55.

5.7K 225 52
                                    

– Nie musisz mi wybaczać teraz. - Spojrzałem na nią. – Nie musisz tego robić, jeśli nie chcesz.

Nie wiedziałem, jak zacząć rozmowę. Nie chciałem, żeby wybaczyła mi tylko dlatego, że obiecała. Rozumiałem, że zrobiła to tylko dlatego, że myślała, że to jedyny sposób, żeby zmusić mnie do znalezienia Luca. Nie chciałem, żeby tak myślała. Znalazłem go, bo zależało mi na ich trójce, bo traktowałem go, jak syna. Będzie mi trudno pogodzić się z jej decyzją, ale uszanuję ją.

– Już ci wybaczyłam – powiedziała cicho. – Już dawno.

Nie mogłem uwierzyć, że przyszło jej to z taką łatwością po tym wszystkim, co zrobiłem. Skrzywdziłem ją. Żałowałem tego bardzo. Chciałbym, żeby mnie uderzyła, ale nigdy nie poczuję tego samego, co ona, gdy dowiedziała się o moich zdradach. Nie chciałbym, żeby w ramach zemsty zrobiła mi teraz to samo, mimo że zasłużyłem. Chciałbym jej to jakoś wynagrodzić. Może skoro mi wybaczyła, była szansa, że mogliśmy spróbować być znowu razem. Z tym tylko, że tym razem byłem pewny swoich uczuć.

– Rachel, kocham cię. - Nachyliłem się, żeby ją pocałować.

Ulżyło mi, gdy w końcu to powiedziałem. Tak jakby cały ciężar w końcu spadł mi z serca. Nie sądziłem, że to może coś zmienić, ale wierzyłem, że teraz będzie lepiej, że będę lepszym człowiekiem. Dla niej.

– Czekaj. - Złapała mnie za dłoń, odchylając głowę do tyłu.

Spojrzałem na nią, marszcząc brwi. Czyżby już nie czuła do mnie tego samego?

– Powiedz to jeszcze raz. - Uśmiechnęła się.

Odetchnąłem z ulgą. Czyli nadal mnie kochała. Żałowałem, że nie czułem tego wcześniej, bo wreszcie miałem wrażenie, że mogłem być szczęśliwy.

– Kocham cię. - Również się uśmiechnąłem. – I będę ci to mówił codziennie.

– Tak długo czekałam. - Wtuliła się we mnie.

– Wiem. Przepraszam, że tyle musiało się stać, żebym to w końcu zrozumiał. Mogłem cię stracić. - Zamknąłem oczy.

Nie chciałem myśleć, co by się ze mną stało i chłopcami, gdyby się nie wybudziła, gdyby jej nam zabrakło. Nie potrafiłbym się nimi zaopiekować.

– Właśnie, dlatego zrozumiałeś.

Może miała rację, ale przykro mi, że wszystko odbiło się na niej. To ja zasłużyłem, żeby cierpieć nie ona.

– Już nigdy cię nie zostawię, Rachel. Nie chcę być z nikim innym. - Spojrzałem na nią. – Naprawdę.

– I jesteś w stanie zrezygnować z dotychczasowego życia? - Przyglądała mi się dokładnie. – Ze schadzek do klubów? Z obcych panienek?

Tak, byłem gotów zrezygnować z tego wszystkiego, żeby być z nią. Tylko dla niej. Nikt inny nigdy nie zawrócił mi tak w głowie. Cieszyłem się, że właśnie ją pokochałem.

– Już zrezygnowałem – powiedziałem chyba zbyt dumnie.

To nie powinien być żaden wyczyn. Jednak byłem z siebie dumny, że potrafiłem to rzucić, zostawić za sobą i miałem nadzieję, że nikt się już o mnie nie upomni. Nie chciałem, żeby ktoś, chcąc odegrać się na mnie, zranił Rachel.

– Nie chcę cię inaczej w moim życiu – dokończyła.

– Rozumiem. - Pokiwałem głową. – Jestem tylko twój. Może ciężko ci w to teraz uwierzyć, ale... Tego mi brakowało, miłości i jeszcze raz przepraszam, że tyle cię raniłem, żeby to w końcu zrozumieć. Żeby zrozumieć, że cię kocham.

– Widocznie czegoś ci brakowało – powiedziała smutno.

– Nie. - Pogłaskałem ją po policzku. – Ty jesteś idealna. Po prostu nie umiałem tego docenić. Zachowywałem się jak gówniarz, ale się zmienię. Chcę to zrobić.

– Mam nadzieję, bo to twoja ostatnia okazja. - Uśmiechnęła się. – Zbyt długo pozwoliłam ci się ranić, żeby cię teraz pogonić.

Zrozumiałem. Teraz musiałem uporządkować swoje życie, żeby mogła być ze mną szczęśliwa. Nie miałem wątpliwości, że ja z nią na pewno będę.

Położyłem głowę obok dłoni Rachel. Cieszyłem się, że się wybudziła i że dała mi szansę wszystko naprawić. Nie zawiodę jej. Dopiero teraz wszystkie emocje ze mnie opadły. Mogłem w końcu odetchnąć z ulgą. Koniec z kłamstwami. Czas zacząć dorosłe życie na poważnie.

– Jedź do chłopców. - Pogłaskała mnie po głowie.

– Są z April. - Zerknąłem na nią.

Nie chciałem jej jeszcze zostawiać. Musiałem się nią nacieszyć, bo lekarz powiedział, że szybko nie wróci do domu. Najważniejsze, że się wybudziła. Zresztą jakoś sobie poradzimy.

– Potrzebują teraz ciebie, proszę.

– Chciałbym, żebyś wróciła ze mną do domu już teraz. - Pocałowałem ją. – Wrócę do ciebie, jak zasną.

Nie pomyślałem, że powinienem być teraz przy maluchach, ale oni nie potrzebowali mnie tylko swojej mamusi. Miałem nadzieję, że niedługo stąd wyjdzie.

– Oni pewnie też, by chcieli. - Uśmiechnęła się. – Ucałuj ich ode mnie... Luc... - Patrzyła na mnie niepewnie. – Potrzebuje teraz dużo zainteresowania.

– Zaopiekuję się nim. Nie pozwolę, żeby czuł się odrzucony i moja siostra na pewno o to już zadbała. Nie martw się, twoi chłopcy są ze mną bezpieczni. - Ścisnąłem lekko jej dłoń.

– Nasi? – spytała z nadzieją.

Cóż, chciałem podpisać przygotowane przez nią papiery adopcyjne, pozwoliłem chłopcom mówić do siebie tato, ale nie sądziłem, że ona tego chciała. Jeśli tak, to nie miałem nic przeciwko. Ant i Luc byli naszymi dziećmi. Po powrocie do domu zamierzałem podpisać papiery i zawieźć je do sądu.

– Nasi. - Uśmiechnąłem się szeroko.

Niechętnie opuściłem salę Rachel, ale zanim wróciłem do domu, porozmawiałem z jej lekarzem. Musiałem się upewnić, że wszystko było dobrze. Na razie najważniejsze było, że się wybudziła. Jutro zrobią jej wszystkie potrzebne badania i będziemy wiedzieć, co dalej. Nie wiedziałem, czego miałem się spodziewać, ale musiałem ją teraz wspierać. Będę przy niej cokolwiek, by się działo. Cieszyłem się, że mi wybaczyła i mogliśmy być w końcu rodziną.

Zerknąłem na telefon i zobaczyłem SMS-a od siostry.


Kiedy wrócisz? Wszystko dobrze? Proszę, daj znać.


Nie chciałem, żeby się martwiła. Pewnie nadal bała się, że mogli mnie wsadzić do więzienia za pobicie Matta. Szczerze mówiąc, myślałem, że tak właśnie się stanie. Że największą karę poniosę ja, a tego skurwiela wypuszczą. Dopilnuję, żeby tak się nie stało. Już raz odpuściłem i naraziłem, życie Rachel i jej dzieci. Drugi raz na to nie pozwolę.

Odpisałem siostrze, że już wracałem do domu. Teraz wszystko będzie inaczej. Zaczynałem nowe życie z Rachel i naszymi dziećmi. Bałem się tylko, że mnie to przerośnie, ale nie odpuszczę, nie poddam się.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz