ROZDZIAŁ 88.

246 26 17
                                    

Lola siedziała na tarasie w domu Kuby i paliła papierosa. Zastanawiała się jaki jeszcze może wywinąć numer Kubie w ramach zemsty. Miała różne dziwne pomysły, jednak nic ją nie zadowalało na tyle, by to spełnić. Kuba spędzał dzisiejszy dzień w siedzibie QueQuality. Miała więc nieco czasu dla siebie.Po wypaleniu papierosa udała się do łazienki, gdzie nałożyła sobie maseczkę, po czym napuściła wodę do wanny i zanurzyła w niej swoje ciało. Gorąca woda miło ją relaksowała i odprężała jej spięte mięśnie. Po chwili relaksu, ubrała na siebie dres i wyszła do sklepu. Wciąż miała dziwne uczucie, że ktoś za nią chodzi. Zrobiła małe zakupy w osiedlowym sklepie i wróciła do domu. Udała się do kuchni, gdzie wzięła się za gotowanie zupy chińskiej, na którą miała ochotę. Usiadła do stołu, po nalaniu sobie miseczki i zaczęła jeść, kiedy do mieszkania wpadł wkurzony Kuba, a zaraz za nim Krzysiek. 
 — Zabiję kurwa tego, co mi to zrobił, no po prostu zatłukę! — wydarł się Kuba. 
 — Uspokój się, nie wiadomo kto to zrobił i czym się motywował... 
 — Kiedy to do cholery już drugi raz! — rzucił się na kanapę i potarł twarz dłońmi. 
 — Na pewno znajdziemy winnego... — powiedział Krzysiek  i spojrzał w stronę kuchni, w której progu stanęła Lola. 
 — Wszystko okej? — zapytała. 
 — Nie no kurwa, nic nie jest okej! — wydarł się Kuba, na co wzruszyła ramionami i wróciła do swojej miseczki z zupą. — Idę kurwa wziąć prysznic, muszę pozbierać myśli... — wściekły Kuba znikł w sypialni, a Krzychu zacisnął zęby, poszedł do kuchni, gdzie przy niedużym stoliku siedziała niebieskowłosa i przeglądała coś w swoim telefonie. Uderzył pięścią w stół, aż jej łyżka wypadła z ręki. 
 — Ja rozumiem nasłanie na niego groupies, okej... Ale takiego świństwa to on ci9 nie wybaczy. 
 — Nie mam pojęcia o czym do mnie mówisz. — zmierzyła go wzrokiem i popatrzyła na niego, jak na debila. 
 v Nie zgrywaj niewiniątka, bo ja się już na to nie nabiorę. Zrobiłaś wyciek jego nowej płyty do sieci?! — walnął znów pięścią w stół. 
 — Zajebisty pomysł, czemu sama na to nie wpadłam? — popukała się palcem w czoło, patrząc na czerwonowłosego chłopaka. — Panie Kondracki tu się jebnij. Jestem szalona, ale nie głupia. Nie zrobiłabym mu aż takiego świństwa...
 — Na bank to ty, bo kto inny miałby do tego dostęp?!
 — Mam dostępy tylko do Huraganu i naszej piosenki, więc no chyba kurwa nie! — teraz ona uderzyła pięścią w stół, czując, że chłopak przegina. 
 — Tyle dla ciebie zrobił, do cholery, przestań się mścić! Odjebało mu raz, a ty z tego nie wiem, drugi Grunwald robisz, ja pierdole... — sam chodził podkurwiony do granic. Bał się, że Que znów ze wściekłości, będzie mógł się rzucić na dziewczynę, ale mimo wszystko nie potrafił go nie bronić. W końcu był jego najlepszym przyjacielem. 
 — Ile razy mam ci powtarzać, że jestem niewinna. 
 — Co tu się do cholery dzieje?! — powiedział Kuba, kiedy wyszedł spod prysznica, słysząc krzyki owej dwójki. 
 — Nic... — powiedzieli prawie chórkiem i każdy z nich popatrzył w swoja stronę.
 — Mówcie... — powiedział przez zaciśnięte żeby. Miał wystarczająco na głowie, nie chciał żeby dwójka najbliższych mu ludzi skakała sobie teraz do gardeł. — Jak tak to gruchaliście razem i dobrze się bawiliście, a teraz wojna. 
 — Niech ona ci powie, jak się na tobie mści, za to co jej zrobiłeś. — Krzysiek nie wytrzymał po chwili. 
 — Chuju... — wysyczała przez zęby. 
 — Myślałem, że między nami okej, czyli to ty nasłałaś na mnie te dziewczyny. 
 — Kurwa zraniłeś mnie, a ja co? Jak zawsze miałam ci wybaczyć i paść w ramiona. Znam ten scenariusz aż za dobrze. Może jednak zmierzasz do mojej kolejnej próby samobójczej, żeby mieć problem mniej? Co bym nie zrobiła, zawsze każdy będzie mnie obwiniał za całe zło tego świata! 
 — Lolka! — krzyknął Kuba, kiedy dziewczyna wybiegła do ich sypialni. 
 — Stwierdziła, że ci nie odpuści tego, co zrobiłeś jej po pijaku... I się zemści, tyle wiem... — powiedział Kondracki, kiedy poczuł na sobie świdrujący wzrok przyjaciela. 
 — Myślisz, że to ona? 
 — A skąd mam wiedzieć do czego jest zdolna, z tej strony jeszcze jej nie znam. Z resztą, co ty się mnie wypytujesz, to ty z nią sypiasz...— czerwonowłosy pokręcił z niedowierzaniem głową. 
 — Lolka, czy to ty zrobiłaś przeciek? — spytał, wchodząc do sypialni i starając się przy tym być spokojnym. Jednak widok, jaki tam zobaczył, przyprawił go o dreszcze. — dziewczyna siedziała w seksownej bieliźnie, którą jej kupił i wciągała na nogi pończochy zapinając na nich klamerki od pasa. — Idziesz gdzieś? 
 — Tak. Sama. — odpowiedziała oschle i chłodno. Wsunęła nogi w wysokie szpilki i udała się do toalety, gdzie  zaczęła robić sobie ostry makijaż. 
 — Odpowiesz mi? 
 — Nie, znasz mnie, sam powinieneś wiedzieć najlepiej. — odpowiedziała i skończyła robić kreski, po czym wytuszowała mocno rzęsy. Wyminęła go bez słowa w drzwiach i ściągnęła z wieszaka najkrótszą sukienkę, jaką miała, wciągając ją na siebie. Idealnie dobrany biustonosz, świetnie podkreślał jej biust, rozpuściła długie włosy i spryskała się swoimi najlepszymi perfumami. 
 — Gdzie idziesz?
 — Nie wiem jeszcze... Nie czekaj na mnie. — ponownie wyminęła go. — Masz w garnku zupę, tylko uważaj, nie poparz się, jest gorąca. — nie czekała na więcej, po prostu wyszła trzaskając wejściowymi drzwiami. Zbiegła po schodach, nie czekając na windę i owinęła się płaszczem. Szła szybkim krokiem w stronę wyjścia z osiedla, a dwie ulice dalej czekała taksówka. Kazała się zawieźć do jakiegoś klubu, mając nadzieję, że coś dzisiaj będzie. Znalazła na starówce otwarty pub, do którego weszła i zamówiła sobie drinka. Było jej smutno, że Kuba posądził ją o zrobienie czegoś takiego. Nie chciała nigdy, w żaden sposób zaszkodzić jego karierze, tylko dopiec jemu... Po raz kolejny czuła na sobie czyjś wzrok, który mroził jej krew w żyłach.


ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz