nie mogła tak. Jeśli jej coś przeszkadzało, powinna o tym powiedzieć. Byłoby mi łatwiej.

– Byłaś miła. - Uśmiechnąłem się. – Nie mogę się z nią spotykać, bo nigdy nie ułoży sobie życia.

– Rozumiem.

– I wcale nie masz mi tego za złe. - Pocałowałem ją. – Znaczy tego, że nie mogę się z nią spotykać.

– Ani trochę. - Zaśmiała się.

I dobrze. Tak powinno być. Chciałem, żeby zabroniła spotykać mi się z Ivy, ale nic takiego nie powiedziała. Może właśnie to w niej kochałem, że dawała mi wybór. Chciała, żebym był z nią, bo tego chciałem, a nie z przymusu.




Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz