— Mam procenty, możemy uczcić nasze szczęście. — powiedział Kuba ściągając buty.
— Chyba twoje szczęście... — Krzysiek wskazał na Lolę, a ta sprzedała mu kuksańca w bok, jednocześnie, na jej policzku pojawił się rumieniec.
— Dobra idźmy na kompromis. Każdy pije za swoje szczęście, a kto lub co jest dla kogo szczęściem, to indywidualna sprawa. — wszyscy zgodnie przytaknęli. Kuba rozlał po drinku i wręczył każdemu z nich. Stuknęli szkłem o szkło i każdy upił łyk. Dziewczyna usiadła na wielkim łóżku i skrzyżowała nogi. Wyciągnęła dokumentacje ze szpitala i zaczęła czytać opis. — Wiesz, że dzięki temu, wsadzisz go do pierdla, tak? — powiedział niepewnie Grabowski, siadając koło dziewczyny.
— Wiem, ale chyba tego nie zrobię. — powiedziała, a chłopaki popatrzeli na nią zdziwieni.
— Chcesz mu darować taką krzywdę...? — Krzysiek spojrzał na dziewczynę z niedowierzaniem.
— Dostał chyba już za to karę, co? Sama nie wiem... Chcę tylko zabrać swoje rzeczy stamtąd i zapomnieć. — westchnęła cicho i wróciła wzrokiem w papiery. Poczuła ciepłą dłoń Kuby przy swoim policzku, kiedy zaciągał za ucho kosmyk jej włosów.
— Zrobimy jak chcesz, wszystko teraz będzie na twoich warunkach.
— Stary, nie możemy mu odpuścić... — zaczął Krzychu, jednak wzrok Kuby skutecznie go uciszył, podniósł ręce w geście poddania się.
— Nie chcę użerać się ze sądami i innymi takimi... — poczuła jego dłoń na swoim policzku, momentalnie wtuliła w nią twarz i przymknęła oczy.
— Krzysiek, zejdź na dół i kup jakieś żarcie.
— Przecież niedawno jedliśmy...
— Idź po jedzenie. — powiedział dobitniej, a Krzysiek zrobił minę z serii "już wiem, co masz na myśli".
— Coś konkretnego?
— Weź kup jakąś pizzę i jakieś chipsy, czy coś takiego do drinków.
— Tak jest szefie. — zasalutował do pustej głowy, na co Kuba pokręcił z niedowierzaniem głową. Kondracki wsunął na nogi buty i poszedł na dół. Para została sama.
— W końcu, myślałem, że już nie zatrybi... — chłopak zaśmiał się pod nosem i usiadł po turecku na przeciwko dziewczyny, wziął jej dłonie i złapał mocno. Dopiero teraz poczuła coś szorstkiego na swojej skórze.
— Co to? — wskazała na jego ranę i przyjrzała się dokładniej.
— Wpadłem w szkło, wtedy w twoim domu.
— Boli?
— Trochę... — powiedział szybko.
— Masz to zaognione. Tam musi być jeszcze szkło. — powiedziała i wstała. Poszła do łazienki, jednak nic tam nie znalazła. Urwała kawałek papieru i poszła do aneksu kuchennego, gdzie znalazła nóż z szpiczastym końcem. — Będzie piekło. — nalazła trochę whisky do szklanki i zdezynfekowała nóż, co prawda daleko temu było do spirytusu, ale musiała kombinować coś z tego, co miała. Kiedy usiadła naprzeciwko niego, zapaliła lampę przy łóżku i skierowała światło na jego dłoń. — Ani drgnij. — powiedziała i sięgnęła po nóż, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić chłopak wyrwał się.
— Chyba żartujesz?! — spojrzał na nią wielkimi oczami. — Nic mi nie będziesz tam wkładać. Nie dam się.
— No to będziemy musieli wrócić do szpitala, bo masz ostatnią chwilę, żeby to wyciągnąć. — spojrzała na niego poważnym wzrokiem. — Zaufaj mi. — powiedziała cicho, jakby bojąc się, że prosi o za dużo.
— No dobra... — Kuba wrócił na łóżku i dał jej dłoń. Westchnęła cicho i wzięła kilka wdechów, uspokajając się, żeby jej ręce nie zadrżały. Wygięła jego dłoń kilka razy, a malutki odłamek szkła zabłyszczał.
— Przepraszam, troszkę zaboli... — powiedziała i nim chłopak zdążył cokolwiek powiedzieć, czubkiem noża podważyła szkło i złapała je w papier, wzięła szybko następny kawałek papieru i przycisnęła ranę, która zaczęła krwawić. Kuba syknął z bólu, jednak najgorsze było przed nim. Dziewczyna otworzyła butelkę z alkoholem i nasączyła papier, docisnęła mokry kawałek papieru do jego rany, a jemu, aż się łzy w oczach pojawiły.
— O kurwa, to gorsze niż woda utleniona w dzieciństwie... — syknął i wziął głęboki wdech. Po chwili poczuł delikatną ulgę, gdy dziewczyna dmuchała delikatnie na ranę.
— Już, był pan bardzo dzielny panie Grabnowski, dałabym panu lizaka, ale nie mam. — uśmiechnęła się ciepło.
— Ja tam mam zawsze jednego przy sobie. — dziewczyna spojrzała na niego zaskoczona, jakby pytając się, czemu nosi przy sobie lizaki, jednak po chwili dotarło do niej, że nie mówił o słodyczach. Zrobiła się czerwona, a chłopak wybuchnął śmiechem. — No weź, zachowujesz się, jakbyś chuja na oczy nie widziała.
— Twojego nie widziałam... — powiedziała na swoją obronę, nie zdając sobie sprawy, że dolała oliwy do ognia.
— A pokazać ci? — zapytał z zadziornym uśmieszkiem, na co dziewczyna zakryła dłońmi oczy i zaśmiała się.
— Nie, nie teraz... Albo dobra pokaż... — chłopak rozpiął rozporek. — Nieee! Żartowałam! — położyła poduszkę na jego kroczu, a chłopak prawie popłakał się ze śmiechu.
— Oj maleńka, maleńka. Przyjdzie czas na takie zabawy, na razie musisz dojść do siebie. W sumie to w innym celu chciałem zostać sam na sam.
— W jakim. — spojrzała na niego z zaciekawieniem.
— Musimy coś ustalić, a raczej ja ustalam, a ty przytakujesz. — spojrzał na nią i spoważniał.
— Jutro jedziemy do ciebie i bierzesz wszystkie swoje rzeczy. Kiedy to zrobisz, załatwimy jakieś karton i popakujemy to. Nadamy kurierem do Polski, na mój adres. Resztę dnia przeznaczamy na zakupy, bo ja od kilku dni chodzę w jednych ciuchach, bo tak do ciebie gnałem, że nawet nic nie spakowałem. Ciebie też obkupujemy i nie mów mi nie i nie marudź, bo się rozmyślę. Pojutrze pozwiedzamy sobie coś tam i odeślemy Krzyśka do Polski, bo inaczej Olka będzie marudzić.
— A my? — zapytała z uniesioną brwią do góry.
— Zostajemy tu do czasu, aż wyciągną ci śruby z nogi, tak, żebyś już na spokojnie poleciała do Polski. Ja zrobię sobie wcześniejszy urlop... W sumie, do cholery, w końcu to ja jestem szefem, czas poużywać trochę tej władzy.
— Masakryczny i piękny zarazem ten plan.
— Czemu?
— Bo nie powinieneś na mnie wydawać tyle hajsu. Ja wiem, dla ciebie to nic, ale dla mnie dużo.... Co po powrocie do Polski?
— Łóżko mam na tyle duże, że jeszcze Krzychu z Olką i psami by się zmieścili, więc nie będzie problemu, jak się z kimś nim podzielę. — spojrzał na nią, jednak jej reakcja zaskoczyła go. Spodziewał się kłótni i zaprzeczeń, a Lola rzuciła mu się na szyję i wtuliła go mocno w siebie, szepcząc raz po raz "dziękuję".
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...