— Idziemy na zjeżdżalnie? — zapytał Kuba z uśmiechem.
— Nie, idź sam. — uśmiechnęła się do niego.
— Oj babo, no chodź ze mną, boisz się? — spytał z tym swoim cwanym uśmieszkiem.
— Tak. — powiedziała poważnie, jednak chłopak roześmiał się tylko wesoło.
— Chodź, będę obok, nic złego ci się nie stanie.
— A jak utknę? Nie ma takiej opcji. — pokręciła przecząco głową.
— Nie utkniesz, no co ty. — popukał się w czoło, patrząc na nią.
— Kuba, nie... — jęknęła, kiedy pociągnął ją za sobą, jednak chłopak nie ustępował. Weszła z nim na szczyt zjeżdżalni.
— No już, jedziesz pierwsza. — powiedział do niej z uśmiechem.
— Jesteś straszny. — powiedziała do niego, po czym usiadła na początku zjeżdżalni, a kiedy zapaliło się zielone światło, zjechała piszcząc przy tym. Kuba roześmiał się i usiadł zaraz po tym jak zjechała. Kiedy dostał zielone światło zjechał ciesząc się. Wypadł rozpędzony, gdzie stała obok wylotu Lolka.
— I co tak strasznie?! — krzyknął rozbawiony, przecierając twarz z wody.
— Jeszcze raz! — pisnęła rozbawiona, a chłopak roześmiał się głośno, zjechali kilka razy, po czym poszli do baru, który znajdował się na wodzie i dziewczyna zamówiła sobie piwo. — Ty soczek, wracasz do domu, a na bank mojej mamie nie dasz prowadzić Mercedesa. — powiedziała poważnym tonem.
— Czemu nie?
— Bo ona nie umie jeździć. — zaśmiała się ciepło.
— To po kim masz takie umiejętności, co do prowadzenia?
— Wciąż jestem niedoceniana jako kierowca, ale mam umiejętności po tacie. — powiedziała cicho i spojrzała na chłopaka.
— Lola?
— Tak?
— Chcesz odwiedzić tatę?
— Nie wiem... — powiedziała cicho i spuściła wzrok. Sama biła się z myślami na ten temat od jakiegoś czasu. Może i jej ojciec zmienił trochę do niej podejście. — Chciałbyś go poznać?
— Wiesz, być może, kiedyś to będzie on częścią mojej rodziny, przecież jak coś, to od razu cię stamtąd zabiorę. Nie ma z tym problemu, albo cię obronię, tak jak przed matką. — zaśmiał się ciepło i pogładził jej mokre włosy.
— Możemy jutro spróbować, tylko dam mu znać, że jutro będziemy. — chłopak pocałował ją delikatnie, po czym spochmurniał. — Co się stało?
— Nic, miałem wrażenie, że flesz gdzieś mignął.
— Nie przesadzasz? — spytała. — Poza tym, oboje znaliśmy ryzyko. — uśmiechnęła się do niego. Dziewczyna dopiła duszkiem piwo i uśmiechnęła się. — Chodź, idziemy na dysze, potrzebuje masażu.
— To czemu nic nie mówisz, zrobiłbym ci masaż, albo zabrał do jakiegoś spa. — posłał jej ciepły uśmiech.
— Bo takie bicze wodne, są o niebo lepsze niż jakieś spa. — odpowiedziała mu z uśmiechem i podpłynęła do dyszy wodnych. Nastawiła się plecami i aż jęknęła z bólu, jednak po chwili poczuła znaczną ulgę. Kuba zanurkował i wypłynął obok niej, dziewczyna złapała go za rękę i spojrzała na zegarek. — Jeszcze czterdzieści minut i trzeba się zbierać. — powiedziała i dała mu buziaka.
— Suń się. — powiedział i nastawił się plecami do strumienia wody. — Oooo... Tak mi dobrze, tak mi rób... Ogłaszam oficjalnie, że planuję remont łazienki, takie cuda powinny być w każdym domu. — powiedział, kiedy wyginał się jak kot, masując sobie plecy. Naprężał przy tym mięśnie, a dziewczyna mimowolnie przygryzła wargę, podziwiając jego ciało. Każdy napinający się i rozluźniający mięsień. Momentalnie poczuła ucisk w podbrzuszu i dałaby wszystko, żeby być z nim w tym momencie sam na sam. — Lola, mówię do ciebie! — wyrwał ją z zamyśleń. — Czekaj, czekaj, czy ty się własnie na mnie gapiłaś na mnie z pożądaniem?
— Co to pożądanie? — odpowiedziała bez namysłu, a chłopak się roześmiał i wtulił ją w siebie. — Myślisz, że są tu jacyś niepełnosprawni?
— Czemu pytasz?
— Bo mają osobne kible...
— Czy ty mi własnie składasz niemoralne propozycje? — spojrzał na nią z cwanym uśmieszkiem.
— Tak, a co? — powiedziała, jakby to była codzienność.
— Wooo, nie poznaję cię, ktoś mi podmienił dziewczynę?
Po piętnastu minutach wyszli z toalety dla niepełnosprawnych, jak gdyby nigdy nic. Dziewczyna otarła jeszcze usta i poszła do baru po coś do picia. Chłopak chodził uśmiechnięty od ucha, do ucha i usiadł na leżaku, gdzie miał ręcznik. W życiu nie przypuszczał, że Lolkę będzie stać na taki spontaniczny i odważny gest, był z niej dumny, a do tego bardzo zadowolony z wyjazdu.
— Hej ty jesteś Quebonafide? — podeszła do niego długonoga blondynka z idealną figurą. Lola momentalnie zmierzyła go wzrokiem. — Sam tu jesteś? — dodała.
— Tak, to ja i nie, nie jestem sam.
— Mogę się dołączyć? — zapytała z szerokim uśmiechem.
— Wybacz, dziewczyna na mnie czeka. — powiedział wskakując do basenu i ochlapując laskę wodą, która zapiszczała, że zmoczy jej włosy, jednak on puścił to mimo uszu. Płynął szybko do swojej niebieskowłosej damy, która obserwowała wszystko z baru. Momentalnie, wiedząc, że blondynka go obserwuje wpił się w usta Loli z pasją i uczuciem.
— Co to za blondi? — wyszeptała dziewczyna po pocałunku.
— Nie wiem, ale własnie jej demonstrowałem, do kogo należę... — uśmiech nie schodził z jego twarzy.
— To muszę cie zaobrączkować jak krowę, żeby mieć cię na własność.
— Oj, ale czemu zaraz jak krowę. Po prostu przyznaj, że chciałabyś mnie za męża, albo chciałabyś zmienić nazwisko na Grabowska. — uśmiechnął się do niej cwano. — Zaskakujesz mnie dzisiaj, wiesz?
— Bo zaproponowałam spontaniczny numerek?
— No i do tego w miejscu publicznym i twoja mama tu jest... — zaśmiał się i upił łyka jej soku.
— Tak na mnie działasz. — uśmiechnęła się łobuziarsko i zaczęli się zbierać do wyjścia. Zgarnęli po drodze jej mamę i poszli do przebieralni, gdzie założyli normalne ubrania. Kuba ubrał się jako pierwszy i suszył włosy na korytarzu, czekając na panie. Lola z mamą dołączyły po chwili i podsuszyły swoje włosy lekko. Kuba zebrał magnetyczne zegarki i poszedł z nimi do kasy, płacąc to, co zostało nabite na nie, a panie ruszyły powoli w stronę auta. — Zrelaksowałaś się mamo?
— O tak, bardzo dziękuję wam.
— Nie ma sprawy. — odpowiedziała dziewczyna. Doszły do auta i wsiadły na niego, czekając na Que. Jednak tego się nie spodziewały, chłopak zaszedł do samochodu tak, żeby nie widziały.
— Otwórz szyberdach! — krzyknął do Loli i nachylił się przez samochód podając jej sznureczek od wielkiego balona w kształcie jednorożca. Dziewczyna roześmiała się ciepło, a kiedy wsiadł, zapętlił go dobrze wokół drążka zmiany biegów.
— Serio? — parsknęła śmiechem, a chłopak ruszył w stronę jej domu, ustawiając sobie wcześniej GPSa.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanficObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...