78.

4.8K 218 24
                                    

Rachel umówiła się dzisiaj z Annie. Dlatego miałem zabrać dzieciaki do parku, wesołego miasteczka czy gdziekolwiek, skąd wrócimy dopiero wieczorem. O ile wczoraj cieszyłem się na takie rozwiązanie, dzisiaj dzieciaki wykazywały więcej entuzjazmu. Chyba zdałem sobie sprawę z tego, jak ten dzień będzie dla mnie męczący, ale nie mogłem zrezygnować. Zawiódłbym Rachel, a to ostatnia rzecz, jakiej bym chciał. Będę się świetnie bawił z dzieciakami.

Nie chciałem się narzucać, ale chciałbym, żeby Annie wiedziała, jak sprawa wyglądała z mojego punktu widzenia. Mógłbym jej to wyjaśnić, ale Rachel zrobi to lepiej. Chciałbym opublikować ten artykuł. Jednak jeżeli Annie nie wyrazi zgody, zniszczę go. Naprawdę. Były inne sposoby, żeby odnaleźć zaginioną osobę. O ile w ogóle była zaginiona. Może ta dziewczynka wiodła spokojne życie, a tym artykułem rozdrapałbym tylko niepotrzebne rany.

– Obiecałeś – przypomniała rudowłosa.

– Wiem. - Spojrzałem na nią. – Po prostu, nie wiem. Chciałbym być przy tej rozmowie.

– Paul, gdybyś był, nie byłoby żadnej rozmowy. - Podeszła do mnie i zarzuciła mi ręce na szyję.

– Dlatego sobie idę. - Pocałowałem ją. – Spędzimy męski dzień.

– Chłopcy na dziwki i alkohol są za młodzi. O klubach też zapomnij – zagroziła.

Oczywiście żartowała. Wiedziała, że nigdy nie zabrałbym dzieciaków w takie miejsca. Co jak co, ale trochę rozumu jeszcze miałem. Poza tym Ant z Luciem nie powinni poznać takich miejsc. Chciałbym, żeby mieli szczęśliwe rodziny. Można mieć dobry seks w szczerym związku. Nie trzeba szukać po klubach.

– Cholera, a właśnie tam chciałem ich zabrać. - Zaśmiałem się, widząc ją rozbawioną. – Zostają lody i pizza.

– Ma być męski wypad, żebyś pamiętał. - Pocałowała mnie. – Nie chcę być zazdrosna.

Bała się, bo miała problem z zaufaniem mi na nowo. Każda kobieta była dla niej zagrożeniem. Poza tym nie miała pewności, że żadna się już o mnie nie upomni. Postaram się, żeby nie musiała się o to bać. Od pewnego czasu byłem szczęśliwy. Nie szukałem wrażeń po klubach i dobrze mi z tym. Miałem Rachel, to wystarczy.

– Nie musisz. Kto by mnie chciał? Przecież drań ze mnie. - Poprawiłem jej włosy. – Kocham cię.

Nie chciałem mówić tego za często, ale musiała wiedzieć, że ją kocham.

– I tylko, dlatego wierzę, że tym razem będziesz wierny. - Patrzyła na mnie niepewnie.

Zauważyłem, że czasami miała problem z wypominaniem mi, jaki byłem. No, chyba że była na mnie wściekła. Wtedy przychodziło jej to z łatwością, ale działo się to bardzo rzadko. Prawie wcale. Zasłużyłem, żeby wypominać mi błędy.

– Wynagrodzę ci kiedyś wszystko – wyszeptałem jej do ucha. – Chcę być tylko z tobą.

Annie przyszła o dwunastej, a my zmyliśmy się od razu po obiedzie. Starałem się nie patrzeć dziwnie na przyjaciółkę, ale podejrzewałem, że mi nie wyszło. Pewnie domyślała się, że coś było nie tak. Trudno. I tak się dowie, że wiedziałem, co ją spotkało. Nie chciałem się nad nią litować. Tylko jej współczułem. Potrzebowała pomocy i musiała wiedzieć, że zawsze mogła zaufać mi i Rachel. Może miałem swoje za uszami, ale jeśli chodziło o dochowanie tajemnic, byłem w tym doskonały.

– Tato, gdzie idziemy wpierw? – spytał Ant.

Anton nigdy nie miał problemu do nazywania mnie tatą, w porównaniu do Luca. Ale starszy znał swojego ojca, stąd pewnie ten opór. Postanowiłem, że pogramy w piłkę nożną. Na początku myślałem, żeby zabrać ich do wesołego miasteczka, ale nie miałem ochoty na jazdy na wszystkich karuzelach dla dzieci. Wolałem te większe, ale na nie chłopcy byli jeszcze za mali.

– Pogramy trochę w piłkę, później coś zjemy i pójdziemy na lody.

Myślałem, że to zajmie nam wystarczająco dużo czasu, żeby dziewczyny mogły spokojnie porozmawiać, a mnie na pewno wykończy. Dzieci miały o wiele więcej energii ode mnie. No i trzeba przyznać, że moja kondycja do najlepszych też już nie należała. Chyba powinienem wrócić na siłownię, bo ostatnio się zaniedbałem.

– Mamie jest smutno? – odezwał się Luc.

Czemu tak pomyślał? Czyżbym nie zauważył, że z moją kobietą było coś nie tak? Na pewno bym zauważył. Po prostu trochę się działo w naszym życiu i Rachel chyba nadal była przestraszona. Bała się, że Matt zagrażał jej dzieciom, ale tak nie było. Tym razem, skurwiel nie wyjdzie z więzienia. Nie skrzywdzi już nikogo.

– Dlaczego tam myślisz? - Spojrzałem na niego.

– Nie wiem. - Wzruszył ramionami.

– Po prostu chciała porozmawiać z ciocią Annie.

– Dobrze. - Pokiwał głową.

Patrząc na zachowanie Anta i Luca, ciężko uwierzyć, że byli braćmi. Jednak wiedząc, co spotkało starszego, wcale nie dziwiłem się, że był poważniejszy i nieśmiały. Chciałbym kiedyś zobaczyć, że podchodził do czegoś beztrosko, jak Anton. To dobrze, że chociaż on miał normalne dzieciństwo i nie musiał się niczego bać. Chciałbym, żeby tak było zawsze. Żeby Ant, Luc i Rachel nie musieli się niczego bać.

Rozegraliśmy mecz, chłopcy kontra ja. Oczywiście przegrałem. Starałem się oszukiwać, ale maluchy wszystko widziały. Prawie się na mnie obraziły. Musiałem przekupić ich pizzą. I tak właśnie siedzieliśmy w pizzerii i kończyliśmy jeść swoje porcje. Ant jak zawsze miał na koszulce tłuste ślady palców i gdzieś nawet ślady sosu.

– Jesteś super tatą – skomentował, przegryzając swój ostatni kawałek pizzy.

– Bo was rozpieszczam? - Zerknąłem na nich.

Nie chciałem być dobrym ojcem, tylko dlatego, że w tajemnicy przed Rachel, pozwalałem dzieciakom na wszystko. Jednak nie byłem jeszcze na etapie, żeby chłopcom czegoś zabraniać.

– Bo mama poźwala nam cęściej jeść pizze.

O, i to niby dzięki mnie? Ciekawe.

– Wydaje mi się, że to ostatni taki dzień dobroci.

Ostatnio rozmawialiśmy z Rachel na ten temat i oświadczyłam mi, że za kilka dni wszystko musiało wrócić do normy. O ile ja nie miałem z tym problemy, to nie wiedziałem, co na to chłopcy.

– Ale mama też jest super – powiedział Luc. – Nawet jak nie pozwala nam jeść pizzy.

Rachel była cudowna. To miłe, że Lucas jej bronił. Ja też uważałem, że była super. Udowadniała mi to na każdym kroku.

– Włałaśnie.

– No pewnie, że mama jest super. - Uśmiechnąłem się. – Wolę ją niż pizzę.

Naprawdę. Wystarczyła mi rudowłosa i mogłem do końca życia nie jeść fast foodów, za którymi nie przepadała. Jednak nie wiedziałem, czy powinienem jej to mówić, bo jeszcze weźmie to na poważnie.

– My też!! – krzyknęli radośnie.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz