130.

3.6K 214 29
                                    

Obudziłem się w nocy, bo nie poczułem obok siebie Rachel. Poczekałem chwilę, zanim zacząłem jej szukać. Na początku myślałem, że któryś z chłopców się obudził i tam poszła, ale odnalazłem ją dopiero w salonie. Siedziała na kanapie, trzymając się za brzuch. Ile tak siedziała i czemu mnie nie obudziła? Cholera.

– Co się dzieje? - Podszedłem do niej.

Próbowałem być spokojny. Nie chciałbym jej denerwować bardziej, ale musiałem wiedzieć.

– Nie wiem. - Spojrzała na mnie ze łzami w oczach. – Boli mnie brzuch.

Musieliśmy jechać od szpitala. Albo zadzwonić po karetkę. Spanikowałem. Powinienem od razu coś zrobić.

– Zadzwonię po karetkę. - Kucnąłem przed nią. – Długo to trwa?

Oby nie.

– Dziesięć może piętnaście minut. - Oparła czoło o moje ramię. – Boję się.

Cholera, jak miałem ją uspokoić, skoro sam byłem zdenerwowany? Martwiłem się o Rachel i nasze dziecko.

– Zaraz wracam. - Pocałowałem ją w głowę. – Za chwilę.

Pobiegłem na górę po telefon. Starałem się nie robić hałasu, żeby nie obudzić synów. Zanim zdążyłem zejść do żony, wykręciłem numer na pogotowie. Przyjadą za kilka minut. Będzie dobrze, powtarzałem sobie. Musiałem przekonać do tego Rachel. I siebie.

– Połóż się. - Pogłaskałem ją po ramieniu.

Nie wiedziałem, co miałem robić. Nie wiedziałem, co z dzieckiem. Oby to nie było nic złego.

– Wtedy boli bardziej.

Chciałem jej jakoś ulżyć, ale nie wiedziałem jak. To było pierwsze, co wpadło mi do głowy. Usiadłem obok niej i delikatnie masowałem jej brzuch, tuliłem do siebie. Próbowałem robić cokolwiek. Dopiero gdy lekarz zbadał Rachel, co zajęło kolejne kilka minut, podał jakieś płyny i leki dla kobiet w ciąży, było lepiej.

– Powinniśmy zabrać Panią do szpitala. - Spojrzał na mnie.

Nie mogła teraz protestować. Chodził o jej zdrowie.

– Dobrze. - Pocałowałem ją delikatnie w czoło. – Rachel, zadzwonię do April i przyjadę do ciebie za chwilę.

Pojechałbym z nią od razu, gdyby nie to, że nie mogłem zostawić dzieci samych. To byłoby nieodpowiedzialne. Musiałem myśleć teraz o wszystkim, co było trudne, bo martwiłem się o Rachel i dziecko.

– Czy coś się dzieje z dzieckiem? – spytała lekarzy.

Też byłem ciekaw.

– Zrobimy badania w szpitalu i wtedy się dowiemy. Nie chcę Państwa straszyć.

– Ale coś jest nie tak? – tym razem to ja zadałem pytanie.

– Chodzi o to, że tętno dziecka jest słabe, ale bez odpowiedniego sprzętu nie możemy określić dokładnie, co się dzieje. - Lekarz spojrzał na Rachel. – Musimy już jechać. Może to tylko chwilowe, ale musimy w takim razie wykluczyć inne opcje.

– Dobrze – westchnęła. – Paul?

– Tak? - Spojrzałem na nią. – Jestem przy tobie.

– Nie zostawiaj mnie samej – wyszeptała.

– Już dzwonię do April. Postaram się być jak najszybciej. - Pocałowałem ją. - Obiecuję, że przyjadę.

Oczywiście Matt nigdy nie był z nią na żadnej wizycie u lekarza ani podczas porodu, dlatego bała się zostać sama. Nie widziałem innej opcji niż być teraz przy niej.

Od razu jak zabrali Rachel do szpitala, zadzwoniłem do siostry. Będzie tutaj za chwilę. Nie miała mi nawet za złe, że ją obudziłem. Dobrze, że mogłem na nią liczyć.

Nie mogłem wysiedzieć w miejscu. Musiałem jechać do Rachel. Zerknąłem na zegarek w momencie, gdy siostra parkowała swojego garbusa na podjeździe. I nawet nie przeszkadzało mi, jak to zrobiła.

Wybiegłem przed dom, zanim zdążyła wejść.

– April, chłopcy śpią. Nie wiem, kiedy wrócę. Dacie sobie radę, prawda? - Spojrzałem na nią. – Dacie.

Nie pierwszy raz zostanie z nimi sama, a ja panikowałem.

– Jedź ostrożnie. - Poklepała mnie po ramieniu. – I zadzwoń do mnie, jak będziesz już coś wiedział.

– Dziękuję.

– Jeźdź już. Niech Rachel się nie stresuje bardziej.

Zanim ruszyłem, odczekałem chwilę. Musiałem się uspokoić na tyle, żeby nie spowodować, żadnego wypadku w drodze do szpitala. Miałem gdzieś, ile przepisów złamałem, żeby dostać się tam jak najszybciej. Po drodze nie minąłem żadnego samochodu, więc nie mogłem być zagrożeniem dla nikogo innego niż ja sam.

W recepcji dowiedziałem się, gdzie była moja żona. Od razu tam pobiegłem. Leżała podłączona do różnych aparatur monitorujących naszego maluszka. Uśmiechnęła się lekko na mój widok.

– Czy wszystko w porządku? – spytałem niepewnie, podchodząc do niej.

Ucałowałem ją w czoło, usiadłem obok i dłonią objąłem jej brzuszek. Miałem gdzieś lekarza, który siedział przy monitorze i coś obserwował.

– Na początek lepsze wieści. Chcecie znać płeć dziecka? - Spojrzał na nas.

Oczywiście, jednak pozwoliłem podjąć tę decyzję żonie. Wcześniej nie było mi dane zobaczyć malucha, więc nie mogłem się doczekać.

– Tak. - Spojrzała na mnie. – Chcemy?

– Tak. - Pocałowałem ją.

Lekarz pokazał nam na ekranie nasze dziecko. Nie była to już maleńka kropka. Można już zauważyć rączki i nóżki dziecka. I buźkę. Nie wiedziałem, jak lekarz to zrobił, ale przybliżył obraz tak, że widzieliśmy buźkę. Nie mogłem uwierzyć, że przyczyniłem się do stworzenia tego małego człowieka. Moje dziecko. Nie zauważyłem, nawet kiedy przywrócił poprzedni obraz i znowu mogliśmy zobaczyć całego maluszka.

– To dziewczynka. - Nie oderwał wzroku od ekranu i coś pokazał palcem. – O tutaj możecie zobaczyć.

Co miałem zobaczyć? Zerknąłem na Rachel, która uśmiechała się pod nosem. Ona już wiedziała, jak wyglądało takie badanie i gdzie patrzeć.

– Cieszysz się? - Złapała moją dłoń.

– Moja córeczka. - Uśmiechnąłem się. – Bardzo się cieszę.

Będę miał córkę. Ant na pewno się ucieszy. Chciał siostrzyczkę i będzie ją miał. A Rachel? Czy też się cieszyła?

– A ty? - Spojrzałem jej w oczy

– Tak. Nie będę jedyną kobietą w naszym domu.

– Przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałbym powiedzieć coś jeszcze. - Lekarz w końcu na nas spojrzał. – Dziecko rozwija się prawidłowo, ale martwi mnie słabe tętno. Będzie pani pod stałą opieką.

– Zostanę w szpitalu?

– Ten tydzień na pewno. - Wstał. – Nie chciałbym, żeby po opuszczeniu przez Panią szpitala, okazało się, że nie utrzyma Pani ciąży.

– Czy to znaczy, że moja żona może poronić? - Stanąłem naprzeciwko niego.

– Jeśli nie zaczniemy teraz czegoś robić i uprze się, żeby wyjść do domu, tak.

Miałem ochotę mu przywalić. Jak mógł pomyśleć, że Rachel zrobiłaby cokolwiek, co mogło narazić zdrowie dziecka.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz