— Lolka!! Zrób coś z tym sierściuchem! — Kuba wydarł się, kiedy była w łazience, dziewczyna wybiegła z pomieszczenia, jak z procy i wbiegła do salonu. Kot leżał na Kubie i ssał jego koszulkę, wbijając mu pazury.
— Awww... Uważa cię za swoją mamusie. — uśmiechnęła się szeroko, po czym wybuchnęła śmiechem.
— Weź, pozaciąga mi ciuchy. — odczepił od siebie kota i podał dziewczynie.
— Oj, taki zły ten pan, nie dał się pociumkać. — zaśmiała się i wzięła kociaka, poszła z nim do kuchni, gdzie naszykowała śniadanie. Podała Kubie talerz, a sama usiadła w fotelu., kładąc sobie na kolanach kota i dawała mu szynkę ze swojej kanapki. Usłyszeli dzwonek do drzwi. Kuba wstał i poszedł do drzwi.
— Dzień dobry, czy chciałby pan porozmawiać o Jezusie Chrystusie? — usłyszał, a mina mu zrzedła.
— Nie. — jebnął drzwiami, nie czekając na odpowiedź.
— Oj, ktoś dzisiaj jest nie w sosie. — skwitowała pod nosem Lola i dała kotu następny kęs jedzenia. — Kochanie, a wiesz co? Nie dałam ci w sumie twojego prezentu.
— Przypominasz sobie o tym dwa dni po moich urodzinach? — spojrzał na nią jak na wariatkę.
— Lepiej późno niż wcale, co? — spojrzała na niego z uśmiechem.
— Wiesz, że nic od ciebie nie chcę? Zrobiłaś mi świetną imprezę, to wystarczający prezent.
— Tak w sumie, sam ją sobie zrobiłeś, bo za wszystko płaciłam z twojej karty. Spokojnie, już kiedyś usłyszałam, że co to za prezent, jak płacone z zarobionych przez mojego partnera pieniędzy. — wzruszyła ramionami.
— Naszej... — burknął pod nosem. Jednak puściła to mimochodem i poszła do sypialni, skąd przyniosła idealnie zapakowany, nieduży prezent. Usiadła obok niego i dała mu to do rąk. Chłopak odstawił pusty talerz na stolik i otarł ręce o swoje uda, zaczął rozpakowywać prezent. Kiedy zobaczył co było w środku, wybuchnął takim śmiechem, że kot pobiegł się schować. — "Talon na Lolke i balon"...?! — zobaczył pierwszy z kuponów i śmiał się do łez, kiedy zobaczył przyklejoną obok prezerwatywę. Kolejne wcale nie były lepsze, chłopak trzymał się za brzuch. — "Kupon na wspólne męczenie przepon"...?! — obok były narysowane dwa śpiewające ptaszki. — "Kupon na truskawki i szampon"...?! — na rysunku był szampan i truskawki. — "Dwa talony na melony"...?! — obok miał narysowane cycki, kolejny wybuch śmiechu. — "Talon na fryzjerski salon"... ?! Kurwa no nie mogę, się popłakałem... — ocierał łzy z policzków i śmiał się. — Marny z ciebie raper, bo widziałem lepsze rymy, ale wiem jedno. Mam najlepszą laskę na świecie. — przytulił ją i pocałował. — Dziękuję, to najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. — nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, poczuła, jak jego język wsunął się w jej usta. Odwzajemniała pocałunki i gładziła jego policzki. Naparł na nią swoim ciałem, odkładając swoje talony na stolik i wsunął rękę pod jej plecy. Uśmiechała się szeroko kiedy, schodził mokrymi pocałunkami na jej szyję. Podciągnął jej koszulkę całując piersi, kiedy znów rozległ się dzwonek do drzwi. — No rzesz kurwa, jak im wsadzę te ulotki w dupę, to od razu zobaczą Jezusa... — zakrył dziewczynę i ruszył z bojową miną. — Nie chcę rozmawiać o Jezusie, do cholery! — krzyknął otwierając drzwi.
— Szkoda, jakbyś raz kiedyś poszedł do kościoła, to korona z głowy by ci nie spadła. — usłyszał widząc w drzwiach swoją matkę.
— Mama?! Co ty tu robisz?! — spytał zdziwiony. Lola kiedy usłyszała pierwsze słowo, zabrała kota, talony i udała się pędem do sypialni.
— Miałeś urodziny, prawda? Chyba raz do roku, mogę ci zrobić niespodziankę. — odpowiedziała kobieta. — Wpuścisz mnie, czy będziemy tak tu stać godzinę.
— No jasne, wchodź mamo, to jest... — chciał przedstawić mamie swoją, dziewczynę, która się ulotniła.
— Widzę, że była impreza. — zaśmiała się widząc jeszcze dekoracje pod sufitem i na ścianach.
— Była i to jaka. — uśmiechnął się szeroko.
— A biednej matki, to nawet na poprawiny nie zaprosisz. Mam nadzieję, że dzisiaj masz wolne i nie usłyszę zaraz, że musisz do studia, kibla, czy bóg wie czego jeszcze.
— Nie mamo, do końca tygodnia mam wolne, a w weekend dopiero koncert, ale w Polsce, jedziemy do Radomia, więc niedaleko.
— Dobra, gdzie schowałeś dziewczynę?
— Co? — spytał.
— Facet, jesteś świeżo po imprezie, na meblach nie ma centymetrowej warstwy, mieszkanie ładnie pachnie, żadnej plamy na panelach, nawet masz zasłony wyprane i powieszone tak, by wyglądały schludnie. Kochanie, jestem twoją matką, przede mną nic nie ukryjesz. — kobieta rozłożyła ręce na boki.
— Mamo, chodź na taras... — powiedział poważnym tonem, kobieta zdziwiła się.
— Trzymasz swoją dziewczynę na tarasie? Jak mi zaraz wyskoczysz z jakąś dmuchaną lalą, to jak boga kocham, zamaluje ci w łeb. — Kuba zasunął za nimi drzwi na taras.
— Nie, ona jest prawdziwa z krwi i kości i schowała się w salonie. Ona bardzo dużo przeszła, odbiłem ją z rąk tyrana, więc błagam delikatnie z nią. — powiedział do matki. — Pewnie i tak już się schowała w sypialni i nie będzie chciała wyjść, pod pretekstem nieprzeszkadzania lub jakiejś innej błahostki.
— Taka jest wstydliwa?
— Ma ewidentnie problem z poznawaniem nowych ludzi. Wiesz, ma więcej ciałka tu i ówdzie, no i nie wyleczyłem jej jeszcze z kompleksów, ale to już niedługo nastąpi.
— Teraz to już w ogóle chcę ją poznać, w końcu dziewczyna, która jak upadnie, to nie da rady powiedzieć "kości zostały rzucone". — oboje cicho się zaśmiali.
— Zdobyła moje serce, oczarowała mnie i rzuciła na kolana.
— Już mi tu nie pierdol, tylko idź w końcu po tą biedną dziewczynę, bo zachowujesz się, jak byśmy tu knuli plan przejęcia władzy nad światem.
— A nie to właśnie robimy? — dostał strzał w ramię od swojej mamy i roześmiał się. Wszedł do środka i poszedł do sypialni. — Lola, no co ty, mamusi się boisz? — roześmiał się ciepło.
— Spierdalaj, wyglądam niewyjściowo i nigdzie się nie wybieram.
— No chodź.
— Kuba, muszę się ubrać, jestem w koszulce i majtkach, potarganych włosach...
— I właśnie taka jesteś najpiękniejsza. — pocałował ją. — Masz pięć minut, a ja pójdę zrobić herbatę i kawę, bo na bank mama przywiozła ciasto.
— Dzięki. — dała mu buziaka i zeszła z łózka szukając czegoś do ubrania się.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
Fiksi PenggemarObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...