ROZDZIAŁ 92.

261 27 37
                                    

Po obiedzie, Kuba udał się do sklepu, gdzie zakupił wszystkie akcesoria dla kota i jedzenie. Zostawili kociaka w pokoju chłopaka i udali się nad rzekę. Spacerowali wzdłuż koryta rzecznego i trzymali się za ręce.
— Myślisz, że na długo będzie dobrze między nami? — spytała się Lola siadając na trawie.
— Cały czas, no weź... Co to za pytanie? — zaśmiał się i usiadł koło niej.
— Nie wiem, takie o... Ostatnio to jak rollercoaster, raz dobrze za chwilę źle, potem lepiej, tragedia, zajebiście...
— Wariatka... Ciesz się chwilą.
 — No przecież się cieszę, bardziej niż myślisz. — oparła głowę o jego ramię. — Jak tutaj spokojnie. 
 — Dlatego lubię tutaj przychodzić, a że mamy środek tygodnia, to nie powinni nam przeszkadzać. — uśmiechnął się do niej szeroko. 
 — Tak, nie ma to jak przeszkadzać w nic nie robieniu. — roześmiała się dziewczyna. 
 — Wiesz, bo jest taka mała sprawa do ciebie. — powiedział po chwili, czując jak sztywnieje, kiedy obrócił w kieszeni małe pudełko z pierścionkiem w środku. 
 — Jaka, tylko nie namawiaj mnie do kąpieli nago w rzece, bo jest za jasno, na takie wybryki. — oboje roześmiali się. — Nie, chciałem się po prostu o coś zapytać ważnego. 
 — No to chyba powinnam się bać. — stwierdziła dziewczyna, a chłopak zaczął się zbierać, by wstać i uklęknąć, kiedy zza krzaków wyskoczył Maciejka i Krzysiek. 
 — Tu jesteście ile można was szukać? — stwierdził starszy Grabowski i dosiedli się do nich.
 — Nie wiesz, że co w rodzinie to nie zginie? — zapytała Lola i roześmiała się. Kuba momentalnie się wycofał ze swojego pomysłu i spojrzał an nich ze wściekłością. 
 — Twoja mama powiedziała, że poszliście nad rzekę, więc przyszliśmy zakopać topór wojenny. — powiedział Krzychu i podał dziewczynie jej ulubione Sommersby o smaku mango. — Przepraszam, że ci nie wierzyłem... — przyznał się czerwonowłosy, a dziewczyna wzięła piwo z uśmiechem. 
 — Wybaczam ci, w końcu zachowywałam się jak jędza. — powiedziała do Krzycha, a chłopak przytulił ją mocno. 
 — My też musimy sobie wybaczyć wszystko, bo między nami jest dziwnie ostatnio... — powiedział Maciek dając jej drugie piwo. Dziewczyna uśmiechnęła się i przytuliła go mocno. — No i super, mamy wybaczone...
 — To możecie iść do domu. — powiedział Kuba, a dziewczyna otworzyła sobie piwo. 
  Przestań... — Lola go szturchnęła. Spędzili kilka wspólnych godzin nad rzeką, oczywiście wygłupiali się i żartowali w najlepsze. 
 — Ej Lala, pokaż ten tatuaż... — Krzychu złapał jej dłoń i podziwiał nowy nabytek. — No nieźle. Ładny, podoba mi się. 
 — Oj będzie Pan i Pani Quebonafide. — roześmiał się Maciejka. — Jakbyś robiła jakiś na cipce, to chce wiedzieć, czy bolało. 
 — Chłopie, wiesz, że kobiety mają wyższy próg bólu? My rodzimy dzieci...
 — Oj no wiem, ale chciałem wiedzieć, czy boli, po prostu... 
 — Po prostu, to skończ myśleć o jej cipce. — dodał Kuba, na co reszta wybuchnęła śmiechem, a sam zainteresowany zapłonął ze wstydu. 
 — E tam cipka, jak cipka, pewnie dwie wary, łechtaczka i dziura. — powiedział Maciek, czego szybko pożałował, bo Kuba strzelił mu w tył głowy. — Ała... No co, a jest jakąś kosmitką, że wygląda to inaczej? Jeśli tak, to chcę to zobaczyć. — znów zarobił, aż się przesunął masując obolałe miejsce. 
 — Gwarantuje ci, że moja cipka jest taka jak u reszty normalnych kobiet. — powiedziała dziewczyna i zaśmiała się. 
 — Daj mi papierosa. — usłyszała szept Kuby przy swoim uchu. Dała mu szybko fajkę, jednak zastanawiała się, co go tak zdenerwowało. Chłopak odszedł kilka kroków dalej od miejsca, w którym siedzieli. Poczuł po chwili, jak Lolka przytula go od tyłu i wtula policzek w jego plecy. 
 — Wszystko okej? — zapytała cicho, a chłopak odwrócił się do niej i wpił się czule w jej usta. 
 — No jasne, że okej, czemu pytasz? 
 — Bo palisz jak czujesz niemoc i wielkie wkurwienie. — powiedziała i stanęła na palcach, by znów sięgnąć jego ust. 
 — To nic, na spokojnie, gdyby się coś działo, powiedziałbym ci. Wkurzam się, że nam przeszkodzili, liczyłem na taki wspólny dzień, bez ogonków. 
 — Hmmm... Sądzę, że jeśli chcesz mieć pewność, że nikt nam nie będzie przeszkadzać, to powinieneś nas zabrać na drugi koniec świata. Wtedy możesz być pewny. — roześmiała się i sama zapaliła. — Jezu jakie to piwo jest świetne.
 — Powinni ci na drugie imię dać mango... Jeszcze nigdy nie spotkałem tak zapalonej osoby na ten owoc. 
 — A widzisz, po prostu mango jest przepyszne. — zaśmiała się, a chłopak zabrał jej puszkę i upił łyka. 
 — Niech ci będzie, nawet niezłe, ale nie przepadam za smakowymi piwami. — zaśmiał się Kuba i poszli usiąść do reszty. 
 — Nie wiecie, że w towarzystwie się nie szepcze? — rzucił uszczypliwą uwagę Maciek.
 — Nie wiesz, że w twoim wieku ludzie mają rodziny, własne mieszkania i używają już dawno mózgu. — dogryzł mu Kuba. 
 — Panowie, spokojnie, okej? — Lola ich rozdzieliła i usiadła dobie między nogami Kuby, który obejmował ją pod linią biustu i smyrał nosem po ramieniu. W końcu wrócili do domu, kiedy się już ściemniało. Zjedli kolację, którą naszykowała pani Ela i weszli do pokoju chłopaka. Dziewczyna ziewnęła i usiadła na łóżku, gdzie spał Maze. — Albo nie, idę zapalić. — zmieniła zdanie i wyszła na balkon. Wytatuowany chłopak wyszedł za nią i oparł się o barierkę w drugim rogu małego balkonu. 
 — Lolka, wiesz, że cię kocham, prawda? 
 — Tak, co to za głupie pytanie? — zaśmiała się delikatnie, a chłopak nerwowo obrócił w palcach pudełeczkiem z pierścionkiem, który dalej był schowany głęboko w jej kieszeni. 
 — Bo chciałbym, żeby nasza relacja była na innym poziomie... — zaczął nieśmiało. 
 — Okej, ale nie rozumiem do czego pijesz... — spojrzała na jego rozbiegany wzrok, jednak do pokoju weszła pani Ela. 
 — Kuba zlew mi się zatkał, weź mi pomóż. 
 — Już idę mamo. — westchnął ciężko i poszedł za kobietą.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz