— W końcu sami. — zaśmiał się Kuba kiedy wrócili do pokoju. Krzysiek przed chwilą wsiadł do taksówki i udał się na wieczorny lot do Polski. — To jakie plany na dzisiaj?
— Może w końcu odpoczniemy od tego łażenia?
— Chcesz poleżeć?
— Tak. — dziewczyna położyła się na łóżku i wyciągnęła nogi. Delikatnie krzywiąc się.
— Boli?
— Trochę. — powiedziała cicho, jednak Kubie nie potrzeba było więcej słów. Zsunął z niej spodnie i skarpetkę. — Weź, nie brałam jeszcze prysznica.
— No to co... — wzruszył ramionami i zaczął delikatnie masować jej nogę.
— Będą straszne blizny...
— Eeee tam, zawsze możesz powiedzieć, że stoczyłaś walkę z rekinem. — oboje zaśmiali się, a dziewczyna zasłoniła ramieniem swoje oczy. — Ocho, ktoś zaraz zaśnie.
— Właśnie. — dziewczyna usiadła.
— A ty gdzie.
— Umyć się nim zasnę. — powiedziała i zniknęła w łazience. Chłopak uśmiechnął się za nią i odprowadził ją wzrokiem. Zamyślił się na chwilę, jednak wyrwały go z myśli wibracje w telefonie dziewczyny. Podszedł do telefonu i zobaczył imię Damiana na wyświetlaczu. Odebrał i wyszedł na balkon.
— Czego do niej kurwiu wydzwaniasz...
— Gdzie jest Lola?! — warknął do telefonu.
— Weź kurwa miej człowieku trochę godności i nie wydzwaniaj do niej... Świetnie upiłeś się i wydzwaniasz do byłej, no po prostu gratulacje. Typowy przejaw idiotyzmu...
— Oddaj moją dziewczynę...
— Twoja to ona była, dopóki nie wpadła w moje ręce. Teraz twoje jest kilka wspomnień, chociaż ja i tak uważam, że była dla ciebie za dobra...
— Ha, jeszcze do mnie wróci z podkulonym ogonem.
— Nie byłbym pewny. Możemy już skończyć?
— Czekaj, czekaj, ja wiem kim ty jesteś i zaraz wyślę w świat tą informację.
— Proszę cię, grozisz mi, jej, czy sobie? Weź człowieku idź spać i otrzeźwiej, ona już nie wróci nigdy do ciebie, nie zobaczysz jej, no chyba, że na moim koncercie na Youtube.
— Jeszcze zobaczysz... — Kuba rozłączył się, a na twarzy był wręcz purpurowy ze złości. Kiedy wracał do środka zobaczył Lolę w ręczniku stojącą przed nim.
— Dlaczego go do cholery nie zablokowałaś?! — podniósł ton i wyprostował się.
— Dlaczego odbierasz mój telefon?! — krzyknęła na niego.
— Bo chcę cię do cholery chronić, a ty mi tego nie ułatwiasz... — rzucił telefon na łóżko.
— Przecież nic mi nie grozi, nie ruszam się na krok bez ciebie... — powiedziała nie rozumiejąc jego złości.
— Kurwa, wystarczyło zablokować numer, a ty co?! Tak ciężko pomyśleć?! — dziewczyna zakryła usta czując jak napływają jej łzy.
— Nie miałam czasu, odkąd wyszłam ze szpitala, gdzieś w kółko łazimy i łazimy... — westchnęła, starając się nie rozpłakać. Nie sądziła, że to go tak wkurzy.
— Kurwa, spędziłaś cztery godziny u fryzjera, nie mogłaś wtedy? Kurwa. — pierwszy raz widziała, żeby tak się zezłościł.
— Jak ci to tak przeszkadza, to pójdę żebrać, albo na Soho dać dupy i zwrócę ci ten hajs. Ciuchy możesz jeszcze oddać, paragony są w środku... — pociągnęła nosem i otarła go dłonią. Wzięła z worka swoje stare ubrania i poszła do łazienki. Ubrała się i wyszła z pokoju hotelowego trzaskając drzwiami.
— Lola! — krzyknął za nią i ze złością kopnął w krzesełko. Jednak myśl, że Damian może podać do informacji publicznej jej dane, w żaden sposób go nie uspokajała. Nie chciał, by przez niego miała następne kłopoty, a wiedział, że media by ją pożarły. Wziął kartę od pokoju, dokumenty i telefon. Ruszył za nią, jednak trzymał się na tyle daleko, by dziewczyna go nie zauważyła. Niebieskowłosa szła szybkim tempem i klęła pod nosem. Nie pomyślała o tym, by zablokować ten jebany numer, ale on nie musiał odbierać i też byłoby dobrze. Doszła nad Tamizę i oparła się o murek patrząc w dół na wodę. Było już ciemno, a miasto dostało swego specyficznego uroku, który tak bardzo lubiła. Nuciła pod nosem piosenkę i szła dalej w stronę Tower Bridge. Nie zwracała nawet uwagi na ból w nodze, dopóki nie usłyszała trzasku i nie upadła trzymając się za nogę.
— Kurwa! — krzyknęła czując ból i złapała się za nogę. Ludzie po chwili zaczęli się zbierać, pytając, czy jej nie pomóc, jednak kiedy przez tłum przedarł się Kuba, spojrzała na niego wystraszonym wzrokiem.
— Co się stało? — zapytał wystraszony.
— Coś strzeliło i boli.
— Jedziemy do szpitala.
— Nie, tylko nie to... — westchnęła cicho.
— To wzywam pogotowie. — powiedział i zadzwonił na numer alarmowy. Podał wszystkie dane i lokalizacje.
— Pomóż mi wstać.
— Nie ma mowy, siedzisz tak, dopóki nie będzie tutaj karetki. Jak można być taką nieodpowiedzialną dziewczyną...
— Zamknij się! — krzyknęła na niego i się rozpłakała, miała już dość tego wieczoru, chociaż zapowiadał się tak dobrze... W ciszy czekali na karetkę. Dotknął jej ramienia, było chłodne, ściągnął z siebie bluzę i okrył ją. Zerkał co chwilę na zegarek. Po pięciu minutach, migające światła kogutów, zaczęły się odbijać od pobliskich budynków.
— W końcu. — powiedział z ulgą w głosie, a sanitariusze momentalnie doskoczyli do dziewczyny. Usztywnili jej nogę i postanowili zabrać ją jednak do szpitala. Kuba zapytał się, do którego szpitala będą jechać i dał dziewczynie jej telefon.
— Dziękuję. — powiedziała cicho, spojrzał na jej zapłakaną twarz, kiedy zamykali drzwi od karetki i odjechali na sygnale.
— Kurwa, super po prostu. — poirytowany chłopak kopnął w kamień i pobiegł w stronę najbliższej ulicy, próbując złapać taksówkę. Był tak poirytowany, że dwie pierwsze nieudane próby, wprawiły go w jeszcze gorszy nastrój. Za trzecim w końcu się udało i chłopak w końcu wsiadł to taryfy. Podał adres szpitala. Dawno nie był tak wściekły i przerażony zarazem, miał cichą nadzieję, że dziewczynie nic nie będzie i okaże się to jakąś pierdołą. Zaczynał mieć dość Londynu.

CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...