ROZDZIAŁ 126.

228 26 16
                                    

— Czyli teraz wychodzi wolna, tak? — spytał Kuba, spoglądając na kobietę za biurkiem.
— Teraz możemy po nią iść. Proszę za mną. — powiedziała z uśmiechem, a chłopaki popatrzyli po sobie i momentalnie się zerwali z siedzeń. Szli korytarzami i zeszli na parter. Tam udali się do tymczasowego aresztu, gdzie za kratami siedziała zmarnowana Lola. Trudno było to nazwać siedzeniem, wymęczona płaczem zasnęła zwinięta, na więziennej pryczy. Kiedy podeszli, Kubie o mało nie pękło serce na jej widok. Widział ją już w różnych stanach, jednak to chyba ten zabolał go najbardziej. Czuł się winny tego, gdzie dziewczyna się znalazła. Policjantka wzięła od strażnika klucz i otworzyła celę.
— Mogę? — spytał cicho Que.
— Proszę. To chyba na tyle, jej rzeczy osobiste odbierzecie na recepcji. — poinformowała ich i wyszła, zwracając klawiszowi jego własność. Tak niepewnie to już się dawno nie czuł. Wszedł do celi i ukucnął przy niej. Wyciągnął do niej ręce, ale je cofnął. Otworzył usta, by powiedzieć coś, jednak zabrakło mu słów. Zacisnął dłonie w pięści i kiedy pobielały mu kostki, rozłożył je. Wstał i usiadł obok dziewczyny i pogłaskał jej plecy delikatnie.
— Babo... — szepnął niepewnie, ale dziewczyna zareagowała. — Wstawaj, pora jechać do domu.
— Co? Co ty tu robisz?! — zerwała się nagle.
— Spokojnie Lola. To nie on cię tutaj wpakował, tylko jego manager... W sumie to nasz manager — wtrącił Krzychu i przerzucił oczami.
— Chcę do domu, nie mam na to wszystko siły... Kurwa, ja już nawet nie mam domu... — zaśmiała się do samej siebie i wyszła z celi, kiedy wciągnęła na nogi buty. Była tak wyniszczona przez ostatnie wydarzenia, że wszystko zaczynało ją już po prostu bawić. Wyminęła chłopaków i poszła w stronę recepcji, gdzie odebrała swoje rzeczy osobiste. Wyszła przed budynek komendy i zjechała po ścianie budynku. Usiadła na chodniku i odpaliła papierosa zaciągając się mocno. Patrzyła jak po chwili chłopaki wyszli i rozejrzeli się w poszukiwaniu niebieskowłosej. Kuba wyrwał przodem, ale Krzychu złapał go za koszulkę i pociągnął do tyłu. Tłumaczył mu coś chwilę, po czym podszedł do dziewczyny.
— Daj szluga. — powiedział czerwonowłosy, a Lola dała mu papierosa. — Masakra. Wracasz do mnie?
— Kuba wie, że mieszkam u ciebie?
— Nie, ale raczej się dowie, bo podwiezie nas. — wziął głęboki oddech. — Nie wiem sam co ci doradzić.
— Przecież nie proszę o żadną poradę.
— Ale wiem, że jest ci ciężko, to widać na twojej twarzy. — powiedział chłopak i przytulił ją do siebie, kiedy usiadł obok.
— Wiesz, już chyba nawet nie określiłabym tego, że jest mi przykro, czy ciężko... Moje życie to jebany żart boży i liczę na to, że chociaż ten chuj się dobrze bawi.
— Wiesz, że zauważył, że nosisz pierścionek i będzie znów próbował wszystko naprawiać, bo dotarło do niego, jak bardzo zjebał?
— Może próbować, ale ja nic nie obiecuję. Mam dość zmian nastrojów i kazania mi wypierdalać z domu... Zarzucania mi, że wybijam się na jego fame'ie. To on mnie błagał, żebym z nim nagrała, a potem sam ciągnął mnie na scenę, nie prosiłam o to, robiłam to, bo go kocham... Bo tak bardzo chciałam go uszczęśliwić, że łamałam dla niego wszystkie swoje bariery. W jakimś stopniu jestem mu wdzięczna, w innym tak cholernie go za to nienawidzę.
— To nie jest zły chłopak. — dodał Krzychu dopalając papierosa i zakaszlał kilka razy.
— Dzieciaku, jak nie umiesz palić, to nie pal. — skwitowała go i zaśmiała się lekko pod nosem.
— On cię kocha, jest tak cholernie zakochany.
— Krzychu, zdaje mi się, czy znowu naprawiasz jego błędy i pierzesz jego brudy? Nie możesz całe życie świecić za niego oczami.
— Ej laska, ale to nie do końca tak...
— To dokładnie tak. Nie sądzisz, że to on powinien spalić ze mną szluga i pogadać? Nie jesteś zmęczony takim robieniem za posłańca?
— Chcę tylko pomóc... — powiedział cicho, a dziewczyna odpaliła następnego papierosa.
— Świata nie zbawisz, a Grabowski ma wobec ciebie cholerny dług wdzięczności.
— Kochasz go jeszcze? — spytał nagle.
— Nie da się przestać kochać z minuty na minutę. Mogę go nienawidzić, wyzywać od chujów, podbić mu drugie oko, ale to nie oznacza, że go nie kocham... I to chyba boli najbardziej... Chciałabym tak potrafić, że przestaje go kochać i moje życie wraca do normy, staje się łatwiejsze, a ja szybko znajduje sobie pocieszenie. — wiatr lekko rozwiał jej włosy. Zgasiła papierosa i pstryknęła petem do kosza. — Ale jakie życie miałoby wtedy sens Kondracki? Chyba nie może być za łatwo...
— Chyba nie... — powtórzył po niej. — Wracamy?
— Chodźmy. — Krzysiek wstał pierwszy i wyciągnął dłoń do dziewczyny pomagając jej wstać. Razem poszli do czarnego Mercedesa, gdzie za kierownicą siedział Kuba. Dwójka przyjaciół bez słowa wsiadła do samochodu. Lola usiadła z tyłu i zapięła pasy. Każdy z nich milczał, chociaż szukał jakiegokolwiek tematu. Que chcąc przełamać ciszę włączył radio, w którym leciał stary kawałek Pussycat Dolls — „Wait a minute".
— Co oni puszczają... — prychnął pod nosem i wyciągnął dłoń by podłączyć przez bluetooth swój telefon. Momentalne pieczenie rozeszło się po jego skórze, a głośny plask po aucie. — Co do cholery? — spojrzał na Krzycha, a on wskazał dłonią na tylną kanapę i podgłosił. Lola totalnie wczuła się w hit z jej dzieciństwa i w miarę możliwości tańczyła zarzucając biustem i włosami. — O boże... — Grabowski momentalnie odczuł jak tęskni za tą cholerną wariatką, która stała się dla niego całym światem. Nie potrafiąc skupić się na drodze, zjechał na stację benzynową, a dziewczyna zdawała się nie zwracać na nic uwagi, odcinała się od świata i problemów. Krzychu puścił jej całą playlistę podobnych utworów i po chwili wszyscy śpiewali i tańczyli, a mężczyzna, który pracował na stacji i obsługiwał dystrybutor, stał jak wryty i patrzył na wariatów. Każdy z nich dawał z siebie wszystko, a ich humor i imprezowy nastrój pogłębiał się z każdym następnym numerem. Przez chwilę nie liczyło się nic, Kuba w końcu ruszył i pojechał za miasto, nad Wisłę, gdzie wszyscy wysiedli i zaczęli tańczyć. Każdy się odmóżdżał i czuł beztrosko. Tego było im potrzeba, a Krzychu nagrywał live na swoim InstaStory, gdzie bawił się to z niebieskowłosą to z Quebo. Jak na zawołanie, dwadzieścia minut potem podjechał samochód skąd wypadł Mojski, Koziara i Maciejka, wyciągając alkohol, grilla i jedzenie.

ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz