Stała na balkonie w jego pokoju, otulona jego przydużą bluzą. Patrzyła w dal, a jej włosy lekko rozwiewał wiatr na boki, kiedy zaciągała się papierosem. Miała poważną, a zarazem smutną twarz. W głowie rozmyślała o tym co się działo, jak jej życie nabrało tempa i zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Stał oparty o ścianę i przyglądał się jej w ciszy. Jak każdy facet był wzrokowcem i lubił ją obserwować. Dla niego była najpiękniejsza na świecie, już wiedział, że był zakochany po uszy, jednak dalej nie do końca był przekonany o jej uczuciach. Z powiewem wiatru jego nozdrza zaczął drażnić zapach Herrery, który tak bardzo lubił. Powili podszedł do niej, kiedy pstryknęła petem gdzieś w dal. Objął ją od tyłu swoimi ramionami i zacisnął mocno, wtulając ją w siebie.
— O czym tak myślisz Aniele? — zamruczał do jej ucha cicho.
— O życiu i jak bardzo się zmieniło, od kiedy cię poznałam. Byłam twoją fanką, jedną z wielu, a głupi traf sprawił, że stałam się dla ciebie kimś ważnym. Wiesz interesowałam się tobą, nawet kiedyś mi przemknęło przez myśl, żeby odwiedzić Ciechanów... Teraz tu jestem i to na sławnej Płońskiej 6. Jednak samo miasto najlepiej mnie nie przyjęło... — westchnęła cicho.
— Przestań, to tylko seria niefortunnych zdarzeń... — powiedział do dziewczyny. — Może moje miasto cię nie zna, ale jak cię pozna, pokocha cię tak bardzo jak ja cię kocham, wiesz? — mówił cicho do jej ucha.
— Co zaprosisz mnie na scenę i powiesz „hej, ludziska, zróbcie hałas dla mojej dziewczyny Lolki", fanki mnie nie będą nienawidziły, panowie będą ci zazdrościć, tabloidy dorobią się milionów, a ty będziesz szczęśliwy, że się pochwaliłeś? To tak nie działa.
— Ał... Zepsułaś mi tą wizję... Nie damy rady się ukryć, a mało tego, złapali nas już pierwszego dnia. — zaśmiał się cicho.
— Nie rób z nas szopki, błagam...
— Nie jestem typem takiego faceta. — powiedział z pełną powagą i odwrócił ją przodem do siebie. — Powiedz mi tak szczerze, jesteś ze mną szczęśliwa i jesteś ze mną, bo chcesz, kochasz i lubisz, a nie dlatego, że uważasz, że to twój obowiązek, bo wyrwałem cię z łap tyrana? — spytał na jednym wdechu.
— Jestem tutaj, bo jakiś dupek z nickiem Oko_Horusa, napisał do mnie na czacie, kiedy siedziałam zdołowana. Rozkochał mnie w sobie i dał mi nowe życie. Jeśli to nie jest miłość, to nie wiem jak to nazwać, a Bóg jest ślepy. — powiedziała cicho, patrząc w jego oczy.
— Mimo wszystko, wyglądasz na smutną... — przeczesał palcami jej włosy.
— To nie jest smutek. Rozmyślam o tym, co się stało i wiesz, dla mnie wszystko wciąż jest nowe. Takie inne i nieznane. — powiedziała do niego. — To mi chwilę jeszcze zajmie nim się oswoję z twoim światem... Wiem, że musiałbyś mnie w bunkrze zamknąć, żeby się nigdy nie wydało, że jesteśmy razem. Zmierzymy się z tym, ale póki możemy zostawmy to w tajemnicy.
— Nie ma sprawy, będzie tak jak chcesz, ale ta wizja z pokazaniem cię światu, była całkiem kręcąca...
— Mogę ci ją popsuć, bardzo szybko. — na jej twarzy zawitał diabelski uśmieszek.
— Oj babo, babo... — zaśmiał się ciepło i pocałował ją w czoło. — Wiesz, mogłabyś rzucić na kolana cały świat, gdybyś miała więcej wiary w siebie... — wpił się czule w jej usta.
— Wiesz, że ty rzucasz świat na kolana, a ja będę cię w tym wspierać do końca świata i jeden dzień dłużej?
— To oświadczyny? Powinnaś uklęknąć... — dziewczyna momentalnie, powoli uklękła przed nim i spojrzała na niego z dołu.
— Będę wspierać cię w podbijaniu świata do jego końca i jeden dzień dłużej, jeśli tylko powiesz tak. — powiedziała z dramaturgią w głosie i złapała jego dłoń.
— Tak... Ale już wstań, bo mam głupie myśli, które mogłyby zepsuć moment. — uśmiechnął się do niej szeroko. Pocałowała jego dłoń i wstała. Wtedy on przed nią uklęknął na jedno kolano i wziął jej dłoń.
— O boże, oświadczasz się jej?! — do pokoju wpadł Maciek i momentalnie wyciągnął telefon, żeby ich nagrać. — Mamo!! Kuba się oświadcza!!
— Co?! — kobieta wpadła rozaferowana do pokoju syna i zobaczyła go, jak klęczy przed dziewczyną. — Boże synu, jestem taka dumna z ciebie! Może ty jednak złotko jesteś w ciąży, co?!
— Kurwa. — rzucił Que i wstał. Przeszedł koło nich wściekły i porwał z szafki kluczyki od samochodu. Wszyscy jak jeden mąż, stali z otwartymi buziami.
— On się nie oświadczał... — powiedziała cicho Lola. Sama była zła, bo chciała wiedzieć, co ma jej do powiedzenia.
— Cholera, sorry Mała. — powiedział Maciek i spojrzał na nią.
— Spoko, nic się nie stało. Przynajmniej jak dla mnie, ale on się wściekł. — powiedziała i ruszyła w stronę drzwi. — Na bank nie jestem w ciąży! — dodała kiedy ich mijała i zbiegła na dół, jednak jedyne co zobaczyła to auto, wyjeżdżające z podwórka. — Kuba! — krzyknęła za nim, jednak to nic nie dało. Westchnęła cicho i wróciła na górę, gdzie dało się słyszeć małą awanturę.
— Ty jesteś nienormalny! — matka krzyknęła na Maciejkę
— Ja?! To on jest jakiś nadwrażliwy, a ty wyjechałaś z ciążą!
— Bo chciałabym mieć w końcu wnuki, a na ciebie na bank nie można liczyć! Kuba jest bardziej dojrzały niż ty, ty byś się tylko bawił!
— Uwielbiam jak mnie do niego porównujesz! Może on ją tylko posuwa, wykorzysta ją i zostawi, jak tamte fanki?! — wydarł się.
— Walnij się w łeb Maciek... Co ty wygadujesz?!
— Ja?! — parsknął ironicznym śmiechem. — Zapytaj się swojego ulubionego syna! Jak mu sława do głowy odbiła, to posuwał wszystkie sikające za nim małolaty... Jednak w twoich oczach będzie tym idealnym synem, w końcu to nie on siedział za zielsko nie?! Weź daj mi spokój... — wyminął matkę i wpadł w korytarzu na Lolę, która patrzyła na niego wielkimi oczami. — I co się kurwa gapisz... — rzucił pod nosem i poszedł do siebie. Po chwili było słychać głośną muzykę.
— Lola, czy ty...? — spytała pani Ela.
— Tak słyszałam wszystko, więcej niż bym chciała...
— Bardzo cię przepraszam. Nie powinnaś słyszeć takich rzeczy.
— Chcę wrócić do Warszawy, jak mam się tam dostać?
— Pociągiem, ale warto? Kuba się uspokoi i wróci na bank, pojedziecie wtedy razem. Tak bardzo mi głupio teraz... — kobieta przytuliła dziewczynę, która poklepała ją po ramieniu.
— To nic, serio... Proszę się nie przejmować, ma pani swoje lata, chce mieć wnuki, boi się pani o swoje dzieci, jak każda matka. Ja jednak nie będę w stanie spełnić tych oczekiwań, prawdopodobnie po poronieniu stałam się bezpłodna... Teraz przepraszam, chcę wrócić do domu... O ile można nazwać to domem. — westchnęła cicho i poszła do pokoju, gdzie odłączyła swój telefon od ładowania j ustawiła sobie GPSa, który wskazywał drogę na dworzec.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanfictionObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...