120.

4K 211 24
                                    

Za kilka miesięcy wprowadzimy się z Rachel do nowego domu. W ostatnim czasie bywałem na Long Island prawie codziennie. Wiedziałem, że mogłem ufać siostrze, która wszystkiego dokładnie pilnowała. Nie pozwoli, żeby ktoś spieprzył jej projekt. Jednak ciekawość była silniejsza. Musiałem mieć jakiś wkład w powstawanie mojego wymarzonego domu. Dla mnie, Rachel i dzieciaków. Pomagałem przywozić potrzebne materiały, pilnowałem robotników, którzy czasami się opierdalali, a moja siostrzyczka nie mogła nad nimi zapanować, mimo że pomagał jej policjancik. Nadal się koło niej kręcił, ale przeszkadzało mi nieco mniej, co nie znaczyło, że przestałem być czujny. Nadal obserwowałem każdy jego ruch. Wiedziałem, że on pewnie robił to samo, ale miałem to gdzieś. Dopóki nie skrzywdzi April, mógł sobie robić, co chciał. Jednak jeśli moja siostra chociaż raz przez niego zapłacze, zniszczę go.

Wracając do mojego domu. Wprowadzimy się tam jeszcze przed ślubem. Może już wtedy Rachel będzie chodzić z brzuszkiem. Staraliśmy się o dziecko, ale na razie nic się nie działo. Rudowłosa zrobiła ostatnio testy, ale nie była w ciąży. Umówiła się nawet na wizytę do ginekologa, żeby zapytać, co jeszcze mogliśmy zrobić, żeby zwiększyć szansę na zajście w ciążę. Starałem się, bardzo się starałem. Uprawialiśmy seks prawie codziennie, a zdarzało się nawet po kilka razy dziennie. Często wymykaliśmy się na kilka godzin, zostawiając chłopców z April. Ani oni, ani moja siostra nie mieli nic przeciwko. Podczas gdy dzieciaki były w szkole, też nie marnowaliśmy czasu, ale to wciąż za mało. Nie udało mi się jeszcze spłodzić malucha. Jednak nie miałem dość. Zamierzałem ochrzcić każde pomieszczenie w nowym domu, zanim w nim zamieszkamy.

– Jak idzie budowa? - Rachel powitała mnie buziakiem.

Wzięła dziś wolne, żeby spędzić czas z synami. Byłem zadowolony z tego pomysłu, bo w końcu mieli mamę tylko dla siebie. Potrzebowali takich chwil jak najwięcej. Gdy podrosną, nie będą już mieli czasu na siedzenie z rodzicami. Zaczną uganiać się za dziewczynami i zapomną o nas. Wtedy będziemy mieli następnego malucha, bo miałem nadzieję, że powiększymy jeszcze swoją rodzinę, zanim chłopcy dorosną i wymkną nam się z domu. Rachel była młoda, więc jej zegar biologiczny nie będzie tykał zbyt szybko.

– Świetnie. - Przytuliłem ją. – April daje sobie radę.

Nawet lepiej niż myślałem. Nie zdziwi mnie, gdy wkrótce zajcznie przyjmować swoje pierwsze zlecenia. Musiała zacząć myśleć o własnej firmie. Pomogę jej znaleźć odpowiednich ludzi do pracy. Nadal nie mogłem uwierzyć, że spełniła jedno ze swoich największych marzeń. Cieszyłem się, że mogłem jej w tym pomóc, że udało mi się to zrobić.

– Wątpiłeś w nią?

Nigdy. Starałem się ją wspierać zawsze. Mogłem dogryzać April, ale przecież byłem jej bratem. Nie byłem idealny. Zdawałem sobie z tego sprawę. Wspierałem też Rachel. Musiała wiedzieć, że od nikogo nie była gorsza. I będę wspierać chłopców. Zależało mi na ich szczęściu, bo byliśmy rodziną. Nikt nie był dla mnie tak bliski, jak oni.

– No wiesz, dopiero skończyła studia. - Uśmiechnąłem się. – Chcę mieć swój wkład w ten dom.

Powinienem zapieprzać z robotnikami na budowie, żeby móc mówić, że to ja zbudowałem ten dom, ale kompletnie się na tym nie znałem. April znalazła najlepszych fachowców i wierzyłem, że będę zadowolony z ich pracy. Rachel zajmie się dekorowaniem naszej sypialni. Nie pozwolę na to siostrze. Pomoże mojej narzeczonej meblować resztę pomieszczeń, ale nie to. Sypialnia miała wyglądać tak, jak zażyczy sobie rudowłosa, bo to nasze pomieszczenie. Ant wspomniał już coś, że chciałby mieć łóżko z Batmanem. Mimo że liczyłem na to, że do czasu wyprowadzki zmieni zdanie, rozejrzałem się za takim łóżkiem.

– Zapłaciłeś za niego. - Spojrzała na mnie. – Lepiej zasadź drzewo.

O tak, pomyślałem o tym. Gdy tylko stanęły fundamenty, za domem, zasadziłem drzewko. Oczywiście April mnie wyśmiała, ale co ona mogła wiedzieć? Tak powinien zrobić każdy prawdziwy mężczyzna. Zbudować dom, zasadzić drzewo i spłodzić syna. Kochałem moją rodzinę i chciałem im dać wszystko. Cieszyłem się, że zadbałem o swoje wykształcenie i nie musiałem martwić się o pieniądze. Dzięki temu mogłem sprawić, że Rachel będzie szczęśliwa i nic jej nie zabraknie.

– Czy koniecznie muszę spłodzić syna? Znaczy... Mamy dwójkę, chciałbym wiedzieć, jak to jest mieć córeczkę – powiedziałem cicho.

Wcześniej powiedziałbym, że chciałem mieć syna. To oczywiste, że każdy facet tego chciał, ale przecież traktowałem chłopców, jak swoje dzieci, więc może czas na dziewczynkę? Chciałbym, żeby była córeczką tatusia. Takim małym przytulasem jak Ant. Oczywiście ostatnio tulił się do nas mniej, ale się nie odpychał. Lucas oczywiście udawał dorosłego, ale jak przychodził wieczór, wołał mamę, żeby przeczytała mu bajkę na dobranoc. Może dlatego, że chciał z nią posiedzieć nieco dłużej.

– Nie mamy na to wpływu. - Pogłaskała mnie po ramieniu.

A szkoda. Chciałbym mieć. A może bliźniaki? Chłopczyk i dziewczynka. Nie, stop. Nie wiedziałem, czy będę w stanie zapanować nad jednym niemowlakiem. Z dwójką naraz bym sobie nie poradził. Także oby to nie były bliźniaki.

– W książkach też nie przeczytałem jeszcze nic na ten temat. - Zmarszczyłem brwi. – Ale będę zadowolony niezależnie, czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka.

Gdyby to było takie łatwe, podejrzewałem, że faceci płodziliby samych synów, a na świecie byłoby zbyt mało kobiet. Poza tym to nie było ważne. Najważniejsze, żeby maluch był zdrowy, a przede wszystkim, żebym w końcu zapłodnił swoją kobietę. Musiałem się bardziej starać.

– Kocham cię, Paul. - Wtuliła się we mnie. – I nie mogę uwierzyć, że jesteś w stanie być ze mną.

Raczej ja powinienem to powiedzieć. Podziwiałem ją, że była w stanie wybaczyć mi moje zdrady. Okropnie ją traktowałem, ale wynagrodzę jej to. Nie pozwolę, żeby jeszcze kiedykolwiek przeze mnie cierpiała. Nie zasłużyła na to. Ani na to, jak traktował ją Matt i rodzice.

– Tylko z tobą chciałem być. - Otarłem jej łzy z policzków. – Nawet nie wiesz, jak bałem się, że będę musiał kiedyś od ciebie odejść. - Pocałowałem ją. – Tylko ciebie chciałem kochać.

Nie wyobrażałem sobie już, że mógłbym zostawić ją i chłopców, samych. Byli moją rodziną i będę z nimi, dopóki ona będzie mnie chciała.

– Dziękuję. - Uśmiechnęła się lekko. – Pokazałeś mi, że jestem coś warta, że zasłużyłam na miłość – dodała ciszej.

– Zasłużyłaś na wszystko, co najlepsze. Oprócz mnie – zaśmiałem się – ale musisz chyba nauczyć się ze mną żyć.

– Jakoś sobie poradzę. - Również się zaśmiała.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz