36.

6.3K 230 39
                                    

Minął tydzień, odkąd rozstałem się z Rachel i bzykałem Evę. Jak widać dobrze mi w takim układzie, a to, że dla mnie pracowała, sprawiało, że mogłem ją mieć w każdej chwili i uprawiać z nią seks w biurze. Do tej pory mi się to nie zdarzało. I nie powinno się zdarzyć, ale nie mogłem się powstrzymać, jak widziałem jej tyłek opięty krótką, obcisłą sukienką lub spódnicą. Nie wiedziałem, czy robiła to nieświadomie, czy celowo, ale miałem nadzieję, że nie puszczała się z żadnym z moich pracowników. Układ był dla mnie chyba o wiele lepszy niż związek, bo w ten sposób nikogo nie raniłem. Jednak to wcale nie sprawiało, że nie tęskniłem za Rachel. Powinienem do niej zadzwonić albo ją odwiedzić. Ciekawy byłem, jak chłopcy zareagowali na moją wyprowadzkę. Rachel na pewno jakoś im to wytłumaczyła.

Zszedłem na dół zobaczyć, jak szły prace w drukarni. Zauważając Evę na korytarzu, rozejrzałem się, czy nikogo nie było i zaciągnąłem ją do męskiej toalety. Upewniłem się, że nikt nam nie przeszkodzi i zamknąłem drzwi na klucz, po czym rzuciłem się na nią, przyciskając do ściany. Chwyciłem jej udo, podciągając spódnicę najwyżej, jak się dało. Dobrze, że ubierała się praktycznie, ułatwiając mi dobranie się do niej. Całowałem jej szyję, a ona jedną dłonią błądziła po moich plecach, a drugą wsadziła we włosy, przyciągając mnie do siebie bliżej. Uniosłem ją lekko do góry i wszedłem w nią powoli, a po chwili czułem jej stopy na swoim tyłku. Zacząłem się poruszać, obserwując, jak patrzyła na mnie rozbieganym wzrokiem.

– Nie krzycz, bo będę musiał cię wywalić za bzykanie się po kątach z personelem. - Zaśmiałem się jej do ucha, wchodząc w nią głębiej.

– A co jeśli powiem, że to szef mnie napadł? - Oparła głowę o ścianę, ciężko łapiąc oddech.

– Nie ma tego w zwyczaju – złapałem ją za brodę i przyciągnąłem jej usta do swoich, żeby ją pocałować – ale możesz spróbować. Najwyżej później będziesz żałować. - Wydyszałem, pozwalając jej dojść, a po chwili zaspokojony odsunąłem się od niej, opuszczając ją na ziemię.

– Nie będę ryzykować. - Stanęła, próbując utrzymać równowagę i zaczęła poprawiać spódnicę. – Co byś zrobił, gdybym nosiła spodnie?

Poprawiłem koszulę, patrząc, jak wypięła tyłek w moją stronę. Mimo że przed chwilą ją przeleciałem, miałem ochotę zrobić to jeszcze raz. Jednak nie mogłem pozwolić sobie, żeby któryś z pracowników nas przyłapał. Nie mogłem pozwolić, żeby Annie się czegoś domyśliła, bo by mnie znienawidziła. Wystarczyło już, że ze mną nie rozmawiała, gdy nie musiała i piorunowała wzrokiem za każdym razem, gdy mnie widziała. Nie miałem pretensji, dopóki wykonywała swoją pracę, jak należy. Zasłużyłem sobie na takie traktowanie.

Za chwilę miałem umówione spotkanie, do którego musiałem się jeszcze przygotować, więc nie miałem już czasu na przyjemności.

– Zamiast seksu robiłabyś mi loda. - Klepnąłem ją w tyłek. – Widzimy się wieczorem.

Wyszedłem z toalety, zostawiając ją, żeby mogła się ogarnąć. Na szczęście w drodze do gabinetu nikogo nie spotkałem. Eva na pewno wymyśli dobre wytłumaczenie, co robiła w męskiej toalecie, gdyby ją ktoś przyłapał.

W gabinecie czekała na mnie Annie.

– Jeżeli chcesz mnie opieprzyć, daruj sobie. - Minąłem ją i usiadłem na kanapie.

Doskonale wiedziałem, że byłam chamem i zachowałem się jak skurwiel w stosunku do jej przyjaciółki, ale nie musiałem tego wysłuchiwać każdego dnia.

– Wali mnie twoje życie, ale szkoda, że nie interesuje cię już, co się dzieje u Rachel – warknęła.

– Gdyby działo się coś złego, poinformowałaby mnie – odpowiedziałem spokojnie.

Miałem taką nadzieję, bo uważałem ją za odpowiedzialną kobietę.

– Taki jesteś pewny? Nie sądzę, że miałaby ochotę w ogóle z tobą rozmawiać.

– Słuchaj. - Stanąłem naprzeciwko niej. – Niech cię nie interesuje moje życie prywatne. Może pogadajmy o twoim i o tym, jak od dłuższego czasu cierpisz na bezsenność?

– Świnia! - Uderzyła mnie w twarz.

– Za dużo sobie pozwalasz. - Podszedłem do niej bliżej i złapałem za nadgarstki, żeby nie mogła mnie znowu uderzyć. – Powiedz mi, co się dzieje z Rachel?

– Sam stwierdziłeś, że by ci powiedziała, więc chyba nie powinnam z tobą rozmawiać. - Próbowała się wyszarpać.

– Rachel jest dla mnie ważna... – przerwała mi.

– I dlatego pieprzysz Evę?

Spojrzałem na nią zdziwiony. Skąd wiedziała? Powinienem zaprzeczyć, bo jeśli zapytam o to, będzie równoznaczne z przyznaniem się. Przez tyle lat potrafiłem ukrywać swoje zdrady, a teraz okazało się, że mi to nie wychodziło.

– Słabo się kryjesz, Paul.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz. - Puściłem ją. – Powinnaś powiedzieć mi, co dzieje się u Rachel, żebym mógł jej pomóc.

– Pomyślałeś, chociaż przez chwilę, co się stanie, jak jej były mąż wyjdzie z więzienia, bo w końcu wyjdzie? - Spojrzała na mnie.

Cholera, zapomniałem o tym śmieciu. Musiałem chronić Rachel i dzieciaki przed nim, przecież o mało ich nie zabił. Jak mogłem o tym nie pomyśleć? Wiedziałem, ale nie wziąłem pod uwagę, że skurwiel może wyjść z więzienia wcześniej. Poza tym do tej pory miałem ich cały czas na oku, więc nie musiałem się martwić o ich bezpieczeństwo.

Chwyciłem za telefon i wykręciłem numer Rachel. Miałem nadzieję, że mimo wszystko odbierze. Jeśli nie, to zaraz po spotkaniu będę musiał złożyć jej wizytę.

– Powinieneś do niej pojechać, mimo że jestem na ciebie wściekła, to jako jedyny możesz ją ochronić.

– Dzięki, Annie. Skontaktuj się z nią, proszę.

Po zebraniu postanowiłem pojechać do domu. Rudowłosa nie odebrała ode mnie ani jednego telefonu, więc zamierzałem sprawdzić, co się z nią działo. Przed wyjściem minąłem się z Evą.

– Zabierzesz mnie ze sobą? - Uśmiechnęła się uwodzicielsko.

– Nie! Mam ważniejsze sprawy.

– Boisz, że ktoś się dowie?

– Już wiedzą i lepiej dla ciebie, żebyś starała się mnie unikać w najbliższym czasie. - Wściekły wsiadłem do samochodu.

Na chwilę obecną nie miałem ochoty dalej tego ciągnąć. Rachel była teraz dla mnie najważniejsza. Zawsze powinna być najważniejsza.

Zastanawiałem się, czy powinienem zapukać, ale zdecydowałem, że nie. Wszedłem do salonu, gdzie Rachel siedziała, oglądając telewizję. Zdziwiła się na mój widok. Nie musiałaby, gdyby odebrała telefon albo chociaż na niego spojrzała.

– Rachel, cholera, dlaczego nie odbierasz telefonu? – próbowałem mówić spokojnie, ale mi się nie udało.

Bałem się, że coś się stało i gdybym jej nie znał, i nie wiedział o niechęci do telefonu, pewnie już dawno bym panikował.

– Nie mogłam go znaleźć. Nie spodziewałam się ciebie tutaj. - Wstała z kanapy. – Paul, przemyślałam kilka spraw.

– Nie mów mi tylko, że chcesz, żebym zniknął z waszego życia... – powiedziałem cicho, na co pokręciła głową.

– Nie mogę zrobić tego chłopcom. - Podeszła bliżej i przytuliła się do mnie, obejmując rękoma w pasie. – Nie mogę zrobić tego sobie.

Ostatnie zdanie było ledwo słyszalne, więc wątpiłem w to, co usłyszałem.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz