ROZDZIAŁ 27.

348 33 31
                                    

 — Mam procenty, możemy uczcić nasze szczęście. — powiedział Kuba ściągając buty.
 — Chyba twoje szczęście... — Krzysiek wskazał na Lolę, a ta sprzedała mu kuksańca w bok, jednocześnie, na jej policzku pojawił się rumieniec. 
 — Dobra idźmy na kompromis. Każdy pije za swoje szczęście, a kto lub co jest dla kogo szczęściem, to indywidualna sprawa. — wszyscy zgodnie przytaknęli. Kuba rozlał po drinku i wręczył każdemu z nich. Stuknęli szkłem o szkło i każdy upił łyk. Dziewczyna usiadła na wielkim łóżku i skrzyżowała nogi. Wyciągnęła dokumentacje ze szpitala i zaczęła czytać opis. — Wiesz, że dzięki temu, wsadzisz go do pierdla, tak? — powiedział niepewnie Grabowski, siadając koło dziewczyny. 
 — Wiem, ale chyba tego nie zrobię. — powiedziała, a chłopaki popatrzeli na nią zdziwieni. 
 — Chcesz mu darować taką krzywdę...? — Krzysiek spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem. 
 — Dostał chyba już za to karę, co? Sama nie wiem... Chcę tylko zabrać swoje rzeczy stamtąd i zapomnieć. — westchnęła cicho i wróciła wzrokiem w papiery. Poczuła ciepłą dłoń Kuby przy swoim policzku, kiedy zaciągał za ucho kosmyk jej włosów. 
 — Zrobimy jak chcesz, wszystko teraz będzie na twoich warunkach. 
 — Stary, nie możemy mu odpuścić... — zaczął Krzychu, jednak wzrok Kuby skutecznie go uciszył, podniósł ręce w geście poddania się. 
 — Nie chcę użerać się ze sądami i innymi takimi... — poczuła jego dłoń na swoim policzku, momentalnie wtuliła w nią twarz i przymknęła oczy. 
 — Krzysiek, zejdź na dół i kup jakieś żarcie. 
 — Przecież niedawno jedliśmy... 
 — Idź po jedzenie. — powiedział dobitniej, a Krzysiek zrobił minę z serii "już wiem, co masz na myśli". 
 — Coś konkretnego? 
 — Weź kup jakąś pizzę i jakieś chipsy, czy coś takiego do drinków. 
 — Tak jest szefie. — zasalutował do pustej głowy, na co Kuba pokręcił z niedowierzaniem głową. Kondracki wsunął na nogi buty i poszedł na dół. Para została sama. 
 — W końcu, myślałem, że już nie zatrybi... — chłopak zaśmiał się pod nosem i usiadł po turecku na przeciwko dziewczyny, wziął jej dłonie i złapał mocno. Dopiero teraz poczuła coś szorstkiego na swojej skórze.
 — Co to? — wskazała na jego ranę i przyjrzała się dokładniej. 
 — Wpadłem w szkło, wtedy w twoim domu. 
 — Boli? 
 — Trochę... — powiedział szybko. 
 — Masz to zaognione. Tam musi być jeszcze szkło. — powiedziała i wstała. Poszła do łazienki, jednak nic tam nie znalazła. Urwała kawałek papieru i poszła do aneksu kuchennego, gdzie znalazła nóż z szpiczastym końcem. — Będzie piekło. — nalazła trochę whisky do szklanki i zdezynfekowała nóż, co prawda daleko temu było do spirytusu, ale musiała kombinować coś z tego, co miała. Kiedy usiadła naprzeciwko niego, zapaliła lampę przy łóżku i skierowała światło na jego dłoń. — Ani drgnij. — powiedziała i sięgnęła po nóż, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić chłopak wyrwał się. 
 — Chyba żartujesz?! — spojrzał na nią wielkimi oczami. — Nic mi nie będziesz tam wkładać. Nie dam się. 
 — No to będziemy musieli wrócić do szpitala, bo masz ostatnią chwilę, żeby to wyciągnąć. — spojrzała na niego poważnym wzrokiem. — Zaufaj mi. — powiedziała cicho, jakby bojąc się, że prosi o za dużo.
 — No dobra... — Kuba wrócił na łóżku i dał jej dłoń. Westchnęła cicho i wzięła kilka wdechów, uspokajając się, żeby jej ręce nie zadrżały. Wygięła jego dłoń kilka razy, a malutki odłamek szkła zabłyszczał. 
 — Przepraszam, troszkę zaboli... — powiedziała i nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, czubkiem noża podważyła szkło i złapała je w papier, wzięła szybko następny kawałek papieru i przycisnęła ranę, która zaczęła krwawić. Kuba syknął z bólu, jednak najgorsze było przed nim. Dziewczyna otworzyła butelkę z alkoholem i nasączyła papier, docisnęła mokry kawałek papieru do jego rany, a jemu, aż się łzy w oczach pojawiły. 
 — O kurwa, to gorsze niż woda utleniona w dzieciństwie... — syknął i wziął głęboki wdech. Po chwili poczuł delikatną ulgę, gdy dziewczyna dmuchała delikatnie na ranę. 
 — Już, był pan bardzo dzielny panie Grabnowski, dałabym panu lizaka, ale nie mam. — uśmiechnęła się ciepło. 
 — Ja tam mam zawsze jednego przy sobie. — dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, jakby pytając się, czemu nosi przy sobie lizaki, jednak po chwili dotarło do niej, że nie mówił o słodyczach. Zrobiła się czerwona, a chłopak wybuchnął śmiechem. — No weź, zachowujesz się, jakbyś chuja na oczy nie widziała. 
 — Twojego nie widziałam... — powiedziała na swoją obronę, nie zdając sobie sprawy, że dolała oliwy do ognia. 
 — A pokazać ci? — zapytał z zadziornym uśmieszkiem, na co dziewczyna zakryła dłońmi oczy i zaśmiała się. 
 — Nie, nie teraz... Albo dobra pokaż... — chłopak rozpiął rozporek. — Nieee! Żartowałam! — położyła poduszkę na jego kroczu, a chłopak prawie popłakał się ze śmiechu. 
 — Oj maleńka, maleńka. Przyjdzie czas na takie zabawy, na razie musisz dojść do siebie. W sumie to w innym celu chciałem zostać sam na sam. 
 — W jakim. — spojrzała na niego z zaciekawieniem. 
 — Musimy coś ustalić, a raczej ja ustalam, a ty przytakujesz. — spojrzał na nią i spoważniał. 
 — Jutro jedziemy do ciebie i bierzesz wszystkie swoje rzeczy. Kiedy to zrobisz, załatwimy jakieś karton i popakujemy to. Nadamy kurierem do Polski, na mój adres. Resztę dnia przeznaczamy na zakupy, bo ja od kilku dni chodzę w jednych ciuchach, bo tak do ciebie gnałem, że nawet nic nie spakowałem. Ciebie też obkupujemy i nie mów mi nie i nie marudź, bo się rozmyślę.  Pojutrze pozwiedzamy sobie coś tam i odeślemy Krzyśka do Polski, bo inaczej Olka będzie marudzić. 
 — A my? — zapytała z uniesioną brwią do góry.
 — Zostajemy tu do czasu, aż wyciągną ci śruby z nogi, tak, żebyś już na spokojnie poleciała do Polski. Ja zrobię sobie wcześniejszy urlop... W sumie, do cholery, w końcu to ja jestem szefem, czas poużywać trochę tej władzy. 
 — Masakryczny i piękny zarazem ten plan. 
 — Czemu? 
 — Bo nie powinieneś na mnie wydawać tyle hajsu. Ja wiem, dla ciebie to nic, ale dla mnie dużo.... Co po powrocie do Polski? 
 — Łóżko mam na tyle duże, że jeszcze Krzychu z Olką i psami by się zmieścili, więc nie będzie problemu, jak się z kimś nim podzielę. — spojrzał na nią, jednak jej reakcja zaskoczyła go. Spodziewał się kłótni i zaprzeczeń, a Lola rzuciła mu się na szyję i wtuliła go mocno w siebie, szepcząc raz po raz "dziękuję".
 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz