165.

2.7K 135 61
                                    

Wezwali mnie na przesłuchanie. Po dwóch dniach. Podejrzewałem, że nic nie znaleźli, dlatego postanowili przesłuchać moich pracowników. Nie wiedziałem, kto został po godzinach ani kto przyszedł wcześniej do pracy. O to musieli wypytać kadrową. Wiedziałem tylko o pracownikach, których tego dnia nie było w pracy, bo tylko to mnie interesowało. Grafik pracy rozpisywała Annie, a ja go zatwierdzałem.

Nie byłem o nic podejrzany. Zadali tylko standardowe pytania. Nie wspomniałem nic o telefonie nad ranem, że ktoś poinformował mnie o śmierci Claire. Może powinienem, ale w pierwszej chwili miałem zamiar sam się tym zająć. Jednak doszedłem do wniosku, że ktoś mógł chcieć sprawdzić, czy się tym przejmę. Nie wiedziałem czego się spodziewać, więc wynająłem ochronę. Do wyjaśnienia sprawy musiałem mieć pewność, że moja rodzina była bezpieczna.

– April, nie denerwuj się.

Mogłem jej nie uprzedzać, ale to by sprawiło, że odwołałaby całą ochronę. Nie mogłem tak ryzykować. Chodziło o moją siostrę i jej rodzinę.

– Co nabroiłeś?

Tym razem nic. To nie moja wina, że ktoś zmarł akurat przed moim wydawnictwem. To mogło zdarzyć się wszędzie i to mógł być każdy. Wmawiałem sobie, że to przypadek, że znaleźli akurat ciało Claire. Tyle że ktoś wiedział, że ją znałem.

– Zatrudniłem ochronę. Coś się stało przed wydawnictwem. Muszę was chronić.

Nie zamierzałem wtajemniczać ją w tę sprawę. Miała swoje problemy i lepiej, jak zajmie się dzieckiem.

Śmiercią Claire zajmie się policja. Jeśli nic się nie wyjaśni, zatrudnię detektywów. Nie obchodziło mnie, kto ją zabił, ale czy ten ktoś mi nie zagrażał. Wiedziałem, że to egoistyczne, ale miałem dzieci i żonę, i to oni byli dla mnie najważniejsi. Poza tym za kilka dni i tak pewnie April  wszystkiego dowie się z gazet. Hieny dziennikarskie nie odpuszczą takiego wydarzenia.

– Czego mi nie mówisz?

– Innym razem. - Rozłączyłem się z nadzieją, że nie będzie drążyć tematu.

Moja siostra była ciekawska i jeśli syn i mąż jej na to pozwolą, zjawi się u mnie szybciej, niż na to liczyłem.

Pojechałem do wydawnictwa z nadzieją, że nie zastanę tam Annie. Ale gdzie miała być? Sama w domu zwariowałaby.

– Wiadomo coś więcej? - Podeszła do mnie. – Paul, nie wiem co robić.

– O nic nie jesteś podejrzana. Rób wszystko, co do tej pory.

Rozumiałem, że śmierć Claire jakoś na nią wpłynęła, ale nie dajmy się zwariować. Nikt nie został o nic oskarżony. Musieliśmy zająć się swoimi obowiązkami i czekać na to, co ustali policja.

– Znalazłam twój list od Ivy. - Skrzyżowała ręce na piersiach.

I oto była, wścibska Annie. Nie wiedziałem, czego szukała u mnie w gabinecie, ale mogłem się domyślić, że w końcu go znajdzie. Miałem go wyrzucić, ale przez to zamieszanie nie zdążyłem.

– Powinnaś więc wiedzieć, że jest nieotwarty.

– To, czemu go zostawiłeś? - Spojrzała na mnie, marszcząc brwi. – Masz niszczarkę przy biurku.

– Wyrzuciłaś go?

– Zanim przeczytałam? - Prychnęła.

Ruszyłem w stronę gabinetu, żeby pozbyć się listu, jednak ona była szybsza. Nie miałem zamiaru dać jej przeczytać tego, co napisała Ivy. Nie chciałem wiedzieć, co było w liście. Annie nie miała prawa czytać mojej korespondencji prywatnej.

– Zostaw to – powiedziałem, gdy wzięła się za otwarcie koperty.

– Nie jesteś ciekawy? - Zerknęła na mnie.

– Nie. - Wyrwałem jej papier z rąk. – Jeśli list będzie zaadresowany do wydawnictwa, będziesz miała prawo go otworzyć. Ten jest do mnie.

Wrzuciłem kopertę do niszczarki. Nie wierzyłem, że zignorowanie Ivy poszło mi tak łatwo. Jednak rodzina była dla mnie ważniejsza niż dawna przyjaciółka.

– I tak się dowiem, co tam było.

– Zaoszczędź mi wtedy szczegółów. - Zająłem swoje miejsce przy biurku. – Doczekam się dziś raportów?

Skoro była w stanie przyjechać do pracy oczekiwałem, że wykona swoje obowiązki albo zleci je komuś.

Po pracy zabrałem rodzinę do siostry. Anton pytał, czy Dexter będzie płakał, bo jeśli tak to nie chciał tam jechać. Skłamałem, że nie, ale już czułem, że nagrabiłem sobie u syna. Oby bratanek mnie nie zawiódł.

– Lucas, uśmiechniesz się? - Rachel próbowała go zagadać.

Podobno od powrotu ze szkoły był smutny. Jeśli dzieciaki znowu coś mu nagadały, przysięgam, że zrobię z nimi porządek. A jeśli będzie trzeba to z ich rodzicami też.

– Później – powiedział cicho.

– Luc, przecież Dexter nie jest taki zły! – krzyczał Ant. – Nie będzie płakał.

No jasne, że nie był, ale że nie będzie płakać, ręki bym sobie nie dał uciąć.

Na pewno sterroryzował moją siostrę przez kilka dni. A liczyłem, że wprowadzi w końcu w swoim domu jakiś rygor. Już mi jej szkoda. Jak mały podrośnie, zacznie nią rządzić i nie będzie miała do powiedzenia nic.

– Neeee! – odkrzyknęła mu radośnie siostra.

Cieszyło mnie, że była dziś w dobrym humorze. Oby nie zmienił się na widok Dextera.

– I wszystko jasne. - Zaśmiałem się.

– Nie bądź taki pewny. - Rachel spojrzała na mnie. – Zamierzasz bez przymusu spędzić weekend pod jednym dachem z Destreyem.

Musiałem się poświęcić, żeby mieć pewność, że moja siostra miała oparcie w swoim mężu i pomagał jej przy dziecku. Na swoim terenie będzie czuć się pewniej. Nie będzie udawać, bojąc się, że wyrzucę go z domu.

– Muszę go skontrolować.

Siostra powitała nas z radością. Nie zauważyłem po niej, żeby była zmęczona. Synek chyba dał jej się wyspać.

– Ciociu, a Dexter śpi, prawda? - Ant na nią spojrzał.

– Akurat piję drugą butlę mleka. - Zaśmiała się, głaskając go po głowie.

– April, błagam. Powidz, że nie zatykasz go butlą przy każdym płaczu.

Jak tak dalej pójdzie, to nie będzie miała siły nosić go na rękach.

– Nie.

W salonie siedział Destrey, karmiąc syna. Miło widzieć, że w jakiś sposób pomagał przy wychowaniu syna. Nie ukrywałem, że obawiałem się, że moja siostra przy dziecku wszystko robiła sama.

– Ten maluch potrafi wstać o czwartej w nocy i nie spać do południa. - Narzekała. – Rachel, co mam zrobić, żeby spał w normalnych godzinach?

No chyba nie myślała, że macierzyństwo było łatwe.

– Raczej nic. - Wzruszyła ramionami i się uśmiechnęła. – Możesz kłaść go później spać.

– Chciałabym. - Westchnęła. – Zasypia przy kąpieli. Destrey ubiera go wtedy, a on nawet się nie obudzi.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz