158.

2.7K 158 32
                                    

April wyszła ze szpitala po dwóch dniach. Zrobili jej dokładne badania i stwierdzili, że nic złego się nie działo. Ona i dziecko byli zdrowi. Ucieszyłem się, gdy wspomniała, że chcieliby zostać u nas jeszcze, chociaż na tydzień. Jak dla mnie mogli zostać, ile chcieli, ale nie powiedziałem jej tego. Bez przesady. Miała swój dom. Męża. W końcu wszystko wróci do normy. Będę pomagał jej na tyle, ile mogłem. Jednak wiedziałem, że doskonale da sobie radę sama. Wierzyłem w nią. Wiele razy pokazała, że była silniejsza ode mnie. Poza tym Destrey dostanie szansę, żeby się w końcu wykazać. Jeśli opieka nad dzieckiem go przerośnie, zrobię mu krzywdę. Jeśli nie będzie w stanie zadbać o moją siostrę, niech, chociaż pomaga jej przy dziecku. Tym bardziej że z każdym dniem wyglądał na mniej chorego. Gdybym poznał go w tej chwili, nie uwierzyłbym, że chorował. Nawet okazało się, że Destrey przez jakiś czas mógł funkcjonować z jedną nerką. Oczywiście lepiej dla niego, gdyby znalazł się dawca, bo nikt nie był w stanie przewidzieć, ile wytrzyma jego jedna nerka. Oby jak najdłużej. Dobrze, dla mojej siostry.

– Tylko tydzień, obiecuję. - Tuliła synka do piersi.

Już dużo nie brakowało, żeby maluch przypominał ludzika Michelin. Miałem wrażenie, że April karmiła go co godzinę, nawet gdy nie płakał. Zapewne to odruch świeżo upieczonej mamy. Na szczęście moja żona przy Heather wiedziała już czego się spodziewać, więc nie musiałem panikować, że nie damy sobie rady.

– Chyba nie zamierzasz go znowu karmić? - Spojrzałem na nią zdziwiony.

Karmiła syna kilka minut temu, a ten nie zaczął jeszcze marudzić, a już przystawiała go do cyca. Niech zaopatrzy się w smoczki.

– Powinnam? - Zerknęła na mnie.

Nie, jeśli nie chciała wychowywać małego głodomora terrorysty. Ale może nie byłem najlepszy, żeby dawać rady młodym rodzicom. W tym przypadku Rachel byłaby pomocniejsza, ale zniknęła w kuchni.

– Może za chwilę. - Destrey pogłaskał malucha po nóżce.

Nie odezwałem się do niego, odkąd przyjechali. Nie chciałem znowu walnąć jakiejś głupoty. April potrzebowała spokoju. Poza tym nie można kłócić się przy dzieciach.

– Powiecie w końcu jak mu na imię? - Rachel się uśmiechnęła, stając przy mnie.

Też byłem ciekaw, ale nie wiedziałem, czy byłem gotowy na pomysł mojej siostry. Była szalona i już zaczynałem się martwić, czy siostrzeniec nie będzie musiał zmieniać imienia, gdy podrośnie.

– Dexter Gale – powiedziała dumnie April.

Spodziewałem się któregoś z nich, ale nie sądziłem, że wybiorą oba.

– Nie mogliśmy się zdecydować. - Wzruszyła ramionami. – Także możecie na niego wołać, jak chcecie.

Chłopcom na pewno łatwiej będzie wołać Gale. Chociaż z nimi różnie bywało.

– Tornado też? - Zaśmiałem się.

– Zapomnij! - Spojrzała na mnie groźnie. – Bo zacznę nazywać twoją córkę Chaos.

Nie było mowy. Moja córeczka miała cudowne imię, którego nikt nie zdrobni. Cieszyłem się z tego. Nie to, że nie lubiłem zdrobnieć, ale po prostu chciałem trochę zmusić wszystkich, żeby się wysilili i mówili na moje dziecko pełnym imieniem.

– Bardziej pasuje do ciebie. -Podszedłem do niej i wziąłem Dextera na ręce, zanim wymusi od matki kolejną porcję mleka.

Za wcześnie kolego. Nie możesz być rozpieszczonym dzieciakiem już w pierwszych dniach życia i to przez własną matkę. Od tego masz wujka.

– Przyzwyczaj się do niej – powiedziałem mu do ucha. – Jest wariatką, ale potrafi być kochana.

– Co ty mi tam dziecko buntujesz?

Ha, to nie będzie pierwszy raz, kiedy to robiłem.

– Ciesz się wolnością, póki go trzymam. - Wytknąłem jej język.

– Ma rację – wtrąciła Rachel. – Możesz się zdrzemnąć. Zajmiemy się maluchem, ty też Destrey.

Nie miałem nic przeciwko zajęciem się siostrzeńcem przez jakiś czas. Przynajmniej dopóki nie płakał, on ani moja córeczka. Później mogło być trudniej, ale jeśli nie dam sobie rady, po prostu obudzę April albo Destreya.

– Z miłą chęcią. - Wstała, ciągnąc męża za rękę. – Chodź.

Chyba nie był przekonany do mojej propozycji. Dupku, nie zrobię krzywdy twojemu dziecku. Nic mu przy mnie nie groziło.

– Jesteś pewny? - Spojrzał na mnie.

Jeśli chciał mi udowodnić, że będzie dobrym ojcem, będzie miał jeszcze okazję nie raz, a teraz lepiej niech skorzysta z propozycji snu. Z doświadczenia wiedziałem, że będzie miał mało okazji, żeby się wyspać. A to dziecko mogło okazać się wulkanem energii.

– Tak. - Pokiwałem głową, głaskając małego po plecach.

– Jednak potrafisz być miły? - odezwała się Rachel, gdy młodzi zeszli nam z oczu.

Nie musiałem się przy nikim płaszczyć ani udawać miłego. Tym bardziej we własnym domu.

– Zobacz, mamy go tylko dla siebie. - Zaśmiałem się, nadal trzymając Dextera na rękach.

Uśmiechał się pod nosem, niezależnie od tego, czy rozumiał moje słowa.

– Chciałbyś znowu zostać tatą? - Spojrzała na mnie.

Nie zastanawiałem się nad tym. Byłem ojcem trójki maluchów, a i tak czasami miałem wrażenie, że poświęcałem im za mało czasu. Były chwilę, kiedy chciałbym siedzieć całymi dniami w domu, grając w piłkę z chłopcami i nosząc na rękach córeczkę. Często opieka nad dziećmi mnie wykańczała. Szczególnie wieczorami, gdy nie chcieli zasnąć, a najmłodsza budziła się w nocy, ale kochałem ich.

– Nie wiem.

– Paul, ja... - Przymknęła powieki. – Nie wiem, czy kiedyś będę jeszcze w stanie dać ci dziecko.

Nieważne. Nie zmuszę jej do tego. Dała mi już wystarczająco dużo i nie mogłem oczekiwać, że postąpi wbrew sobie tylko ze względu na mnie. Musiała teraz myśleć o sobie. Poświęciła wystarczająco dużo życia dla swoich dzieci.

– Ciii. - Pocałowałem ją w czubek głowy. – Mam swoją rodzinę, dałaś mi Heather i to jest dla mnie najważniejsze.

– Ale może chciałbyś mieć syna.

Kiedyś może tak, ale Lucas i Anton byli teraz moimi synami. Oficjalnie. Niezależnie od tego, kto ich spłodził, liczyłem na to, że kiedyś najważniejsze znaczenie dla nich będzie miało, kto ich wychował. Dostałem szansę być z nimi zamiast ich ojca, który nie nadawał się do tej roli. Nie spieprzę swojej szansy, tylko dlatego, że chciałbym mieć własnego syna, z krwi i kości.

– Mam. Dwóch. - Uśmiechnąłem się szeroko. – Rachel, cieszę się, że w końcu jesteś szczęśliwa. Tego zawsze dla ciebie pragnąłem i cieszę się, że w końcu mogłem ci to dać.

– Kocham cię.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz