173.

3.1K 130 19
                                    

Destrey trafił do szpitala. Nie podjął leczenia po naszej rozmowie. Od tamtej pory April chodziła rozdrażniona. Podejrzewałem, że kłócili się o to albo nie odzywali do siebie całymi dniami. Jednak jego stan zdrowia nie dał mu wyboru. Zabrali go któregoś ranka. I przysięgam, że widok mojej siostry, kiedy przyjechałem po jej telefonie, był beznadziejny. Znowu czułem się bezradny. Cokolwiek bym powiedział lub zrobił, nie dało jej pewności, że Destrey przeżyje. Mogliśmy tylko czekać.

W szpitalu zdecydował się zawalczyć dla rodziny. Szkoda, że nie pomyślał o tym wcześniej. Może miałby większe szanse. Jakiekolwiek. Chorował wcześniej, zanim poznał April. Doskonale wiedział, że jeśli zdecydował się na ślub, zdecydował też, że będzie żyć. Co się stało, że przestał stawiać to postanowienie na pierwszym miejscu? Miał dziecko. Czy w ogóle pomyślał o nim?

– Mamy chwilę, zanim przyjdzie April. - Spojrzałem na niego. – Dlaczego?

Sam prosił mnie o tę rozmowę. Zgodziłem się tylko ze względu na siostrę. Inaczej nigdy bym tutaj nie przyszedł.

Nie byłem szczęśliwy na wiadomość o ich ślubie, ale zaakceptowałem ten fakt. Teraz nie byłem szczęśliwy, że od początku miałem rację. Oboje zachowali się nieodpowiedzialnie. Nie przewidzieli, co mogło się stać. I teraz mieliśmy tego konsekwencje.

– Paul, chciałbyś, żeby widywała mnie w takim stanie codziennie? Musi zajmować się naszym synem, a miałaby jeszcze opiekować się mną? Wiedzę, że jej ciężko.

Nie chciałbym. Jednak doskonale znałem swoją siostrę i nie zostawiłaby go w chwili, gdy najbardziej by jej potrzebował. I wiedziałem, że byłby dla niej obciążeniem, ale nie musiałaby się nim zajmować sama.

– Aha, i dlatego zdecydowałeś, że nie zrobisz nic. - Wkurzyłem się. – Poza tym stać nas na opiekę, którą moglibyśmy ci zapewnić.

Łatwiej było nie podjąć się leczenia i liczyć na śmierć.

– A myślisz, że chcę umierać w męczarniach? Leczenie nie gwarantuje wyzdrowienia, a wydłużenie życia. Ile? Rok, dwa? Dwa lata w męczarniach?

Dobre i dwa lata. Dożyłby kolejnych urodzin syna. Niestety nikt nie dał nam pewności, w jakim stanie przeżyłby te ostatnie kilka lat. Być może miał rację, jego życie wykończyłoby całą rodzinę. Ale April nie pogodzi się z jego śmiercią.

– Ona też cierpi.

Nie spała od dwóch dni. Nie chciała nic jeść, a Dexterem zajmowała się moja żona. Chciałem zatrudnić opiekunkę na czas pobytu Destreya w szpitalu, ale rudowłosa zapewniła, że damy sobie radę. Trochę w to wątpiłem, ale po nianię zawsze zdążymy zadzwonić.

– Dlatego, skoro już tutaj jestem i nie mam pewności, że wyjdę, mogę spróbować. Już nic do stracenia nie mam. - Wzruszył ramionami.

– Wiedziała, doskonale wiedziała! – podniosłem głos. – Właśnie dlatego byłem zły na wasz ślub! Gdybyś był mądrzejszy, nigdy byś jej tego nie zafundował.

Jaki odpowiedzialny facet, który był świadomy swojej choroby, zakładał rodzinę? Rodzinę, którą nie będzie mógł się zająć. Rozumiałem, że April miała klepki na oczach, bo zakochane kobiety robiły głupie rzeczy. Ale on? On powinien mieć więcej rozumu.

– Przepraszam. - Spojrzał na mnie. – Gdy urodził się Dexter, było lepiej. Nerka się przyjęła. Nie spodziewałem się, że mogę mieć raka. Nikt się nie spodziewał. Dowiedziałem się, gdy już nic nie można było z tym zrobić. Rozumiesz? Było za późno.

– Można było się leczyć.

Znałem historie wielu ludzi, którzy pokonali raka. Żyli i mieli się świetnie. Tyle że nie wiedziałem, w jakim stanie był jego organizm. Nie byłem upoważniony do takich informacji, a podejrzewałem, że April jeszcze nie dopytywała. Albo doskonale znała prawdę, stąd to załamanie. Zdawała sobie sprawę, że nic już nie można zrobić.

Dlaczego ona? Nie zasłużyła na takie cierpienie. Nie wystarczyło, że straciła zbyt wcześnie rodziców?

– I przedłużyć życie. - Westchnął. – Dexter jest mały. Nie będzie mnie pamiętać, a April kogoś sobie znajdzie. Kogoś, kto będzie dla nich dobrym mężem i ojcem.

Miałem wrażenie, że on już się poddał. Nie brał pod uwagę, że mógłby zyskać jeszcze trochę czasu z rodziną. Poddał się w momencie usłyszenia diagnozy.

April nie będzie w stanie myśleć o nowym związku. Nawet teraz nie potrafiła zająć się swoim synkiem.

– Pieprzony egoista! - Wstałem i wyszedłem.

Nie mogłem go dłużej słuchać. Nie liczył się z uczuciami April. Nie zastanawiał się, co się z nią stanie po jego śmierci. To ją zniszczy. Bałem się, że moje wsparcie nie wystarczy. Nie wiedziałem, co ona w nim widziała. Nie zależało mu na niej ani na synku.

Minąłem się z siostrą na korytarzu. Zdziwiła się na mój widok, bo wiedziała, że nie przepadałem za jej mężem. A teraz dał mi kolejny powód do tego.

– Co ty tutaj robisz? - Spojrzała na mnie.

– Sam nie wiem. - Potarłem twarz dłonią.

Chciałem ją wspierać, ale nie potrafiłem. Jeżeli moja obecność jej wystarczyła, to byłem na każdej jej zachowanie.

– Co ci powiedział?

Nie zamierzałem przekazywać jej, że Destrey był idiotą.

– Nic konkretnego. Dowiedziałaś się czegoś od lekarzy?

– Można podjąć leczenie, ale... – przerwała i wtuliła twarz w moją koszulę.

– Dasz sobie radę.

Nie wiedziałem, jak. Szkoda mi, że Dexter będzie musiał wychowywać się bez ojca. Rachel wychowywała chłopców sama i doskonale dała sobie radę, więc moja siostra też sobie poradzi. Z naszą pomocą będzie łatwiej. Taką miałem nadzieję. Będzie musiała tylko pogodzić się, że jej mąż wkrótce umrze.

– Zostało mu kilka miesięcy. - Spojrzała na mnie. – Jeśli wierzyć w cud, możemy liczyć na rok.

– Co zrobisz? - Poprawiłem jej włosy.

Wyglądała na zmęczoną. Powinna się przespać. Chociaż na chwilę.

– Nie wiem, Paul. To mnie przeraża. Nie umiem nawet z nim porozmawiać.

– Przyjadę po ciebie wieczorem. - Pocałowałem ją w czoło. – Myślę, że powinniście wykorzystać ten czas jak najlepiej.

– Nie znoszę myśli, że wkrótce będę musiała się z nim pożegnać – powiedziała smutno. – Ucałuj Dextera.

Pojechałem do wydawnictwa. Potrzebowałem dowiedzieć się więcej o chorobie Destrya, może był jakiś sposób. Byłem w stanie wydać każde pieniądze, jeśli była nadzieja, że moja siostra nacieszy się nim dłużej. Jednak dowiedziałem się tego, co April. Jej mąż na pewno nie będzie chciał się podjąć eksperymentalnego leczenia, mimo że nie miał nic do stracenia.

– Jeszcze tu jesteś? - Annie zajrzała do gabinetu. – Jest po ósmej.

Cholera, miałem odebrać April ze szpitala. Wybiegłem z wydawnictwa, jakby się paliło.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz