ROZDZIAŁ 132.

194 20 23
                                    

Kuba wrócił z jedzeniem po trzydziestu minutach, jednak widząc śpiącą dziewczynę, uśmiechnął się pod nosem i nakrył ją kocem. Zjadł szybko swoje jedzenie i poszedł wziąć szybki prysznic. Odświeżony i pachnący wyszedł z łazienki i naszykował ich łoże do spania. Wrócił do salonu i wyłączył konsole, pogasił światła i wziął delikatnie dziewczynę na ręce. Zaniósł ją do sypialni i położył delikatnie do łóżka. Sam położył się obok, a Lola momentalnie wtuliła się w niego i przełożyła przez niego nogę. Zaśmiał się pod nosem i zgasił światła. Sen nadszedł szybciej niż się spodziewał. Po kilku minutach spał już jak dziecko.

Dwa tygodnie później...

Cześć gołąbeczki, gotowi na wyjazd w trasę? — do mieszkania Kuby wpadł Krzysiek.
— Matka nie nauczyła się, że się puka? — spytał gospodarz, kończąc serie namiętnych pocałunków. W przedpokoju stały już cztery wielkie walizki, gotowe na podróż, a korzystając z chwili spokoju, para oddała się wspólnym pieszczotom.
— Stary, singlem jestem. Nie mam kogo pukać, ale jak znajdę, to zacznę, obiecuje... — Krzychu roześmiał się. — Na co wam tyle walizek? Lolka jedziemy na dwa tygodnie, a nie miesiące... — powiedział z cwanym uśmiechem na ustach.
— Uważaj, bo cię zaskoczę. Jedna walizka jest moja. Reszta należy do Kuby. — powiedziała dziewczyna na swoją obronę.
— No co ty?! Que trupa tam wieziesz...? — spojrzał na przyjaciela, który gestem próbował dać znać czerwonowłosemu, by zakończył temat.
— Tak, kiedyś cię zabije... — powiedział z  mordem w oczach.
— Lepiej nie... Za wariata nie warto siedzieć...
— Spokojnie mam dobrych prawników. — Kuba zaśmiał się wesoło.
— Gdzie macie kota? — zmienił szybko temat.
— Odwiedziony do Ciechanowa, do mojej mamy. — powiedział z szerokim uśmiechem na ustach. — To co zbieramy się? — zapytał z szerokim uśmiechem.
— Tak. Lepiej być za wcześnie, niż za późno. Macie paszporty? Wszystko wzięte? — zapytał wesoło czerwonowłosy.
— Tak, ale... Stresuje się... — powiedziała Lola, a oba męskie wzroki wlepiły się w nią.
— Co? Jak to? — zagaił Krzychu nie odrywając oczu od niebieskowłosej.
— No normalnie, w życiu nie leciałam tak daleko. — powiedziała cicho. — Islandia i Londyn to były dwa najbardziej odległe miejsca, które odwiedziłam w swoim życiu, a wy zabieracie mnie teraz na inny kontynent... — roześmiała się ciepło.
— Taką mam już pracę, przy okazji to moje hobby i pasja... — zaczął Grabowski zerkając na ukochaną. — Mogę ci tylko obiecać, że to nie ostatni z kontynentów jaki odwiedzisz... — chłopak wpił się namiętnie w usta dziewczyny i wplótł dłoń w jej włosy. Całowali się dobrą chwilę póki Krzysiek nie odchrząknął.
— Musimy się zbierać gołąbeczki, czas nas nagli. — powiedział z delikatnym uśmiechem.
— Już... — dziewczyna roześmiała się wesoło i poszła do przedpokoju, gdzie wsunęła na nogi swoje ulubione, szare pumy. Rozejrzała się po apartamencie i zajrzała do torebki sprawdzając, czy aby ma wszystkie potrzebne jej dokumenty. Kiedy odliczyła wszystko wzięła głęboki oddech. Panowie złapali za walizki i wyszli z mieszkania, a Kuba zamknął je na klucz. Zjechali windą na dół i udali się do garażu, gdzie Krzychu zaparkował swój samochód. Zapakowali do niego walizki, a Lola usiadła na tylnim siedzeniu i zapięła pas. Kiedy panowie także znaleźli się w samochodzie, jeden z nich momentalnie puścił muzykę, która buchnęła głośno. — Ej, może czasami zachowuje się głupio, ale słuch mam sprawny i nie chciałabym go stracić! — wykrzyczała i roześmiała się, a Krzysiek szybko ściszył.
— Wybacz taki nawyk, że mogę słuchać jak tylko głośno chcę. — wytłumaczył szybko.
— Wybaczam... — roześmiała się, jednak od tej pory milczała. Patrzyła na miasto za oknem, światła ulicznych lamp odbijały się od mokrego asfaltu. Lola gdzieś w środku miała przeczucie, że ten wyjazd zmieni wszystko, przyniesie nowych wrażeń, że coś się wydarzy. Nie miała tylko pewności, czy będzie to coś dobrego czy złego.
— Lola! — ocknęła się z zamyślenia, kiedy ręka Kuby pomachała przed jej twarzą. — Mała, co się dzieje? Jesteś jak nieobecna, myślałem, że cieszysz się z wyjazdu.
— Co? Już dojechaliśmy? — spytała lekko zdezorientowana. — Nic się nie dzieje Kuba, zamyśliłam się tylko...
— Brzmi jakoś mało przekonywująco... — stwierdził zerkając na dziewczynę z niepokojem i zarazem troską w oczach. — Dojechaliśmy, wysiadaj... — dodał z lekkim uśmiechem i podał jej dłoń, pomagając jej wysiąść z auta. Kiedy dziewczyna wysiadła otuliła się mocniej kurtką i ruszyła z chłopakami w stronę wejścia na lotnisko. Widziała już za szybą drzwi resztę ekipy. Maciek zapewne opowiadał jakieś śmieszne historyjki, bo kiedy tylko zamykały mu się usta, reszta chłopaków wybuchała śmiechem. Mimowolnie kąciki jej ust uniosły się do góry.
— Żebyś tylko miał coś do opowiedzenia na pokładzie, bo będzie nudno. — powiedziała stając za plecami przyszłego szwagra.
— Lolka! — chłopak momentalnie się odwrócił i objął ją mocno wtulając w siebie. — Ja mam zawsze dużo do gadania, więc spokojnie opowiem ci wszystko... Nawet jeszcze więcej...
— Trzymam cię za słowo! — powiedziała roześmiana i dopiero wtedy ją puścił.
— Dobra mam cynk, że Moyes nie może lecieć. — powiedział Kuba. — No cóż panowie na odprawę, Japonia na nas czeka. — zaśmiał się lekko.
— A panie to już nie? — spytała Lola z cwanym uśmiechem, a chłopak podszedł do niej i objął ją w pasie. Przyciągnął do siebie i nie zważając na nikogo i na nic zaczął namiętnie całować dziewczynę. Niebieskowłosa stanęła na palcach i objęła go za szyję, splatając dłonie na jego karku.
— Panie jak najbardziej też są proszone na odprawę... Kocham cię babo, wiesz?
— Wiem, bo ta baba też cię kocha... — wyszeptała mu do ust, smyrając czubkiem nosa, o jego nos.
— Ruszamy. Jeszcze trzeba na bezcłowej zrobić zakupy. — powiedział z szerokim uśmiechem i złapał dziewczynę za rękę. Splotli ze sobą swoje palce i ruszyli zdać bagaże. Kiedy wszystkie procedury były za nimi, a zakupy w dłoni, podeszli do swojego terminalu i usiedli pod wielkimi oknami skąd było widać płytę lotniska. — Jakoś strasznie szybko poszło nam, jest godzina do wejścia na pokład... — stwierdził Que i zaśmiał się pod nosem.
— Yeah, I'm gonna take my horse to the old town road I'm gonna ride 'til I can't no more... — zaczął Krzychu jednak cała ekipa podłapała nutę.
— I'm gonna take my horse to the old town road I'm gonna ride 'til I can't no more... — Lola wbiła się w kolejne wersy refrenu, a Kuba zaczął rapować zwrotkę. Dobry humor ogarnął całą ekipę, a cała ekipa zarażała ludzi swoją pozytywną energią.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz