ROZDZIAŁ 44.

317 34 27
                                    

— Niespodzianka!!! — wszyscy się wydarli, kiedy Kuba wszedł do mieszkania i zaczęli śpiewać mu sto lat. Krzychu wszedł z tortem, z którego buchały strumienie zimnych ogni.
— Jezu... Serio?! — chłopak roześmiał się ciepło i rozglądał po mieszkaniu. Lola zadbała o wszystkie dodatki. Na ścianie były przyczepione złote balony, tworzące napis „happy birthday", pod sufitem unosiły się przezroczyste balony ze złotym konfetti i brokatem, które mieniły się w świetle migających lampek choinkowych podwieszonych przy samym suficie. W rogu salonu stała misa wypełniona lodem, a w niej przeróżne alkohole, a na tarasie wisiała piniata. Na ławie znajdowały się różne przekąski, a pod ścianą korytarza do kuchni, znajdował się nieduży stolik z kuchni, gdzie stał szampan, kieliszki, talerzyki, sztućce i fontanna z czekoladą, a do tego były przeróżne słodycze i owoce. Kuba zaniemówił z wrażenia, a Lola zniknęła w sypialni, przebierając się w czarną sukienkę w czerwone kwiaty, wiązaną na szyi i szpilki. Poprawiła szybko makijaż, który się jej delikatnie rozmazał podczas przygody w lesie i wsunęła w rozpuszczone włosy opaskę z sztucznymi kwiatami. Chłopaki skończyli śpiewać sto lat, a dziewczyna wyszła i włączyła nagrywanie w telefonie.
— Pomyśl życzenie! — krzyknęła, gdy nachylił się nad tortem. Chłopak spojrzał w jej kierunku i uśmiechnął się do niej tak, jak lubiła najbardziej i pewnie zdmuchnął świeczki. Wszyscy zaczęli bić brawo, a Maciek otworzył szampana.
— Nie spodziewałem się, serio. — powiedział do Loli, kiedy do niej podszedł. — Dziękuję, jesteś najlepsza. — wpił się w jej usta czule.
— Ona temu winna... Ona temu winna pocałować go powinna!!! — zaczął Krzychu, a reszta ekipy szybko podłapała temat. Wszyscy śpiewali i klaskali, ku ich uciesze dziewczyna złapała policzki Kuby i wpiła się jeszcze raz w jego usta.
— Ludzie to nie wesele, tylko urodziny. — zaśmiała się do nich ciepło, chociaż czuła, że się rumieni.
— Ale kiedyś pewnie będzie... — uśmiechnął się Maciek.
— Pokroisz tort? — zapytał Kuba patrząc na niebieskowłosą.
— Jasne. — odpowiedziała i udała się do stolika. Kiedy chłopak przeszedł koło brata strzelił mu w tył głowy.
— Ał... — jęknął cicho i popatrzył, pytająco i z wyrzutem, na młodszego brata. Kuba pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym podszedł i objął swoją dziewczynę od tyłu. Lolka sprawnie kroiła duże kawałki tortu i nakładała każdemu z gości.
— Jezuuu, sama go piekłaś? — zapytał Adam z błyskiem w oku.
— Tak, a co? — spojrzała na niego.
— On jest przepyszny...
— Dziękuję. — powiedziała z uśmiechem. Maciek wziął się za robienie drinków, a pozostali panowie zaczęli debatę na temat ostatniego koncertu. Dzwonek do drzwi przerwał im zaciekłą konwersacje.  Do mieszkania wpadło kilku najbliższych Kubie członków QueQuality i parę osób z Ciechanowa, które zaprosił Maciek. Kuba entuzjastycznie zaczął się ze wszystkimi witać. Ludzie składali mu życzenia i dawali prezenty. Lola wzięła od Maćka szklankę z drinkiem i wyszła na taras. Podeszła na sam koniec, gdzie nie było już zadaszenia i postawiła szklankę w jednej z doniczek. Oparła się i odpaliła spokojnie papierosa. Zaciągnęła się i patrzyła na zachód słońca. Czuła się nieswojo w towarzystwie nieznanych jej osób, chociaż nikt nie zwracał na nią zbytnio uwagi. Sam Kuba dał się ponieść imprezowemu szaleństwu. Kiedy skończyła palić, odwróciła się przodem do okien i obserwowała jak się bawią.
— Czemu nie bawisz się z nami? — zapytał Maciek, kiedy wyszedł do niej na balkon.
— Bawię, obserwuje was i czekam na dobry moment, żeby do was dołączyć.
— Każdy jest dobry, chodź... — pociągnął ją za rękę w stronę wejścia do salonu.
— Nie, nie, nie... — wyrwała mu się i spojrzała na niego z wyrzutem.
— No chodź, to sami spoko ludzie... — powiedział próbując znów złapać ją za ręce, którymi wykonywała szybkie uniki. — Dobra, nie chcesz po dobroci, będzie na siłę... — Maciek odwrócił się na pięcie i poszedł do salonu. Dziewczyna odwróciła się i poszła znów do barierek zapalić i napić się drinka.
— Lola... — usłyszała za sobą głos młodszego Grabowskiego. Nie wiedziała jak to się dzieje, ale czuła przed nim większy respekt niż przed starszym bratem.
— Tak?
— Maciek mówił, że stroisz fochy i nie chcesz się z nami bawić... — złożył na nagim ramieniu dziewczyny pocałunek.
— Maciek za dużo gada, jak zawsze. — wzruszyła ramionami. Kuba obrócił ją przodem do siebie.
— Wiesz, że nie umiesz kłamać? — potarł kciukiem jej policzek.
— Po prostu wy się wszyscy znacie, a ja nie mam takiej odwagi by zagadywać ludzi, więc wolę popatrzyć z boku i zrobić ci kilka pamiątkowych zdjęć. — uśmiechnęła się do niego, jednak jego mina posępniała.
— Nie zachowuj się jak dziecko...
— Boże, a czy ja zawsze muszę się podporządkowywać wam i waszym prośbom? Idź się baw, zaraz dołączę, nie zachowuj się jak Damian, że nie mogłam przy nim wyrażać swoich uczuć, bo on je negował! — wyrzuciła mu.
— Okej, już nie naciskam. — odszedł od niej i wrócił na swoje miejsce. Dziewczynie zrobiło się głupio, że na niego naskoczyła. Westchnęła cicho i zapaliła jeszcze jednego papierosa.

Impreza trwała w najlepsze. Chłopaki skakali i wygłupiali się, laski gadały o ciuchach i modzie, tworząc małe kółeczko. Lola latała w tą i z powrotem donosząc alkohol, zabierając puste butelki, dorabiała przekąsek. W życiu nie przypuszczałaby, że mała impreza, przerodzi się w coś tak wielkiego. Nie gadała z Kubą, nie chciała mu popsuć bardziej wieczoru. Unikała go jak diabeł wody święconej. Większość gości nawet się nie zorientowała, że cokolwiek łączy ją z Que. W którymś momencie Maciek krzyknął, że trzeba rozwalić piniatę. Wszyscy poszli na balkon. Zawiązali jubilatowi oczy i dali kij od baseballa.
— Tylko ostrożnie. — powiedziała Lola, jednak wszyscy byli na tyle pijani, że puścili to mimochodem. Dziewczyna patrzyła, jak wszyscy kibicują mu w rozwaleniu piniaty, kiedy wziął ostateczny zamach i wyprowadził cios kijem. Krzychu oberwał przy tym w głowę i padł jak długi na deski. Wszyscy zamarli, a Kuba ściągnął opaskę.
— Kurwa, Krzychu!! — Kuba ukucnął przy przyjacielu i obrócił go na plecy, poklepał go kilka razy po policzku.
— Moja głowa... — mruknął kiedy oprzytomniał.
— Ja się nim zajmę. — powiedziała Lola i zabrała go do łazienki w sypialni. Poszła do kuchni po lód i zrobiła chłodny okład, który przyłożyła mu do uderzonego miejsca. — Ile widzisz palców?
— Dwa.
— Raczej okej wszystko, skończy się na śliwie, ale jakby cię ciągnęło na wymioty to mów, wtedy będzie trzeba pojechać na pogotowie.
— Co się między wami dzieje? — spytał się dziewczyny.
— Nic się nie dzieje... Wracaj się bawić. — wypchnęła go z łazienki i posprzątała lód z podłogi, który wcześniej jej wypadł. Impreza trwała w najlepsze do jakiejś czwartej nad ranem. Kuba padł pijany w sypialni, godzinę wcześniej. W końcu cisza wypełniła mieszkanie. Lola podeszła do komputera i puściła sobie swoją muzykę cicho i pozbierała wszystkie talerzyki i szklanki, posprzątała na błysk. Poszła do sypialni i rozebrała Kubę, który spał w poprzek łóżka. Jednak natrudziła się przy tym wystarczająco, by stwierdzić, że nie ma siły go przesuwać i idzie spać na kanapę.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz