ROZDZIAŁ 98.

205 24 14
                                    

Zwiedzanie starówki, minęło im spokojnie, Lola szła z Marcinem na przodzie i debatowali na przeróżne tematy, Kuba się wściekał i co jakiś czas wpadał na swoich fanów, z którymi pozował do zdjęć. 
 — To chyba musi być w miarę ciężka praca? — zagaił ojciec dziewczyny. 
 — Nie jest czasami łatwo, o takich spacerach można zapomnieć, żeby był święty spokój. — zaśmiał się pod nosem Kuba, jednak gdzieś kątem oka, wciąż obserwował dziewczynę. — Jednak wciąż to lepsze, niż pracowanie w fabryce azbestu, za najniższą krajową. — dodał i oboje się roześmiali. Lola odwróciła głowę i spojrzała z uśmiechem. Była zadowolona, że panowie się dogadują. 
 — Hej, mówię do ciebie... — Marcin zaśmiał się i obejrzał, w kierunku, w którym patrzyła. — Kochasz go, co? 
 — Kocham, ale nie jest teraz między nami kolorowo. — powiedziała z lekkim, smutnym uśmiechem.
 — Przestań, zdajecie się idealnie dopasowani... — powiedział chłopak. 
 — Sama już nie wiem, to chyba jeśli oceniasz nas po szalonych kolorach włosów. Byłam tchórzem, nie powiedziałam mu, że mogę być bezpłodna, kiedy on nawijał o zakładaniu rodziny. — wytłumaczyła mu szybko. 
 — No przestań, przecież to nie koniec świata. 
 — Ale to nie zmienia faktu, że ukryłam to przed nim... Postąpiłam egoistycznie, bo nie chciałam go stracić. 
 — No ale już wie, jest dalej z tobą, więc chyba powinno być dobrze? 
 — A skąd ja mam wiedzieć? Nie rozmawialiśmy na ten temat. Oświadczył mi się, ale mu odmówiłam, wybiegłam z domu, on pognał za mną. Powiedziałam mu o co chodzi, wybuchnął, spił się, ja się upaliłam i poszliśmy spać, dzisiaj rano byliśmy umówieni z moją rodziną na śniadanie i dalej nie poruszyliśmy tego tematu... 
 — No to serio wielki znak zapytania, jakby cię chciał wyrzucić z domu, to zapraszam do siebie. — oboje roześmiali się ciepło. 
 — Jasne, chętnie skorzystam w razie W...
 — Serio? 
 — Każda opcja byłaby lepsza, niż powrót do domu i słuchanie pieprzenia mojej matki. — rzuciła ściszonym tonem. 
 — Mam propozycję, niedaleko jest klub, w którym dzisiaj jest impreza w stylu disco, lata 70. i 80., może zgarniemy tam wszystkich, niech się każdy wyluzuje. 
 — To nie byłaby głupia opcja, sama chętnie bym potańczyła i powygłupiała się, odreagowała to wszystko co się dzieje... — dziewczyna momentalnie odwróciła się do swoich znajomych i rodziny. — Słuchajcie, tutaj niedaleko jest klub i jest tam impreza z muzyką tematyczną, może wpadniemy tam na jakieś tańce i piwo? 
 — Jak na tańce to chętnie. — powiedziała jej babcia, a dziewczyna się roześmiała. 
 — To zainteresowanych ta opcją, zapraszam za nami. — powiedziała z szerokim uśmiechem. 
 — Nie myślałaś, żeby oprowadzać wycieczki? — zapytał chłopak z szerokim uśmiechem. 
 — Walnął cię ktoś kiedyś, nie ma takiej opcji. Chciałabym w życiu robić coś bardziej kreatywnego, jednak sama nie potrafię tego sprecyzować, bo chyba nie odkryłam jeszcze swojego powołania. — powiedziała dziewczyna, a po kilkunastu metrach, zeszli na dół do piwniczki, w której znajdował się klub i już na zewnątrz było słychać, skoczną muzykę Boney M. 
 — Jezu, a ja nie jestem na to za stara? — usłyszała za sobą głos babci. 
 — Jeśli masz ochotę na zabawę, to nie jesteś, a na pewno się ktoś znajdzie, z kim będziesz mogła potańczyć. — powiedziała Lola z szerokim uśmiechem i zeszli do klubu. Dziewczyna poszła do baru i wzięła dla wszystkich po piwie, tylko dla siebie i ojca wzięła pepsi, upiła kilka łyków, znów to uczucie... Jakby ktoś ją obserwował. Westchnęła pod nosem. 
 — Zatańczysz? — usłyszała za sobą głos Marcina, który wyciągnął dłoń w jej stronę. 
 — Spoko, nie ma sprawy. — powiedziała z uśmiechem i poszli na parkiet, gdzie chłopak zaczął z nią wywijać. Kubę zalewała krew, kiedy widział, jak dobrze się bawili. 
 — Idź ją odbij. — powiedziała do ucha jego mama, która zaraz została porwana do tańca przez Krzycha, Maciejka wziął w obroty matkę Loli, a jej ojciec, poprosił do tańca swoją matkę. Byli jedynymi parami tańczącymi na parkiecie, jednak bawili się świetnie. 
 — Odbijany. — powiedział Kuba, stając za Lolą, a Marcin odsunął się, robiąc miejsce chłopakowi. Kuba objął dziewczynę i zaczął z nią tańczyć, wzięła sobie jego poprzednie lekcje do serca i już nie deptała mu po palcach.  — Chyba się trochę zapominasz. — powiedział dość dominującym tonem do jej ucha. 
 — Nie wiem, o czym mówisz. 
 — Wywal tego frajera z baru... Zapominasz do kogo należysz? — powiedział ze wściekotą w głosie. 
 — Masz prawo być na mnie zły, ale nie masz prawa wyżywać się na moich przyjaciołach. — mówiąc to, specjalnie go zdeptała. — A ja nie jestem przedmiotem, żebym do kogoś należała. — chłopak obrócił ją kilka razy i złapał ją mocno, dociskając do siebie. 
 — Jesteś moja i tak łatwo nie odejdziesz. — powiedział gardłowym głosem do jej ucha, aż na jej rękach pojawiła się gęsia skórka. — A już na pewno nie w ręce, jakiejś frajerzyny, pracującej całe życie w garniturze. Papuga zapluta. 
 — Ta papuga, walczy o nieziemskie odszkodowanie, za śmierć twojego przyjaciela i nie weźmie za to grosza od jego rodziny. — Kuba potknął się o własne nogi, patrząc na dziewczynę. 
 — Co?! — nie dowierzał w to, co własnie usłyszał. 
 — Rodzina twojego zmarłego przyjaciela dostanie miliony, a on jest pewny wygranej. — powiedziała do niego. — Nie wiedziałam jak ci ulżyć, wiem, że żadne pieniądze go nie przywrócą do życia, ale jego rodzinie będzie lżej, to jedyne, co mogłam zrobić. — chłopakowi zrobiło się głupio. 
 — Nie wiedziałem... 
 — Bo oceniasz ludzi z góry. — powiedziała do niego. — On jest świadom, że jestem zajęta i raczej nie dobiera się do mnie w żaden sposób, ale ty oczywiście musisz szaleć z zazdrości, prawda? 
 — Lola, ja... 
 — Daj spokój Kuba... — dziewczyna odeszła i podeszła do swojego ojca. — Odbijany! — zaczęła tańczyć ze swoim tatą, a Kuba poszedł momentalnie do baru. Zaciskał z nerwów pięści, z jednej strony powinien podziękować mężczyźnie, z drugiej, miał ochotę mu najebać.  

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz