83.

4.5K 229 24
                                    

Dwa tygodnie później doszedłem do porozumienia z pracownikami. Było ciężko, ale dłużej nie mogłem pozwalać na dezorganizację pracy. Mieliśmy sporo rzeczy do zrobienia, które nie mogły czekać w nieskończoność. Większość z pracowników poszła w końcu na urlopy, kilku z nich nie wróci. Nie miałem na to wpływu. Zrezygnowali z pracy. No cóż, nie zamierzałem prosić, żeby dla mnie pracowali. Byli dobrzy, ale to nie znaczyło, że niezastąpieni. Było wielu innych na ich miejsce. Pewnie szybko znajdę zastępstwo. Tylko że pojawienie się nowych pracowników sprawi, że przez kolejny rok będziemy budować przyjazną atmosferę w wydawnictwie. I minie sporo czasu, zanim zacznę im ufać. Niektórzy nie byli zadowoleni, że będą musieli na jakiś czas przejąć obowiązki kolegów, bez podwyżki. Nie zasłużyli na nią przez ostatnie miesiące. Jeśli zapracują, nie będę miał nic przeciwko, ale nie zamierzałem płacić ludziom za opierdalanie się i doskonale o tym wiedzieli. Jeżeli ustąpię im teraz, za każdy razem będzie to samo. Ustaliłem zasady kilka lat temu i zamierzałem się ich trzymać do końca. To ja tutaj byłem szefem.

Rachel nie zrezygnowała z pomysłu pracy dla mnie, znaczy u mnie. Zdziwiłem się, gdy przyjechała do wydawnictwa trzy godziny po mnie. Nawet nic nie wspomniała, że zamierzała mnie odwiedzić.

– Zaprowadziłam dzieciaki wcześniej do szkoły i wsiadłam w autobus. - Uśmiechnęła się i usiadła obok mnie.

– Nie wierzę. - Pokręciłem głową i objąłem ją ramieniem

– Jestem tutaj. - Pogłaskała mnie po policzku. – Tak jak chciałeś.

Jeśli dalej będzie taka miła, to chyba bzyknę ją tutaj. Sprawiała, że przestawałem nad sobą panować. Chciałbym tego uniknąć. Nie chciałbym, żeby pracownicy nam przeszkodzili.

– Prowokujesz mnie. - Uśmiechnąłem się zadziornie.

– Ok. - Wstała szybko, czym mnie zaskoczyła. – Gdzie moje miejsce pracy?

Nie chciałem, żeby się ode mnie odsunęła. Liczyłem na jakieś przytulanki, które poprawiłyby mi humor. Jednak musiałem znaleźć jej jakieś zajęcie, żeby nie wróciła do domu i myślała, że żartowałem na temat naszej wspólnej pracy.

– Może być tutaj.

Nie miałbym nic przeciwko, żeby Rachel siedziała ze mną w gabinecie. Wstawiłbym drugie biurko obok mojego i miałbym ją przy sobie przez prawie cały dzień. Wiedziałem jednak, że wtedy żadne z nas nie mogłoby się skupić na pracy, a na to niestety nie mogłem sobie pozwolić.

– Nie. - Pokręciła głową. – Nie chcę Ci przeszkadzać. Znajdź mi tylko jakieś miejsce.

Nie myślałem, gdzie mogłaby siedzieć przez te kilka godzin. Przeważnie dlatego, że nie wziąłem na poważnie jej słów, że pomoże mi w pracy. Może powinienem odesłać ją do Annie? Ona na pewno znajdzie jakieś zajęcie dla Rachel. Zawsze mogła podzielić się obowiązkami z przyjaciółką.

– Jest wolny gabinet po Patricku. - Patrzyłem na nią.

– Nie wróci do pracy?

– Nie.

Patrick zrezygnował z pracy, bo dostał propozycję z innego wydawnictwa. W San Francisco, na stanowisku dziennikarza. Nie wiedziałem, czy było warto, bo minie kilka lat, zanim zacznie zarabiać takie pieniądze jak tutaj, ale to jego decyzja. Drzwi zamknięte, powrotu nie ma. To jego słowa.

– Ale szukasz kogoś na jego miejsce?

Szukałem. Jednak ciężko znaleźć dobrego managera. Wiedziałem, że to mogło być trudne zajęcie, ale Rachel mogłaby spróbować. Będzie się zajmowała promocją naszego wydawnictwa, będzie zarządzała grupą ludzi. Prawie jak ja. Nie chciałbym, tylko żeby ktokolwiek miał do mnie pretensję, że zatrudniłem na to stanowisko swoją kobietę. Na pewno będzie jej ciężej zapracować na dobrą opinię, zaufanie niż innym.

– Tak i właśnie znalazłem. - Stanąłem przed nią. – Ciebie.

– Paul, zwariowałeś. - Zaśmiała się. – Nie znam się na tym. Poza tym ludzie nie lubią, jak ktoś z ulicy zaczyna nimi rządzić.

Nikt nie lubił, jak się nimi rządziło, ale czasami ktoś musiał. Nie mogłem na to stanowisko zatrudnić nikogo z biura.

– Gwarantuję ci, że nie będą mieli z tym problemu.

– Oczywiście. Znienawidzą mnie albo od razu się zwolnią. Nie masz dla mnie innej roboty? - Patrzyła na mnie.

– Na razie nie. - Pocałowałem ją. – Annie ci pomoże. Zastanowimy się, co innego możesz robić, ale na razie...

– Myślałam, że proponując mi pracę, masz dla mnie zajęcie. - Objęła mnie za szyję. – Rozpraszam cię?

– Tak – powiedziałem cicho.

Do południa Annie znalazła Rachel zajęcie. Ja musiałem pojechać na dwa spotkania na mieście. Na jutro kadrowa miała sporządzić dla Rachel umowę. Uzgodniliśmy, że na początek przepracuje cztery miesiące, a jeśli będzie chciała zostać, dostanie pracę na stałe. Jej obecność w wydawnictwie będzie mnie rozpraszać, ale będę miał ją na oku. Miałem nadzieję, że będzie nam się dobrze pracować. Nie wiedziałem, jak przyjmą ją pracownicy. Zamierzałem przedstawić ją na zebraniu o czwartej. Chciałem, żeby w wydawnictwie dalej panowała przyjazna atmosfera, ale bałem się, że przy Rachel ludzie przestaną być szczerzy. O ile z Annie nie mieli tego problemu, mogło przeszkadzać im, że rudowłosa dostała tę pracę tylko dlatego, że była w związku ze mną.

Spóźniłem się na zebranie, które kazałem zwołać, ale zaskoczył mnie widok, jaki zastałem w konferencyjnej. Wszyscy wyglądali na zadowolonych, a przecież byli w podłych nastrojach, gdy wychodziłem. Co się stało przez te kilka godzin?

– Rachel się z nimi dogadała pół godziny temu. - Annie stanęła przede mną.

Zajęło jej to pół godziny? Próbowałem od dwóch tygodni. Chyba jej nie doceniałem.

– Naprawdę? - Spojrzałem na nią zdziwiony. – Bałem się, że jej nie zaakceptują.

– Niby czemu? Bo jest twoją dziewczyną? Byli tacy wkurzeni, że mieli to gdzieś i chyba nadal im to nie przeszkadza.

Wysłuchałem wszystkich pomysłów zaproponowanych przez Rachel oraz zdania pracowników na ten temat. Musiałem więcej ich słuchać. Oberwało się kadrowej. Od teraz musiała kontaktować się z Annie za każdym razem, zanim zgłosi się do mnie. Jeżeli nie będzie mogła uzgodnić czegoś ze mną, zajmie się tym Annie. Dziewczyna doskonale radziła sobie z prowadzeniem wydawnictwa pod moją nieobecność. Może powinienem zaproponować jej, żeby została współwłaścicielem? Przez kilka lat pracy dla mnie udowodniła, że na to zasługiwała. W porównaniu do innych nigdy mnie nie zawiodła, a swoje obowiązki zawsze wykonywała sumiennie.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz