ROZDZIAŁ 121.

221 30 29
                                    

Kuba wszedł do łazienki i złapał za test ciążowy. Wziął głęboki wdech, opakowanie do ręki i odczytał wynik. Kiedy ruszył, by przekazać dziewczynie informację, ta wpadła do łazienki i znów zaczęła wymiotować. Złapał jej włosy i gładził jej plecy. 
 — Zaraz podam ci leki. — powiedział z delikatnym uśmiechem, kiedy skończyła wymiotować. Pomógł jej wstać z podłogi i dziewczyna złapała się zlewu, trzęsła się jak galareta. 
 — Jesteś zawiedziony, co? — powiedziała patrząc w lustro i odnajdując w nim jego wzrok. 
 — Jestem dorosły i wiem, jakie były zasady. — powiedział i wyszedł z łazienki. 
 — W życiu byś się nie przyznał, ale to widać, to widać.... — powiedziała do samej siebie i sama opuściła toaletę, poszła do łóżka i wsunęła się pod kołdrę. Que wszedł do pokoju i dał jej tabletki i krople. 
 — Jeśli się nie uspokoi, jedziemy do lekarza. — powiedział i pocałował ją w czoło. — Teraz spróbuj spać, zgoda? 
 — Zgoda. Dzięki, że o mnie dbasz. 
 — Jesteśmy jedną drużyną, pamiętaj. — uśmiechnął się do niej szeroko, miał ochotę ją pocałować, jednak po wcześniejszych próbach dobrze wiedział, że dziewczyna mu na to nie pozwoli. Zasłonił okna roletami i poprawił jej kołdrę, po czym wyszedł z pokoju, zamykając delikatnie drzwi. 

 — No to dowiem się w końcu, czy będę wujkiem? 
 — Nie, nike będziesz. — powiedział porywając z paczki papierosa i wyszedł na balkon. Odpalił go i spojrzał przed siebie. 
 — Kuba, spokojnie. — powiedział stając za plecami swojego przyjaciela. — Nastawiłeś się jednak? 
 — A ty byś się nie nastawił na moim miejscu? — zapytał i spojrzał na przyjaciela. 
 — Nie wiem, jakbyś nie wiedział... Nie było mi dane nigdy robić testu, a tym bardziej na bank, nie zostanę ojcem w najbliższym czasie. — spojrzał na niego. 
 — Dalej przeżywasz, że cię rzuciła?
 — Dowiedziałem się ostatnio, że ona miała kogoś na boku, a Maciejka sprawił, że miała dobry pretekst, by mnie rzucić... 
 — Co, jak to mój brat? — Kuba spojrzał na chłopaka. 
 — Kurwa... — szepnął pod nosem Krzychu, wiedząc, że przypadkiem zdradził starszego Grabowskiego.
 — Krzysiek co się tam wtedy działo? — zapytał jeszcze raz patrząc w oczy przyjaciela.
 — To Maciek nam czegoś dodał do drinków, tylko pomylił saszetki i dał nam nie to. Dlatego byliśmy tak ućpani i nakręceni, że wydupczylibyśmy wszystko co ma tętno i nie ucieka...
 — Ja pierdole, co za gnój... Prawie straciłem przez niego dziewczynę. — o dziwo zachowanie Que było bardzo spokojne, pokręcił głową i usiadł w fotelu. — Zgłodniałem, chcesz coś zamówić do jedzenia? 
 — Jasne, kebab, czy pizza? 
 — Dzisiaj mi wszystko jedno, może być kebab. — powiedział i wyciągnął telefon. Wszedł w aplikacje i złożył zamówienie, na strojnie ich ulubionej knajpki. — Za dwadzieścia minut nam dostarczą. — powiedział Kuba i usiadł w fotelu. Wyraźnie był dobity.

 — Co tak ładnie pachnie? — z sypialni wyszła Lola, nabrała kolorów i nie przypominała już bladej ściany. Jej żołądek wykonywał salta z głodu, błagając by zjadła cokolwiek, a zapach kebaba roznosił się po całym mieszkaniu. 
 — Kebab. — powiedział Krzysiek z pełną buzią.
 — Nie powinnaś tego jeść. Zrobić ci kanapkę? — zapytał chłopak, jednak nim skończył dziewczyna ogryzła już mu kawałek kebaba.
 — Jezu, jakie to pyszne, daj mi to po prostu. — dawno nie miała takiego pustostanu w brzuchu, jak dzisiaj, a w życiu żaden kebab nie smakował lepiej. Wyrwała mu z rąk jedzenie i usiadła obok na kanapie. 
 — Żebyś potem nie płakała, jak będziesz wymiotować. — powiedział do niej i pogroził palcem. 
 — Dobrze tato. — powiedziała z ironią. 
 — Najważniejsze, że wrócił jej apetyt, powinno już być okej. — powiedział Krzysiek z szerokim uśmiechem. 
 — Mam nadzieję, bo jak nie to, przez kolano i wytrzepię jej dupsko. — powiedział z zadziornym uśmieszkiem, na samą myśl. 
 — Możesz to najwyżej sobie sam strzepać.  — pokazała mu środkowy palec odbijając piłeczkę. 
 — Może ja pójdę do domu? — powiedział Krzychu i oddał Kubie kawałek swojego kebaba, dzieląc się z przyjacielem. 
 — Nie, nie mam siły na seks... — powiedziała dziewczyna i dokończyła jedzenie. 
 — Kiedy mamy następny koncert? — spytał czerwonowłosy, a Que wyciągnął swój telefon i spojrzał na kalendarz. 
 — Za dwa tygodnie, lecimy do Amsterdamu. — powiedział chłopak, a na twarzy jego przyjaciela zagościł szeroki uśmiech. — Kondracki, co już ci się witryny i zielsko marzy? 
 — Żałuj, bo będziesz miał przyzwoitkę. — zaśmiał się chłopak. 
 — Hej, ja tu jestem i wszystko słyszę. — powiedziała Lola piorunując przyjaciela wzrokiem. 
 — Przecież żartuję, będziemy grzeczni, jak zawsze. 
 — Ale chyba polecimy okrojonym składem. — powiedział Kuba. 
 — Czemu? — zapytała chórkiem pozostała dwójka. 
 — Nie będę niańczyć starszego brata, czy nie zalegnie gdzieś upalony z amsterdamską dziwką. — wytłumaczył im szybko na co oboje pokiwali głowami. — Wolę wziąć Koziarę, Denisa, kogokolwiek innego, niż mojego brata... Zobaczę jeszcze, może jakoś odkupi swoje winy.
 — Swoje winy? — zapytała Lola. 
 — Nieważne, braterskie porachunki. — wyciągnął w stronę dziewczyny ręce, a ona wtuliła się w niego mocno. — Czekaj... — była chłodna, więc ściągnął z siebie bluzę i naciągnął ją na dziewczynę, wtulił ją ponownie w siebie. 
 — Zazdroszczę ci. Masz wspaniałą dziewczynę, a mi się znów nie udało. — powiedział Krzychu. 
 — Czekaj, puść. — powiedziała Lolka i podeszła do czerwonowłosego. Przytuliła go z całej siły. 
 — Ała, Lolka, mówiłaś, że nie masz siły. Jednak was zostawię, weź ją przeleć,to się uspokoi. — powiedział i roześmiał się.
 — Nie jestem wspaniała, ale wiedz jedno. Skoro ci się nie udało, to to nie była ta jedyna, nie ważne co myślałeś. — dodała, kiedy chciał jej przerwać. — Następna będzie lepsza, obiecuję. — powiedziała z uśmiechem. 
 — Znajdzie się dla mnie trochę miejsca? — powiedział Kuba i usiadł przyjacielowi na drugim kolanie. 
 — Ja pierdole, zarwiemy ten fotel. — Krzychu się roześmiał, ale w głębi duszy cieszył się, że ma tak wspaniałych przyjaciół, którzy zawsze poprawiali mu humor.


ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz