134.

3.5K 192 2
                                    

Rano wróciłem do domu. April była wściekła. Wyzywała mnie po przekroczeniu progu domu. Byłem pijany. Nie pamiętałem, jak wsiadałem do taksówki. Podejrzewałem, że Annie mnie do niej wsadziła. W domu obudziłem się na kanapie. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Powinienem zajmować się dziećmi. April pewnie myślała, że poszedłem do klubu. Nie zrobiłbym tego swojej żonie!

– Myślisz tak. - Spojrzałem na nią wściekły.

Czasami wkurzał mnie ten jej brak zaufania. Rozumiałem, że nawaliłem, ale się starałem. Nie ciągnęło mnie już do innych kobiet. Moje małżeństwo było dla mnie święte.

– A co miałam myśleć?! – podniosła głos. – Wróciłeś pijany, rano! Pomyślałeś o chłopcach, ty egoistyczny dupku?!

W tym problem, że nie myślałem o niczym. Chciałem tylko odreagować stres ostatnich dni. Przy Rachel udawałem, że dawałem sobie radę. Potrzebowała mojego wsparcia.

– A lepiej byłoby, gdybym wrócił pijany? - Wyciągnąłem z kieszeni telefon, który zaczął dzwonić i rzuciłem w stronę April.

Niech dowie się, gdzie byłem, skoro mi nie wierzyła. Siostra uspokoiła się, dopiero gdy okazało się, że to Annie, która zadzwoniła zapytać, czy dotarłem do domu.

– Zadowolona? - Poszedłem do kuchni po butelkę wody. – Dzieci jeszcze śpią?

– Gdybyś do nich zajrzał, to byś wiedział. - Skrzyżowała ręce na piersi.

Dzisiaj już nie mieliśmy o czym rozmawiać. Była na mnie wściekła. Będzie się wyżywać na mnie przy każdej możliwej okazji. Na szczęście dom był duży i mogliśmy się unikać.

Poszedłem do pokoju chłopców. Niestety Anton z Luciem już nie spali. Miałem nadzieję, że zdążę wziąć jeszcze prysznic, zanim wstaną.

– Gdzie byłeś? - Luc na mnie spojrzał.

Zazwyczaj to młodszy zadawał mi pytania. Ostatnio Lucas był bardziej otwarty i cieszyło mnie to. Chciałbym, żeby taki był zawsze. Nie musiał się już bać, że ktoś go skrzywdzi. Nie pozwolę się zbliżyć Mattowi do mojej rodziny. Nie musiał się go bać.

– U mamy. - Usiadłem obok niego.

Po chwili dosiadł się do nas Anton.

– A później? - Ant, jak zawsze był podejrzliwy.

On jedyny nie miał problemy mówić o tym, co myślał. Zawsze zadawał pytania, których nie zadałaby jego mama. Ona bała się odpowiedzi. Mogła pytać o wszystko, nic już nie musiałem ukrywać. Nie chciałem mieć przed żoną tajemnic.

– Byłem u cioci Annie. - Pogłaskałem go po głowie. – Możemy później pojechać do mamy.

Liczyłem na to, że się ucieszą. Nie widzieli się, odkąd trafiła do szpitala. Na pewno się stęsknili. Ona bardziej. Kochała swoje dzieci. Była idealną matką i nie żałowałem ani trochę, że to właśnie ją wybrałem na żonę i matkę swoich dzieci. Nie ukrywałem, że chciałbym jeszcze kiedyś mieć kolejne dziecko. Nie teraz, ale może za pięć lat. Chociaż nie sądziłem, żeby nam się to udało. Już teraz okazało się, że Rachel cudem zaszła w ciążę. Dobrze, że dostałem szansę zostać ojcem. Takim z krwi i kości, chociaż to wcale nie zmieniło moich uczuć do chłopców. Będą nadal moimi synami.

– Dobrze. - Uśmiechnął się Lucas i przytulił do mnie. – Tato, ale nadal kochasz mamę?

Cały czas. Nie musiał się o to martwić. Nie zamierzałem już ich zostawić. Byliśmy rodziną i byli dla mnie najważniejsi.

– Oczywiście. - Spojrzałem na niego. – Bardzo ją kocham.

– To dobrze.

Poprosiłem chłopców, żeby zeszli do April, która przygotuje im śniadanie. Przynajmniej miałem nadzieję, że to zrobi. Mogła obrażać się na mnie, ale nie na dzieci. W tym czasie wziąłem zimny prysznic. Nie mogłem za każdym razem uciekać, gdy nie radziłem sobie z problemami. Potrzebowałem rozmowy. Jednak rozmowa z Annie okazała się zbyt ciężka, żeby przyjąć ją na trzeźwo.

Gdy zszedłem na dół, było cicho, zbyt cicho.

– April?! – krzyknąłem, wchodząc do salonu.

– Nie drzyj się! – odpowiedziała, wchodząc do domu.

Dzieci ganiały w ogrodzie za piłką. Mieli przy tym sporo zabawy.

– Porozmawiasz ze mną? - Zerknąłem na nią.

– Nie. - Skrzyżowała ręce na piersiach.

– Chciałbym ci powiedzieć coś ważnego. Jak tylko Rachel wróci do domu.

Dawno już powinniśmy odbyć tę rozmowę. Chodziło o śmierć ojca April. Zasługiwała, by wiedzieć, jak było naprawdę. Nawet jeśli znienawidzi mnie za to, że nie umiałem mu pomóc. Musiałem jej w końcu to powiedzieć, bo miałem dość męczących mnie koszmarów, które znowu wróciły. Nie chciałem martwić tym żony. Za kilka miesięcy urodzi nam się dziecko. Będzie zmęczona i nie wyobrażałem sobie, żeby wstając do córeczki, musiała jeszcze męczyć się z myślą, że nie było mnie akurat obok, bo wyszedłem przed dom po kolejnym koszmarze. Robiłem tak za każdym razem. Myślałem, że tego nie zauważała. Zawsze, gdy wracałem do łóżka, spała. Rano też nic nie wspominała. Myślała, że to przez nią. Tylko dzięki niej miałem siłę wrócić do łóżka i przetrwać jakoś resztę nocy.

– Nie mam ochoty słuchać twoich spowiedzi. - Machnęła ręką.

– Chcę tylko porozmawiać o naszych rodzicach. - Usiadłem na kanapie. – Tylko tyle.

– Co cię nagle wzięło na wspominki? - Spojrzała na mnie.

– Jest kilka rzeczy, które powinnaś wiedzieć.

– Nie jesteś moim bratem? - Zaśmiała się. – Akurat w to bym uwierzyła.

Pewnie byłoby jej łatwiej, ale czy inny brat potrafiłby zadbać o jej przyszłość? O jej życie? Wątpiłem. Z tym akurat dałem sobie radę. Mogła skończyć wymarzone studia. Teraz spełniała się w wybranym przez siebie zawodzie. Miała swój dom, a nie wynajmowane mieszkanie, jak większość jej rówieśników. O nic nie musiała się martwić. Mogłaby nie pracować, bo zabezpieczyłem ją finansowo do końca życia, ale tego akurat jej nie powiedziałem. Jeszcze by to wykorzystała.

– Niestety jestem. - Patrzyłem, jak zajęła miejsce obok mnie.

– Głupi jesteś. - Walnęła mnie w ramię. – Mimo wszystko jesteś moim bratem. Jedyną rodziną, jaką mam. Dzięki tobie jest większa. Cieszę się, że mamy Rachel i dzieciaki.

– Zawsze chciałem dla ciebie dobrze. - Przytuliłem ją. – Przepraszam.

– Paul, nic już nie zmieni tego, kim dla siebie jesteśmy. - Spojrzała na mnie. – Nie tylko rodziną, ale i przyjaciółmi. Pamiętaj o tym.

Chciałbym jej wierzyć, ale bałem się, że to, co powiem o jej ojcu, sprawi, że spojrzy na mnie inaczej. Zacznie mnie winić za jego śmierć. Tak, jak ja robiłem to do dziś. Byłem tam, a nie mogłem zrobić nic, żeby pomóc. Chciałem pomóc, ale byłem za młody.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz