52.

5.4K 195 15
                                    

Ant podskakiwał na korytarzu przed salą Rachel, niecierpliwie czekając, aż go dogonię. Nie byłem pewny, czy będzie chciała mnie widzieć, ale na pewno chciała zobaczyć się z synem.

– No tato! – krzyknął w moją stronę. – Szybciej!

Ludzie siedzący na korytarzu spojrzeli się na mnie, a ja czułem się trochę dziwnie. Nadal nie mogłem się przyzwyczaić, że ktoś mówi do mnie tato, ale to miłe. Dopiero teraz zacząłem zastanawiać się, co powie na to Rachel. Co, jeśli nie będzie chciała, żeby jej syn wołał na mnie tato? Powinienem najpierw ją o to zapytać.

Po cichu weszliśmy do sali, żeby nie obudzić rudowłosej, ale ona już nie spała. Zerknęła na mnie i po chwili przeniosła spojrzenie na synka.

– Mamo! - Ant podbiegł do niej. – Obudziłaś się.

– Cześć, synku. - Uśmiechnęła się, głaskając go po włosach. – Tęskniłam za tobą.

– Byłem tutaj codziennie. Tata, mnie przyprowadzał. - Spojrzał na mnie.

Rachel zmarszczyła brwi, a ja wzruszyłem ramionami. Nie chciałem jej teraz tego tłumaczyć. Cieszyłem się, że się wybudziła. Widziałem, że nadal była na mnie zła, ale nie chciała tego pokazywać przy chłopcu. Rachel, tak bardzo chciałem znaleźć Luca. Znajdę go. Chciałem wszystko naprawić.

– Ale Paul nie jest twoim tatą.

– Pozwolił mi tak do siebie mówić. - Usiadł na łóżku. – Może być moim tatą, prawda?

Przez długą chwilę milczała. Chyba nie była z tego zadowolona. Nie chciałem robić małemu przykrości. Musiałem zapewnić Rachel, że nawet jeżeli nie będzie chciała ze mną być, nic się nie zmieni. Będę dla Anta tatą.

– Jeżeli naprawdę chce. - Spojrzała na mnie.

– Chcę – odetchnąłem z ulgą, podchodząc do nich.

Antowi nie zamykała się buzia. Tak ożywionego nie widziałem go od wypadku. Zupełnie, jakby ktoś podmienił mi dziecko, którym opiekowałem się przez ostatnie tygodnie. Rudowłosa udawała, że słuchała, ale wiedziałem, że myślami była gdzie indziej. Myślała o drugim synu. Ja też. Wierzyłem jednak, że Matt nie zrobił mu krzywdy. Wierzyłem też, że dzisiaj z pomocą przyjaciela, w końcu go znajdę.

– Zadzwonię do April – powiedziałem po chwili.

Wyszedłem, żeby Rachel mogła spokojnie porozmawiać z synem. Musieli się sobą nacieszyć. Tak długo mały czekał, aż jego mama się wybudzi. Powoli traciłem nadzieję, zresztą tak samo, jak on. Nie poradziłbym sobie sam. Nie radziłem sobie i nie chciałem myśleć, co by się stało, gdyby w porę nie pojawiła się April.

Postanowiłem, że poczekam na siostrę przed salą. Musiałem spotkać się z Bradem, a nie chciałem zostawić Rachel samej z Antem. Jednak przedtem zamierzałem jeszcze z nią porozmawiać.

– Dlaczego nie powiedziałeś mi, że się wybudziła? - Siostra uderzyła mnie w ramię.

Ok, powinienem jej powiedzieć, ale gdy wróciłem, wciągnęła mnie w rozmowę, a później zszedł Anton. Nie chciałem mu robić nadziei, gdy nie miałem pewności, że dzisiaj z jego mamą będzie lepiej.

– Spałaś. - Wzruszyłem ramionami.

– Jesteś okropny – burknęła oburzona, wchodząc do sali.

Pewnie tak było, skoro ona tak mówiła, ale będę lepszy. Jeszcze się zdziwi.

Wszedłem za nią. Ant tulił się do Rachel, aż szkoda było mi go stamtąd zabrać. Jednak musiałem na chwilę zostać z nią sam. Spojrzała na mnie i chyba zrozumiała, że chciałem z nią porozmawiać.

– Pójdziesz z ciocią po picie dla mnie? - Pogłaskała go po głowie. – Porozmawiam chwilę z Paulem.

Spojrzałem znacząco na siostrę, która od razu zrozumiała i zgodziła się zabrać na chwilę malucha.

– Dobrze – pocałował ją – ale nie śpij już.

Uśmiechnąłem się do niego, jeszcze zanim wyszedł. Bałem się tej rozmowy. Ostatnio rudowłosa była na mnie wściekła, a teraz? Skąd miałem wiedzieć, że już jej przeszło.

– Chcę, żebyś zaadoptował moich synów – odezwała się. – Gdyby coś mi się stało, nie chcę, żeby zostali z Mattem.

– Wiesz, że nigdy na to nie pozwolę.

– Ale prawo tak.

– Nie pozwolę, żeby coś ci się stało, Rachel. - Złapałem ją za dłoń.

– W domu są dokumenty – powiedziała cicho.

Nie sądziłem, że teraz mnie o to poprosi, ale byłem gotowy, żeby to dla niej zrobić.

– Wiem, ale zrobię to tylko dlatego, że chcę, żeby byli moimi dziećmi. Nie chcę was stracić. - Patrzyłem na nią.

– Wybaczę ci pod jednym warunkiem. - Spojrzała na mnie. – Znajdź, proszę, mojego syna.

Również tęskniłem za Luciem, ale ona odczuwała tę tęsknotę dwa razy mocniej. Chciałbym czuć to samo, co ona. Nie wyobrażałem sobie jej bólu i nie potrafiłem jej ulżyć, ale chciałbym go przejąć na siebie. To ja powinienem cierpieć. Ona na to nie zasłużyła, nie zasłużył na to Luc ani Ant. Nigdy nie powinno to spotkać ich trójki.

– Rachel, zrobię wszystko, żeby go znaleźć. - Nachyliłem się nad nią i pocałowałem w czoło. – Cały czas go szukam. Przepraszam, że tak kiepsko mi idzie.

– Znajdź go. - Spojrzała na mnie błagalnie. – Nic więcej od ciebie nie oczekuję... Wybaczę ci, jeżeli tak ci na tym zależy, ale musisz go znaleźć.

– Zależy mi na was, dlatego go znajdę.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nie wiedziałem, co jeszcze chciałbym jej powiedzieć. Że ją kocham? Nie, to nie była najlepsza pora. Jeszcze trochę. Tak bardzo chciałem jej to powiedzieć, ale bałem się, jak zareaguje na moje wyznanie. Bałem się, że mnie odrzuci.

– Muszę iść. - Wstałem.

– Znajdź go. - Uścisnęła lekko moją dłoń, a ja pokiwałem głową.

Wierzyłem, że już niedługo wszystko się zmieni, a my będziemy w końcu szczęśliwą rodziną.

Spojrzałem na siostrę i poprosiłem, żeby zajęła się chłopcem najlepiej, jak potrafiła. Nie wiedziałem, jak to wszystko się skończy. Jednak ktoś musiał się zająć Antem, dopóki Rachel nie wyjdzie ze szpitala. Nawet jeżeli bardzo będę chciał z nimi być, to teraz najważniejszy był Luc. Miałem gdzieś, że mogłem trafić do więzienia przez to, co zamierzałem zrobić skurwielowi, który porwał mojej kobiecie syna.

– Ale nie zrobisz nic głupiego, prawda? – April złapała mnie za rękę. – Rachel cię potrzebuje.

– Znajdę Luca i zrobię, co będzie konieczne. - Objąłem jedną ręką jej twarz i pocałowałem ją w czoło. – Zaopiekuj się nim, proszę.

Musiałem iść. Zmarnowałem już wystarczająco dużo czasu.

– Paul! – krzyknęła za mną. – Uważaj na siebie.

Pokiwałem głową i odszedłem. Nigdy nie zastanawiałem się, jak moja siostra poradzi sobie beze mnie. Do tej pory mogła zawsze ze mną porozmawiać. Można powiedzieć, że byłem na każde jej zawołanie. Nie zmienię swojej decyzji. Zamierzałem zabić tego śmiecia za to, co zrobił Rachel. Widocznie za pierwszym razem oberwał niewystarczająco. Najbardziej szkoda mi dziecka. Nie wyobrażałem sobie, przez co przechodził. Tyle czasu nie widział się z mamą, a nie miałem nawet pewności, że Matt go nie uderzył. Wymierzę sprawiedliwość o wiele lepiej, niż zrobiłby to jakikolwiek Sąd.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz