ROZDZIAŁ 99.

206 31 33
                                    

Kuba siedział przy barze i obserwował, jak wszyscy się bawili. Cieszył się z faktu, że obie rodziny się polubiły. Miał w planach zabrać wszystkich gdzieś za granice. Zobaczył Marcina wychodzącego do toalety z rozdzwonionym telefonem. Pomyślał, że to będzie dobra okazja, by złapać mężczyznę sam na sam i pogadać, jak mężczyzna z mężczyzną. Udał się powolnym krokiem za chłopakiem i stanął przy drzwiach. 
 — Przestań... To zwykła puszczalska dziwka, która spotyka się ze znanym celebrytą. Jak myślisz o co może jej chodzić, jak nie o hajs... — Marcin prychnął do telefonu. — Proszę cię, jest naiwna i głupia, skarży się tylko na niego, a nie wie, że to może być wykorzystane przeciwko niej. 
 — Co do cholery?! — rzucił pod nosem i wszedł do łazienki, Marcin widząc chłopaka Loli, zamilkł. 
 — Oddzwonię do ciebie za chwilę. 
 — Nigdy, kurwa nie oddzwonisz, bo cię zajebię gnoju. — powiedział i podwinął rękawy. 
 — Ale o co ci chodzi?! — powiedział Marcin. 
 — Ty już kurwa, wiesz o co, jak możesz ją wykorzystywać, ona ci ufa, a ty obrabiasz jej dupę przez telefon, a może szukasz jako papuga, haka na mnie? Ktoś chce mnie pozwać?! — splunął wściekły pod jego nogi. 
— Nie, nie, nie, cholera, Kuba, źle to interpretujesz. To nie było o Loli... 
— Nie kłam chuju! To  twój jebany zawód, ale ja się nie dam nabrać! — rzucił Grabowski i złapał faceta za szmaty. Rzucił nim w stronę wyjścia, a Marcin, spróbował w tej chwili uciec, unikając bójki, która mogłaby się dla nich źle skończyć, a na dodatek przysporzyć dziewczynie kolejnych zmartwień. 


 — A ty co braciszku tak siedzisz, jak ten kołek. 
 — Wystarczy, że wy wyglądacie jak banda debili. — odpowiedział brat Lolki. 
 — No weź, wiem, że ci nie pasuje, że musisz spędzać czas z ojcem, ale już nie będzie takich wybryków, gwarantuję. 
 — Dobra, dobra, idę na zewnątrz zapalić, idziesz też? — zaproponował, wyciągać z kieszeni paczkę niebieskich Winstonów setek. 
 — Jak częstujesz,z to nie mogę odmówić, co to za dzień dobroci dla zwierząt. — parsknęła śmiechem i wzięła papierosa. Oboje wyszli przed budynek. 
 — Co to za Marcin? — spytał jej brat, spoglądając na dziewczynę, która nuciła sobie pod nosem piosenkę, która właśnie leciała w klubie. 
 — Znajomy, dosiadł się do mnie przy barze i tak zaczęliśmy gadać. 
 — Ale wy coś więcej? — zmierzył ją wzrokiem. 
 — Nie no co ty, kocham Kubę, ale nie wiem, czy my się pogodzimy. — powiedziała dziewczyna. — Może jednak mój egoizm zjebał sprawę, kto wie? 
 — No wiesz, szkoda by było, tak za nim szalałaś, a teraz jest twoim chłopakiem. 
 — A co ja na to mogę poradzić? — wzruszyła ramionami i oparła się o barierkę, małego ogródka piwnego znajdującego się przed budynkiem. 
 — Walcz o niego, a nie szlajasz się z innym, przecież on był skłonny go zajebać, jak tylko go zobaczył. 
 — Maciek, nie robię nic złego, a ten facet jest tylko miły, nie oczekuje niczego ode mnie, a ja niczego od niego. — powiedziała dziewczyna. — A ja muszę mieć tutaj kogoś, z kim będę mogła pójść na miasto i się odchamić, a kto nie będzie związany z Kubą w żaden sposób...
 — Zrobisz, jak uważasz... — powiedział chłopak i już mieli z niego wrócić do klubu, kiedy centymetr przed jej nosem przeleciał Marcin, a zaraz za nim wyleciał Kuba. 
 — Co do cholery?! — krzyknęła Lolka, jednak widziała tylko, jak oboje panów ląduje w kałuży i okładają się pięściami. 
 — Jak mogłeś powiedzieć o niej z tak wielkim brakiem szacunku?! — wykrzyczał Kuba. 
 — Kurwa, to nie było o niej!! A ty jak możesz ją odrzucać, kiedy tak mocno cię kocha?! — wymieniali się raz po raz ciosami.
 — Skąd ty kurwa bierzesz takie bzdury, nigdy w życiu jej nie odrzuciłem!!! — kotłowali się w kałużach. 
 — Ja pierdolę, oni się pozabijają, skwitowała dziewczyna i spojrzała na wejście do klubu. Nikt nie wychodził, więc chyba nikt nie był świadom tego, co się dzieje. 
 — Może im pomogę, spuszczę wpierdol jednemu i drugiemu! — powiedział jej brat, podwijając rękawy. 
 — Nie, nie... Idź do klubu i pilnuj, żeby nikt nie wyszedł i wszyscy się bawili, ja ich rozdzielę, nim sobie faktycznie zrobią krzywdę. — powiedziała dziewczyna, a jej brat skinął głową. Poszedł do środka, a dziewczyna podbiegła do chłopaków. 
 — Przestańcie, do cholery! — krzyknęła, ale nie zrobiło to na żadnym z nich wrażenia. 
 — Jak można nie doceniać, tak wspaniałej dziewczyny! — krzyknął Marcin, okładając Kubę pięściami. 
 — Nie masz własnej dupy do pilnowania?! — przeturlali się, tak, że Grabowski był na górze i okładał pięściami Marcina. 
 — Dupa, tak się teraz mówi na kobietę? Żałosny jesteś. — powiedział Marcin wypluwając krew z ust. Lola podleciała i starała się odciągnąć od niego Kubę, jednak bezskutecznie, chłopak ją odepchnął i zaczęli znów się okładać pięściami. 
 — Przestańcie, błagam! — wydarła się, jednak nawet deszcz nie był w stanie ich oderwać od siebie, kotłowali się po kostce brukowej. Lola, nie wiedziała co robić, łzy cisnęły się do jej oczu. 
 — Nigdy na ciebie nie spojrzy tak jak na mnie, bo jest chuju moja i będzie na zawsze, więc nawet na nią nie patrz!! — Grabowski zdawał się już nie przebierać w słowach. 
 — Twoje to będzie zranione serce, jak cię w końcu zostawi za to odpierdalanie, a jeśli będziecie po ślubie, to chętnie poprowadzę jej sprawę rozwodową i cię zniszczę. — to przelało czarę goryczy, widziała to w oczach Grabowskiego i jego zaciśniętej szczęce.  Padła na kolana jeszcze raz chcąc rozdzielić mężczyzn, jednak poczuła ogromny ból na swojej twarzy i z impetem uderzyła o kostkę brukową. Pociemniało jej przed oczyma. 
 — Lola! — wydarł się Kuba, a jego serce prawie zamarło. — Wezwij pogotowie! — deszcz rozbijał się ponownie o ulice Warszawy i przybierał na mocy z każdą sekundą, która dla wytatuowanego chłopaka zdawała się być wiecznością. 

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz