72.

5.1K 226 53
                                    

W pracy pojawiły się jakieś problemy, więc musiałem tam jechać. Poza tym miałem już zbyt dużo wolnego. Czas w końcu wrócić do codziennych obowiązków, mimo że nie chciałem zostawiać jeszcze Rachel samej. Jednak chyba zaczęła domyślać się, że traktowałem ją ostatnio, jak dziecko i z trudnością się opanowywała. Wolałbym, żeby na mnie krzyknęła.

Zaśmiałem się, widząc, jak odetchnęła ulgą, gdy wychodziłem z domu. Chciała się mnie pozbyć i jej się udało. Miałem nadzieję, że rozwiążę problem i szybko do niej wrócę.

Okazało się, że musieliśmy zerwać umowę z jednym z autorów, bo nie dotrzymał jej warunków. Nie przejąłbym się, gdyby nie to, że sporo w niego zainwestowaliśmy, a teraz okazało się, że jego książka była bestsellerem i została wydana przez inne wydawnictwo. Za nasze pieniądze. Czekała mnie batalia sądowa, bo cwaniaczek uważał, że nie zrobił nic złego. Oczywiście, że nie. Zapomniał tylko zerwać z nami umowę i zwrócić koszty, zanim związał się z nowym wydawnictwem. Oczywiście ich to nie obchodziło, bo nie oni nas wystawili i nic nie wiedzieli. Niestety w tym przypadku chyba już nic nie da się zrobić, ale temu sukinsynowi nie odpuszczę. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek robił mnie w chuja.

– Ktoś musi tego dopilnować. - Spojrzałem na Ralpha. – Rozumiesz?

Ralph znał się trochę na prawie i będzie wiedział, gdzie znaleźć odpowiednich ludzi, którzy mogli nam pomóc.

– Masz najlepszego prawnika. Twój przyjaciel ma niezłe wtyki w innych wydawnictwach, zna prawo.

– Brad nam nie pomoże. Ma swoje problemy, a my nie możemy czekać.

Zapomniałem o nim. Dzwonił dwa dni temu powiedzieć, że wyjeżdża na tydzień i musimy pogadać, jak wróci. Byłem ciekaw, o co chodziło. Jednak musiałem zająć się teraz swoją pracą.

Zadzwoniłem do prawnika, z którym zobaczę się za godzinę. Miałem nadzieję, że mi pomoże, bo jak się nie uda, będę w plecy kilka tysięcy.

– Dobra, Paul, wygramy to. - Uśmiechnął się Ralph.

Cóż, nie on będzie stratny, więc pewnie nawet się tym nie przejmował. Ciekawe, czy by się tak głupio uśmiechał, gdybym zmniejszył mu pensję. Mógłbym to zrobić w każdej chwili i wcale nie byłoby mi go żal. Nie zależało mi na nim na tyle, żebym przejął się, gdyby zaczął szukać nowej pracy. Jednak nie będę bez powodu pozbywał się ludzi, którzy znali się na swojej robocie.

– Spotkaj się z Evą. - Wstałem. – Zapytaj, czy może nam jakoś pomóc.

– Dlaczego ty tego nie zrobisz? - Zmarszczył brwi.

– Bo nie mogę! Mam inne sprawy na głowie, załatw to. - Wyszedłem.

Nie mogłem się spotkać z Evą. Nie unikałem jej, ale wyjaśniliśmy już sobie wszystko, a nie chciałbym, żeby zmieniła zdanie. Nie mogła uznać, że kontaktowałem się z nią, bo mi zależało. Kobiety bywały dziwne i nie próbowałem ich nawet zrozumieć. Starałem się zachowywać tak, żeby żadna z nich nie myślała, że ją podrywałem. Byłem z Rachel, kocham ją i musiałem zrobić wszystko, żeby mi ufała. Tylko na tym mi zależało.

Czekając na prawnika, zadzwoniłem do niej zapytać, co robiła.

– Czy ty nie miałeś pracować?

– Chcesz się mnie pozbyć? Co ukrywasz?

– Listonosza w szafie. - Zaśmiała się.

– Jak śmiesz. - Udałem obrażonego. – Będę musiał zrobić mu krzywdę.

Cieszyłem się, że była w dobrym humorze.

– Dzieciaki wróciły ze szkoły i mają do zrobienia kilka zadań.

– Mam wam pomóc? - Uśmiechnąłem się.

– Poradzę sobie. Wrócisz na obiad?

Zwykła rozmowa, a poprawiła mi humor. Może to rudowłosa mi go poprawiła, a nie rozmowa. W sumie na jedno wyszło.

– Tak. Do później, Rachel. - Rozłączyłem się, spoglądając na adwokata.

Wysłałem jeszcze SMS-a do swojej kobiety, żeby nie myślała, że się rozłączyłem, bo nie miałem ochoty ciągnąć naszej rozmowy. Zaskoczyło mnie, że odpisała od razu.


Wiem, Paul.


Napisałem tylko, że ją kocham.

– Musi Panu na niej zależeć – odezwał się.

– Słucham? - Spojrzałem na niego zdezorientowany, odkładając na bok telefon.

– Nie wiem, co napisała, ale uśmiecha się Pan do telefonu, jak głupi. - Zaśmiał się. – Przepraszam, Robert Baxter. - Wyciągnął do mnie rękę.

– Paul Wilson. Przejdźmy do rzeczy.

Po godzinie rozmowy doszliśmy do wniosku, że uda nam się odzyskać pięćdziesiąt procent poniesionych kosztów, ale będziemy walczyć o więcej. Na całość nie miałem, co liczyć. Dopiero później mogliśmy upominać się o odszkodowanie za niedotrzymanie warunków umowy. Dopilnuję tego. Facet myślał, że był cwany, ale ja nie odpuszczałem. Zniszczę go, ale nie teraz, bo mógłbym mu zrobić reklamę i zarobiłby o wiele więcej na tej marnej książce.

Ralph poinformował mnie, że Eva postara się załatwić, żeby anulowano nasze reklamy. Dobrze wiedzieć, że mimo tego, że ją wykorzystałem, nadal chciała współpracować z moim wydawnictwem. Wyszło na to, że nie byłem takim złym szefem, za jakiego chciałem uchodzić.

Cieszyłem się, że mogłem w końcu wrócić do domu. Zbierałem się do wyjścia, gdy w drzwiach stanęła Annie. Zastanawiałem się, po co przyszła. Myślałem, że wszystko udało nam się załatwić i miałem nadzieję, że nie miała mi jeszcze czegoś do przekazania.

– O czymś zapomniałem? - Spojrzałem na nią, marszcząc brwi.

– Nie wiem. - Wzruszyła ramionami. – Skończyłam pracę na dziś i chciałam odwiedzić Rachel.

– Pytasz mnie o zgodę? - Zaśmiałem się.

– Zabieram się z tobą.

Spoko. Mogła wcześniej uprzedzić. Nie wiedziałem, jak zareaguje Rachel na nieproszonego gościa. Wiedziałem, że Annie była jej przyjaciółką, ale nie chciałem, żeby rudowłosa czuła się niekomfortowo.

Przez całą drogę z wydawnictwa Annie wypytywała, jak się czuła jej przyjaciółka.

– Mam nadzieję, że lepiej. Staram się, żeby tak było. - Uśmiechnąłem się.

– Paul, bez żartów. - Spojrzała na mnie.

– Naprawdę. Opiekuję się nią, aż ma mnie już dość. Sama ją o to spytaj. - Zaparkowałem przed domem.

– I tak zrobię. - Wyszła z samochodu i nawet nie poczekała, aż pójdę za nią.

Miała prawo mi nie wierzyć, ale wcale nie musiałem jej się tłumaczyć.

Odczekałem chwilę, zanim kobiety się przywitały i ruszyłem do domu tylko po to, żeby zejść im z oczu. Dostałem buziaka i miałem pomóc chłopcom odrobić lekcje.

– Nie wiem, czy opłaca mi się to za jednego buziaka! – krzyknąłem, wchodząc po schodach.

Zanim wszedłem do pokoju maluchów, usłyszałem jeszcze śmiech Rachel.

Pokusa. [ ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz