79.

4.7K 205 24
                                    

Po powrocie do domu zastałem Rachel samą, siedzącą w salonie. Czyżby Annie już poszła? Chłopcy od razu rzucili mamie się w ramiona. Nie sądziłem, że tak bardzo stęsknili się za Rachel przez te kilka godzin. Nie wiedziałem, jak ona wyobrażała sobie ich rozstania, gdy pójdzie do pracy. Nie wracaliśmy na razie do tego tematu, ale wiedziałem, że rudowłosa o tym myślała. Nie musiała pracować, ale jeśli chciała, nie będę jej zatrzymywać. Jeśli miała być szczęśliwa, musiałem akceptować jej wybory, a nie ją ograniczać. Jednak gorsze pomysły będę starać się wybić jej z głowy.

– Paul nie umie glać.

Ant właśnie relacjonował nasz mecz. Opowiadał, jak próbowałem oszukiwać i nie chciałem dać im wygrać. Serio? Przecież wygrali bez tego, ale podobało im się, że mieliśmy cały dzień dla siebie. Na początku myślałem, że się zanudzimy. Jednak gra nas tak pochłonęła, że czas zleciał bardzo szybko.

–Gdzie ciocia? – spytał Luc.

Też byłem ciekawy, ale bałem się spytać. Pewnie nie chciała mnie widzieć, ale chciałem jej to wszystko wyjaśnić.

– Była trochę zła. - Spojrzała na mnie. – Musisz do niej zadzwonić, Paul. Powiedzieć cokolwiek, żeby ci uwierzyła.

Odetchnąłem z ulgą. Skoro Rachel widziała szansę na rozmowę, to znaczyło, że nie było tak źle. Za chwilę do niej zadzwonię. W sumie mógłbym pojechać i powiedzieć jej to osobiście, ale nie mogłem się jej narzucać. Musiałem uszanować, że nie chciała się ze mną widzieć. Liczyłem na to, że ochłonie i za kilka dni wszystko wróci do normy. Nie wykorzystam jej. Obiecuję, że zrobię wszystko, co tylko będę mógł, żeby nikt nie opublikował jej historii, jeśli ona nie chciała.

– A cio zrobił tata? – dopytywał Ant.

– Chciał pomóc cioci Annie. - Pogłaskała go po głowie.

Teraz się zastanawiałem, czy mieszając się w tę sprawę, rzeczywiście jej pomagałem, a nie szkodziłem.

– To ciemu się na niego wkurzyła?

– Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. – Czasami tak reagujemy, jak ktoś chce nam pomóc. Nie widzimy, że to dlatego, że się o nas troszczy. - Przytuliła chłopców.

Miała rację. Wiele razy wkurzałem się na April, gdy przyjechała tutaj po wypadku Rachel, ale ona chciała mi tylko pomóc. Czasami była złośliwa, bo w inny sposób nie dało się ze mną rozmawiać, powiedzieć cokolwiek, żeby do mnie dotarło.

– Tata się troszczy o nas? – spytał Luc.

Najlepiej jak potrafiłem.

– Paul się o nas troszczy. - Pocałowała go w czoło. – Bardzo. I o ciocię April. Nawet o Annie... – ostatnie zdanie powiedziała cicho.

Pewnie chciała coś jeszcze dodać. Domyślałem się, że pomyślała o Ivy, ale o nią się już nie troszczyłem. Nie musiałem.

– Luc, no psecies cię znalazl! - Ant go szturchnął.

– Wiem.

– No to się tloscy, nie? - Spojrzał na brata. – Ja tes się o ciebie tloscylem! Chciałem cię szybko znaleźć. Pomogłem nawet panu detyktywowi, żeby mógł cię szukać.

Cieszyłem się, że chłopcy byli tak bardzo do siebie przywiązani. Nie pozwolą, żeby drugiemu stała się krzywda. Rachel wychowywała ich na wspaniałych ludzi.

– Dziękuję. - Lucas mnie przytulił.

Nie musiał mi dziękować. Był moim synem. Nie wyobrażałem sobie, że miałoby go z nami nie być.

– A ja to co? – odburknął Ant, wtulając się w Rachel. – Ty mnie psytulis, mamo.

Chłopcy nie wstydzili się przytulać do mamy. Nie wiedziałem, jak będzie za kilka lat, ale Rachel nie pozwoli, żeby czyjeś zdanie było ważniejsze dla chłopców od tego, co czuli. Nie wiedziałem, skąd w tej dziewczynie tyle siły. Nie znałem matki, która urodziła młodo, jak ona i była cudowną mamą. Ona była jedyną taką, którą znałem. I na pewno była lepsza od wielu matek, które urodziły w odpowiednim wieku i których dzieci były planowane

– Oczywiście. - Uśmiechnęła się i go przytuliła.

– Dziękuję Ant – odezwał się Luc i do niego podszedł.

– To mnie psytul – oderwał się od mamy.

Nie sądziłem, że kiedyś ucieszy mnie widok przytulających się braci. Mieli dopiero kilka lat, a już widać między nimi silną więź. Miałem nadzieję, że będzie między nimi tak już zawsze.

Gdy Rachel poszła położyć dzieciaki spać, postanowiłem zadzwonić do Annie. Nie wiedziałem, co chciałbym jej powiedzieć, ale uważałem, że musiałem jej to wyjaśnić.

Odebrała po trzecim sygnale.

– Nie mam ochoty na rozmowę z tobą – powiedziała zachrypniętym głosem.

– Wiem, ale nie chcę zarobić na tej historii... Jeśli nie chcesz... Nie opublikuję tego.

– Już rozdrapałeś rany. Paul, daj mi spokój. Potrzebuję co najmniej dwóch dni wolnego. Odezwę się niedługo. Pa. - Rozłączyła się.

Nie wiedziałem, co myśleć. Może powinienem do niej pojechać i sprawdzić, jak się trzymała. Nie chciałbym, żeby coś sobie zrobiła. Może rzeczywiście potrzebowała kilku dni wolnych, żeby odpocząć, i musiałem to uszanować.

– Coś się stało? - Rachel wtuliła się w moje plecy i objęła mnie w pasie.

– Mam nadzieję, że nie. - Patrzyłem przed siebie.

Chciałem tylko pomóc, a może lepiej było się w to nie mieszać. Też bym nie chciał, żeby ktokolwiek mieszał się do mojej przeszłości. Nienawidziłem wracać do dnia, kiedy zginął ojciec April, do dnia śmierci mojej matki. Nie powiedziałem nikomu, co wtedy czułem. Może kiedyś zbiorę się, żeby opowiedzieć o tym Rachel. Powinno mi być łatwiej, bo jej ufałem i ją kochałem. Jednak nie chciałem jej obarczać moimi problemami. Wystarczająco miała swoich, ale może gdyby wiedziała, że nie tylko ona dokonała złych wyborów i cierpiała przez nie, może byłoby jej lepiej.

– Musi to przetrawić. - Stanęła przede mną. – Ktoś dowiedział się o jej tajemnicy i chce zrobić z tego sensację.

– Naprawdę myślisz, że chcę na tym zarobić? - Spojrzałem na nią.

– Nie.

Niezłe miały o mnie zdanie, skoro uważały, że chodziło mi o pieniądze. Rozumiałem, że zasłużyłem na brak zaufania ze strony Rachel, ale nigdy nikogo nie skrzywdziłem, nie licząc moich zdrad, ale to co innego. Oczywiście nie uważałem, że to bolało mniej. Nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Skoro Annie nie chciała mojej pomocy, nie będę się narzucać.

– Daj spokój – odburknąłem. – Nie będę się do tego mieszać. Nie musi się bać. Zaraz wszystko zniszczę.

– Oddaj jej to.

– Claire? - Zdziwiłem się. – Na pewno to wykorzysta. Nie uda mi się zablokować wszystkich wydawnictw w kraju.

Nie było mowy. Te materiały do niej nie wrócą. Wolałem je zniszczyć niż pozwolić, by znalazły się u nieodpowiedniej osoby. Claire i tak zbyt długo miała je u siebie. Przecież mogła je wykorzystać przeciwko Annie.

– Oddaj to Annie. Niech zrobi z tym, co chce. - Złapała mnie za rękę. – Chodź ze mną.

– Gdzie?

– Do łóżka – wyszeptała.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz