Nie miałem pojęcia, co mnie przygnało pod jej drzwi. Obiecałem sobie, że już nigdy jej nie wykorzystam, ale musiałem. To okropne, że zjawiłem się tutaj z zamiarem, żeby bzyknąć swoją przyjaciółkę, a później wyjść, jak gdyby nigdy nic. Przyjaciółkę, która wróciła po śmierci męża, bo liczyła, że mogłem z nią być. Nie chcę z nią być i nigdy nie chciałem. Byłem młody i głupi, że kiedyś dałem jej się na to namówić, prawie tracąc naszą przyjaźń. Zamiast stać teraz tutaj, mogłem być u Evy, która była zawsze bardzo chętna. Jednak dziś mi odmówiła. Stwierdziła, że nie mogliśmy tego dalej ciągnąć, bo powinienem wrócić do Rachel. Powiedziała, że tylko odmawiając, mogła mi w tym pomóc. Myślała, że co, ona jedna da się bzyknąć? Powinienem iść do klubu, ale po tym, jak jedna panna znalazła jakimś cudem mój adres, to miejsce przestało być bezpieczne. Nie mogłem się ciągle bać, że jakaś wariatka zacznie mnie szukać, bo po jednej nocy stwierdziła, że coś nas łączyło.
Wracając do Ivy. Przyszedłem tutaj, bo wiedziałem, że mi ulegnie. Byłem tego pewny. Zbyt dobrze ją znałem. Dlatego czułem się gorzej, bo przyszedłem, żeby ją wykorzystać. Nie miałem ochoty na rozmowę, którą pewnie by mi zaproponowała.
Od razu, gdy tylko zobaczyłem ją w drzwiach, nie mogłem się powstrzymać i zacząłem ją całować. Przez chwilę chciałem, żeby mnie powstrzymała, ale ona odwzajemniła pocałunek, co podziałało na mnie, jak czerwona płachta na byka. Tak dawno jej nie całowałem, że zapomniałem już, jak smakowały jej usta. Jednak nie czułem już tego, co kiedyś, gdy ją całowałem. Nie była dla mnie, jak każda inna, ale jej pocałunki nie znaczyły ani trochę więcej niż te Rachel. Objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie. Zanim wplotła swoją dłoń w moje włosy, przymknęła drzwi, o które się oparłem, ciągnąc ją za sobą.
– Nadal mnie pragniesz – wyszeptałem, trzymając jej twarz w dłoniach i opierając swoje czoło o jej.
Wystarczył jeden gest, słowo, że nie chciała, a dałbym jej spokój. Powinna mnie odtrącić dla własnego dobra.
– Nic się nie zmieniło, Paul. - Patrzyła mi w oczy, licząc, że odpowiem to samo.
Nie odpowiedziałem, bo w tej chwili pragnąłem tylko jej ciała. Nie czułem się źle, z tym że ją wykorzystywałem. Sama mi na to pozwoliła.
Rano obudziłem się pierwszy i dopiero wtedy miałem wyrzuty sumienia, że ta noc skończyła się właśnie w taki sposób. Jednak nie powinienem czuć się winny. Nie protestowała, mimo że doskonale wiedziała, że nie mogłem dać jej nic więcej. Tyle że tym razem nawet nie chciałem spróbować dać jej więcej.
– Wiem, po co przyszedłeś – odezwała się, patrząc na mnie.
– Nie mogę ci nic obiecać. Nie zmieniłem się od tamtego czasu. - Cmoknąłem ją w policzek. – Cały czas jestem draniem.
– Wiem. Przestałam mieć nadzieję. - Uśmiechnęła się. – Gdybym ją nadal miała, nie poszłabym z tobą do łóżka.
Chciałbym wierzyć, że tak było. Jednak prawda była taka, że poszła ze mną do łóżka, licząc, że coś to między nami zmieni, że Rachel nie znaczyła dla mnie nic, bo ciągle wracałem do niej. To nie prawda, Rachel to jedyna kobieta, która znaczyła dla mnie o wiele więcej. Potrzebowałem tylko trochę czasu, żeby ją pokochać, a ona, żeby mi na nowo zaufać. Obiecałem sobie, że nie zmarnuję kolejnej szansy, o ile w ogóle ją dostanę.
– To dobrze, bo nie chciałem cię zranić – odpowiedziałem, udając, że jej wierzyłem.
Wstałem i zacząłem zbierać swoje rzeczy.
– Możesz zostać. - Obróciła się na plecy i patrzyła, jak zakładałem spodnie.
Zawsze od kobiet, z którymi sypiałem, oczekiwałem, że zwiną się z mojego pokoju jak najszybciej, więc dlaczego miałbym teraz zostać? Jeżeli bym został, musiałbym patrzeć na Ivy, która udawała, że nie chciała ode mnie nic więcej. Nie chciałem zostać.
– Nie powinienem. - Podrapałem się po głowie, zerkając na nią.
– Czy nie chcesz?
– Nie chcę, Ivy. - Westchnąłem ciężko. – Po prostu nie wiem, co zrobić.
– Tęsknisz za Rachel.
– Nie mów o niej teraz – odburknąłem, naciągając na siebie koszulkę.
Nienawidziłem, gdy ktoś wymieniał imię mojej kobiety, byłej kobiety, w momencie, gdy ją zdradziłem. Tym bardziej, gdy mówiła to kobieta, z którą się przespałem. Nie powinienem mieć do nikogo pretensji, bo to tylko i wyłącznie moja wina, ale nie potrafiłem być obojętny, gdy ktoś o niej wspominał. Miałem wtedy wrażenie, że mówiąc o Rachel, kpiła z niej i w ogóle nie szanowała, a właśnie ona jedna zasługiwała na szacunek.
– Czemu nie? – spytała zaciekawiona.
Jeżeli uważała, że w taki sposób coś ze mnie wyciągnie, była w błędzie. Sprawi tylko, że przestanę jej ufać i będę ją mniej lubić. Nie będę już wtedy mógł traktować jej, jak do tej pory.
– Bo sprawisz, że powiem ci coś, czego nie chcę. - Nachyliłem się nad nią. – Powinnaś sobie wybić mnie z głowy. Tak będzie dla ciebie o wiele lepiej i może w końcu zaczniesz być szczęśliwa. - Pocałowałem ją w czoło.
– Myślisz, że nie potrafię być szczęśliwa, bo nadal cię kocham? - Zaśmiała się.
– A nie? - Spojrzałem na nią, unosząc brwi.
Po chwili ciszy wiedziałem, że miałem rację. Tym bardziej nie powinienem tutaj wczoraj przychodzić. Nie będę jej przepraszać, bo nie miałem za co. Próbowałem tłumaczyć sobie, że sama mi na to pozwoliła. Tylko czy gdyby odmówiła, nie próbowałbym jej jakoś przekonać? I tak by w końcu uległa, więc to moja wina.
– Pa, Ivy. - Pożegnałem się i wyszedłem, unikając jej kolejnych pytań.
Wkurzało mnie to, że nie miałem się, gdzie podziać. Nigdy nie lubiłem wracać do pustego domu. Chciałem odwiedzić Rachel. Jednak wiedziałem, że powinienem zapowiedzieć swoją wizytę wcześniej ze względu na dzieciaki. Nie chciałem im mieszać w głowach.
Postanowiłem odwiedzić bar naprzeciwko wydawnictwa. Często tam bywałem dla towarzystwa. Lubiłem pogadać z barmanem, który zazwyczaj nie miał nic lepszego do roboty.
– Znowu ty. - Zaśmiał się na mój widok. – Nie wolałbyś wyjść do klubu?
– Lubię ten bar. - Rozejrzałem się dookoła.
Chyba miałem nadzieję, że zobaczę gdzieś Claire. Nie myślałem o niej. Dopiero teraz przypomniało mi się, że tutaj pracowała, a może już nie. Nie powinno mnie to obchodzić.
– Nie ma jej dzisiaj – odezwał się po chwili.
– Kogo? - Spojrzałem na niego zdziwiony.
– Szukasz Claire.
– Wcale nie. - Upiłem łyk piwa. – Tak się tylko rozglądałem.
Byłem aż tak przewidywalny? Skoro wszyscy widzieli, jak się zachowywałem, to jak przez tyle czasu udawało mi się ukrywać zdrady przed Rachel? Chociaż powiedziała, że wiedziała, po co wychodziłem do klubów, więc dlaczego pozwalała mi myśleć, że nic nie wiedziała? Dlaczego pozwalała tak długo się ranić?
Dopiłem piwo i wyszedłem z baru. Gdy usłyszałem dźwięk swojego telefonu, miałem ochotę go wyrzucić. Jednak na wyświetlaczu zobaczyłem, że dzwoniła Rachel, odebrałem bez zastanowienia.
– Paul, możesz do nas przyjść? – powiedziała roztrzęsionym głosem.
– Coś się stało?
Rachel nie dzwoniła tak po prostu. Musiało się coś stać. Zamiast głupio pytać, od razu powinienem do niej jechać.
– Tak. Przepraszam, że ci przeszkadzam, ale potrzebuję twojej pomocy.
– Przyjadę za chwilę.
– Dziękuję – wyszeptała.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...