133.

3.6K 206 10
                                    

– Rachel jest silna. Obudzi się niedługo – powiedziała zaraz po tym, jak zająłem miejsce naprzeciwko niej.

Odetchnąłem z ulgą. Rachel nic nie było. Jednak skłamałbym, mówiąc, że to mnie uspokoiło. Nie mogłem udawać, że nie interesowało mnie nasze dziecko. Przecież już je kochałem.

– A co z dzieckiem?

– I tu mam trochę gorsze wieści. - Spojrzała na mnie. – Tylko w kwestii porodu.

Powinniśmy się tym martwić teraz? To jeszcze cztery miesiące. Do tego czasu wiele się mogło zmienić. Nie rozumiałem i miałem nadzieję, że mi to wyjaśni. Musiałem wiedzieć, co przekazać żonie, a nie ukrywałem, że chciałbym mieć same dobre wieści.

– Co to znaczy? - Zmarszczyłem brwi.

– Tętno dziecka wzrosło, ale nadal nie jest takie, jak powinno być. Kolejne cesarskie cięcie może skończyć się komplikacjami dla twojej żony, ale poród naturalny może zagrażać dziecku.

Wiedzieliśmy, że Rachel powinna rodzić naturalnie ze względu na poprzednie ciąże. Nie braliśmy pod uwagę, że mogło się zdarzyć, że będzie potrzebna cesarka. Co teraz zrobimy? Musiała urodzić jakoś to dziecko.

– Co zrobisz?

Denerwowało mnie, że ktoś musiał zdecydować o losie naszego malucha. Jednak wierzyłem, że ona podejmie dobrą decyzję. Nie wybrałem jej jako lekarkę dla swojej żony tylko ze względu na naszą znajomość. W ogóle nie brałem tego pod uwagę. Sprawdziłem dokładnie jej osiągnięcia. Do tej pory tylko dwie jej operacje się nie powiodły i jedno dziecko zmarło przy porodzie. Nie z jej winy. Znałem sprawę dokładnie. Nikt nie obwiniał za to Lorie. No, chyba że ona sama.

– Lepiej, gdyby tętno malucha do porodu się unormowało. - Potarła twarz dłonią. – To by wiele ułatwiło.

– A co z Rachel?

– Powiedz mi, czy nikt was nie informował o komplikacjach? Mam wrażenie, że ktoś spieprzył robotę i się do tego nie przyznał.

– O czym ty mówisz?

Niemożliwe, żeby tak było. Od wypadku minęło sporo czasu. Wszystko do tej pory było dobrze. Jeśli okaże się, że to wina lekarza, który ją wtedy operował, pożałuje. Nie zostawię tego tak.

– Gdyby ktoś zajął się tym wcześniej, zanim Rachel zaszła w ciążę, uniknęlibyśmy stresu. Podejrzewam, że problemy dziecka wiązały się z problemami twojej żony. Dlatego mam nadzieję, że do porodu wszystko wróci do normy, rozumiesz?

– Tak.

– Możesz do niej iść, ale nie męcz jej teraz. - Spojrzała na mnie.

– Dziękuję. - Uśmiechnąłem się lekko.

– Wykonuję tylko swoją pracę.

Nie prawda. Robiła coś o wiele więcej. Ratowała ludziom życie i dawała nadzieje. To nie była tylko praca. Mówienie tak umniejszało jej umiejętnościom i osiągnięciom.

Cicho wszedłem do sali, ale Rachel już nie spała. Bałem się, że znowu zapadnie w śpiączkę. Nie chciałbym przeżyć tego jeszcze raz.

– Paul – uśmiechnęła się, kładąc dłoń na brzuchu – co z dzieckiem?

Myślałem, że po operacji będzie potrzebować więcej odpoczynku, ale oczywiście ona nie martwiła się o siebie. Była wspaniałą matką. Nigdy nie będę umiał być takim ojcem. Kochałem chłopców i naszego maluszka, ale czy ich dobro zawsze będę umiał stawiać ponad swoje, jak Rachel?

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz