ROZDZIAŁ 135.

190 21 12
                                    

Po skończonej kolacji, która okazała się grubą imprezą paczka przyjaciół powróciła do swojego hotelu. Po wejściu do pokoju nagle cała gwara i szum ucichły, a każdy rozszedł się do swojej sypialni. Lola ziewała głośno już kilka dobrych minut.
— Babo... kładź się wreszcie... — powiedział Kuba rzucając się na łóżko i patrzył na motającą się dziewczynę.
— Muszę się iść umyć... — wyszeptała zmęczonym głosem.
— Nic nie musisz, wykąpiemy się jutro z rana, chodź... Wiesz, że zaraz usnę i nie będziesz miała opcji wtulenia się jak lubisz? — spytał z cwanym uśmiechem, bo wiedział, że miał w kieszeni potężny argument.
— Dobra... Przekonałeś mnie. — powiedziała i szybko zmyła makijaż chusteczkami. Rozebrała się do koszulki i majtek, po czym szybko wskoczyła do Grabowskiego, wtulając się w niego tak, jak lubiła najbardziej.
— Widzisz mój dar przekonywania jest wielki...
— Zawsze mnie namawiasz do złego, duszo nieczysta... — powiedziała cicho przymykając oczy, kiedy otulił ją mocniej kołdrą, a chłodna pościel działała na nią kojąco.
— Dobra, jutro się umyje będzie już czysta... — powiedział z pełnym przekonaniem, a dziewczyna roześmiała się.
— To tak nie działa... — przekomarzali się jeszcze dobrą chwilę nim zapanowała w pokoju cisza. Lola usnęła szybko, zmęczona podróżą i zabawą. W końcu mogła odsapnąć.

Kiedy słońce zaświeciło w jej twarz, dziewczyna szybko obróciła się na drugi bok, jednak to sprawiło tylko jeszcze szybszą pobudkę. Miejsce obok było puste. Poczochrana usiadła i rozejrzała się dookoła. — Kuba? — spytała cicho i dość niepewnie, jednak odpowiedziała jej tylko cisza. Dopiero po chwili dostrzegła na stoliku koło łóżka śniadanie, kwiat peonii i karteczkę. To wprawiło ją w znacznie lepszy humor, sięgnęła szybko po croissanta z nutellą, a do ręki wzięła niewielką karteczkę. „Dzisiaj pracuję, masz czas dla siebie. Polecam hotelowe spa, a w salonie masz towarzyszkę niedoli. Kocham cię, Kuba." — Co? — powiedziała nie do końca go rozumiejąc, jednak najpierw zjadła śniadanie. Wzięła szybki prysznic i ubrała dres. Wyszła do wspólnej części ich apartamentu i stanęła jak wryta.  — Paula?! Co ty tu, kurwa, robisz?! — pisnęła i rzuciła się przyjaciółce na szyję.
— Bo mnie udusisz... — wysyczała brunetka śmiejąc się przy tym. — A to jest bardzo ciekawa historia jak się tu znalazłam. Napisał do mnie twój facet, czy nie chcę się z tobą spotkać, bo nie masz z kim iść do spa. Dobrze wiesz, że nigdy nie byłam w spa, a i dawno się nie widziałyśmy więc spełnienie marzeń. Odpisałam mu, że chętnie... A on kupił mi bilety na samolot, opłacił hotel i nawet transport z i na lotnisko mi załatwił. Powiem ci, że dużo zyskał w moich oczach. — Paula parsknęła śmiechem, a niebieskowłosa nie była jej dłużna.
— Jezu to obłęd... Normalnie nie wierzę... — wciąż była zaskoczona pomysłem ukochanego. — Tylko czemu nie wziął cię z nami odrazu, pewnie się wynudziłaś tyle godzin w samolocie sama...
— Coś ty, w końcu miałam czas na poczytanie książki, za którą się zabierałam od dwóch miesięcy, posłuchałam muzyki, pospałam i o to jestem.
— Dobra, laska słuchaj, skoro mam dzień dla siebie i ma to być totalnie babski dzień, to przenosimy imprezę na poziom zero, do hotelowego spa. — powiedziała z szerokim uśmiechem i wsunęła swój telefon w kieszeń.
— Jestem totalnie za! W ogóle, o Boże, jestem w Japonii... To się w głowie nie mieści... — powiedziała zaaferowana dziewczyna.
— To dopiero wierzchołek góry lodowej, zobaczysz, co jeszcze mamy w planach i dokąd planujemy jechać. Całe dwa tygodnie planowałam ten wyjazd.
— Teraz to tym bardziej się cieszę i nie mogę doczekać. — powiedziała z euforią w głosie Paula. Dziewczyny zeszły wspólnie na dół, gdzie niebieskowłosa wykupiła im pakiety all inclusive. Skoro ten dzień miał należeć do nich, musiał być idealny. Skąpane w dobrych humorach udały się na przeróżne masaże, kąpiele i zabiegi, które relaksowały. — Czuję się jak nowo narodzona. — powiedziała Paula przebierając się w dres.
— Możemy jeszcze tu przyjść w któryś dzień na powtórkę z rozrywki. — Lola zaśmiała się widząc błogostan na twarzy przyjaciółki.
— Powiem ci tak... Koniecznie musimy to powtórzyć! Twój facet nieźle sobie przyplusował... — wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu. — Teraz trzeba skoczyć na jakiś obiad.
— Polecam takie pierożki... Ale bij, zabij, nazwy nie pamiętam... Pewnie jak zobaczę w menu to mi się przypomni. — Lola uśmiechnęła się i wsadziła telefon do kieszeni. — Idziemy teraz na miasto... — obie dziewczyny wyszły z hotelu. Spacerkiem plotkując o tym co wydarzyło się w ich życiach od ostatniego spotkania, ruszyły w stronę restauracji, które rekomendowało Google. Niespodziewanie usłyszały głośny pisk opon.
— Lola! — krzyk Pauli rozniósł się po najbliższej okolicy, a oczy przechodniów skierowały się w stronę niebieskowłosej.

— Kuba, mówię do ciebie... — powiedział Krzysiek machając mu przed nosem ręką. Grabowskiego przeszły nieprzyjemne ciarki, kiedy siedzieli na murku pod jedną z największych japońskich stacji telewizyjnych.
— Co? — spytał jakby nieobecny.
— Zadzwoń w końcu do niej i żyj, ważny kontrakt przed tobą... Chyba, że przejmujesz się tym niby gwiazdą, który ci odmówił współpracy... — Krzychu zmierzył przyjaciela wzrokiem. Po nieudanym spotkaniu Que stał się wyciszony i wycofany. Martwił się, że przyjaciel mógł się zdołować, nieudaną współpracą.
— Nie będę do niej dzwonić, ma dzisiaj ode mnie wolne, jeśli coś się stanie lub będzie czegoś potrzebować, to sama do mnie zadzwoni... Nie, nim się zupełnie nie przejmuje, jeśli nie chciał to trudno, jego strata. Zobaczymy, co ten nam powie, a jak coś to można poszukać jakiś talentów na Youtube, a już tak totalnie ostatecznie, to zawsze mogę sobie odpuścić artystę z Japonii i tyle w temacie. — wytłumaczył kumplowi.
— No dobra. Niech będzie i tak... — powiedział czerwonowłosy i spojrzał na Maćka i Wojtka, którzy stali oddaleni i palili papierosy.
— Nie przejmuj się, serio nic mi nie jest. Po tym spotkaniu zawijamy na obiad. Potem można skoczyć coś pozwiedzać i wrócimy do hotelu. — Kuba przybliżył Krzychowi swój plan.
— Nie boisz się, że one we dwie coś tam zmalują?
— Nie, ale twoje gadanie w niczym nie pomaga... — fuknął na przyjaciela. Kondracki miał już coś odpowiedzieć, kiedy z budynku wyszedł menadżer i zaprosił ich do środka. Kolejna walka o projekt Kuby rozpoczęła się.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz