28.

6.4K 241 1
                                    

Wróciłem do domu i byłem zaskoczony ciszą, jaka w nim panowała. Rozejrzałem się po salonie i kuchni, ale nikogo nie było. Zdziwiło mnie to, bo zazwyczaj, gdy wracałem z pracy, czekał na mnie obiad, a dzieciaki odrabiały lekcje. Szukałem jakieś karteczki. Rachel zostawiała je zazwyczaj przyczepione na lodówce, ale nic tam nie było, prócz kilku rysunków. Próbowałem dodzwonić się do niej, ale zostawiła telefon na stole. Jak zawsze zapomniała. Należała do osób, które tak mało używały telefonu, że nie czuła potrzeby mieć go przy sobie. Wiele razy próbowałem jej przetłumaczyć, że wolałbym, żeby go nosiła ze sobą, żebym mógł się do niej dodzwonić. A co gdyby coś się stało i ona potrzebowałaby zadzwonić? Efekt był przez dwa dni i znowu to samo. Przestałem tłumaczyć, gdy zauważyłem, że to nic nie dawało. Po prostu jej o tym przypominałem. Czasami odnosiłem wrażenie, że ta kobieta przytakiwała mi dla świętego spokoju, a i tak wszystko robiła po swojemu.

Rozsiadłem się na kanapie, włączając telewizję. Miałem nadzieję, że ani jej, ani chłopcom się nic nie stało. Przysypiałem, gdy ktoś otworzył drzwi. Od razu zerwałem się na nogi.

– Rachel? – spytałem, idąc w jej stronę.

Dzieciaki minęły mnie bez słowa i poszły na górę.

– Przepraszam cię, zapomniałam telefonu. Nie chciało mi się już wracać, bo przypomniało mi się dopiero w szkole. - Stanęła przede mną.

– Zawsze go zapominasz – odburknąłem, udając obrażonego.

Cieszyłem się, że wróciła, ale musiała wiedzieć, że źle zrobiła i że się o nią martwiłem, naprawdę.

– Musiałam zostać chwilę w szkole. - Pocałowała mnie w policzek. – Luc ma trochę problemów. Później poszliśmy na pizzę. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Uśmiechnęła się. – Zaraz zrobię ci coś do jedzenia.

– Nie mam już siły tłumaczyć ci kolejny raz, żebyś brała ze sobą telefon. - Objąłem ją w talii i oparłem swoje czoło o jej. – Może kupimy telefon Lucowi i wtedy nie będę musiał się martwić, co?

Może rzeczywiście kupienie telefonu chłopcom i wbicie im do głowy tego, co od jakiegoś czasu próbowałem wbić ich mamie, byłoby łatwiejsze. Jednak wiedziałem, że Rachel się na to nie zgodzi. Maluchy, by się tylko rozpraszały, ale kiedyś będziemy musieli o tym pomyśleć.

– Martwiłeś się? - Pogłaskała mnie po policzku. – Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.

– Jemu na pewno się spodoba i proszę, nie powtarzaj kolejny raz, że nie zapomnisz o telefonie. - Musnąłem jej usta. – Uwierzę, jak zobaczę.

– Postaram się.

Luc podobno opuścił się w nauce i nie chciał słuchać nauczycielki, a na przerwach nie bawił się z innymi dziećmi. Dziwne, bo zazwyczaj nie miał z tym problemu. Zastanawiałem się, czy powinienem z nim porozmawiać, czy zostawić to Rachel.

Po obiedzie postanowiłem jednak zajrzeć do chłopców, dając w tym czasie odpocząć trochę swojej kobiecie.

– Co się dzieje, Luc? - Usiadłem obok niego na łóżku. – Chcesz porozmawiać?

– Paul, bo Kubert go przezywał i przestał się z nim bawić. - Młodszy zaczął skakać przede mną i wymachiwał rękoma na wszystkie strony. – Powiedziałem, że mogę mu przywalić!

– Anton – złapałem go za ramiona – zejdziesz do mamy? Tylko nie mów jej, że chciałeś się bić. - Rozczochrałem mu włosy.

Anton posłusznie zbiegł na dół, niestety robiąc przy tym wielki hałas. Skąd on miał tyle siły? Starszy chłopiec siedział na łóżku z kolanami pod brodą.

– To prawda? - Spojrzałem na niego. – Co ci takiego powiedział?

– Że mój tata jest w więzieniu i mnie nie kocha – odburknął. – I że jak wyjdzie to nas znajdzie, a ja nie chcę, żeby nas znalazł.

Czemu dzieciaki były tak złośliwe i skąd brały takie pomysły? Podejrzewałem, że rodzice nie oszczędzali im historyjek, które podłapywały podczas rodzinnych ploteczek.

– Wiesz przecież, że jest w więzieniu, ale jeżeli stamtąd wyjdzie, nie zrobi wam krzywdy.

– Nie chcę, żeby się ze mnie śmiali. - Spojrzał na mnie.

– Wiesz co? - Zaśmiałem się. – Anton ma rację, trzeba przywalić temu gnojkowi. Raz mu się należy, ale nie więcej – zagroziłem.

– Ale mama będzie zła.

Miał rację, jak Rachel się dowie, to się wścieknie. Jednak nie mogłem pozwolić, żeby śmiali się z jej syna. Trudno, najwyżej oberwie się mnie, ale będzie warto.

– Cóż, jeśli to zrobisz, biorę to na siebie. - Pogłaskałem go po kolanie. – Jeżeli nie, powiedz mu po prostu, że jest głupi i baw się z innymi dziećmi. Masz dużo kolegów.

– Dobrze. - Uśmiechnął się.

– A teraz czas się wziąć za lekcje, bo podobno sobie odpuściłeś – powiedziałem poważniej. – Pomogę ci.

Zauważyłem, że Luc miał problemy z matematyką, ale niewielkie. Wystarczyło, że ktoś poświęcił mu trochę więcej czasu na wytłumaczenie i było dobrze. Nauczycielka chyba przesadziła, mówiąc, że się opuścił w nauce.

Zeszliśmy do salonu pooglądać bajki. Rachel siedziała w kuchni. Zostawiłem, więc chłopców i poszedłem do niej.

– Nie martw się. - Położyłem jej dłonie na ramionach. – Twój chłopiec potrzebuje trochę więcej uwagi i będzie dobrze.

– Staram się poświęcać im jak najwięcej czasu. - Spojrzała na mnie. – Naprawdę.

– Wiem. Mówię o sobie. - Uśmiechnąłem się. – Potrzebują ojca. Nie zastąpię im go, ale postaram się poświęcić im więcej czasu.

– Coś się zmienia – powiedziała cicho.

Ja się zmieniałem, chciałem powiedzieć, ale nie miałem pewności, czy to prawda. Chciałbym zostawić przeszłość za sobą i nie mówić Rachel o zdradach, ale na kłamstwie nie dało się zbudować nic dobrego. W końcu się dowie. Jeżeli nie ode mnie, to od kogoś życzliwego. Wtedy na pewno skreśli mnie ze swojego życia na zawsze. Liczyłem na to, że przyznanie się samemu sprawi, że spróbuje mi wybaczyć, że da mi szansę i mnie nie zostawi.

– Chłopcy dorastają i będzie z nimi trochę problemów. - Uśmiechnąłem się znowu.

Może przesadzałem, bo problemy będą, jak zaczną oglądać się za dziewczynami.

– O Boże – jęknęła przerażona.

– Przestań. - Chwyciłem jej twarz w dłonie. – Do tej pory radziłaś sobie świetnie. Jesteś cudowną mamą i dasz sobie radę z tymi dwoma maluchami. - Pocałowałem ją.

Nigdy w nią nie wątpiłem. Nie miałem powodu. Była dzielną kobietą. Nie miała czasu na zabawy, bo młodo została matką, ale była odpowiedzialną osobą i dla swoich dzieci zrobi wszystko. Mało było młodych matek, które potrafiły tak doskonale wychować swoje dzieci. Powiedzmy sobie szczerze, że Rachel w większości wychowywała je sama, bo za dużo nie pomagałem. Wierzyłem, że wychowa synów na świetnych facetów. Już widziałem, że tak było.

– Tak, taki mam zamiar. Dać sobie z nimi radę. - Uśmiechnęła się.

– Wytrzymujesz ze mną, a to jest dopiero wyczyn. - Zaśmiałem się.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz