ROZDZIAŁ 68.

231 24 27
                                    

  — Idziemy na zjeżdżalnie? — zapytał Kuba z uśmiechem. 
 — Nie, idź sam. — uśmiechnęła się do niego. 
 — Oj babo, no chodź ze mną, boisz się? — spytał z tym swoim cwanym uśmieszkiem. 
 — Tak. — powiedziała poważnie, jednak chłopak roześmiał się tylko wesoło. 
 — Chodź, będę obok, nic złego ci się nie stanie. 
 — A jak utknę? Nie ma takiej opcji.  — pokręciła przecząco głową. 
 — Nie utkniesz, no co ty. — popukał się w czoło, patrząc na nią. 
 — Kuba, nie... — jęknęła, kiedy pociągnął ją za sobą, jednak chłopak nie ustępował. Weszła z nim na szczyt zjeżdżalni. 
 — No już, jedziesz pierwsza. — powiedział do niej z uśmiechem. 
 — Jesteś straszny. — powiedziała do niego, po czym usiadła na początku zjeżdżalni, a kiedy zapaliło się zielone światło, zjechała piszcząc przy tym. Kuba roześmiał się i usiadł zaraz po tym jak zjechała. Kiedy dostał zielone światło zjechał ciesząc się.  Wypadł rozpędzony, gdzie stała obok wylotu Lolka. 
 — I co tak strasznie?! — krzyknął rozbawiony, przecierając twarz z wody. 
 — Jeszcze raz! — pisnęła rozbawiona, a chłopak roześmiał się głośno, zjechali kilka razy, po czym poszli do baru, który znajdował się na wodzie i dziewczyna zamówiła sobie piwo. — Ty soczek, wracasz do domu, a na bank mojej mamie nie dasz prowadzić Mercedesa. — powiedziała poważnym tonem. 
 — Czemu nie? 
 — Bo ona nie umie jeździć. — zaśmiała się ciepło. 
 — To po kim masz takie umiejętności, co do prowadzenia? 
 — Wciąż jestem niedoceniana jako kierowca, ale mam umiejętności po tacie. — powiedziała cicho i spojrzała na chłopaka. 
 — Lola? 
 — Tak?
 — Chcesz odwiedzić tatę? 
 — Nie wiem... — powiedziała cicho i spuściła wzrok. Sama biła się z myślami na ten temat od jakiegoś czasu. Może i jej ojciec zmienił trochę do niej podejście. — Chciałbyś go poznać? 
 — Wiesz, być może, kiedyś to będzie on częścią mojej rodziny, przecież jak coś, to od razu cię stamtąd zabiorę. Nie ma z tym problemu, albo cię obronię, tak jak przed matką. — zaśmiał się ciepło i pogładził jej mokre włosy. 
 — Możemy jutro spróbować, tylko dam mu znać, że jutro będziemy. — chłopak pocałował ją delikatnie, po czym spochmurniał. — Co się stało? 
 — Nic, miałem wrażenie, że flesz gdzieś mignął. 
 — Nie przesadzasz? — spytała. — Poza tym, oboje znaliśmy ryzyko. — uśmiechnęła się do niego. Dziewczyna dopiła duszkiem piwo i uśmiechnęła się. — Chodź, idziemy na dysze, potrzebuje masażu. 
 — To czemu nic nie mówisz, zrobiłbym ci masaż, albo zabrał do jakiegoś spa. — posłał jej ciepły uśmiech. 
 — Bo takie bicze wodne, są o niebo lepsze niż jakieś spa. — odpowiedziała mu z uśmiechem i podpłynęła do dyszy wodnych. Nastawiła się plecami i aż jęknęła z bólu, jednak po chwili poczuła znaczną ulgę. Kuba zanurkował i wypłynął obok niej, dziewczyna złapała go za rękę i spojrzała na zegarek. — Jeszcze czterdzieści minut i trzeba się zbierać. — powiedziała i dała  mu buziaka.
 — Suń się. — powiedział i nastawił się plecami do strumienia wody. — Oooo... Tak mi dobrze, tak mi rób... Ogłaszam oficjalnie, że planuję remont łazienki, takie cuda powinny być w każdym domu. — powiedział, kiedy wyginał się jak kot, masując sobie plecy. Naprężał przy tym mięśnie, a dziewczyna mimowolnie przygryzła wargę, podziwiając jego ciało. Każdy napinający się i rozluźniający mięsień. Momentalnie poczuła ucisk w podbrzuszu i dałaby wszystko, żeby być z nim w tym momencie sam na sam.  — Lola, mówię do ciebie! — wyrwał ją z zamyśleń. — Czekaj, czekaj, czy ty się własnie na mnie gapiłaś na mnie z pożądaniem? 
 — Co to pożądanie? — odpowiedziała bez namysłu, a chłopak się roześmiał i wtulił ją w siebie. — Myślisz, że są tu jacyś niepełnosprawni? 
 — Czemu pytasz? 
 — Bo mają osobne kible... 
 — Czy ty mi własnie składasz niemoralne propozycje? — spojrzał na nią z cwanym uśmieszkiem. 
 — Tak, a co? — powiedziała, jakby to była codzienność. 
 — Wooo, nie poznaję cię, ktoś mi podmienił dziewczynę? 

Po piętnastu minutach wyszli z toalety dla niepełnosprawnych, jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna otarła jeszcze usta i poszła do baru po coś do picia. Chłopak chodził uśmiechnięty od ucha, do ucha i usiadł na leżaku, gdzie miał ręcznik. W życiu nie przypuszczał, że Lolkę będzie stać na taki spontaniczny i odważny gest, był z niej dumny, a do tego bardzo zadowolony z wyjazdu.
 — Hej ty jesteś Quebonafide? — podeszła do niego długonoga blondynka z idealną figurą. Lola momentalnie zmierzyła go wzrokiem.  — Sam tu jesteś? — dodała. 
 — Tak, to ja i nie, nie jestem sam. 
 — Mogę się dołączyć? — zapytała z szerokim uśmiechem. 
 — Wybacz, dziewczyna na mnie czeka. — powiedział wskakując do basenu i ochlapując laskę wodą, która zapiszczała, że zmoczy jej włosy, jednak on puścił to mimo uszu. Płynął szybko do swojej niebieskowłosej damy, która obserwowała wszystko z baru. Momentalnie, wiedząc, że blondynka go obserwuje wpił się w usta Loli z pasją i uczuciem. 
 — Co to za blondi? — wyszeptała dziewczyna po pocałunku. 
 — Nie wiem, ale własnie jej demonstrowałem, do kogo należę... — uśmiech nie schodził z jego twarzy. 
 — To muszę cie zaobrączkować jak krowę, żeby mieć cię na własność. 
 — Oj, ale czemu zaraz jak krowę. Po prostu przyznaj, że chciałabyś mnie za męża, albo chciałabyś zmienić nazwisko na Grabowska. — uśmiechnął się do niej cwano. — Zaskakujesz mnie dzisiaj, wiesz? 
 — Bo zaproponowałam spontaniczny numerek? 
 — No i do tego w miejscu publicznym i twoja mama tu jest... — zaśmiał się i upił łyka jej soku. 
 — Tak na mnie działasz. — uśmiechnęła się łobuziarsko i zaczęli się zbierać do wyjścia. Zgarnęli po drodze jej mamę i poszli do przebieralni, gdzie założyli normalne ubrania. Kuba ubrał się jako pierwszy i suszył włosy na korytarzu, czekając na panie. Lola z mamą dołączyły po chwili i podsuszyły swoje włosy lekko. Kuba zebrał magnetyczne zegarki i poszedł z nimi do kasy, płacąc to, co zostało nabite na nie, a panie ruszyły powoli w stronę auta. — Zrelaksowałaś się mamo? 
 — O tak, bardzo dziękuję wam. 
 — Nie ma sprawy. — odpowiedziała dziewczyna. Doszły do auta i wsiadły na niego, czekając na Que. Jednak tego się nie spodziewały, chłopak zaszedł do samochodu tak, żeby nie widziały. 
 — Otwórz szyberdach! — krzyknął do Loli i nachylił się przez samochód podając jej sznureczek od wielkiego balona w kształcie jednorożca. Dziewczyna roześmiała się ciepło, a kiedy wsiadł, zapętlił go dobrze wokół drążka zmiany biegów. 
 — Serio? — parsknęła śmiechem, a chłopak ruszył w stronę jej domu, ustawiając sobie wcześniej GPSa. 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz