ROZDZIAŁ 47.

271 28 12
                                    

 — Lolka!! Zrób coś z tym sierściuchem! — Kuba wydarł się, kiedy była w łazience, dziewczyna wybiegła z pomieszczenia, jak z procy i wbiegła do salonu. Kot leżał na Kubie i ssał jego koszulkę, wbijając mu pazury. 
 — Awww... Uważa cię za swoją mamusie. — uśmiechnęła się szeroko, po czym wybuchnęła śmiechem.
 — Weź, pozaciąga mi ciuchy. — odczepił od siebie kota i podał dziewczynie.
 — Oj, taki zły ten pan, nie dał się pociumkać. — zaśmiała się i wzięła kociaka, poszła z nim do kuchni, gdzie naszykowała śniadanie. Podała Kubie talerz, a sama usiadła w fotelu., kładąc sobie na kolanach kota i dawała mu szynkę ze swojej kanapki. Usłyszeli dzwonek do drzwi. Kuba wstał i poszedł do drzwi.
 — Dzień dobry, czy chciałby pan porozmawiać o Jezusie Chrystusie? — usłyszał, a mina mu zrzedła. 
 — Nie. — jebnął drzwiami, nie czekając na odpowiedź. 
 — Oj, ktoś dzisiaj jest nie w sosie. — skwitowała pod nosem Lola i dała kotu następny kęs jedzenia. — Kochanie, a wiesz co? Nie dałam ci w sumie twojego prezentu.
 — Przypominasz sobie o tym dwa dni po moich urodzinach? — spojrzał na nią jak na wariatkę. 
 — Lepiej późno niż wcale, co? — spojrzała na niego z uśmiechem. 
 — Wiesz, że nic od ciebie nie chcę? Zrobiłaś mi świetną imprezę, to wystarczający prezent. 
 — Tak w sumie, sam ją sobie zrobiłeś, bo za wszystko płaciłam z twojej karty. Spokojnie, już kiedyś usłyszałam, że co to za prezent, jak płacone z zarobionych przez mojego partnera pieniędzy. — wzruszyła ramionami.
 — Naszej... — burknął pod nosem. Jednak puściła to mimochodem i poszła do sypialni, skąd przyniosła idealnie zapakowany, nieduży prezent. Usiadła obok niego i dała mu to do rąk. Chłopak odstawił pusty talerz na stolik i otarł ręce o swoje uda, zaczął rozpakowywać prezent. Kiedy zobaczył co było w środku, wybuchnął takim śmiechem, że kot pobiegł się schować. — "Talon na Lolke i balon"...?! — zobaczył pierwszy z kuponów i śmiał się do łez, kiedy zobaczył przyklejoną obok prezerwatywę. Kolejne wcale nie były lepsze, chłopak trzymał się za brzuch. — "Kupon na wspólne męczenie przepon"...?! — obok były narysowane dwa śpiewające ptaszki. — "Kupon na truskawki i szampon"...?! — na rysunku był szampan i truskawki. — "Dwa talony na melony"...?! — obok miał narysowane cycki, kolejny wybuch śmiechu. — "Talon na fryzjerski salon"... ?! Kurwa no nie mogę, się popłakałem... — ocierał łzy z policzków i śmiał się. — Marny z ciebie raper, bo widziałem lepsze rymy, ale wiem jedno. Mam najlepszą laskę na świecie. — przytulił ją i pocałował. — Dziękuję, to najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek dostałem. — nim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, poczuła, jak jego język wsunął się w jej usta. Odwzajemniała pocałunki i gładziła jego policzki. Naparł na nią swoim ciałem, odkładając swoje talony na stolik i wsunął rękę pod jej plecy. Uśmiechała się szeroko kiedy, schodził mokrymi pocałunkami na jej szyję. Podciągnął jej koszulkę całując piersi, kiedy znów rozległ się dzwonek do drzwi. — No rzesz kurwa, jak im wsadzę te ulotki w dupę, to od razu zobaczą Jezusa... — zakrył dziewczynę i ruszył z bojową miną. — Nie chcę rozmawiać o Jezusie, do cholery! — krzyknął otwierając drzwi. 
 — Szkoda, jakbyś raz kiedyś poszedł do kościoła, to korona z głowy by ci nie spadła. — usłyszał widząc w drzwiach swoją matkę. 
 — Mama?! Co ty tu robisz?! — spytał zdziwiony. Lola kiedy usłyszała pierwsze słowo, zabrała kota, talony i udała się pędem do sypialni.
 — Miałeś urodziny, prawda? Chyba raz do roku, mogę ci zrobić niespodziankę. — odpowiedziała kobieta. — Wpuścisz mnie, czy będziemy tak tu stać godzinę. 
 — No jasne, wchodź mamo, to jest... — chciał przedstawić mamie swoją, dziewczynę, która się ulotniła. 
 — Widzę, że była impreza.  — zaśmiała się widząc jeszcze dekoracje pod sufitem i na ścianach. 
 — Była i to jaka. — uśmiechnął się szeroko. 
 — A biednej matki, to nawet na poprawiny nie zaprosisz. Mam nadzieję, że dzisiaj masz wolne i nie usłyszę zaraz, że musisz do studia, kibla, czy bóg wie czego jeszcze. 
 — Nie mamo, do końca tygodnia mam wolne, a w weekend dopiero koncert, ale w Polsce, jedziemy do Radomia, więc niedaleko. 
 — Dobra, gdzie schowałeś dziewczynę?
 — Co? — spytał. 
 — Facet, jesteś świeżo po imprezie, na meblach nie ma centymetrowej warstwy, mieszkanie ładnie pachnie, żadnej plamy na panelach, nawet masz zasłony wyprane i powieszone tak, by wyglądały schludnie. Kochanie, jestem twoją matką, przede mną nic nie ukryjesz. — kobieta rozłożyła ręce na boki.
 — Mamo, chodź na taras... — powiedział poważnym tonem, kobieta zdziwiła się. 
 — Trzymasz swoją dziewczynę na tarasie? Jak mi zaraz wyskoczysz z jakąś dmuchaną lalą, to jak boga kocham, zamaluje ci w łeb. — Kuba zasunął za nimi drzwi na taras. 
 — Nie, ona jest prawdziwa z krwi i kości i schowała się w salonie. Ona bardzo dużo przeszła, odbiłem ją z rąk tyrana, więc błagam delikatnie z nią. — powiedział do matki. — Pewnie i tak już się schowała w sypialni i nie będzie chciała wyjść, pod pretekstem nieprzeszkadzania lub jakiejś innej błahostki. 
 — Taka jest wstydliwa? 
 — Ma ewidentnie problem z poznawaniem nowych ludzi. Wiesz, ma więcej ciałka tu i ówdzie, no i nie wyleczyłem jej jeszcze z kompleksów, ale to już niedługo nastąpi. 
 — Teraz to już w ogóle chcę ją poznać, w końcu dziewczyna, która jak upadnie, to nie da rady powiedzieć "kości zostały rzucone". — oboje cicho się zaśmiali. 
 — Zdobyła moje serce, oczarowała mnie i rzuciła na kolana. 
 — Już mi tu nie pierdol, tylko idź w końcu po tą biedną dziewczynę, bo zachowujesz się, jak byśmy tu knuli plan przejęcia władzy nad światem. 
 — A nie to właśnie robimy? — dostał strzał w ramię od swojej mamy i roześmiał się. Wszedł do środka i poszedł do sypialni. — Lola, no co ty, mamusi się boisz? — roześmiał się ciepło. 
 — Spierdalaj, wyglądam niewyjściowo i nigdzie się nie wybieram. 
 — No chodź. 
 — Kuba, muszę się ubrać, jestem w koszulce i majtkach, potarganych włosach... 
 — I właśnie taka jesteś najpiękniejsza. — pocałował ją. — Masz pięć minut, a ja pójdę zrobić herbatę i kawę, bo na bank mama przywiozła ciasto. 
 — Dzięki. — dała mu buziaka i zeszła z łózka szukając czegoś do ubrania się. 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz