ROZDZIAŁ 136.

260 26 37
                                    

— Gdzie ona jest?! — spytał Kuba wchodząc do szpitala i widząc Paule w poczekalni.
— Spokojnie, wzięli ją na prześwietlenie, poszło jej coś w kolanie... — powiedziała cicho dziewczyna.
— Co tam się dokładnie stało? — spytał już spokojniejszym tonem.
— Wyszłyśmy z hotelu i rozległ się pisk opon, jakieś dziecko wybiegło na ulice, a ona rzuciła mu się na ratunek, odciągnęła je, ale dostała w kolano, nie mogła się podnieść. Zbiegli się ludzie i wezwali karetkę, no i trafiliśmy tutaj. — westchnęła cicho. — A miało być tak pięknie... — Spojrzała na chłopaka.
— Na spokojnie, teraz najważniejsze, żeby nic jej nie było. — westchnął cicho.
— Chyba nic poza kolanem nie ucierpiało. Tam siedzą rodzice tego chłopczyka, ale nie znają angielskiego, coś do mnie mówili, mam wrażenie, że dziękowali, ale pewności nie mam.
— Raczej, powinni jej dziękować...
— Jak twoje spotkania? — spytała i spojrzała na chłopaka.
— Jedno się nie udało, ale drugie zaliczone pozytywnie, będę piał piosenkę z jednym z najbardziej tutaj znanych raperów, ale jakie to ma teraz znaczenie... Powinienem szybciej zadzwonić...
— No przestań, bo sama ci walnę... Gdyby nie brak roamingu i hasło na telefonie Lolki, to sama bym zadzwoniła... — powiedziała Paula. — A co z resztą ekipy?
— Kazałem im jechać do hotelu, robią za duży zament, gdziekolwiek się nie pojawią. — zaśmiał się lekko pod nosem. Po godzinie oczekiwania, niebieskowłosą wywieziono na wózku z powrotem na izbę przyjęć. — Lola! — Kuba uklęknął momentalnie przy niej i spojrzał na dziewczynę, która bez słowa objęła go za szyję i przytuliła się do niego. — Jak się czujesz? — wyszeptał cicho.
— Jakby mnie auto potrąciło. — zaśmiała się lekko, jednak z nadmiaru stresu w oczach miała łzy. Ojciec uratowanego chłopca podszedł do lekarza i zagadał do niego.
— Przepraszam państwa, ojciec dziecka chciał podziękować dziewczynie i opłaci wszystkie koszta związane z leczeniem. — żona mężczyzny weszła na izbę przyjęć z bukietem kwiatów, które szybko wręczyła dziewczynie.
— Arigato... — powiedziała Lola z uśmiechem i wzięła kwiaty, a rodzice ukłonili się jej. Skinęła głową w ich stronę.
— Dobrze, a co z nogą? — spytał lekarza.
— Rzepka przesunięta na lewo. Daliśmy ortezę, powinna dużo odpoczywać teraz i nie obciążać nogi. Jednak w przyszłości może być wymagana operacja, a resztę informacji przekaże panu dziewczyna, ja muszę wracać do pacjentów.
— Dobrze, dziękuję bardzo. — powiedział i spojrzał na ukochaną. — Co jeszcze masz mi przekazać?
— Powiem ci w hotelu, chcę się położyć wygodnie. — powiedziała z delikatnym uśmiechem.
— Mam się bać? — spytał, unosząc brew do góry.
— Nie, to nic strasznego. — powiedziała z lekkim uśmiechem.
— Dobra taksówka czeka na dole, Paula weź od niej te chabazie i zmywamy się stąd. — zarządził Kuba.
— Ej to nie chabazie, tylko naprawdę śliczny bukiet. — powiedziała przyjaciółka Loli i wzięła od niej kwiaty. Que pokręcił tylko głową i wziął dziewczynę na ręce. Stęknęła cicho z bólu. Ruszył z nią do wyjścia, a następnie do taksówki. Wsiadł z nią na tylną kanapę, a Paula zajęła miejsce z przodu. Niebieskowłosa wtuliła się w swojego narzeczonego, zapach jego perfum delikatnie koił nerwy.
— Jestem z ciebie dumny... — wyszeptał do jej ucha, a jej brązowe oczy uniosły się do góry, by napotkać jego zielone tęczówki.
— Serio? — spytała dość niepewnie.
— Tak... Nie jeden nie odważyłby się zrobić tego, co ty zrobiłaś instynktownie... — wpił się w jej usta, całował ją długo i leniwie.
— Dziękuję, nawet sobie nie wyobrażasz, ile te słowa dla mnie znaczą. — powiedziała cicho i pogładziła jego policzek.
— Chyba się domyślam... — pogłębiał pocałunki i pomiział nosem o jej nos. Po kilkunastu minutach podjechali pod hotel. — Złap się mocno, bo muszę cię jakoś stąd zabrać.
— Mam ci jakoś pomóc? — spytała Paula podchodząc na tył samochodu.
— Nie, dam sobie radę, idź przodem, pootwierasz nam drzwi. — powiedział z lekkim uśmiechem, na co dziewczyna przytaknęła i poszła do hotelu złapać windę. Kuba ostrożnie wyciągnął Lole z samochodu i ruszył z nią przez hotel do windy. Kiedy wjechali na swoje piętro, Paula otworzyła im drzwi od apartamentu. Reszta męskiej ekipy, momentalnie stanęła na baczność.
— No w końcu, ile można na was czekać? — powiedział Maciejka. Nie powiedział tego głośno, jednak cholernie martwił się o przyszłą bratową.
— Tyle ile trzeba... — odpowiedział bratu Kuba, ostrzejszym tonem.
— No już temperamentni... — powiedział Krzychu. — Jak się czujesz i co się stało?
— Zaraz wam wytłumaczę, ale Loli dajcie dzisiaj spokój. Bidulka jest styrana i obolała. Jednak najpierw, któryś mógłby mi czegoś polać, sama potrzebuje odreagować. — powiedziała Paula i zaniosła kwiaty do sypialni pary. Sama wróciła do chłopaków i na spokojnie im opowiedziała, co się zdarzyło tego feralnego dnia.

— Jest ci wygodnie? — spytał kładąc ją na łóżku.
— Tak. Nawet bardzo. Pomożesz mi ściągnąć spodnie? — poprosiła i uniosła się lekko do góry, kiedy chłopak ostrożnie pociągnął za dół od dresu.
— O ja pierdole, wygląda to strasznie... — jej noga była pokryta siniakami, aż do samej kostki. Chłopak delikatnie nachylił się nad nią i delikatnie obsypał jej nogę pocałunkami.
— Jakbym wiedziała, że spotkają mnie takie miłe rzeczy, to już dawno bym pod coś wpadła. — zażartowała i zaśmiała się lekko.
— Jesteś niemożliwa, wiesz? Przecież ze mną zawsze jest miło. — powiedział z szerokim uśmiechem.
— No... Polemizowałabym. — roześmiała się na jego słowa i przeczesała palcami jego włosy.
— No dobra, przyznaje się bez bicia... Zdarzyły mi się wpadki, ale jestem tylko człowiekiem i zdarza mi się popełniać błędy.
— Wiem Kuba, wiem... Mimo wszystko i wszystkich, na wzgląd na to, co przeszłam... Jesteś świetnym facetem, kochankiem i co najważniejsze, przyjacielem... — powiedziała z szerokim uśmiechem. Chłopak niewiele myśląc, ułożył dłonie na jej policzkach i wpijał się delikatnie w jej usta. Uśmiechała się szeroko pomiędzy pocałunkami i trzymała swoje dłonie na jego policzkach. Jego ręce wodziły wzdłuż jej tułowia.
— To co? Szlaban na seks teraz? — spytał i podrapał się po głowie.
— Zdaje mi się, że nie, ale niektóre pozycje trafią na listę tymczasowo zakazanych. — roześmiała się, a chłopak potargał jej włosy lekko.
— No nie niszcz mi tej idealnej fryzury. — powiedziała z ironią w głosie.
— Miałaś mi coś powiedzieć... — przypomniał jej i spojrzał na nią wyczekująco.
— No nie wiem, czy powinnam...
— Lolka... — wręcz warknął na nią obawiając się o jej stan zdrowia.
— Musisz mi kupić maść i smarować wszystkie spuchnięte miejsca.. — powiedziała z lekkim uśmiechem.
— No dobra, a tak serio? — zmierzył ją szybko wzrokiem. Dziewczyna wzięła głęboki wdech.
— Kuba, jestem w ciąży... — powiedziała cicho.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz