152.

3K 150 21
                                    

– Paul, co ty kombinujesz? - Rachel spojrzała na mnie zaciekawiona, gdy pakowałem nasze walizki.

Chciałem to zrobić w tajemnicy przed nią, ale była zbyt ciekawska. Tę cechę dzieciaki odziedziczyły po niej. Już dawno chciałem zabrać Rachel na jakąś wycieczkę. Ją i maluchy. Wiedziałem, że do tej pory poza wycieczką do Paryża, gdy odwiedzaliśmy moją siostrę, nie była nigdzie. Teraz mieliśmy okazję. Zabierzemy ze sobą dzieciaki, ale w razie problemów załatwimy im nianię na czas pobytu. Należało nam się trochę spokoju. Destrey zaopiekuje się przez dwa tygodnie moją siostrą. Powinien dać sobie radę. Poza tym moja sekretarka będzie miała ich na oku. To ostatni raz, kiedy ją wykorzystam.

Po moim powrocie Annie zdecydowała się wziąć miesiąc urlopu. Byłem przekonany, że nie wytrzyma tyle czasu bez pracy, ale należało jej się wolne. Na ten czas będę musiał wrócić do pracy na stałe. Nie będę mógł nikomu powierzyć wtedy swoich obowiązków. W domu będą widywać mnie o wiele mniej niż do tej pory. Musiałem zadbać o swoją firmę, jeśli chciałem, żeby mojej rodzinie nic nie zabrakło. Miałem więc nadzieję, że maluchy wybaczą mi chwilowy pracoholizm.

– Zabieram was gdzieś. - Domknąłem ostatnią walizkę i podszedłem do Rachel. – Na małe wakacje. Należą nam się.

– A co z dziećmi? - Zmarszczyła brwi. – Twoja siostra nie może z nimi teraz zostać.

Doskonale o tym wiedziałem. Nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby zostawić któreś z moich dzieci z ciężarną April. Poza tym nie sądziłem, żebym wytrzymał bez nich kilka dni. Wydawało mi się, że jeszcze chwila, a będą ode mnie uciekać.

– Myślisz, że chcę ich zostawić na dwa tygodnie? - Uśmiechnąłem się szeroko. – Nie ma mowy. Jadą z nami.

– O nie. - Jęknęła. – Więc to wcale nie będą wakacje.

– Rachel – złapałem ją za ramiona – o wszystko zadbam. Spodoba ci się.

Polecimy do Grecji. Było wiele miejsc, które chciałbym odwiedzić, ale podejrzewałem, że tam spodoba się mojej żonie. Leżenie na plaży powinno również spodobać się dzieciom. Nikt nie będzie przez te kilka dni niczego od nas wymagał. Będziemy wylegiwać się całymi dniami.

– Zobaczymy. - Uśmiechnęła się. – Jeśli nie uda ci się zapanować nad maluchami, będziesz mi winny wakacje.

Jeszcze jedne? Myślałem, że ciężko będzie przekonać ją do tego wyjazdu. Rachel się zmieniła. Nie była już nieśmiałą i naiwną dziewczyną. Podobało mi się, że przestała mieć problem z wydawaniem moich pieniędzy na swoje zachcianki, chociaż nadal nie miała ich wiele. Jednak chętniej przyjmowała prezenty.

– Naprawdę? - Rozbawiony spojrzałem na nią. – A jak to sobie wyobrażasz?

Gdybyśmy mogli, zabrałbym ją w każde miejsce, jakiego do tej pory nie miała okazji zobaczyć. Nie mogliśmy sobie jednak pozwolić, żeby rzucić wszystko i wyruszyć w nieznane. Może kiedyś, jak dzieci podrosną, a moja siostra w końcu się ustatkuje.

– Nie wiem. - Wtuliła się we mnie.

– Coś wymyślę. - Pocałowałem ją. – Może skorzystamy z drzemki Heather i...

– I co? - Spojrzała na mnie. – Ugotujesz nam obiad?

– Nie to miałem na myśli. - Zaciągnąłem ją do sypialni. – Obiadem zajmiemy się później.

Po naszej drzemce jak to nazwała Rachel, gdy zapytała moja siostra, zostałem wygoniony do szkoły po chłopców. Nieważne, że chciałem teraz spędzić czas z córeczką, która się obudziła.

Obawiałem się, że moja żona dostała telefon od nauczycielki i wolała rzucić mnie w ich paszczę. Jeśli Anton kogoś pobił, nie zamierzałem go tłumaczyć. Widocznie komuś się należało. Nie mogłem pozwalać, żeby ktoś bił mojego synka.

– Co nabroiliście? - Spojrzałem na Lucasa, bo młodszy nadal biegał z kolegami po boisku.

W końcu zauważyłem, że bawił się z innymi dziećmi, zamiast im dokuczać. Może one przestały dokuczać jemu. Mieliśmy spokój na jakiś czas.

– Nic. - Uśmiechnął się. – Tato, pójdziemy na lody?

Oho, ten uśmiech był podejrzany, ale wierzyłem mu. Na pewno byli grzeczni. Już tyle czasu nie było żadnej skargi ze szkoły. W domu też byli spokojniejsi, odkąd pojawiła się Heather.

– Jak tylko okaże się, że nikt na was nie naskarży. - Zerknąłem w stronę boiska, chyba koniec tej zabawy. – Ant!

– Tata! - Od razy do mnie podbiegł, krzycząc: – Idziemy na pizzę?

Chętnie, ale Rachel miała zrobić dla nas obiad. Nie chciałbym, żeby była zła, że zabrałem synów na pizzę. Może innym razem wyjdziemy wszyscy zjeść coś na miasto. Dzisiaj musieliśmy nacieszyć się tym, co przygotowała rudowłosa. Byłem pewny, że i tak będzie im spakować, niezależnie co ugotowała.

– Mama ugotowała dobry obiad. - Rozczochrałem mu włosy.

– No dobla. - Westchnął.

O nie, przecież już tak ładnie mówił.

– Co powiedziałeś? - Spojrzałem na niego.

– Dobra? - Zmarszczył brwi. – Że dobra.

Może się przesłyszałem.

Rachel rozmawiała z April. Nie chciałem im przeszkadzać, więc zabrałem chłopców na górę, żeby odrobili lekcje. Szło im to nawet sprawnie. Później zająłem się Heather, która nie odstępowała mnie na krok. Próbowała stawiać samodzielne kroki, ale jeszcze trochę się przewracała. Za to na czworaka uciekała tak szybko, że musiałem za nią biegać, żeby nie zrobiła sobie krzywdy.

– Mam cię! - Podniosłem córeczkę, gdy w końcu ją dogoniłem.

Uwielbiałem spędzać z nią czas. Nadal nie mogłem nadziwić się, jak wielu rzeczy nauczyła się przez kilka miesięcy. Doskonale pamiętałem dzień, gdy pierwszy raz wziąłem ją na ręce. Była tak malutka, że bałem się ją nosić, żeby nie zrobić jej krzywdy.

– Tu jesteś, tatusiu. - Usłyszałem za sobą rozbawioną April.

Nie rozmawialiśmy ze sobą jak kiedyś. Każde z nas bało się przygadać drugiemu. Chciałbym, żeby mówiła mi wszystko. Mogliśmy mieć odmienne zdanie, ale to nie znaczyło, że ją odrzucę. Była moją siostrą i nie potrafiłem się długo na nią gniewać i doskonale o tym wiedziała.

– Bawimy się. - Zerknąłem na nią, tuląc śpiącą córeczkę.

– Kto by pomyślał, że będziesz takim cudownym tatą. Paul, jeśli chodzi o mojego ojca... Przepraszam.

Kiedyś myślałem, że nie nadawałem się na ojca. Nie chciałem nim być, a teraz nie wyobrażałem sobie życia bez Heather. Nawet chłopców traktowałem jak własnych synów. Kochałem ich tak samo, jak córeczkę.

– Nie musisz. - Pokręciłem głową.

– Nie chciałam znać prawdy.

Ale zasłużyła na nią. Nie mogłem dłużej ukrywać, jak naprawdę zginął jej ojciec. Zbyt mocno mnie to męczyło. Nie radziłem sobie z tym. Koszmary nadal się zdarzały. Mniej niż kilka lat temu, ale były. Obawiałem się, że nigdy się ich nie pozbędę.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz