ROZDZIAŁ 48.

268 29 12
                                    

Kuba uśmiechnął się szeroko, kiedy dziewczyna wyszła ze sypialni. Miała na sobie obcisłe jeansy i szyfonową koszulę, spięła włosy w luźny kok i zrobiła sobie delikatny makijaż.
— No laska, nieźle jak na pięć minut. — chłopak poruszał zabawnie brwiami i dał jej buziaka, zaniósł do salonu kubki z napojami. — Mamo, to Lola.
— Miło mi. — dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę kobiety, która uścisnęła ją z uśmiechem.
— No proszę, proszę, mój syn w końcu ma gust. Pełne piersi, nie jakiś push up, kształtne pośladki, powiem, że kobieta z krwi i kości.
— Mamo... — Grabowski przewrócił oczami, a zaraz za dziewczyną przyleciał mały kotek.
— Nie mówiłeś, że wzięliście sobie kota. Czekaj, przecież ty nawet nie lubisz kotów.
— To znajda mamo, trzeba było widzieć, jak Lola go ratowała z kratki odpływowej. — Kuba się zaśmiał na wspomnienie umorusanej dziewczyny.
— Czyli do tego masz dobre serce, no ideał dla mojego syna, jak nic. Może doczekam się wesela i wnuków. — zaśmiała się, na co dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie, spuściła wzrok i zarumieniła się. — Siadaj, siadaj wstydziochu, porozmawiamy sobie, bo ten Kuba, to nigdy nic mi nie mówi.
— Ale za to, mówi pięknie o pani, to chyba równie ważne. — powiedziała z uśmiechem.
— Mistrzyni dyplomacji. — Grabowski dogryzł jej, na co pokazała mu język.
— No już dzieci, spokojnie. Przyniesiesz to ciasto? — szturchnęła swojego syna, a kiedy tylko poszedł do kuchni, przybliżyła twarz w stronę dziewczyny. — Teraz powiedz mi kochanie, dobrze cię traktuje, niczego ci nie brak, bo wiesz, jak coś to dzwoń i pisz, szybko go ustawię do pionu. — pani Ela puściła jej oczko, na co dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
— Niczego mi nie brakuje, nawet powiedziałabym, że mam więcej, niż na to zasługuje. W poprzednim związku mój facet martwił się tylko o pracę. Ja robiłam za popychadło, zaszłam w niechcianą ciążę i poroniłam, ale nie byłam w stanie już wytrzymać. Kuba był, jak anioł, spełnienie marzeń i to dosłownie. Wyciągnął mnie z tego koszmaru i uchylił mi nieba.
— Och, kochanie... Tyle przeszłaś... Jak sobie z tym radzisz?
— Moja pewność siebie leży i kwiczy, ale Kuba stara się ją za wszelką cenę podnieść i sądzę, że jest na naprawdę dobrej drodze. Zaczynam czuć, że znowu komuś jestem potrzebna, uczy mnie tak naprawdę co to miłość, bo dociera do mnie z każdym dniem, że w życiu nie poznałam tego uczucia. Zawsze byłam traktowana jak najgorsze zło.
— Kurczę, tak go wychwalasz, że zaraz pomyślę, że mi ktoś dziecko podmienił. — zaśmiała się. — Ale mówię poważnie, jakby rozrabiał, to jeden telefon i go doprowadzę do porządku. — kobieta uśmiechnęła się szeroko do Loli. Wbrew oczekiwaniom dziewczyny, bardzo dobrze dogadywała się z tą przesympatyczną kobietą. Co najważniejsze polubiły się.
— Sądzę, że jest co wychwalać, naprawdę... I nie mówię broń boże tego, żeby się podlizać.
— Wiem moje dziecko, wiem... Roztaczasz wokół siebie takie coś, że wierzę ci, poza tym starą Grabowską ciężko wykiwać. Z resztą pewnie poznałaś Maćka, mistrza iluzji...
— Mistrza iluzji? — spojrzała na kobietę oczekując wyjaśnień.
— Ściemniał tak świetnie, że się wyszkoliłam w odgadywaniu kiedy kłamie, a kiedy nie. Jego magia już na mnie nie działa. — obie panie roześmiały się, a Kuba przyniósł ciasto, które położył na stoliku obok kaw i herbat.
— Przepraszam na moment. — powiedziała dziewczyna i wyszła na taras zapalić papierosa.
— Powiem ci synek, że jestem z ciebie dumna. Roksana była fajna, Natalia, ech... No comment, ale ta dziewczyna to nieoszlifowany diament.
— Mamo, powiedz mi coś, czego nie wiem. Do Londynu po nią leciałem, rzucając wszystko, a o mało bym jej nie stracił. — powiedział i wziął duży kęs ciasta. Sernik sam rozpływał się w ustach, czasami brakowało mu kuchni swojej matki.
— No i pięknie, jestem z ciebie dumna synu, wiesz? Tylko nie odwal jakiejś głupoty, co byś jej nie stracił. Kiedy wpadniecie do Ciechanowa?
— Mamo, nie wiem. Narazie musi przetrawić, że cię poznała, a jak jej nie postraszyłaś za bardzo. — dostał od matki strzał w ramię na co pisnął. — Ał nie w szczepionkę... — oboje się zaśmiali. — Może jak dogram ostatni utwór na płytę to wpadniemy na tydzień. Tylko zależy co Lola na to.
— Bardzo niecodzienne imię. — zauważyła i uśmiechnęła się do dziewczyny, która wróciła z tarasu i usiadła w fotelu. Poczęstowała się przepysznym sernikiem.
— Wow, chciałabym tak piec.
— Co ty gadasz?! Czekaj mamo... — Kuba pobiegł do kuchni i ukroił mamie tortu. — Spróbuj jej dzieła. Co prawda z serniczkiem ciężko wygrać, ale jest blisko. — kobieta wzięła talerz z tortem i zaczęła go jeść.
— Rzeczywiście dobry. Masz talent, co ty gadasz, nie za słodki fajnie złamany wiśniami.
— Dziękuję. — dziewczyna zarumieniła się, a Kuba się roześmiał. Podszedł do dziewczyny i złożył usta w dzióbek. Cmoknęła go szybko i odsunęła się.
— Serio? Tak na starą ciotkę...? — chłopak złapał ją za policzki i wpił się namiętnie w jej usta, a rumieńce nie schodziły jej z twarzy.
— Kuba, daj spokój... — upomniała go.
— Skarbie, to nic... Z Roksaną przyłapałam go na seksie i to we własnym łóżku, nic nie jest mnie w stanie już chyba zaskoczyć, razem z Maćkiem uodpornili mnie na wszystko. — powiedziała kobieta z szerokim uśmiechem, a dla odmiany to Que zapłonęły policzki.
— Byliśmy wtedy młodsi, głupsi i w ogóle... Poza tym mamo nie gada się o byłych w obecności obecnych dziewczyn.
— Dziewczyn, to masz ich więcej? — Lola złapała go za słówka i roześmiała się ciepło.
— Super, dwie baby kontra ja jeden, zaraz zadzwonię po Maćka albo Krzyśka. — usiadł jak naburmuszony dzieciak.
— Już się tak nie denerwuj, złość piękności szkodzi. — skwitowała jego mama i poszła do swojej torby. Wyciągnęła zapakowany prezent i dała chłopakowi.
— Dzięki mamo, nie trzeba było. — uśmiechnął się i znalazł tam breloczek z grawerem w kształcie znaczka mercedesa. Uściskał mocno matkę w podziękowaniu.
— Zostaję do jutra, a jutro wieczorem mnie za to odwieziesz... — poinformowała go pani Ela.
— No to marny biznes, breloczek za bak paliwa, koszty eksploatacji części.
— Ja panią odwiozę, bez problemu.
— A auto masz? — spytał Kuba.
— Pożyczę sobie od ciebie. — uśmiechnęła się szeroko i złożyła na jego ustach pocałunek. — Mam twoje karty przetargowe, więc nie kombinuj... — wyszeptała mu do ucha, przypominając o jego urodzinowych kuponach.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz