ROZDZIAŁ 14.

358 42 51
                                    

Pomimo, że do koncertu został miesiąc Kuba już żył tym wydarzeniem. Będąc w sklepie kupował jej jakieś pierdółki z zamiarem zrobienia jej prezentu na pamiątkę. Nie wiedział, jak potoczą się sprawy, czy po tym spotkaniu będą dalej pisać, albo czy go nie wystawi, ale miał potrzebę naszykowania się na ten dzień na sto dwadzieścia procent. Po kilku godzinach usiadł sobie w kawiarni i zamówił duży kubek kawy i ciasto. Jadł i pił, kiedy o mało się nie zakrztusił, kiedy zobaczył podobną dziewczynę do Loli. Gdyby nie fakt, że przypomniało mu się o złamanej nodze, miał już zamiar biec za tą dziewczyną. Poczuł to nieprzyjemne ciepło na plecach, jakby lekki strach, czyżby bał się tego spotkania? Sam sobie nie wierzył, przecież nigdy tak nie miał, a tu takie coś. Zaśmiał się sam do siebie, zjadł ciasto i dopił kawę, po czym wstał i poszedł w stronę wyjścia.
— Que?! — usłyszał za sobą i odwrócił się.
— O boże, nie wierzę... Patrycja, co ty tu robisz?! — uśmiechnął się szeroko. — Jezu, jak ty wydoroślałaś, kiedy my się ostatnio widzieliśmy?!
— Odprowadzę cię kawałek, bo nie mam zbytnio czasu, żeby usiąść i jak ludzie pogadać... — złapała go pod rękę i ruszyli w stronę jego chaty.
— Nie ma sprawy, znam ten ból, ja cały czas coś, co słychać?! Już tak dawno nie widziałem mojej żony, to się chyba rozwodem skończy...
— Nie wierzę, że wciąż to pamiętasz... To była trzecia klasa podstawówki, kiedy woziłeś się po szkole, trzymając mnie pod rękę i tłumaczyłeś wszystkim, że zostanę twoją żoną... To były czasy, a teraz człowiek zalatany, zaganiany, nie ma czasu usiąść... — blondynka zaśmiała się.
— Kochana, moja mama to do końca życia będzie wspominać, jak zwinąłem jej złoty pierścionek z diamentem, żeby prosić cię o rękę... — oboje wybuchnęli śmiechem.
— Jak ona się czuje?
— Jest dobrze, żyje spokojnie w Ciechanowie, prowadzi swój sklep dalej, a najważniejsze, że nie choruje... Zawsze staram się tam wpadać chociaż raz w miesiącu, a ty?
— Podjęłam się pracy stewardessy w Emitatach, więc mieszkam w Dubaju, nieźle zarabiam i uwielbiam latać samolotami. Właśnie mam jeden dzień wolnego i latam po Warszawie z wywalonym językiem i załatwiam wszystkie sprawy, ile tylko się da.
— O kurczę, fajna kariera. — uśmiechnął się szeroko do niej. — Chociaż ja dalej jestem na bakier z lataniem, wciąż mnie to przeraża.
— Napiszę do ciebie jak będę następnym razem. Może się uda spotkać na jakąś kawę, było miło cię spotkać. — dała mu buziaka w policzek na pożegnanie.
— Jakbym był w Dubaju, to też dam znać! — krzyknął za dziewczyną, która jeszcze na chwilę się obróciła.
—Koniecznie! — krzyknęła w odpowiedzi i po chwili zniknęła w tłumie. Kuba uśmiechnął się szeroko, to było naprawdę miłe spotkanie, którego się nie spodziewał, wyciągnął telefon i usiadł sobie wygodnie w samochodzie.

Oko_Horusa
Jesteś?! Ale miałem dzisiaj przygodę, haha!

Hikikomori
Jestem, a gdzie mam być? Przypominam, że mam nogę w gipsie, więc moje chodzenie jest bardzo ograniczone. Co się stało, opowiadaj!

Oko_Horusa
Wpadłem na przyjaciółkę z dzieciństwa, dla której, jak byliśmy w podstawówce, ukradłem mamie pierścionek i się jej oświadczyłem, a potem rozpowiedziałem to całej szkole, żeby każdy wiedział i się do niej nie przystawiał. Teraz to pracuje w Emiratach i lata po całym świecie, ale jestem zadowolony z tego spotkania.

Hikikomori
No to super, że miałeś miły dzień.

Oko_Horusa
A ty, jak tam? Boli noga?

Hikikomori
Już prawie nie, wzięłam przed chwilą ostatnią porcję morfiny, więc jutro może być ciężej, ale mam ten ketonal bez recepty i antidol w razie W.

Oko_Horusa
No to dobrze, dbaj o siebie. Ja siedzę w aucie i się jaram tym spotkaniem, skoro to mnie tak ucieszyło, to jak bardzo może mnie ucieszyć nasze spotkanie...

Hikikomori
Może cię ucieszyć znacznie mniej niż przypuszczasz...

Oko_Horusa
No co ty?! Będę się jarał, jak małe dziecko na placu zabaw, obiecuję!

Hikikomori
A ja nie wiem czy będę się bawić, to dalej bardzo szybko i w ogóle....

Oko_Horusa
Czemu? Gwarantuję ci, że będziesz. Pewnie będziesz musiała przezwyciężyć ten wewnętrzny strach na początku, ale jak już dasz radę, to będzie świetnie, cała noc przed nami.

Hikikomori
Może lepiej zajmij się tą dziewczyną, co dzisiaj ją spotkałeś, co?

Oko_Horusa
Do cholery... Czemu ty jesteś taka uparta... A nie, czekaj, ty jesteś... ZAZDROSNA!!!

Hikikomori
Nie, wcale nie, wydaje ci się.

Oko_Horus
O nie, tym razem mi się nie wydaje i jestem tego pewien, ale chyba mi to schlebia...

Hikikomori
Nie jestem zazdrosna i przestań mi wmawiać coś, czego nie ma... Cieszę się twoim szczęściem, bo to musiało być miłe, że spotkałeś kogoś po latach... Ja to raczej nie mam tutaj szans na takie coś, hahaha!

Oko_Horusa
Przytaknę ci teraz, bo nie chce mi się kłócić... Jednak wiem swoje i koniec. Spotkasz kogoś kogo znasz po miesiącach niedługo! To już jakiś progres, haha!

Hikikomori
Wiesz co? Brzuch mnie boli... Chyba pójdę się położyć.

Oko_Horusa
Oooo... Przyjmujesz jakieś leki? Może to od tego!?

Hikikomori
Morfinę dożylnie, więc raczej daleka droga do żołądka...

Oko_Horusa
To kładź się ładnie, a ja jadę do domu.

Hikikomori
Tak jest szefie, jak szef sobie życzy...

Oko_Horusa
Grzeczna dziewczynka. To trzymaj się paaa! Odezwę się wieczorkiem!

Hikikomori
Papa

— Weź spierdalaj... — rzuciła telefonem na łóżko, zazdrość z niej kipiała i miała ją wręcz wymalowaną na twarzy. Poczołgała się do łóżka, gdzie położyła się wygodnie i odbijała ze złością, małą piłeczkę kauczukową o sufit. W pewnej chwili źle odbiła i dostała prosto w czoło. — Boże, nawet kurwa piłeczka jest przeciwko mnie! Jak żyć?! - sfrustrowana gadała do siebie pełna emocji i żalu. Po chwili usiadła i westchnęła cicho, kiedy coś do niej dotarło. „Przecież jest wolnym człowiekiem, nie jesteśmy parą, a ja zachowuję się jakbyśmy byli minimum rok po ślubie"... Zaczęła się po chwili śmiać z własnej głupoty, tak szczerze, chyba po prostu jej na nim zależało, a myśl o innej kobiecie, kręcącej się przy nim, sprawiała to wszystkim znane ukłucie w brzuchu. Nie przypuszczała, że kiedykolwiek przemówi przez nią zazdrość, bo bardzo rzadko czegokolwiek, komukolwiek zazdrościła. Położyła się spokojnie i patrzyła w sufit, skupiła swoje myśli na ich spotkaniu za miesiąc, w tej chwili znów gwałtownie usiadła. — Kurwa, nie mam się w co ubrać! — tak zaczął się kilkugodzinny maraton szukania po stronach internetowych czegoś co będzie odpowiednie na koncert i na spotkanie jednocześnie.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz