99.

4K 194 26
                                    

– Rachel, nie jesteś tutaj zwykłym pracownikiem, jak inni. - Patrzyłem, jak siedziała naprzeciwko mnie.

– Jestem. Tylko nie mam wykształcenia i doświadczenia.

Nie interesowało mnie to. Nie potrzebowała tego jebanego wykształcenia. To tylko papierek. Nikogo nie czynił lepszym, a doświadczenie gdzieś trzeba nabyć. Widziałem, że świetnie radziła sobie z pracą tutaj.

– I co z tego? - Podszedłem do niej. – Nie jesteś od nich gorsza.

Po prostu miała inną sytuację w życiu. Nie każdy z nas miał bogatych rodziców, którzy zadbali o naszą edukację. Rachel zadbała o swoje dzieci. To czyniło ją lepszą. Niektórzy po prostu pozbyliby się problemu.

– To dlaczego mnie faworyzujesz? - Spojrzała na mnie. – Dajesz im powody, żeby tak myśleli.

Wcale nie. Nie mogła tak myśleć.

– Przepraszam. - Ukucnąłem przed nią. – Nie faworyzuję cię. Po prostu oni wiedzą, że jesteś moją kobietą. A ty zachowujesz się, jakbyśmy musieli to ukrywać.

Ostatnio czułem, że w pracy mnie ignorowała. Tylko czemu? Byłem dla niej miły, nie narzucałem się. Lubiłem z nią pracować. Szło mi to lepiej niż z Annie, z którą ciągle się sprzeczałem. Czasami miałem jej dość, ale była niezastąpiona. Bez niej bym sobie tutaj nie poradził. Jeśli kiedyś odejdzie, to nie wiedziałem, jak będzie funkcjonować wydawnictwo. Zrobi się konkretny burdel, nad którym nie zapanuję.

– Wcale nie. - Rachel się roześmiała. – Paul, chodzi mi tylko o pracę. Mam cię pocałować przy wszystkich?

– Nie musisz.

Nie chciałem, żeby myślała, że traktowałem ją przedmiotowo. Chodziło o normalne rozmowy w pracy, a nie unikanie się. To dziecinne.

– A jak chcę? - Pogłaskała mnie po głowie. – Daj mi tylko pracować jak innym.

Przecież nie przeszkadzałem jej w pracy, a może przeszkadzałem? Chciałem dla niej jak najlepiej.

– A co dostanę w zamian?

Postanowiłem się trochę z nią podroczyć.

– W zamian? - Zmarszczyła brwi.

– Negocjuję dobre warunki dla mnie. - Uśmiechnąłem się. – Pokaż, że też to potrafisz.

To prawie praca. Nie raz zdarzy jej się negocjować z naszymi klientami. Musiała być gotowa. I uparta. Jeśli odpuści za wcześnie, będziemy stratni. To proste.

– Negocjować?

– Nie. Ustąpić w odpowiednim momencie.

– A to jest odpowiedni moment? Myślę, że... – nie pozwoliłem jej dokończyć.

Pocałowałem ją. Namiętnie. Odwzajemniła pocałunek. Wiedziałem, że to będzie proste. Łatwo ją rozproszyć.

– Koniec negocjacji. Wygrana należy mi się w domu. - Odsunąłem się od niej.

– Żartujesz. Tak się nie robi. - Uderzyła mnie lekko w ramię. – Wracaj i dokończ, co zacząłeś.

Myślałem, że nie chciała ze mną romansować w pracy. To nie było odpowiednie miejsce. Miałem ochotę na seks z nią, ale nie tutaj. Za dużo ludzi.

– Tutaj?

– Tak. - Przyciągnęła mnie do siebie.

Jak miałem jej odmówić? Musnąłem delikatnie jej usta, powstrzymując się, żeby ją dotknąć. Sam to zacząłem.

– Nie w biurze, Rachel – wyszeptałem.

– Pieprzyłeś tutaj inną? - Spojrzała mi w oczy.

Nie zdziwiło mnie jej pytanie. Spodziewałem się, że kiedyś je zada. Przynajmniej nie musiałem kłamać. Tutaj nie. Tylko w męskiej toalecie na dole, w drukarni. Raz, dwa nie więcej. Zdarzyło mi się to tylko z Evą. Nie powinienem na to pozwolić.

– Nie. - Złapałem jej twarz w dłonie. – Nie.

– To dlaczego nie chcesz?

– Przed chwilą rozmawialiśmy o pracy... – wiedziałem, że to najgłupsze tłumaczenie. – Ludzie będą gadać. Rachel, kocham cię i pragnę.

Nie chciałem jej wykorzystać, a tak właśnie, by się czuła, gdybym ją teraz tutaj bzyknął.

– Przepraszam. - Złapała moje dłonie.

– Nie. Naprawdę bym chciał. Kiedyś, jak zostaniemy tu sami. - Uśmiechnąłem się. – Sami, Rachel.

– Mogę wrócić do pracy?

– Zaraz. - Przytuliłem ją mocno do siebie. – Powiedz coś, żebym wiedział, że między nami jest dobrze.

Że nie spieprzyłem kolejny raz. Widziałem, że była zraniona. Przykro mi.

– Kocham Cię, Paul.

– I na pewno jest w porządku? - Spojrzałem na nią.

– Nie martw się. - Pocałowała mnie.

Spotkanie było okropnie nudne. Musiałem powstrzymywać się, żeby nie ziewać. Jeszcze jedno takie spotkanie, a wyślę na nie Annie. Mogłaby sprawdzać ludzi, dla których marnowałem swój czas. Niektórzy autorzy byli ciekawi. Dobrze się z nimi rozmawiało i załatwiało interesy. Nawet ci upierdliwi byli lepsi od tego nudziarza. Zaczynałem zastanawiać się, czy dobrze, że wydamy jego książkę. Co, jeśli była tak samo nudna, jak on? Nikt tego nie kupi. Stracimy pieniądze, jakie w niego zainwestowałem. No cóż, nie każde inwestycje były udane.

Do południa siedziałem u siebie w gabinecie. Poza poranną wizytą Rachel nie odwiedziła mnie ani razu. Byłem ciekawy, czy była zapracowana, czy nie chciała mnie widzieć. Spotkałem ją, dopiero gdy zbierałem się do domu.

– Pojedziesz po chłopców? - Spojrzała na mnie.

– Nie wracasz do domu? - Zdziwiłem się.

Nie przypominałem sobie, żebym pozwolił jej na pracę po godzinach. Nie było mowy. Nie zostanie tutaj. Mogła zabrać robotę do domu.

– Nie. - Uśmiechnęła się. – Jadę z tobą.

– To, czemu... Czekaj. Próbujesz ze mnie żartować. - Westchnąłem. – Wiesz, że tego nie lubię.

– Chciałam tylko wiedzieć, jak zareagujesz. - Pogłaskała mnie po ramieniu.

A jak miałem zareagować? Kurde, nie podobały mi się takie zagrywki.

– Zadowolona?

– Tak. - Złapała mnie za rękę. – Idziemy? Anton będzie zły, jak się spóźnimy.

Tak, pamiętałem, jak wkurzył się ostatnio. Rachel nie zdążyła odebrać go na czas. Powiedział, że to przez jej pracę. Zapytała go wtedy, czy wolałby, żeby została w domu. Wolałby. Było mi przykro, że przez to prawie zrezygnowała z pracy. Tak walczyła, żeby pracować. Porozmawiałem z młodym i uzgodniliśmy, że nie pozwolę jego mamie się spóźnić. Miała wychodzić z pracy wcześniej, żeby odebrać chłopców ze szkoły. Czemu dziś została dłużej?

– Rachel? - Zatrzymałem ją przy samochodzie. – Coś się dzieje?

– Nie. - Zmarszczyła brwi.

– Po prostu... Coś się zmieniło?

– Nie. Paul, wszystko jest dobrze. - Uśmiechnęła się. – Co miałoby się zmienić?

– My? – spytałem niepewnie.

– Tylko ty. Na lepsze. - Cmoknęła mnie w policzek. – Jedźmy już.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz