Dwudziestosiedmioletnia kobieta zgłosiła się do szpitala z dniem minięcia terminu porodu. Martwiła się o swoje nienarodzone dziecko. Czuła wewnętrzny niepokój, jaki zrozumie tylko matka. Została przyjęta na oddział i pożegnała się ze swoim mężem. Wyjeżdżał lada dzień do Francji. Typowy mężczyzna, który ucieka, bo boi się porodu, jednak uszanowała jego wolę i zgodziła się na ten wyjazd. Dni mijały, a lekarze zwlekali... Kiedy minęły dwa tygodnie od terminu, kobieta odchodziła od zmysłów. W kalendarzu pojawiła się data 8 marca 1994. Tego dnia, o godzinie 01:30 rozpętało się piekło. Nie mogąc spać, przechadzała się korytarzem oddziału. Powoli w tą i z powrotem, kiedy poczuła, jak po jej nogach zaczyna coś ciec. Ucieszyła się, że wody jej odchodzą, jednak, kiedy zajrzała pod koszulę nocną, jej oczom ukazał się czarno-zielony śluz. Wody były zgnite. Przerażona zaczęła krzyczeć, zrobiło się niemałe zamieszanie. Decyzja była prosta - cesarka. Zaniepokojona kobieta, leżała na szpitalnym łóżku i patrzyła ze łzami w oczach w sufit. Lampy na suficie szybko przemijały jedna, po drugiej. Czy jej malutkie dziecko jeszcze żyje? Czy jest już za późno? Szybko wjechali na salę operacyjną, gdzie podali jej narkozę. Wszystkie troski skończyły się w tej chwili, kiedy zasnęła spokojnie. Jednak na stole trwała walka z czasem. Po dziś dzień, nie dowiedziała się, czemu nikt nie zlecił cesarki wcześniej i kogo obarczyć winą. Skalpel zrobił szybkie nacięcie w podbrzuszu, a lekarz wyciągnął dziecko. Nie płakało, nie oddychało, nie było jakichkolwiek oznak życia. 0,1 punku na dziesięć możliwych w skali Apgara. Lekarze szybko rozpoczęli reanimację i po kilku minutach, krzyk dziecka wypełnił pokój. Uradowani, zaczęli badać małą dziewczynkę. Miała obustronne zapalenie płuc, ale zdawało się, że poza tym wszystko jest okej. Wrócili do kobiety i oczyścili łożysko, zaszyli ją i wywieźli do sali pooperacyjnej. Jednak, to nie była jeszcze chwila do świętowania. Kiedy się wybudziła, pielęgniarka opowiedziała jej wszystko. Zapytała tylko kto ją operował? Kiedy usłyszała nazwiska, zamarła. Znała dobrze tych lekarzy i wiedziała, że lubią sobie popić, a mieli ku temu świetną okazję, w końcu był dzień kobiet. Łzy jak grochy poleciały po jej policzkach. Kilka następnych dni, było walką z bólem i nasłuchiwaniem trepów uderzających o posadzkę, kiedy lekarze musieli karmić jej córkę. Mała nie oddychała przez nos i dusiła się przy każdej próbie podania jej mleka... Dziewczynka wyszła z tego obronną ręką i rosła już zdrowa. Co było wielkim cudem, przy tak długim niedotlenieniu mózgu, bo nie jedno dziecko, nie zniosłoby tego lub zostało w jakimś stopniu upośledzone.
Droga przez życie tego cudownego dziecka, nie było usłane jednak różami. Rodzice nigdy nie zbudowali w niej pewności siebie. Zawsze ją mieszali z błotem i sprawiali, że czuła się winna całego zła świata. Nigdy nie miała wielu znajomych, bo zawsze czuła się, że nie pasuje do środowiska, w którym się znajdowała. To co bawiło jej rówieśników, ją irytowało i żenowało. Dziwnym trafem zawsze czuła się bardziej dorosła od reszty tych dzieciaków. Wolała znacznie bardziej rozmawiać z osobami dorosłymi. Wszyscy nauczyciele ją lubili, woźni, pielęgniarka. Przez niektórych była gnębiona, zwłaszcza w okresie gimnazjum. Po nocach płakała w poduszkę i nie wiedziała, czego może się spodziewać od życia? Bardzo często, pytała siebie samą, czemu tak jest? Dlaczego życie, jest takie niesprawiedliwe? Gdzie popełniła błąd i ile jeszcze może znieść? Pojawiły się z czasem myśli samobójcze, jednak była na to zbyt tchórzliwa. Wtedy ucieczką stawała się muzyka. Od zawsze śmiała się do samej siebie, że jej życie jest jednym wielkim musicalem. Na każdy nastrój i przypadłość, miała odpowiedni utwór. Jeśli ktoś znał ją dobrze, to wiedział, że to co leciało z głośników, zawsze oddawało to, co aktualnie działo się w jej środku. Niedługo po tym trafiła do technikum informatycznego, na trzydzieści osób w klasie, łącznie z nią, były trzy dziewczyny. To tutaj nawiązała przyjaźń do końca jej życia. To były najlepsze cztery lata jej życia. Nigdy z taką chęcią nie chodziła do szkoły, jak wtedy. Może nie uczyła się najlepiej, ale dawała radę. Kontakt z dziewczynami ograniczył się, kiedy każda z nich ruszyła na studia. Jednak zawsze starały się spotykać kiedy miały na to czas i szansę. Jednak ona nie skończyła studiów. Nie mogła się na nich odnaleźć i nie spełniała się. Wtedy zaczęła się podróż w nieznane, a dorosłe życie szybko ją przytłoczyło... Od upadku na dno, uratował ją przypadkowo poznany chłopak na czacie. Obrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlepsze, kiedy ktoś może odkryć nasz charakter, nim nas zobaczy i oceni po okładce? Gdzie linia między wirtualnym światem, a realnym życiem zostanie zatarta? A może wolność to anonimowość? Weź teraz głęboki wdech, poszukaj odpowiedzi na te pytania, a ja opowiem ci historię, którą pisało nocą życie. To życie, gdzie nie zawsze jest różowo, nie zawsze są happy endy, a człowiek człowiekowi wilkiem. Egzystencja jest łatwa, dopóki nie masz oczekiwań, potem one biorą górę i wystarczy drobne potknięcie, by zastąpiło tą iskrę nadziei, wielkie rozczarowanie.
Mówili mi bądź silna i byłam.
Mówili mi miej nadzieję i miałam ją.
Mówili mi kochaj - kochałam.
Mówili mi nie płacz, a ja łykałam łzy.
Mówili mi nie poddawaj się - walczyłam.
Mówili mi odejdź, zostałam i trwałam.___________________________________
Tak mnie naszło na nową koncepcję, kiedy mam w głowie pustostan, co do aktualnie pisanego przeze mnie opowiadania. Mam nadzieję, że was to zaciekawi, co będę miała do opowiedzenia tutaj. Postaram się by było trochę inaczej niż zawsze, ale ciekawie.Zdradzę wam taki sekret/ciekawostkę, że akcja z porodem wydarzyła się naprawdę i moja mama miała ze mną takie przeboje na starcie.
Całuję,
Angel Woodgett.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...