65.

5.3K 219 14
                                    

Pojechaliśmy wszyscy na lotnisko odwieźć April, która w końcu zdecydowała się na powrót do Paryża. Nie powiem, żeby była zadowolona z tego powodu, ale nie miała innego wyjścia. Naprawdę nie chciałem, żeby wyjeżdżała, ale nie chciałbym, żeby zmarnowała sobie życie. Byłbym głupi, gdybym pozwolił jej rzucić studia, tylko dlatego, że miała gorszy okres w życiu. Każdy z nas taki miał. Przecież po studiach nie musiała od razu iść do pracy. Dzięki moim pieniądzom po powrocie do Stanów, przez jakiś czas będzie mogła korzystać z życia, aż w końcu znudzi jej się bezrobocie. Znając moją siostrzyczkę, znudzi jej się po miesiącu. Już teraz byłem z niej dumny, a przecież nie skończyła jeszcze studiów.

Chłopcy biegali po całym lotnisku, a Rachel ciężko było ich uspokoić. Widziałem, że chciałaby poprosić mnie o pomoc, ale nie wiedziała, czy powinna. Będę musiał z nią porozmawiać na ten temat. Skoro potrzebowała pomocy przy dzieciach, nie powinna mieć oporów, żeby mnie o to poprosić. Zgodziłem się, żeby być ich tatą, więc powinienem liczyć się z tym, że wiązało się to z obowiązkami. Nie miałem nic przeciwko. Powinienem też chyba sam się wykazać.

– Ant, chodź do mnie – zawołałem młodszego chłopca, który grzecznie wykonał moje polecenie i wziąłem go na ręce. – Możesz być grzeczny, przez chwilę?

– Przecież jestem – oburzony skrzyżował ręce.

Serio? Chyba nie myślał, że byłem ślepy. Czasami zastanawiałem się, czy byłem taki sam w jego wieku, czy gorszy. Szkoda, że na te pytania nikt mi już nie odpowie. To wspomnienia, których nikt mi nie wróci. Żałowałem, że tak mało pamiętałem z czasów, gdy byłem dzieckiem.

– Dobrze, a możesz być dłużej? - Uśmiechnąłem się.

– Tak.

No i po problemie. Zaczynałem podejrzewać, że mały coś kombinował, dlatego tak łatwo mi poszło.

Luc w tym czasie trochę się uspokoił i stanął przy Rachel, która w końcu odetchnęła z ulgą. Moja siostra właśnie oddała swoje bagaże i wróciła się z nami pożegnać.

– Zostawiam was w takim stanie i w takim samym chcę was zastać, jak wrócę. - Zerknęła na Rachel, a następnie spojrzała na mnie. – Odwalisz jeszcze jeden taki numer, a sama powieszę cię za jaja.

– April! – wrzasnąłem, zasłaniając rozbawionemu Antowi uszy. – Nie przy dzieciach.

Szczerze mówiąc, mnie to bawiło, ale starałem się być przykładnym ojcem.

– Matką polką to ty nie będziesz. - Zaśmiała się. – Przyjedź do mnie niedługo.

– Postaram się. - Objąłem ją ramieniem. – Od razu daj mi znać, jak będzie się coś działo.

– I rzucisz dla mnie wszystko?

– Tak. - Patrzyłem na nią. – Jeśli będzie trzeba, będę przy tobie, jak ty przy mnie i będę tak samo upierdliwy.

Byłem jej bardzo wdzięczny, że pomagała mi przy dzieciakach, gdy Rachel była w szpitalu. Musiała też wiedzieć, że mogła liczyć na mnie zawsze. W końcu była moją młodszą siostrą, której powinienem pilnować.

– Rachel – podeszła do niej i się przytuliła – nie pozwól mu wychodzić z domu. No oczywiście, oprócz pracy.

Nie zamierzałem wychodzić nigdzie bez Rachel. Znaczy, oprócz pracy. Byłem chyba na etapie spędzania ze swoją kobietą każdej wolnej chwili i miałem nadzieję, że to szybko nie minie. Nigdy tak bardzo nie zależało mi na żadnej kobiecie i zaczynałem odnosić wrażenie, że wiele przez to straciłem. Jednak cieszyłem się, że właśnie Rachel udało się ze mnie wydobyć tak silne uczucia.

– Jasne. - Roześmiała się, zerkając na mnie. – Będę za tobą tęsknić, April.

Moja siostra chyba sama przed sobą nie chciała się przyznać, że też będzie za nami tęsknić, bo wciąż ciągnęła swój wykład na temat tego, jak Rachel miała mnie traktować. A może pilnować?

– I trzymaj go krótko. Wystarczająco długo się szlajał.

– Nadal tutaj jestem – wtrąciłem, udając obrażonego.

– To dobrze, bo teraz się nie zerwiesz ze smyczy. - Zaśmiała się.

– Gdzie maś tę smyc? - Ant przyglądał mi się dokładnie, a potem zerknął na brata. – Luc, a może to nie siostrzyczka, a piesek?!

Na te słowa wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, no oprócz Antona, który nie widział w swoich słowach nic zabawnego. Rozczochrałem mu włosy i przytuliłem do siebie.

– Ani siostrzyczka, ani piesek – wyszeptałem, ale zauważając, że chce zapytać o coś jeszcze, dodałem: – Braciszka ani żadnego innego zwierzątka też.

– Szkoda – powiedział naburmuszony.

– Mam już waszą trójkę, to zoo mi wystarczy – odezwała się Rachel.

Bardzo się cieszyłem, że wracał jej humor. Nie sądziłem, że szybko zacznie się cieszyć codziennością, jak dawniej. Taką właśnie ją kochałem.

– Mamo – oburzył się Luc – ale zoo to zwierzątka, a my przecież jesteśmy ludźmi.

– Człowiekami, Luc. Człowiekami – poprawił go brat.

Pokręciłem głową, powstrzymując śmiech i patrzyłem, jak siostra się od nas oddalała. Nie sądziłem, że będzie mi ciężko, że musiała w końcu wrócić do siebie. Przyzwyczaiłem się już do jej obecności w moim domu, każdego dnia. Może dlatego, że nie było wtedy przy mnie rudowłosej. Czułem się po prostu samotny.

– Wracamy? - Rachel oparła głowę na moim ramieniu.

– Tak – odpowiedziałem, ale staliśmy tam jeszcze chwilę.

Tak jakbym liczył, że moja siostra zawróci i pożegna się z nami jeszcze raz.

Złapałem swoją kobietę za dłoń, a ona pogoniła chłopców przed siebie. Nigdy chyba nie zrozumiem, skąd dzieci miały tyle siły, żeby robić hałas przez cały dzień. Idąc przez lotnisko, nie musieliśmy się martwić, że po drodze zgubimy któregoś z chłopców. Nie było szans, krzyczeli tak głośno, że nie dało się ich nie słyszeć. Miałem nadzieję, że dzisiaj będą wykończeni i szybko padną spać, bo zamierzałem zająć się dzisiejszej nocy ich mamusią.

– Tęsknisz za nią. - Uśmiechnęła się Rachel, gdy staliśmy przed samochodem.

Chłopcy już siedzieli w swoich fotelikach i chyba się o coś sprzeczali.

– Nauczyła się gotować. - Zaśmiałem się, obejmując jej w talii.

– Tak, to na pewno chodzi o obiadki.

– Masz rację. - Patrzyłem jej w oczy.

– To dobrze o tobie świadczy. - Pocałowała mnie w policzek. – Jesteś świetnym bratem.

– Będę świetnym facetem. Postaram się. - Pogłaskałem ją po policzku i się uśmiechnąłem. – Dobrym partnerem, może kiedyś mężem.

To dziwne, że pomyślałem o małżeństwie. Do tej pory nawet nie byłem w poważnym związku i nie wiedziałem, czy mi się to uda, a teraz wyskakiwałem z czymś takim. Oczywiście nie wyobrażałem sobie już życia bez Rachel, ale czy naprawdę to znaczyło, że musiałem dać się zaobrączkować?

– Wrócimy do tej rozmowy. - Zaśmiała się, odrywając ode mnie i wsiadła do samochodu.

Miałem nadzieję, że wrócimy.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz