Dziewczyna obudziła się nad ranem i rozejrzała się po pokoju. Kuby nie było już w łóżku, jednak unosił się jeszcze zapach jego perfum. Uśmiechnęła się delikatnie i usiadła na łóżku, zasłaniając dłonią wpadające do pomieszczenia promienie słoneczne, przez uchylone rolety. Jęcząc z bólu zwlekła się z łóżka. Zakwasy dawały jej się we znaki. Ubrała czystą bieliznę i koszulkę Kuby, wyszła z sypialni.
— Wstała księżniczka. — mruknął pod nosem Grabowski, mierząc ją wzrokiem.
— Może jakieś dzień dobry, a nie gnojenie od rana? — spojrzała na niego i wzruszyła ramionami. Poszła do kuchni, gdzie zrobiła sobie i chłopakowi jedzenie. Postawiła mu talerz przed nosem. Siedział wgapiony w ekran telewizora i grał w strzelankę.
— Dzięki, ale jadłem. — powiedział, nawet nie patrząc na nią.
— Powiesz mi do cholery, co się stało!? — zapytała zdenerwowana.
— Chyba sama wiesz najlepiej. — powiedział do niej i wstał z kanapy, praktycznie rzucając padem na stolik i poszedł na balkon. Pokiwała z niedowierzaniem głową i korzystając z chwili nieobecności chłopaka, zajrzała w jego laptopa. — Nawet nie waż się grzebać w moim komputerze. — usłyszała z tarasu i porzuciła swój pomysł. Nie wiedziała o co mu chodziło, ale wiedziała, że był wkurwiony na maksa i nawet nie próbował tego ukryć. Westchnęła cicho i poszła do sypialni. Usiadła na łóżku i zastanawiała się, co odbiło chłopakowi. Mogłaby iść zapytać, ale wiedziała, że to nic nie da, bo jego męskie ego, by mu na to nie pozwoliło. Spędziła w samotności kilka godzin. Przez ten czas nawet nie zajrzał do pokoju, a jej pękało z niewiedzy serce. Przebrała się w strój do ćwiczeń i spakowała torbę. Wyszła po cichu i zamknęła za sobą drzwi. Nie próbowała nawet prosić o auto, udała się wprost na przystanek autobusowy, po czym przesiadła się na tramwaj i dojechała na salę, gdzie ćwiczyła wczoraj. Weszła na piętro i przygotowała się do treningu.
— I jak duże zakwasy? — zapytał Jake, kiedy weszła na salę.
— Skłamałabym mówiąc, że nic mnie nie boli.
— To zrobimy dzisiaj lżejszy trening. — powiedział z uśmiechem.
— Nie, nie chcę taryfy ulgowej. — ucięła szybko i poszła na bieżnie. Biegła dopóki praktycznie nie spadła z bieżni, kiedy próbowała pozbyć się z siebie całej frustracji. Trener momentalnie do niej podbiegł.
— Wszystko dobrze? Napij się. — podał jej butelkę z wodą, kiedy sapała z wysiłku. — Głęboki wdech nosem i wypuść ustami. — poinstruował ją, a ona wykonywała polecenia. Uspokoiła po chwili oddech, a mężczyzna się jej przyglądał. — Bardzo cię wkurwił? — zapytał nagle. Spojrzała zaskoczona na niego, zastanawiając się, czy serio tak bardzo było to po niej widać.
— Bardzo. — powiedziała bezsilnie.
— Chodź wyżyjesz się... — podał jej dłoń, zaczęli ćwiczyć ciosy i powtarzać je. Pot kapał z niej kiedy raz po raz uderzała pięściami w otwarte dłonie chłopaka. — No i gdzie ta wściekła kobieta?! — dolewał oliwy do ognia. — Przecież on nie może cię tak traktować! — z każdym słowem trenera uderzała mocniej i mocniej. Po godzinie usiadła nie mając już siły.
— Dość...
— Zmęczenie to stan umysłu, kobieto... Piękny trening, jestem z ciebie dumny. Jak dalej będziesz miała takie podejście to w miesiąc będziesz mistrzynią walki wręcz...
— Pić, daj mi pić... — wysapała, a zadowolony mężczyzna podał jej butelkę z wodą.
— Już, koniec na dziś. — powiedział z szerokim uśmiechem i poklepał ją po ramieniu. Wyciągnął do niej dłoń, a kiedy ją chwyciła, pomógł jej wstać. — W domu weź długą kąpiel, powinna pomóc na zakwasy, bo na bank je sobie zaserwowałaś dzisiaj. Jutro dzień wolny od treningu.
— Ale ja chcę trening...
— Ale zapłaciłam...
— Ale pieniądze to nie wszystko. — uśmiechnął się szeroko. — Fotka na Insta?? — zaśmiał się.
— To chyba choroba wszystkich trenerów, ale gwarantuję ci, że będziesz miał sporo nowych obserwujących. — otarła czoło z potu i wyszczerzyła zęby do zdjęcia pokazując kciuk do góry. Po czym poszła w stronę szatni.
— Lolka! — usłyszała za swoimi plecami i obróciła się do niego.
— Co?
— Mam nadzieję, że on to zobaczy, jaka jesteś silna i przeprosi cię za swoje zachowanie. — rzucił z szerokim, zawadiackim uśmiechem.
— Oby, bo nie wiem, czy mój kumpel znów mnie przyjmie pod dach. — zaśmiała się i pomachała mu na pożegnanie. Weszła do szatni i udała się pod prysznic. Stała chwilę pod nim, zastanawiając się, czy Grabowskiemu przeszły już fochy i będzie zachowywać się normalnie. Po kilkunastu minutach zakręciła wodę i poszła się ubrać. Opuściła salę treningową i o mało nie zeszła na zawał, kiedy usłyszała trąbiący samochód. Momentalnie jej wzrok odszukał źródło dźwięku, którym było czerwone Porsche. Zmierzyła Kubę wzrokiem i pokiwała głową na boki, idąc w stronę przystanku.
— Co podwózka też cię nie zadowala?! — usłyszała za sobą, kiedy uchylił w samochodzie okno.
— Złomu góra nie fura. — dodała pod nosem wzruszając ramionami.
— Nie wygłupiaj się, wsiadaj, bo ludzie dziwnie patrzą.
— Skoro dziwnie się zachowujesz, to dziwnie się patrzą... — odpowiedziała szybko, jednak trąbienie Grabowskiego zmusiło ją do tego, by wsiadła do auta. — Mógłbyś się uspokoić? Nie wiem, co cię dzisiaj ugryzło, ani czemu tu przyjechałeś, ale ja nie będę twoim workiem treningowym, na którym możesz się wyżyć, jak ci nie pasuje, to powiedz. Zwrócę ci diament i uznamy, że nic się nie wydarzyło...
— Twój pożal się boże trener kazał ci to powiedzieć? — zapytał odpalając silnik i ruszając w stronę osiedla.
— Co ty do niego masz... Czekaj, a może to o niego chodzi? — jego mina spoważniała momentalnie. — A jednak... Proszę, wygarnij co ci na sercu leży... — powiedziała prychając pod nosem.
— Wstawiacie sobie urocze zdjęcia na Insta, wybija się na twojej sławie, a ty na mojej... — oczy dziewczyny rozszerzyły się momentalnie.
— Chyba kpisz sobie ze mnie. To nie ja cię namawiałam na wspólny kawałek, a potem występ na scenie... Jesteś teraz śmieszny po prostu. — jego słowa raniły ją, przeszywając jej serce jak szpile. Zamilkła próbując nie wybuchnąć i spojrzała na zegarek. Napisała smsa do Marcina: „Potrzebuję porady prawnej, kiedy mogłabym się umówić na spotkanie?"
— Lola ja...
— Chciałeś, chciałeś bardziej niż myślisz, a teraz jedź i skup się na drodze. — wsadziła słuchawki w uszy i wtuliła się w fotel przymykając oczy.
CZYTASZ
ATRAMENTOWE NOCE II Quebonafide Fanfiction
FanficObrócił jej świat o sto osiemdziesiąt stopni. Nie bójcie się, nie była mu dłużna. Jego świat też stanął na głowie. Czy żyjemy w czasach, gdzie można zakochać się przez internet? A może to tylko dzisiaj pozwala nam, na pokazanie tego, co w nas najlep...