Weekend spędziłem z Rachel i chłopcami. Brakowało mi czasu spędzonego na graniu i bieganiu za piłką. Rudowłosa przez te dwa dni wydawała się wesoła. Rozmawialiśmy o tym, jak chłopcy radzili sobie w szkole i że ostatnio nie było z nimi żadnych problemów. Miałem wyrzuty sumienia, że problemy mieli przeze mnie. Jednak maluchy chyba zapomniały o bójce. W sobotę nie odstępowali mnie na krok. Ubłagali nawet swoją mamę, żeby mogli pójść spać później. I mimo że czułem się wykończony po weekendzie, cieszyłem się, że spędziłem go z nimi.
Teraz, jak zawsze na koniec miesiąca zwołałem zebranie, na którym siedziałem, żeby dowiedzieć się, co działo się w moim wydawnictwie. Na szczęście w tym miesiącu obyło się bez problemów, a wszyscy pracownicy wywiązali się ze swoich obowiązków.
Spojrzałem na telefon i zaskoczony byłem, widząc tam imię rudowłosej. Ona nie dzwoniła bez powodu. Przestraszony odebrałem od razu, wychodząc z sali konferencyjnej, spotykając się jeszcze z niepokojącym spojrzeniem Annie.
Od kilku minut Rachel próbowała mi coś powiedzieć, ale nie potrafiłem jej zrozumieć. Chciałem ją jakoś uspokoić, ale to sprawiało, że zaczynała płakać jeszcze bardziej.
– Rachel, proszę cię. Co się stało? - Potarłem twarz dłonią.
Jeżeli za chwilę nie dowiem się, co się stało, zwariuję. Nie wiedziałem nawet, gdzie była, żeby do niej jechać.
– Luc... – wydusiła w końcu.
– Co z nim? – spytałem, marszcząc brwi.
– Ktoś... Ktoś go porwał – wypowiedziała niewyraźnie.
Ktoś porwał Luca? Chyba żartowała. Na pewno się przesłyszałem. To niemożliwe. Kto i po co miałby go porwać?
Poprosiłem, żeby powtórzyła jeszcze raz i niestety okazało się, że dobrze usłyszałem.
– Kto? - Zacząłem nerwowo chodzić po gabinecie.
– Nie wiem.... Zzadzwoniła nauczycielka... Ppposzedł z kimś...
– Uspo... – nie dokończyłem, bo mi przerwała.
– Ant zaczął wrzeszczeć i uciekać. Paul, jadę po niego.
– Rachel, uważaj na siebie. - Westchnąłem.
Była w takim stanie, że nie dowiedziałem się od niej teraz nic więcej i również nic do niej nie docierało. Bałem się, żeby nie zrobiła sobie krzywdy. Chciałem powiedzieć, żeby na mnie zaczekała, że ją zawiozę, ale nie dała mi nawet dojść do słowa.
– Dowiem się czegoś. - Rozłączyła się.
Zastanawiałem się, co robić. Nie wiedziałem, czy powinienem czekać na jakąś wiadomość od niej, czy jechać do szkoły, a może do domu.
Zastanawiałem się, kto mógł porwać Luca i po co? Do głowy przyszła mi tylko jedna osoba, Matt. Zapewne chciał się odegrać na rudowłosej, że nie pozwoliła mu się spotkać z synem. Dobrze, że nie wiedział o Antonie. Zaoszczędziliśmy mu tym cierpienia, ale to nie znaczyło, że Luc na to zasłużył.
Zamierzałem poczekać na Rachel i jeżeli dowiem się, że to Matt, obiecuję, że tym razem zrobię mu krzywdę. Będzie żałował, że wyszedł z więzienia. Taki z niego, kurwa, tatuś kochany, że fundował dziecku stres. Nie chciałem sobie nawet wyobrażać przerażenia Luca, gdy go zobaczył. Chociaż Rachel mówiła, że z kimś poszedł. Czy młody był na tyle naiwny, żeby iść z kimś obcym? Albo czy chciał iść ze swoim ojcem, którego się bał?
Zdenerwowany czekałem na telefon od Rachel. W ciągu godziny zdążyłem nawrzeszczeć na kilku pracowników, którzy zawracali mi głowę.
Stanąłem przed biurkiem Annie.
– Nie łącz mnie z nikim!
– Coś się stało? - Zerknęła na mnie.
– Po prostu zachowujcie się tak, jakby mnie tutaj dzisiaj nie było. Właściwie zaraz mnie nie będzie! - Odwróciłem się i wróciłem do swojego gabinetu.
Telefon rozdzwonił się na biurku i miałem wielką nadzieję, że to Rachel. Że dzwoniła, żeby powiedzieć mi, że Luc wrócił do szkoły. Myliłem się. To wcale nie była Rachel.
Zamarłem po tym, co powiedział mi ktoś po drugiej stronie. Bezradnie opadłem na fotel, nie mogąc wydusić słowa. Czułem się, jakby ktoś przywalił mi z całej siły, pozbawiając oddechu. Chociaż nie, to był inny ból. Czułem, jakbym stracił coś cennego, kogoś.
– Jest pan tam? Halo? - Słyszałem w słuchawce.
– Zaraz przyjadę – odpowiedziałem zachrypniętym głosem.
Jak w amoku wybiegłem z gabinetu. Nie pamiętałem nawet, jak znalazłem się w samochodzie i w jaki sposób dojechałem do szpitala. Wciąż nie docierało do mnie, co się stało.
Stałem na środku korytarza, a nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Potrzebowałem chwili, długiej chwili, żeby dojść do siebie. Osunąłem się po ścianie, przecierając twarz dłonią. To nie mogła być prawda, nie mogła. Przecież rozmawiałem z nią dzisiaj. Dlaczego pozwoliłem, żeby jechała sama?
Ocknąłem się dopiero po jakimś czasie, zauważając, że jakaś kobieta stała nade mną.
– Nic Panu nie jest? - Złapała mnie za ramię.
Poza tym, że ktoś porwał Luca i właśnie dowiedziałem się, że jego mama została tutaj przywieziona, było dobrze. Cholera, kogo chciałem oszukać! Nic nie było dobrze. Nic takiego nie powinno się zdarzyć. Zastanawiałem się, czy ten dzień mógł być jeszcze gorszy.
– Nnie. Szukam kogoś... - Próbowałem się podnieść. – Po prostu... Cholera, nie wierzę, że to się stało – powiedziałem bardziej do siebie.
– Proszę się uspokoić.
– Jak mam się uspokoić, skoro oni tu umierają!! – wrzasnąłem na nią.
– Kogo pan szuka? – spytała spokojnie, czym zdenerwowała mnie jeszcze bardziej.
– Mojej Rachel!! I Anta, o boże, Anton. - Złapałem się za głowę.
Zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju, gdzie dała leki na uspokojenie. Spojrzałem na nią drwiąco i chciałem wyjść. Jednak do pokoju wszedł lekarz, żeby dokładnie powiedzieć mi, co się stało. Rachel miała wypadek samochodowy. Jechała z Antonem, gdy wyjeżdżając zza zakrętu, uderzyła w tira, którego kierowca stracił panowanie. Zakryłem twarz w dłoniach. Wiedziałem, że była zbyt rozkojarzona, żeby prowadzić. Oczywiście musiałem ściemniać, że Rachel była moją narzeczoną, bo inaczej nie chcieliby ze mną rozmawiać, a już na pewno, by mnie do niej nie wpuścili. Miałem nadzieję, że gdy ją zobaczę, nie zaprzeczy i będę mógł ją odwiedzać.
– Dobrze się pan czuje? - Lekarz spojrzał na mnie.
– Okropnie. Pozwoliłem jej... – nie dokończyłem.
Jasne, że to wszystko moja wina. Gdybym jej nie zdradzał, nigdy bym się nie musiał wyprowadzić i zostawić ich samych. Może gdybym się nie wyprowadził, nie spotkałaby się z byłym mężem, który porwał jej syna. Nie musiałaby sama jechać do szkoły i narażać swojego życia i życia Anta. Byłem beznadziejny. Zniszczyłem życie dziewczynie, która w ogóle na to nie zasłużyła.
– Co z chłopcem? - Spojrzałem na niego przerażony.
Powinienem pytać o Rachel, ale wyobraziłem sobie Antona leżącego we krwi nad nieprzytomną mamą, który płakał, bo nie mógł dobudzić mamy.
– Jest trochę poobijany i ma kilka siniaków. Jednak obyło się bez złamań i obrażeń wewnętrznych.
Gdy zapytałem o rudowłosą, lekarz nie miał dla mnie dobrych wieści. Właśnie ją operowali, a i tak nie mogli mi nic zagwarantować. Bałem się, że już mogłem nie mieć okazji powiedzieć jej, że ją kocham.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...