25.

6.9K 223 3
                                    

Zdezorientowany patrzyłem na nią i czekałem, aż odezwie się pierwsza. Ogólnie to musiałem przyznać, że była ładna. Wyglądała na tak samo pewną siebie, jak wtedy w klubie. Nie była ani trochę niewinna i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Może powinienem sobie z nią wyjaśnić, że nie miała na co liczyć, jeżeli po to tutaj przyszła. Nie powinniśmy pracować z kimś, kogo bzykałem.

Przetarłem dłonią oczy. W co ja się wpakowałem? Tak to było, jak, zamiast mózgu, używało się tego, co miało się między nogami.

– Możemy porozmawiać? – odezwałem się w końcu.

– Z miłą chęcią.

Wskazałem dłonią na swój gabinet i pozwoliłem, by szła przede mną. Annie spojrzała na mnie zdziwiona, a ja tylko wzruszyłem ramionami. Chyba zauważyła, że dziwnie się zachowywałem. Trudno było nie zauważyć. Co miałem jej powiedzieć? A to panna, którą niedawno pieprzyłem, bo wiesz, od długiego czasu zdradzałem twoją przyjaciółkę. Pokręciłem głową.

– Jak mnie tutaj znalazłaś? – powiedziałem, zamykając za sobą drzwi.

– Wcale cię nie szukałam. - Uśmiechnęła się. – Nie wiedziałam nawet, jak masz na imię.

– To, co tutaj robisz? - Stanąłem naprzeciwko niej, krzyżując ramiona na klatce piersiowej.

– Paul, tak? - Kiwnąłem głową. – To nie ma nic wspólnego z tobą ani tym, co robiliśmy w klubie. Nie tylko ty zmieniałeś tam partnerki, co weekend.

– Dobrze wiedzieć – odburknąłem.

– Twoje wydawnictwo ma szansę na dobrą reklamę, nie zmarnuj tego, tylko dlatego, że się ze mną przespałeś. - Usiadła na fotelu. – Mój ojciec się tym zajmuję. Twój pracownik już od dawna się stara o reklamę dla twojej firmy. - Wzruszyła ramionami. – Współpraca z twoim wydawnictwem to dla mnie wielka szansa i też nie zamierzam jej zmarnować.

– Akurat ty. - Usiadłem na fotelu obok, zakrywając twarz w dłoniach.

– Co ze mną nie tak? Świetnie sobie radzę, zobaczysz. - Poklepała mnie po ramieniu.

– Mam rodzinę i zdajesz sobie sprawę, że nikt nie wie... - Zerknąłem na nią.

– Że zdradzasz swoją kobietę? – dokończyła za mnie.

– Od pewnego czasu nie.

W ogóle, po co się jej tłumaczyłem? Dałem jej jeszcze więcej powodów, żeby zniszczyła mój związek.

– To świetnie. Nie zamierzam nic mówić. - Kolejny raz się uśmiechnęła. – To, co dzieje się w klubie, tam zostaje. My kobiety wcale nie jesteśmy lepsze od was.

– Co chcesz w zamian?

– Nic.

– Nie wierzę. - Podszedłem do okna. – Jak nasza współpraca nie wypali, polecisz do mojej kobiety albo do prasy? Nie powiesz nic pod warunkiem, że podpiszemy z tobą umowę? - Zerknąłem na nią przez ramię.

– Nie mam zamiaru. To twoje życie. Przestań się w końcu bać. - Podniosła się i stanęła za mną. – Możemy udawać, że nigdy się nie poznaliśmy, mnie to wcale nie przeszkadza. Jeżeli przyjdziesz do klubu i mnie tam spotkasz, możemy porozmawiać o seksie, zaliczyć kolejny numerek. Mam to gdzieś! – podniosła głos. – Praca, tylko to mnie interesuje i dlatego tutaj jestem. A twoje życie prywatne mam w nosie i moim też nikt nie powinien się interesować! - Wyszła, trzaskając drzwiami.

Nie wiedziałem, czy powinienem jej wierzyć. Kobietom czasami odbijało albo coś sobie wmówiły i chciały zrujnować facetowi życie. Nie raz to słyszałem, a nawet widziałem. Cholera! Jak miałem o wszystkim powiedzieć Rachel? Nie chciałem jej stracić. Nie byłem jeszcze gotowy, żeby wyznać jej całą prawdę.

Po wyjściu Evy w moim gabinecie od razu zjawiła się Annie.

– Co ona taka wściekła? - Wskazała na drzwi.

– Nie obchodzi mnie to. - Zająłem swoje miejsce przy biurku.

Niewiele myśląc, zadzwoniłem do Ralpha, zgadzając się na współpracę z Panną Johnson. Skoro tutaj przyszła, znaczyło, że Ralph widział w niej potencjał i współpraca mogła nam przynieść korzyści. Ok, spróbujmy.

Nie chcąc mierzyć się z pytaniami swojej sekretarki, po prostu wyszedłem, zostawiając ją zdezorientowaną na środku swojego gabinetu. Postanowiłem wyjść i napić się drinka. Świetny plan, pić w samo południe.

Podjechałem pod ulubiony bar kilka ulic dalej. Zauważając, że nie było zbyt dużego ruchu, nie było prawie nikogo, zająłem pierwsze z brzegu miejsce przy barmanie.

– Daj coś mocnego. - Oparłem się na łokciu.

– Szalejesz. - Nalał mi whiskey.

– Aż tak ze mną źle?

– Zazwyczaj przychodzisz wieczorem. - Wzruszył ramionami.

Ciekawe co, by zrobił na moim miejscu. Chyba każdy facet, który zdradzał swoją kobietę, bał się, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw. Cholera, mi zależało na Rachel. Może nie byłem w stanie przyznać się, że ją kocham, bo nadal nie wiedziałem, czy potrafiłem, ale nie chciałem jej zranić. Czemu zdałem sobie sprawę z tego tak późno?

– Chyba, gdzieś się już poznaliśmy. - Usłyszałem głos dziewczyny, która dosiadła się obok mnie.

– Nie są... – chciałem dokończyć, ale gdy na nią spojrzałem, odebrało mi mowę.

Nie za dużo tych spotkań na dziś? Wyglądała, o wiele ładniej niż w dniu, gdy widziałem ją po raz pierwszy. Nawet gdy odwiedziła mnie w szpitalu, nie wyglądała tak dobrze. W sumie to miło ją widzieć. Przynajmniej wiedziałem, że nic jej nie było.

– Nie sądziłam, że jeszcze cię kiedyś spotkam. - Uśmiechnęła się.

– Claire, na dziś kończysz robotę. - Barman wepchnął jej kilka banknotów w dłoń. – Jutro od dwunastej.

– Dzięki – dodała cicho.

– Myślałem, że pracujesz w nocnym klubie – powiedziałem kpiąco, upijając łyk whiskey.

– Zamknij się. - Uderzyła mnie w ramię. – Przestań traktować mnie jak dziwkę. - Przybliżyła się do mnie i wysyczała mi do ucha.

– Ty sama podzieliłaś się ze mną swoją historią. - Spojrzałem na nią wściekły.

Stała naprzeciwko mnie tak, że dzieliło nas kilka centymetrów. Nawet gdy siedziałem, nie dorównywała mi wzrostem, jednak nie spuszczała ze mnie wzroku. Ciekawe, jak długo wytrzyma.

– Przekręciłeś ją na swoją korzyść. - Nadal na mnie patrzyła.

– Nie obchodzi mnie to. -Zaśmiałem się. – Pamiętasz, już raz ci to powiedziałem? - Rzuciłem na blat banknot i ruszyłem w stronę drzwi.

Oparłem się o ścianę budynku i odpaliłem papierosa. Rozbawiło mnie, że wyszła za mną. Stanęła przede mną z rękoma opartymi na biodrach, krzywiąc się, gdy dmuchnąłem jej dymem w twarz.

– Zamierzasz się ode mnie odczepić? Czy to, że uratowałem ci życie, znaczy, że będziesz teraz za mną łazić? – spytałem rozbawiony, wdychając kolejną dawkę nikotyny.

Gdyby nie to, że była w wieku mojej siostry, może zaproponowałbym jej seks, a tak nie wiedziałem, na co liczyła.

– Nic od ciebie nie chcę. - Skrzyżowała ręce na piersiach. – Ok, chciałam cię poznać i tyle.

– Po co? - Spojrzałem na nią. – Nie jesteś mi nic winna. Jak widzisz, żyję i ty też. - Podszedłem do niej i rozczochrałem jej włosy. – Nie szukaj kłopotów ani mnie – wyszeptałem i odszedłem, zostawiając ją na środku chodnika.

Miałem wielką nadzieję, że tego dnia już nic mnie nie zaskoczy. Wystarczyło mi starych, jednodniowych znajomości. Postanowiłem wrócić do domu i miałem gdzieś, że powinienem wrócić do pracy.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz