Dziewczyna biegła ile sił w nogach. Buzująca w żyłach adrenalina pozwalała zapomnieć o bólu nogi. Przedzierała się przez boczne uliczki, a oczy piekły ją od napływających łez. Była przerażona, czuła się jak zwierzyna, która musi biec szybciej i szybciej, by drapieżnik jej nie dopadł. Wybiegła na jedną z ulic i wpadła na jeden z samochodów. Odbiła się dłońmi od niego i przebiegła dalej. Nawet nie zdążyła się zorientować, że było to auto Kuby, a sam chłopak siedział przerażony, że dziewczyna wbiegła mu pod koła. Kiedy zobaczył dwóch dresów goniących za nią, włączył awaryjne i wybiegł z samochodu. Oprawcy mieli pecha, żaden z nich nie biegał tak szybko jak Que. Chłopak pchnął jednego z chłopaków na ziemię i rzucił się na niego z pięściami, okładając go raz po raz. Nie zadawał pytań, nie drążył tematu, znał ich lepiej niż chciał.
— Lola! — wydarł się, jednak dziewczyna nie słyszała biegła dalej na oślep, byle przed siebie. Ruszył dalej pędem i złapał drugiego faceta, również go obijając. Powalił go na ziemię. Krzyknął jeszcze raz za dziewczyną, jednak ona nie reagowała. Jej instynkt samozachowawczy krzyczał do niej: biegnij. Jak na złość nad Ciechanowem oberwała się chmura, a z nieba spadła ściana deszczu. Wbiegła na trawę otaczającą zamek i biegła w stronę pobliskich krzaków, kiedy się poślizgnęła i upadła. Łzy zasłoniły jej świat, wiedziała, że to już koniec. Widziała zamazaną postać zbliżającą się do niej.
— Nie rób mi krzywdy! — wypiszczała chowając głowę między nogi.
— Lola... Już spokojnie, jestem tutaj... — powiedział do dziewczyny. Kiedy uniosła wzrok i zobaczyła Kubę jej serce zaczęło walić jak młot. Rzuciła mu się na szyję i wtuliła w niego.
— Kuba... — wyszeptała cicho, a chłopak wtulił ją w siebie.
— Przepraszam, to moja wina... — powiedział szybko, chociaż dziewczyna nie wiedziała, co miał na myśli. Pokiwała przecząco głową i tuliła go mocno. Zapach jego perfum uspokajał ją. Trzymał dziewczynę w swoich ramionach, jakby była największym skarbem...
— Kuba... — wyszeptała ponownie jego imię i wskazała na zdarte kostki na jego dłoniach.
— To nic, nikt nie będzie ci groził, ani podnosił na ciebie ręki. — powiedział stanowczo, a niebieskowłosa spojrzała prosto w jego oczy. — Wracamy do domu, jeszcze się przeziębisz... — ucałował ją w czoło i wstał, dziewczyna podniosła się, jednak ból szybko sprowadził ją ponownie do parteru. Mało, że bolała ją noga w miejscu po operacji, to na dodatek musiała skręcić kostkę, która napuchnęła. — Lolka! — Kuba szybko schylił się i podniósł ją. Przełożył jej ramię, za swój kark i złapał ją pod kolanami. Przeniósł ją na najbliższy przystanek autobusowy, by uchronić ją od moknięcia. — Siedź tu, ja za trzy minuty wrócę. Pobiegnę tylko po auto i zawiozę cię do domu, dobrze? — pokiwała twierdząco głową, jednak wcale nie było dobrze. Nie chciała tam zostawać nawet na sekundę sama. Patrzyła jak biegł pędem w stronę samochodu, a woda rozchlapywała się na boki. Po kilku minutach, zatrzymał się przy niej czarny mercedes. Chłopak wyszedł z auta i pomógł jej wsiąść, zdążył włączyć ogrzewanie, żeby dziewczyna się ogrzała. Woda z jego włosów spływała jeszcze po twarzy, a szczęka była mocno zaciśnięta z nerwów. Nie wyobrażał sobie, co mogło się stać, gdyby jej nie znalazł, a złość, że poprosił Siwego o pomoc, nie dawała mu żyć. Spojrzał na nią, kiedy stali na światłach, siedziała skulona, wystraszona i wycofana. Sięgnął po swój telefon, który podpiął do komputera w samochodzie i wybrał numer do swojej matki.
— Znalazłeś ją?! — usłyszał wystraszony głos matki.
— Tak. Już jedziemy, weź mi zrób kubek gorącej czekolady i kawę dla mnie, zaraz będziemy. Jak możesz to szurnij Maćka, niech wyciągnie ze schowka ten gruby koc.
— Wszystko dobrze? Masz strasznie zdenerwowany ton głosu. — powiedziała kobieta.
— Powiedzmy. Lola ma chyba skręconą kostkę. — odpowiedział chłopak i westchnął cicho.
— Dobra, najważniejsze, że się znalazła, kostka się zagoi, przygotuję jej okład.
— Dzięki mamo, kochana jesteś. Weź jak możesz naszykuj ręczniki, złapała nas ulewa i zmoczyło nas do suchej nitki. Kocham cię, do zobaczenia za pięć minut.
— Trzymajcie się. — odpowiedziała kobieta i rozłączyła się. Ruszyła się do kuchni, żeby spełnić prośbę syna. Podjechali pod dom kilka minut później.
— Złap mnie za szyję i trzymaj się mocno. — powiedział do dziewczyny i wyciągnął ją z samochodu, kiedy tylko spełniła jego prośbę. Wniósł ją na górę i postawił w przedpokoju. Na szafce leżały dwa ręczniki, otarł jednym z nich twarz, po czym jego mama wyszła z kuchni z dwoma kubkami.
— Na boga, wyglądacie, jak zmokłe kury. Rozbierać się i to migiem. — powiedziała do nich i zaniosła kubki z gorącymi napojami do pokoju młodszego syna.
— Słyszałaś mamę, rozbieraj się. — powiedział do dziewczyny i ściągnął z niej spodnie.
— O sorry. — powiedział Maciek, który na widok dwójki zasłonił oczy i wycofał się.
— Debil. — skwitował szybko młodszy Grabowski i zamknął drzwi, ściągając z dziewczyny koszulkę Krzycha. Czuł w środku złość, jednak potrzeba pomocy dziewczynie była ponad to. Wytarł jej niebieskie włosy i dał jej swoją czystą, a przede wszystkim suchą koszulkę. Założyła ją na siebie i bez słowa weszła pod kołdrę, chcąc się zagrzać. Kuba podał jej jeszcze kubek z gorącym napojem. Upiła kilka łyków nim rozległo się pukanie do drzwi. — Proszę.— powiedział Kuba, a do jego pokoju weszła jego matka.
— Pokaż tą nogę. — powiedziała do Loli, która wystawiła nogę. Kobieta zrobiła jej kompres i zawinęła bandażem. — Tak na moje oko, chociaż lekarzem nie jestem, to nic ci nie będzie.
— Dziękuję. — powiedziała dziewczyna.
— Nie ma za co, odpocznij. — pogłaskała Lolę po policzku i dała jej buziaka w czoło. — Za godzinę będzie obiad. — dodała wychodząc z pokoju. Dziewczyna wsunęła się z powrotem pod kołdrę. Kuba siedział w fotelu przy biurku i bezmyślnie bujał się na boki. Wiedział, że trzeba poruszyć temat, jak znalazła się w hotelu z Krzychem, a z drugiej strony nie chciał wybuchów złości. Na boga... Ta dziewczyna dostarczała więcej wrażeń, niż rollercoaster. Na tą myśl zaśmiał się pod nosem. Kiedy zebrał się na odwagę i podszedł do łóżka, dziewczyna zdążyła zasnąć, wycieńczona imprezową nocą i tym wstrętnym dniem. Westchnął cicho pod nosem i zarzucił na siebie bluzę, zostawiając ją samą. Głośna muzyka dudniła na pół mieszkania z pokoju Maćka, bał się, że może obudzić Lolkę, więc poszedł na górę i wszedł do pokoju brata.
— Ścisz to trochę... O kurwa... — dodał na końcu widząc na łóżku Krzycha i Denisa.
![](https://img.wattpad.com/cover/184128613-288-k904237.jpg)
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...