Dzisiaj odwiozę rodzinkę swojej siostry do jej domu. Po miesiącu stwierdziła, że najwyższa pora wrócić do siebie. Nie to, żebym narzekał, ale miała rację. Nie wiedziałem, kto cieszył się z tego powodu bardziej. Najmniej potrafili ukryć to chłopcy. Ucieszyli się tak, że aż mi zrobiło się przykro. Na szczęście April uwielbiała moich synów i nie była w stanie się na nich gniewać. Ant z Luciem chyba nie polubili Dextera. Zmienią zdanie, gdy nie będą mieć go na co dzień, a na pewno, gdy podrośnie i będą mogli się z nim bawić. Przed ten czas przyzwyczaiłem się do obecności April i jej męża. Oczywiście nie rozmawiałem z Destreyem. Czasami tylko zapytałem, jak sobie radzili z synem. Nie mieliśmy o czym z nim rozmawiać. Gdy już Dexter zaczął normalnie zasypiać i nie robił nocnych awantur, dało się z nimi żyć. Najcięższe były dwie pierwsze noce. Dały w kość nam wszystkim. Nawet Heather chodziła rozdrażniona, ale wszystko wróci do normy. Nasza córeczka za kilka dni znowu będzie aniołkiem. Taką przynajmniej miałem nadzieję.
Trzymałem na rękach Heather, która tuliła się do mnie od rana. Nie było mowy, że przekazać ją komukolwiek innemu. Do Rachel szła tylko w chwili karmienia.
– Masz nas odwiedzać. - Siostra spojrzała na mnie. – Jeśli nie, obrażę się na ciebie, obiecuję.
Nie zostawię jej samej. Jeszcze będzie miała dość moich wizyt.
– Jeśli mały terrorysta przestanie was szantażować, będę wpadać częściej. - Zaśmiałem się.
Nie zamierzałem zostawić siostry na łasce Destreya. Ten facet nawet nie potrafił zarobić na swoją rodzinę. Kiedyś moja siostra zrozumie, jakim był nieudacznikiem i może go pogoni. Nie miałbym nic przeciwko, jeśli zniknąłby z jej życia. Oczywiście nie życzyłem mu źle.
Nie było opcji, żebym zostawić Heather, więc pojechała z nami. Na szczęście zasnęła w drodze powrotnej.
– W końcu cisza. - Usiadłem obok Rachel na kanapie i objąłem ją ramieniem.
Przynajmniej do czasu aż dzieciaki nie wstaną i narobią hałasu. Jednak hałasy tej trójki byłem w stanie znieść. Już się do nich przyzwyczaiłem, ale byłem pewny, że nie chciałem w najbliższym czasie kolejnego dziecka. Nie było mowy, żebym znosił krzyki czwórki dzieci, do tego dwójki płaczących maluchów. Może kiedyś, jak Heather podrośnie.
– Delektuj się, póki możesz. - Roześmiała się.
Z miłą chęcią zostawiłbym dzieci na jeden dzień z opiekunką. Kilka godzin odpoczynku od własnych dzieci, to chyba nie było nic złego. Kochałem je bardzo, ale potrafiły wykończyć. Nie wiedziałem, skąd dzieciaki brały siłę, kiedy ja już nie miałem ochoty na nic innego jak sen.
– Też powinnaś. - Zamknąłem jej usta pocałunkiem.
Czasami brakowało mi chwili kiedy mieliśmy więcej czasu dla siebie. Łatwiej było wyrwać się z domu, gdy byli tylko chłopcy i April nie miała swojego dziecka. Jednak nie zamieniłbym tego, co miałem. Byłem szczęśliwy.
– Paul – jęknęła. – Dzieciaki zaraz wstaną.
Oby nie. Chłopcy już wczoraj oznajmili, że będziemy musieli odbyć zaległy mecz w piłkę nożną. Byłem pewny, że nie zamierzali mi odpuścić.
– Nic złego nie robię. - Spojrzałem na nią z uśmiechem.
Oczywiście miałem ochotę na seks, ale byłem zbyt zmęczony. W tej chwili bardziej pocieszyłbym się wizją snu.
– I nie rób dalej. - Spojrzała na mnie.
– Ale nie masz ochoty w ogóle... – nie dokończyłem, bo zatkała mi usta ręką.
To urocze, że po tylu latach razem potrafiła być jeszcze wstydliwa. Wydawałoby się, że będzie umiała mówić normalnie o seksie, zwłaszcza że w łóżku wcale nie była niewiniątkiem.
– Miałabyś. - Uśmiechnąłem się zadziornie, gdy zabrała rękę.
– Przestań. - Uderzyła mnie lekko w ramię. – Jesteś ostatnio niewyżyty.
Co proszę? Niemożliwe. Nawet nie byłem pewien czy uprawialiśmy seks raz w tygodniu. Fakt, że nie wystarczał mi wtedy szybki numerek, ale to nadal mało. Powinna mnie zrozumieć.
– Niemożliwe. - Schyliłem się, żeby pocałować ją w szyję. – Podoba ci się to.
– Od zawsze. - Wplotła dłoń w moje włosy.
Po południu znalazłem chwilę na odpoczynek, ale tylko chwilę. Niestety zadzwoniła Annie i musiałem natychmiast zjawić się w wydawnictwie. Jeden z naszych ważnych klientów zażyczył sobie spotkania ze mną. Miał do tego prawo. Miał szczęście, że to nie była błaha sprawa. Odbyłem przy okazji comiesięczne spotkanie organizacyjne z moimi pracownikami. Musiałem wiedzieć, jak szła im praca i czy zasłużyli na podwyżki przed świętami. W ciągu ostatniego roku nie odnotowaliśmy żadnych strat, a mieliśmy nawet spore zyski. Annie upierała się, że to jej zasługa, ale milczałem. Nie zamierzałem dać jej satysfakcji. Musiała wiedzieć, że w tej branży nie mogliśmy spocząć na laurach. Jeśli przestaniemy być czujni, ktoś przejmie rynek. Nie mogłem na to pozwolić. Firma była dla mnie ważna. Miałem nadzieję, że moje dzieci kiedyś ją przejmą. O pieniądze nie musiałem się martwić. Tego akurat im nie braknie. O tym powinien pomyśleć każdy facet, zanim założy rodzinę. Myślałem o swojej siostrze. Gdyby nie ja, zostałaby z niczym. Jej mąż nie nadawał się do żadnej roboty.
– Niedługo będziemy potrzebować więcej ludzi do pracy. - Annie spojrzała na mnie.
Nie wiedziałem, czemu ta kobieta uparła się, że koniecznie musieliśmy kogoś zatrudnić. Do tej pory świetnie dawaliśmy sobie radę w swoim gronie. Poza tym Rachel zamierzała wrócić do pracy. Nie wiedziałem kiedy. Nie śpieszyło jej się i dobrze. Miejsce dla niej będzie zawsze.
– Nie teraz.
Każdego nowego pracownika musiałbym dokładnie sprawdzić, a nie miałem na to czasu. Miałem na głowie dzieci, April i jej dziecko, do tego jeszcze jej mąż. Musiałem się najpierw zająć swoimi sprawami prywatnymi.
– Paul, ostatnio tylko tutaj bywasz. - Stanęła przede mną, krzyżując ręce na piersiach.
I co z tego? Byłem szefem, więc nie musiałem pracować dzień w dzień po osiem albo dziewięć godzin jak inni. Ten etap miałem już za z sobą. Gdyby pomyślała też, by tak mogła. Tylko że ona wolała pomagać innym, którzy się nie wyrabiali niż dorzucić im dodatkowe obowiązki. Właśnie dlatego to ja byłem szefem nie ona.
– Nie mogę sobie teraz pozwolić na nowych pracowników.
– A może to najlepszy moment?
– Czy mam cię przerzucić do kadr? - Spojrzałem na nią. – Złóż wnioski, oni to przejrzą i wybiorą kandydatów. Jak komplet dokumentów trafi do mnie na biurko, zajmę się tym. Coś jeszcze?
– Dupek z ciebie, Paul – powiedziała wkurzona.
Też mi nowość.
– Od zawsze to wiedziałaś. - Zaśmiałem się.
CZYTASZ
Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]
RomancePaul- facet, który ma dobrą pracę, cudowną kobietę, o którą długo się starał nie potrafi zrezygnować z nocnych rozrywek z przypadkowymi panienkami. Jego relację z partnerką opierają się na kłamstwie. Czy będzie w stanie się zmienić i przyznać do li...