Zbierałem się do tej rozmowy zbyt długo. Powinienem porozmawiać z April dużo wcześniej. Zasłużyła, żeby znać prawdę na temat śmierci swojego taty. Najlepiej od razu, ale sam musiałem sobie z tym poradzić. Czułem się winny, ale ostatnio coraz częściej docierało do mnie, że nie miałem na to wpływu. Nie mogłem mu już pomóc, mimo że bardzo chciałem. Dlatego dziś umówiłem się z siostrą. Nie chciałem, żeby ktoś przerwał nam tę rozmowę. Byłem gotów, że April mnie obwini, że się wścieknie. Ale trochę liczyłem, że spróbuje mnie zrozumieć. Miałem już dość koszmarów, które czasami jeszcze mnie prześladowały. Nie wiedziałem, czy kiedyś się ich pozbędę. Chciałbym.
Przykro mi, że musiałem zostawić moją rodzinę na kilkanaście godzin. Może tak być, że zostanę u siostry na noc. Nie chciałem jej zostawić z tymi informacjami samej. Nie musiała sobie z nimi radzić sama jak ja. Miała brata, na którego zawsze mogła liczyć.
Heather miała już dwa miesiące i z każdym dniem zaskakiwała mnie coraz bardziej. Czytałem dużo na temat niemowlaków, ale widzieć na własne oczy jak twoje dziecko rośnie, było czymś niesamowitym. Heather unosiła już główkę, żeby mieć lepszy widok na biegających wokół niej braci. Jej krzyki były głośniejsze. Szczególnie gdy upominała się o coś w nocy. Budziła się dwa razy i zdarzało się, że nie zasypiała od razu, a czasami dopiero nad ranem. Wykończy mnie to, ale starałem się wstawać za każdym razem.
Raz udałem, że nie słyszałem jej płaczu. Rachel położyła wtedy nakarmioną córeczkę obok mnie i wyszła. Byłem przerażony. Musiałem poczekać aż zaśnie, a później odłożyć ją do łóżeczka tak, żeby się nie obudziła. Żona spała wtedy na kanapie i rano nie odezwała się do mnie słowem. Od tamtej pory ustaliliśmy, że będziemy się wymieniać. Jedną noc wstawała ona, drugą ja. Tak było łatwiej.
Pracowałem w domu, a do wydawnictwa jeździłem raz w tygodniu. Podpisywałem wszystkie dokumenty, zwoływałem spotkania, żeby wiedzieć co w firmie i wracałem do domu. Annie doskonale sobie radziła.
Nie potrafiłem zostawić Rachel samej z dzieciakami, mimo że wiedziałem, że świetnie dawała sobie radę. Jednak chciałbym być obecny jak najwięcej w życiu córeczki. No, przynajmniej w pierwszych miesiącach jej życia. Później, wrócę do pracy na całe dnie. Ktoś musiał zarobić na tę trójkę maluchów, na ich przyszłość i zachcianki żony, które akurat nie były wielkie.
– Przykro mi, że muszę was zostawić. - Spojrzałem na Rachel, która karmiła córeczkę.
Moja mała ślicznotka. Patrzyła na mnie tymi swoimi dużymi oczkami. Uwielbiałem ją. Nie mogłem uwierzyć, że przyczyniłem się do stworzenia tego maleństwa. Chyba zwariowałem, bo zachwycałem się swoim dzieckiem, jakby było jedyne na świecie. Nie mogłem zapomnieć, że miałem też super synów, którzy z każdym dniem robili się coraz mądrzejszy, a z Anta to się zrobił mały cwaniak.
– Musicie porozmawiać. - Uśmiechnęła się do mnie. – Paul, nie mam ci tego za złe. Poradzimy sobie. I tak spędzasz z nami prawie każdą chwilę. Nie spodziewałam się, że będziesz na każde zawołanie Heather.
Też się tego nie spodziewałem. Kiedyś córeczka będzie się ode mnie odganiać, bo będzie miała dość swojego kochanego, nadopiekuńczego ojca.
– I twoje. - Pocałowałem ją.
– Słucham? - Zdziwiła się. – Wcale nie.
Nie rozumiałem, czemu się tego wypierała. Nie miałem nic przeciwko jej zachciankom. Jednak zazwyczaj musiałem zachęcać wiele razy, żeby powiedziała, na co miała ochotę.
– A szkoda. - Zaśmiałem się.
– Lepiej już idź. - Odepchnęła mnie lekko. – Papa.
Zanim pojechałem do siostry, podjechałem do wydawnictwa podpisać kilka dokumentów. W przyszłym tygodniu miałem zamiar przedstawić Annie pomysł, który miałem nadzieję, że jej się spodoba. Długo się nad tym zastanawiałem, ale wiedziałem, że podjąłem dobrą decyzję. Chciałem, żeby została moim wspólnikiem. Będzie tak samo ważna w wydawnictwie, jak ja. Zasłużyła na to już dawno. Udowodniła, że zawsze mogłem na nią liczyć, a sprawy firmy były dla niej ważniejsze niż inne rzeczy.
– Annie, znajdź w przyszłym tygodniu dla mnie czas.
– Przed czy po spotkaniach, które za ciebie przejęłam? - Spojrzała na mnie, unosząc brew.
Rozumiałem, że była zła z obowiązków, które na nią spadły, ale jej wynagrodzenie ostatnio poszło w górę. Nie powinna narzekać. Nie rzucę wszystkiego, żeby siedzieć w pracy. Rachel i Heather teraz potrzebowały mnie bardziej, a ja i tak wykorzystywałem każdą wolną chwilę, żeby popracować. Poza tym byłem tutaj szefem i mogłem sobie pozwolić na to, żeby moi pracownicy odwalali całą robotę
– Oddaj kilka swoich obowiązków innym.
Co za problem? Na pewno były rzeczy, które ktoś mógłby zrobić za nią.
– Zrobiłabym to, gdyby nie to, że od dłuższego czasu ciężko mi znaleźć odpowiednią osobę.
– Zajmę się tym, jak wrócę do pracy. - Uśmiechnąłem się.
– A właściwie to ile potrwa ten twój tacierzyński? - Spojrzała na mnie.
Śmiesznie to brzmiało. Nie wiedziałem, ile powinienem zostać w domu. Może, dopóki Rachel mnie nie wygoni? Chciałbym spędzać z córeczką każdą jej chwile, mimo że czasami wykańczała mnie opieka nad trójką maluchów. Dobrze było uciec od nich na kilka godzin.
– Chciałbym jeszcze przez jakiś czas pomóc Rachel. Wiesz, tym razem nie musi być sama z niemowlakiem.
– Rozumiem. Dam sobie radę, ale przysięgam, że po twoim powrocie idę na urlop. Dłuuugi. - Zaśmiała się.
Jasne. Już to widziałem, przecież ta kobieta nie wytrzymałaby bez pracy tygodnia.
April była zadowolona na mój widok, co mnie zaskoczyło. Obawiałem się, że po tym, co jej powiem, nie będzie mnie już chciała widzieć.
– Opowiadaj tatusiu jak tam moja mała Heather? - Uśmiechnęła się.
Moja siostra uwielbiała dzieciaki, odkąd dowiedziała się, że Rachel z Luciem ze mną zamieszkała. Później oszalała na punkcie Anta, a teraz do tego grona miała moją córeczkę. April była najlepszą ciotką chłopców. Będzie kiedyś wspaniałą matką. Oczywiście jak znajdzie odpowiedniego faceta i liczyłem, że nie będzie to ten debilny policjancik.
– Rośnie jak na drożdżach. - Usiadłem obok niej.
– Przy tym ile je wcale się nie dziwie. - Zaśmiała się.
To prawda, że moja córeczka to mały głodomorek, ale Rachel zapewniała mnie, że to normalnie i minie. Nie będziemy mieć małego grubaska. No cóż, i tak bym ją kochał, moją małą ślicznotkę.
– Nie śmiej się z mojego dziecka! - Zagroziłem.
– Musisz mi przywieźć któregoś dnia chłopców. Stęskniłam się za nimi.
– To przyjedź do nas na weekend. Myślisz, że tak łatwo mi będzie oddać swoje dzieci?
– Jesteś świetnym tatą. - Uśmiechnęła się.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
רומנטיקהPaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...