61.

5.2K 210 69
                                    

Minął tydzień od ostatniej operacji. Rachel za pięć dni będzie mogła w końcu wrócić do domu. W szpitalu spędziła ponad miesiąc, w tym dwa tygodnie w śpiączce. Na pewno miała już dość białych ścian i pielęgniarek, które ciągle ją kontrolowały.

Przeszła trzy operacje, jedna była na tyle poważna, że o mało nie straciłem jej na bloku operacyjnym. Myślałem, że oszaleję. Nie wiedziałem, co zrobić, gdy się dowiedziałem. Siedziałem przy jej szpitalnym łóżku, płacząc. Nie mogłem się powstrzymać. To było gorsze, niż gdy była w śpiączce. Wtedy miałem nadzieję, że się wybudzi. Na szczęście wszystko się unormowało, a ja obiecałem sobie, że będę dbał o jej zdrowie, o nią, najlepiej jak potrafiłem.

Starałem się przychodzić codziennie. April przyprowadzała chłopców i razem siedzieliśmy w sali. Czasami śmiejąc się tak głośno, że upominał nas lekarz dyżurujący.

Od wczoraj zajmowałem się przygotowaniami na powrót Rachel. Musiałem pokazać jej, jak bardzo za nią tęskniłem, jak bardzo jej nam tu brakowało.

– Mama będzie zadowolona. - Lucas rozejrzał się po salonie.

Było prawie tak czysto, jak zawsze, gdy sprzątała rudowłosa. Sam wysprzątałem salon i kuchnię. Później miałem zająć się sprzątaniem na górze. Może chłopcy mi pomogą.

– Zrobimy tramsparempt! – krzyknął radośnie Ant.

– Transparent – poprawiła go April, na co się zaśmiałem.

Wiedziałem, że nie powinienem, ale wyszło mu to naprawdę zabawnie. Rachel nie byłaby ze mnie zadowolona i na pewno spiorunowałaby mnie wzrokiem tak samo, jak jej syn. Jak nasz syn.

– Tak powiedziałem i nie karz mi tego powtarzać. - Spojrzał na nią, a następnie znowu spiorunował mnie wzrokiem. – A ty się ze mnie śmiejes?

– Ja? - Zdziwiłem się, unosząc ręce do góry, w geście poddania. – Nigdy.

Oho, chyba właśnie sobie nagrabiłem. Powinienem zastanowić się, czym mogłem go przekupić. Nie wiedziałem, jak powinienem zachować się w takiej sytuacji. Zawsze nabijałem się ze swojej siostry i ona zawsze mi przygadywała. Uważałem to za normalne, ale nie tak zachowywali się rodzice.

– Ale to było śmieszne, Ant – odezwał się Lucas.

– Sam nie umies tego powiedzieć.

– Umiem – powiedział dumnie.

– To powiedz. - Skrzyżował ręce na klatce piersiowej. – Już!

– Nie chce mi się.

Rozbawiony spojrzałem na April z nadzieją, że jakoś pomoże w tym sporze. Nie chciałbym, żeby dzieciaki się kłóciły. Anton może nie umiał jeszcze wielu rzeczy, ale był kochanym chłopcem i bardzo się starał. Doceniam to.

– Dobra, koniec. - Zaklaskała w dłonie. – Przygotujemy ten transparent i nieważne, czy umiecie to powiedzieć. - Uśmiechnęła się do nich.

– Ty też się śmiejes! – oburzył się najmłodszy. – Nie będę nic lobił!

– Nieprawda – broniła się.

– Nikt się z was nie śmieje. - Kucnąłem przed chłopcami. – Pomożecie mi sprzątać w waszym pokoju?

– A naucysz mnie, jak to się mówi?

– Trans-parent.

– Tlansparent? - Spojrzał na mnie niepewnie.

– Teraz wyszło super. - Rozczochrałem mu włosy. – Naprawdę.

Nie musiało być idealnie. Kiedyś się nauczy, a teraz nikt nie będzie wymagał od niego, żeby wymawiał każde słowo dokładnie.

– Ok. - Uśmiechnął się i zadowolony pobiegł na górę.

Sprzątaliśmy całe popołudnie, co mnie wykończyło. Nigdy nie sądziłem, że zajmowanie się domem i dwójką dzieci było takie męczące. Nie miałem już na nic siły, a Rachel zawsze, gdy wracałem do domu, była wesoła i zadowolona. Jak ona to robiła?

Spojrzałem na zegarek i zebrałem się, żeby jechać po rudowłosą do szpitala. Już nie mogłem się doczekać, aż wróci do domu.

Miałem problem z zaparkowaniem samochodu, ale jeszcze nie zdarzyło mi się zaparkować pod szpitalem bez problemu.

Wszedłem do sali po cichu i zobaczyłem, jak moja kobieta zniecierpliwiona siedziała na łóżku bokiem tak, że mnie nie zauważyła i machała nogami. Uśmiechnąłem się na ten widok. Wyglądała jak mała dziewczynka. Moja mała dziewczyna, o którą teraz będę dbał najlepiej, jak potrafiłem i postaram się, żeby niczego jej nie zabrakło. Będę przy niej.

– Cześć – odezwałem się po chwili.

– Paul! - Zerwała się z łóżka i podbiegła do mnie, zarzucając mi ręce na szyi. – W końcu.

– Też się cieszę. - Objąłem ją, przytulając do siebie i cmokając w policzek.

– Chcę, żebyś mnie już stąd zabrał – mówiła wtulona w moją szyję tak, że czułem jej ciepły oddech.

– Jak sobie życzysz. - Poprawiłem jej włosy.

Minęła dłuższa chwila, zanim się ode mnie odsunęła, ale nadal obejmowałem ją w talii. Patrzyłem na nią i nie mogłem powstrzymywać uśmiechu. Wyglądała dzisiaj doskonale. Jej cera nie była już blada, a policzki nabrały nawet trochę rumieńców. Pocałowałem ją w nosek. Nie mogłem się powstrzymać. Chciałbym całować ją całą.

– Mam nadzieję, że zamówimy pizzę – odezwała się. – Mam dość szpitalnego jedzenia i mam ochotę na coś niezdrowego, tak dla odmiany.

Zdziwiły mnie jej słowa. Zawsze to ona zabraniała dzieciakom pizzy i starała się jej unikać. Myślałem, że to dlatego, że jej nie lubiła.

– Pizza? - Zaśmiałem się. – Co zrobiłaś z moją Rachel?

– Nadal ją masz. - Szturchnęła mnie lekko, wysuwając mi się z objęć.

– To dobrze, bo bardzo ją kocham.

Nie wierzyłem, że te słowa tak lekko wychodziły z moich ust. A jeszcze kilka miesięcy nie mogło mi przejść nawet przez myśl, że będę umieć kogoś pokochać. Cieszyłem się jednak, że pokochałem Rachel. Jedyne, czego żałowałem to, że musiała przeze mnie tyle wycierpieć.

Dostaliśmy wypis i mogliśmy wrócić do domu. Rachel przez całą drogę była niespokojna i co jakiś czas kazała mi zwolnić, a sama rozglądała się na boki. Podejrzewałem, że po wypadku była przewrażliwiona. Bała się, że znowu ją to spotka. Złapałem lekko jej dłoń, ale przerażona zaczęła na mnie wrzeszczeć, że powinienem się skupić na drodze. Chciałem ją tylko trochę uspokoić.

– Przepraszam – odezwała się, dopiero gdy zaparkowałem pod domem.

– Nic nie szkodzi. - Spojrzałem na nią. – Nie pomyślałem, że aż tak się boisz.

– Ja też nie – powiedziała cicho, wtulając się we mnie. – Gdybym wtedy...

– To nie twoja wina – przerwałem jej.

– Byłam rozkojarzona.

– A ja pozwoliłem ci jechać samej.

Zastanawiałem się, jak mogłem ją wtedy powstrzymać. Byłem w pracy, a ona uparła się, że pojedzie po Anta. Gdybym jakoś przekonał ją, żeby na mnie zaczekała.

– Nie powinnam – wyszeptała.

– Na szczęście znowu możemy być razem. - Pocałowałem ją w czubek głowy.

Nie chciałem już myśleć o tym, że mogłem ją stracić. Mimo że będzie ciężko, musieliśmy zapomnieć o wypadku i porwaniu. Inaczej nigdy nie ruszymy z miejsca. I wiedziałem, że będzie trudno, to postaram się, żeby Rachel i chłopcy, o tym nie myśleli. Chciałbym, żeby żyli jak wcześniej, bez strachu.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz