ROZDZIAŁ 37.

347 37 12
                                    

— Lola?! — krzyknął kiedy usłyszał wrzask z sypialni. Rzucił zakupy na podłogę i pobiegł do swojego pokoju. — Lolka, obudź się, to tylko zły sen... — potrząsnął dziewczyną, a ona jakby wyrwała się z transu. Dziewczyna
— Kuba... — wyszeptała i rzuciła mu się na szyję.
— No już spokojnie Mała, jestem tutaj... Ciii... — tulił ją nagą i bezbronną. Zły sen ją wybił z rytmu, nawet nie wiedziała, co myśleć. Siedziała z pustym wzrokiem.
— Mogę zostać sama? — poprosiła migdaląc w palcach poszwę od kołdry.
— Jasne, będę w kuchni. — dał jej buziaka w czoło i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Westchnął ciężko, wczorajsza drapieżna, kobieca i wulgarna Lola zniknęła. Poszedł do kuchni i zaczął przygotowywać śniadanie.  wstała i ubrała się. Nie wiedziała co po tej nocy siedziało mu w głowie, a na bank nie chciała paradować nago po jego mieszkaniu. Sprawiało jej to mino wszystko duży dyskomfort. Ubrana w leginsy i dłuższą koszulkę, zrobiła sobie lekki makijaż i związała niebieskie włosy w wysokiego koka. Wyszła z pokoju i udała się do kuchni.
— Co robisz? — zapytała cicho i za wszelką cenę zaczęła starać się unikać jego wzroku.
— Śniadanie, ale nie bardzo wiem co chcesz? Mam sok z pomarańczy i kanapki z nutellą, będzie okej?
— Będzie perfekt. — powiedziała szybko. — Już jemy, czy mogę trzy minuty dla siebie?
— Zdecydowanie jemy. Na pewno wszystko w porządku?
— Tak, no jasne...
— Spójrz mi w oczy... — zarządał nagle, kiedy postawił przed nią talerzyk z śniadaniem. Uniosła wzrok, jednak szybko go schowała. — No przecież widzę, że coś cię gryzie... Przecież możesz mi wszystko powiedzieć, tu się nic nie zmieniło. — dziewczyna dalej milczała. — Chodzi o wczorajszą noc? — spytał, a ona pokiwała twierdząco głową, usiadł naprzeciwko niej i oparł ręce o blat. — Przecież było bosko, nie rozumiem o co ci chodzi teraz? — skupiał na niej wzrok.
— Po prostu... Nie jestem najlepsza w takich rozmowach, mój ostatni związek nie wymagał ode mnie dużo słów i rozmów o uczuciach.
— Ale teraz masz nowy związek i nowe wyzwania przed tobą... No, odważnie...
— Po prostu dziwnie się czuję po tym seksie... Do tego no... Odwaliło mi i stałam się tą odważną wersją mnie, a to się raczej rzadko zdarza. Nie jestem pewna, jak mam się zachować, czy powinnam cię przeprosić?
— Na głowę upadłaś dziewczyno? To była najlepsza wersja ciebie i tych kilka złych chwil, było wartych tego, by obudzić w tobie taką kocicę. Nie powinnaś przepraszać, wiesz co powinnaś zrobić? — podszedł do niej i ukucnął przy niej patrząc jej prosto w oczy. — Przyzwyczaić się... Bo na głowię stanę, a sprawię, że ta kocica będzie codziennością. Nawet sobie nie wyobrażasz, jak Stefek zareagował... — dziewczyna roześmiała się. — No i taką roześmianą buzię chcę widzieć na dzień dobry, tak?
— Okej. — uśmiechnęła się.
— Teraz buziak. — wpił się w jej usta czule. Wsunął po chwili język między jej wargi i uśmiechnął się szeroko. — Uwielbiam twój smak, to lepsze niż śniadanie... — cmoknął ją jeszcze raz.
— Już bez przesady. — wzięli się za jedzenie śniadania.
— Zaraz się zbieram do studia, chcesz jechać ze mną? Czy wolisz sobie tu posiedzieć? — zapytał z uśmiechem.
— Wolę posiedzieć w domu. Posprzątam ten bałagan i przyszyję ci guziki do koszuli. — zaśmiała się cicho na samo wspomnienie trzaskających guzików.
— Utwierdzasz mnie w przekonaniu, że ja i koszule się wyklucza. — zaśmiał się i dopił kawę. Dziewczyna dolała sobie soku i wzięła szklankę ze sobą.
— Osobiście stwierdzam, że wyglądasz bosko w koszuli, w ogóle w garniturze, ale to takie moje małe zboczenie...
— No to teraz się przyznaj, że garniak jest aktywatorem szalonej, pewnej siebie kocicy?
— Nie potwierdzam i nie zaprzeczam. — zaśmiała się  ciepło i poszła na taras. Wyciągnęła papierosa i odpaliła go.
— Daj mi telefon...
— Mój?
— No przecież, że nie mój. — odblokowała i dała mu swój telefon. — Ale masz tapetę no weź... — westchnął widząc swoje zdjęcie i szybko włączył edycję zdjęć dorabiając sobie wąsy, brodę i rogi, po czym ustawił na tapetę. Dodał jej do Apple Pay swoją kartę i oddał jej telefon. — Dodałem ci kartę, zamów sobie coś na obiad, bo ja nie wiem o której wrócę...
— Dziękuję, nie za odważny krok? Co jak ci wszystko wydam?
— Spokojnie, nawet ja nie byłbym w stanie. — roześmiał się. Zostawiam ci też zapasowe klucze od mieszkania, gdybyś chciała się przejść.
— To już wychodzisz?
— Tak im szybciej pojadę, tym szybciej wrócę. — podszedł do niej i dał jej buziaka. — Baw się dobrze.
— Bez ciebie ciężko. — uśmiechnęła się do niego. Kilka minut później wyjrzała z tarasu, gdzie widziała mknące Porsche w stronę bramy.

— No jesteś w końcu. Zaraz, gdzie Lola? — zapytał Moyes.
— W domu...
— Serio? Myślałem, że przyjedzie z tobą i popracujemy nad waszą piosenką.
— Będzie chciała, to przyjedzie następnym razem.
— Siema wariaty. — do studia wszedł Krzychu. — Gdzie Lola?
— Co wyście się tak na nią uwzięli? Nie ma...
— Już ją tak dopchałeś, że biedna chodzić nie może? Ała! — Krzychu potarł głowę, kiedy oberwał w nią słuchawkami. — No za co?
— Za niewinność... Możemy wziąć się za robotę?
— Siema ekipo! — Maciejka wpadł do studia. — Nie ma jej? Chciałem poznać nową bratową... — jęknął z zawodem.
— Jak boga kocham, zmienię ekipę... — powiedział zrezygnowany Kuba i wzięli się za pracę. Szło dzisiaj naprawdę dobrze. Płyta praktycznie została dopięta na ostatni guzik. Została tylko jedna, ostatnia piosenka.  — Kurwa, poszaleliśmy... — powiedział Kuba, który spojrzał na zegarek. Bezlitosny czasomierz wskazywał 20:30. — Zbieram się do domu.
— Nara. — pożegnali się i Kuba wsiadł do samochodu. Sprawdził telefon nim ruszył, nie miał żadnych nieodebranych połączeń, ani smsów. Zaniepokoiło go to trochę. Sprawdził szybko transakcje na karcie bankowej, jednak nie było nią płacone ani razu. Ruszył szybko do domu. Martwił się, że jej się coś stało lub sama sobie coś zrobiła. Próbował się do niej dodzwonić, jednak nie odbierała. Miał w głowie wszystkie możliwe, czarne scenariusze. Mknął przez miasto w stronę swojego osiedla. Po kilku minutach zaparkował auto i wbiegł po schodach na górę. Szybko przeszukał kieszenie i odnalazł klucze. Otworzył drzwi i wszedł do mieszkania.
— Lola? — zapytał. Odpowiedział mu cisza, tylko muzyka grająca z telewizora. Mieszkanie lśniło, a na kuchence znalazł obiad. Poszedł do sypialni, jednak tam też jej nie było. Wrócił do salonu i dopiero tam ją znalazł. Spała jak dziecko, wycieńczona po sprzątaniu mieszkania i gotowaniu. Westchnął cicho i ukucnął przy niej. Naciągnął na nią koc. — A mówiłem ci, że nie musisz nic robić... — powiedział cicho i dał jej delikatnego buziaka. Wrócił do kuchni i nałożył sobie obiad.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz