ROZDZIAŁ 76.

229 28 2
                                    

 Po kilkunastu minutach panie doszły do domu. Weszły po schodach na piętro i usłyszały radosne szczekanie psa. Kiedy Lola przekroczyła próg. Postawiła zakupy i ukucnęła, łapiąc psiaka.
 — Cześć zbóju, grzeczny byłeś, dla ciebie też się coś znajdzie...  wyciągnęła z torby smakołyk.  Masz na koszt twojego pana... — zaśmiała się i poczochrała go za uchem. Dopiero po chwili skapnęła się, że z pokoju Kuby gra muzyka. Kartky - "Karuzela" grało nie za głośno. Jej serce zabiło mocniej. Mama Kuby zabrała część toreb do kuchni. Lola zajrzała do pokoju swojego chłopaka, jednak był włączony tylko monitor, który rzucał blade światło na ciemniejący już pokój. Weszła, nie pamiętając żeby zostawiła go włączonego. Krzyknęła głośno, kiedy Kuba zatrzasnął drzwi za nią. Spojrzała wystraszonym głosem. 
 — Masz coś na sumieniu, że tak się boisz? — zapytał cichym, gardłowym głosem. 
 — Kuba... — cofnęła się kilka kroków do tyłu, potykając się o łóżko. Złapał ją w mgnieniu oka i spojrzał na nią. — Co tu robisz? — spytała, chociaż sama nie wiedziała, jakiej odpowiedzi oczekiwała. 
 — Tak się składa, że pomieszkuje tu czasami i mieszkałem odkąd się urodziłem. Tutaj jest dokładnie mój pokój. 
 — To wyjdę, nie będę ci przeszkadzać. — wyrwała się z jego ramion i podeszła do drzwi, jednak były zamknięte na klucz. 
 — Przewidziałem, że będziesz próbować zwiać. — powiedział, bujając kluczem na boki. 
 — Wypuść mnie... — powiedziała cicho. 
 — Nie przekroczysz progu tego pokoju, dopóki nie porozmawiamy. — stwierdził chłodnym, stanowczym głosem. Jego mama próbowała dobić się do pokoju, jednak bezskutecznie. — Nie teraz mamo! Muszę z nią pogadać sam na sam! — kobieta przewróciła oczami, jednak znając upartość swojego syna, odpuściła, mając cichą nadzieję, że się nie pozabijają. 
 — O czym chcesz gadać? Znowu chcesz mnie zaprosić do swoich orgii? Trzeba było powiedzieć, że lubisz poligamię, nie traciłabym czasu. 
 — Uważasz to za zmarnowany czas? — prychnął. 
 — Nie, nie to miałam na myśli... 
 — Widzisz, źle przeczytałem twoje intencje, więc skoro ja się mogłem pomylić w odczytaniu twoich myśli, to może ty też się mylisz, w ocenie tego, co mną kierowało? — dziewczyna westchnęła cicho i wyciągnęła z torebki szlugi, wychodząc na balkon. Patrzyła na zachodzące słońce i pobliski cmentarz. Wyjrzała w dół na barierki, kiedy przez myśl przeszło jej, co by jej groziło, kiedy by wyskoczyła.
 — No to mów, co masz powiedzieć, muszę rozpakować zakupy. 
 — Po pierwsze, bardzo się cieszę, że na nie poszłaś, bez tego bym cię pewnie nie znalazł. Po drugie, zaklinam się na boga, ktoś mi coś dosypał do picia... 
 — Każdej tak mówisz, czy to tylko wymówka dla mnie? Może jestem słaba psychicznie, ale nie głupia. 
 — Tak było, każdy z nas się z nimi przespał... — po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział o jedno słowo za dużo. 
 — O proszę, czyli zabawa udana, sobie nawzajem tez w dupę pakowaliście? — parsknęła, nie wiedząc czy się śmiać czy płakać. — Błagam Grabowski nie pogrążaj się... — pokręciła z niedowierzaniem głową. 
 — Błagam, zrobię wszystko, żebyś mi wybaczyła. 
 — Trzeba było tego nie robić w ogóle. W sumie racja, łatwiej prosić o wybaczenie, niż pozwolenie, co? — spytała z nerwami w głosie. 
 — Przestań zgrywać złośnicę! 
 — O proszę, raz kurwa jestem pewna siebie i mówię co myślę, to źle?! A tak, to kto chciał budować moje poczucie wartości? — wyśmiała go. Emocje brały górę. 
 — Ja, ale do cholery nie w takim kierunku. Będziesz się na mnie za to wyżywać?!
 — Nie no, powinnam cię pogłaskać po głowie, przytulić, pocałować i stwierdzić "jaki biedny Kubuś"... 
 — Wystarczyłoby, żebyś dała sobie przetłumaczyć.
 — Jasne i wybaczyć... Dopóki nie będzie następnego razu?! — zaśmiała się. — Proszę cię Kuba, nie pogrążaj się... — zaśmiała się i podeszła do niego. — Zaufałam ci i oddałam wszystko co miałam. Kochałam cię tak mocno... — przejechała palcem po jego ramieniu, tak by wywołać u niego gęsią skórkę. — Kocham cię i będę kochać, bo nikt mi nie dał tego co ty... — mówiła nagle tak spokojnie. — Ale to nie oznacza, że będę dziewczyną od sprzątania, gotowania i od święta dziurą do pchania... — mówiła to patrząc mu prosto w oczy. W międzyczasie, drugą ręką wysunęła mu z kieszeni klucz od drzwi i schowała do swojej kieszeni. 
 — Nie mam cię za nikogo z powyższych. 
 — Tak? To kim dla ciebie jestem, Grabowski? Do cholery! — przeklęła. — Jak nisko trzeba być w twojej hierarchii, żebyś mnie tak upokorzył. Żeby mnie tam jeszcze nie było... Ale ja leżałam chora w pokoju obok. Nie wiem, czy jestem ci w stanie to wybaczyć, wiesz? Już jednemu wybaczałam tysiące razy i wiesz jak się skończyło? Poronieniem, gwałtem i próbą samobójczą... Nie chcę być już kozłem ofiarnym z za dobrym sercem, które ludzie wykorzystują na każdym rogu. 
 — Lola... 
 — Ty mi tu nie loluj teraz... — przerzuciła oczami. — Chcę być sama, jak poukładam myśli, to się odezwę. — powiedziała i podeszła za drzwi, które ku jemu zdziwieniu ustąpiły. Złapał się za kieszeń, w której nie było już klucza i przeklął pod nosem kilka razy. Dziewczyna wciągnęła na stopy adidasy. 
 — Zostań chociaż w domu, ja wyjdę. — powiedział. 
 — To sobie idź, ale ja też wychodzę, bo tutaj nie ochłonę, a mało tego, moje głupie serce może chcieć do ciebie. — westchnęła, wzięła psa na smycz i wyszła trzaskając drzwiami. 
 — Brawo synu, brawo... — powiedziała pani Ela i wcisnęła mu w ręce kubek z kawą. Chłopak przerzucił oczami na słowa matki i upił kilka łyków kawy.  — Idź za nią, a nie... 
 — Po co? Nie chce mnie... 
 — To się wysil, a nie... Wrzeszczysz na nią, chyba masz świadomość tego, jak bardzo zjebałeś, co?! Bo zaczynam wierzyć w twoją inteligencję... — westchnęła głośno. 
 — Też będziesz po mnie jeździć?!
 — Po głowie za to cię głaskać nie będę. Serio, nie wyobrażam sobie, żebyś był z kimś innym niż ona, więc lepiej wymyśl coś, żeby to naprawić. 
 — Ja też sobie tego nie wyobrażam. — dodał i upił kawę. Odstawił kubek i zaczął ubierać buty. 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz